Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

miljo

Zamieszcza historie od: 1 marca 2012 - 21:16
Ostatnio: 3 września 2013 - 20:56
  • Historii na głównej: 4 z 14
  • Punktów za historie: 4566
  • Komentarzy: 40
  • Punktów za komentarze: 152
 

#27730

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O powietrzu w autobusie.

Wracając pewnego razu z college′u tu w Anglii, wsiadłam do wyjątkowego autobusu. Mój powrót do domu trwa godzinę z groszami. Akurat było bardzo słonecznie i bardzo gorąco. Pojazd zapełniony więc zaduch, pot i smród na porządku dziennym. Ale najgorsze było to że kierowca od początku miał włączone ogrzewanie w autobusie. Nawet otwarcie okien nic nie dawało. Więc odważnie ruszam do kierowcy by ogrzewanie wyłączył, i puścił normalne powietrze. Co mnie zdziwiło kierowca też wyglądał na "przegrzanego".
Dialog między mną a nim.
(M)ja
(B) kierowca
(P) Przypadkowy mężczyzna w podeszłym wieku (bardzo istotny)
(M) Przepraszam czy mógłby pan wyłączyć ogrzewanie?
(B) Nie.
(M) Dlaczego?
(B) Nie twoja sprawa.
(M) I tu się pan myli, bo właśnie że moja.
(B) Będziesz mi się tu wymądrzać. Jazda na swoje miejsce.
(P) Dziewczyna ma racje. Niech pan wyłączy to ogrzewanie.
Nagle cały autobus zaczął się domagać tego od pana kierowcy. Od paru dresików z tyłu już leciały obelgi. Pan kierowca zdenerwowany wrzasnął:
(B) JA NIE UMIEM TEGO WYŁĄCZYĆ!
Cisza jak makiem zasiał.
(M) A umie pan w ogóle hamować?
Śmiechy tu i ówdzie. Nagle odzywa się mój poplecznik.
(P) Niech pan się zatrzyma na następnym przystanku. Kierowca to zrobił. Gościu wyciąga legitymacje kontrolera autobusów (tutaj nie tylko sprawdzają bilety ale też kierowców) i pisze coś na jakimś papierku. Kierowca blady jak kartka papieru. Potem mężczyzna nacisnął jakiś przycisk w kabinie kierowcy i kazał ruszyć. Błoga klimatyzacja nareszcie została uruchomiona.
Facet chyba wyleciał, bo nigdy potem go nie widziałam.

autobus

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 694 (746)
zarchiwizowany

#27602

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jehowi

Gdzie byś nie zamieszkał, zawsze dopadną cię nasi kochani Jehowi.

Otóż od dość długiego czasu mieszkam w Anglii. Tutaj poznanie kogoś innej kultury czy wyznania to nie jest żadne wyzwanie. A jako że chodzę na kurs angielskiego i science w collegu to mam tylko takie osoby w otoczeniu.

Jako że jeśli robi się tylko angielski szkoła dowala ci matematykę (na poziomie 2 klasy podstawówki). Dla mnie śmieszne ale nie dla wszystkich. Więc pomagałam tym, którym matematyka ta sprawiała trudność.I tak pewnego razu uczyłam kolegę z Afganistanu i dwie Pakistanki (obie w tradycjonalnych strojach typu hiquab ale z widokiem na twarz).
Siedzimy, oni robią zadanie, które im dałam a ja sprawdzam czy wykonują je poprawnie. Kiedy ktoś puka (godz. ok. 13, sobota) idę sprawdzić kogo niesie. Otwieram drzwi i suprise pani z ulotkami a za nią kolega! Pierwsza część rozmowy po polsku. Druga tłumaczona.
1
(J) Jaśnie pani Jehowa
(M) miljo
(S) kumