Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

miljo

Zamieszcza historie od: 1 marca 2012 - 21:16
Ostatnio: 3 września 2013 - 20:56
  • Historii na głównej: 4 z 14
  • Punktów za historie: 4566
  • Komentarzy: 40
  • Punktów za komentarze: 152
 

#34921

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem o pracy.
Otóż udało mi się jakieś 5 msc temu dostać pracę na weekendy. Pracuje w małym butiku na pewnym pasażu. Praca jest bardzo fajna i przyjemna a szefowa bardzo chętnie płaci mi i Maggie więcej jak powinna. Ale było by to za piękne nieprawdaż? Historia będzie tylko o dwóch piekielnych klientkach.

Siedzę sobie za ladą i nic nie robię, niedziela więc ruch raczej mały. Z Maggie gramy w "Statki", kiedy pojawiają się dwie klientki. No oko jakieś 20 parę lat, tapeta taka że aż się kruszy, ubrane w markowe (dość luźne) ciuchy i markowe dodatki. Przechodzą między wieszakami oglądają wybierają i oczywiście narzekają. Maggie ruszyła im na pomoc (mamy obowiązek podchodzić do klienta i pytać czy nie potrzebuje pomocy, raz robię to ja raz Maggie) lecz panie nie chciały jej pomocy. No dobra więc wraca na stanowisko. Lalunie wybrały z parę kiecek i bluzeczek i jazda do przymierzalni. Po dłuższej chwili wychodzą. Z jakiś 6 zdecydowały się tylko na trzy. Podchodzą do kasy i chcą płacić, normalka nie?

Meggie poszła do ich przymierzalni po te, które im się nie podobały. Panienki w tym momencie zaczęły się denerwować i ponaglać mnie. Gdy były przy drzwiach Meggie wypada z przymierzalni i mówi że nie ma tam tych ciuchów. Zawołałyśmy na te dziewczyny i kazałyśmy otworzyć im torebki. Ale nie było w nich nic prócz kosmetyków i portfela. No to gdzie są ciuchy?

Panienki znowu postanowiły opuścić sklep, gdy z Meggie zauważyliśmy że jednej z nich wystaje metka z ceną i kawałek beżowego materiału spod bluzki. Znów je cofamy i zapraszamy do przymierzalni. Co się okazało? Dziewczyny sprytnie poobwiązywały się resztą ciuchów za pomocą agrafek w taki sposób że nic nie było widać, parę bluzek miały nawet w spodniach. Na moje pytanie czemu próbowały okraść sklep odpowiedziały: Tu taka taniocha że w sumie wolno nam brać za darmo.
To skoro ich było stać, to po co kraść?

PS. W naszym sklepie i w wielu innych zdarza się że ktoś coś ukradnie, mamy klientów z różnych krajów świata, ale nigdy żaden Polak, Rusek czy jakikolwiek inny nie próbował nam nic ukraść. Tylko Anglicy, uwierzcie mi, kradną jak kruki.

Butki w Angielskim pasażu.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 675 (747)

#32276

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szybko o darmowych koloniach. Nie moją relacja ale koleżanki.

1. Prowiant.
Dziecku na drogę daje się tak zwany suchy prowiant. Niestety niektórzy rodzice nie dawali nic kompletnie dzieciakom. Nawet butelki wody.

2. Gotówka.
Dzieci z tzw trudnych rodzin (czyt. zapijaczonych meneli) nie miały szans na jakąkolwiek złotówkę. Z relacji K dowiedziałam się że te dzieci najczęściej kradły innym dzieciom albo opiekunom.

3. (najbardziej wk...) Bagaż.
Dzieciaki z TYCH rodzin, często przychodziły bez żadnego bagażu! Nawet pary majtek na zmianę. W takiej sytuacji opiekunowie dzwonili gdzie się dało by zorganizować takiemu dziecku jaką taką odzież. A rodzice? Kiedy opiekunowie dzwonili do rodziców ze skargą oni odpowiadali "ale przecież im dacie, to w czym problem?"

kolonie

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 597 (663)

#31927

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z kolonii.
Jakieś 10 lat temu byłam na koloni w pewnej miejscowości nad morzem. Wybaczcie ale nazwy ośrodku, w którym nocowaliśmy nie pamiętam, tak samo jak miejscowości. Jakaś mała mieścinka koło Łeby.
Grupa, z którą byłam była świetna. Ja w tej grupie byłam najmłodsza, a razem ze mną była moja starsza siostra i starszy brat.

Sytuacja nr.1 - Jedzenie.

Jedzenie było jednym słowem obrzydliwe. Niedogotowane albo spalone mięso, zupa robiona chyba z wody morskiej itd. oprócz nas była jeszcze jedna grupa i turyści. Dzieciaki poniżej 8 roku życia jadały tzw. połówki obiadu (pół kotleta, itp.) Jadaliśmy w ten sposób że o 13 turyści, 13.45 (albo coś około tego) 1 grupa, a o 14.30 nasza grupa.
Pewnego razu po posiłku 1 grupy strasznie zachciało mi się pić. Mój brat poszedł ze mną na stołówkę, by poprosić o kompot i wtedy podpatrzyliśmy i usłyszeliśmy coś, czego wtedy nie ogarniałam, a co dziś mnie degustuje.

Otóż kucharki zbierały resztki z talerzy turystów (co do okruszka) i wykładały to na talerze 1 grupy. Jeśli jakiś turysta zjadł pół kotleta, to dawały go komuś innemu i dokładały tym co zabrakło z odzysku z gara. To co zaś zostało z 1 grupy dawały nam, no ewentualnie dokładały troszkę z gara. A to co nieruszone przez nas (bo nie nałożone) brały ze sobą do domów. Po tym co zobaczyliśmy, jadłam już tylko zupy, ponieważ ta zasada działała tylko z drugimi daniami.

Sytuacja nr.2 - Zdrada

Pewnego dnia dostałam gorączki. Nasza tzw. główna wychowawczyni poprosiła jedną z opiekunek, by ze mną posiedziała, a ona, dwie inne i jej mąż (też był opiekunem) pójdą na wycieczkę z resztą. Jej mąż wykręcił się jednak z wycieczki (nie pamiętam jak) i został. Pani opiekunka wyszła na chwilkę i przyniosła mi jakąś lalkę barbie ze sklepu. Powiedziała, że da mi ją jeśli będę siedzieć grzecznie w pokoju i z niego nie wychodzić. Ona idzie do pokoju opiekunek z mężem "szefowej", bo muszą "coś wypełnić".

Oczywiście wszyscy się domyślają co poszli "wypełniać". A ja jako że dziecko i nie rozumiałam jęków z drugiego korytarza, przestraszyłam się, że pan opiekun robi krzywdę pani opiekunce. Więc wparowałam do ich pokoju po jakiś 5 min jej jęków, zobaczyłam że trzyma ją za szyję i zaczęłam okładać go po głowie lalką barbie. :D
Ich reakcja była bezcenna :)

Lalka została u mnie, pani "w opresji" tłumaczyła mi to tak, że pan ją pocieszał, bo jej było smutno. Poprosili bym była cicho. Ale jak to dziecko powiedziałam pani szefowej, że ma bardzo dobrego męża bo ostatnio pocieszał panią opiekunkę.
- Ale jak to pocieszał?
- Byli razem w łóżku i on ją pocieszał. Tylko proszę pani czy ludzi można pocieszać tylko nago?
Pan wyjechał tydzień przed terminem. :D

Wakacje

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 779 (879)

#27730

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O powietrzu w autobusie.

Wracając pewnego razu z college′u tu w Anglii, wsiadłam do wyjątkowego autobusu. Mój powrót do domu trwa godzinę z groszami. Akurat było bardzo słonecznie i bardzo gorąco. Pojazd zapełniony więc zaduch, pot i smród na porządku dziennym. Ale najgorsze było to że kierowca od początku miał włączone ogrzewanie w autobusie. Nawet otwarcie okien nic nie dawało. Więc odważnie ruszam do kierowcy by ogrzewanie wyłączył, i puścił normalne powietrze. Co mnie zdziwiło kierowca też wyglądał na "przegrzanego".
Dialog między mną a nim.
(M)ja
(B) kierowca
(P) Przypadkowy mężczyzna w podeszłym wieku (bardzo istotny)
(M) Przepraszam czy mógłby pan wyłączyć ogrzewanie?
(B) Nie.
(M) Dlaczego?
(B) Nie twoja sprawa.
(M) I tu się pan myli, bo właśnie że moja.
(B) Będziesz mi się tu wymądrzać. Jazda na swoje miejsce.
(P) Dziewczyna ma racje. Niech pan wyłączy to ogrzewanie.
Nagle cały autobus zaczął się domagać tego od pana kierowcy. Od paru dresików z tyłu już leciały obelgi. Pan kierowca zdenerwowany wrzasnął:
(B) JA NIE UMIEM TEGO WYŁĄCZYĆ!
Cisza jak makiem zasiał.
(M) A umie pan w ogóle hamować?
Śmiechy tu i ówdzie. Nagle odzywa się mój poplecznik.
(P) Niech pan się zatrzyma na następnym przystanku. Kierowca to zrobił. Gościu wyciąga legitymacje kontrolera autobusów (tutaj nie tylko sprawdzają bilety ale też kierowców) i pisze coś na jakimś papierku. Kierowca blady jak kartka papieru. Potem mężczyzna nacisnął jakiś przycisk w kabinie kierowcy i kazał ruszyć. Błoga klimatyzacja nareszcie została uruchomiona.
Facet chyba wyleciał, bo nigdy potem go nie widziałam.

autobus

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 694 (746)

1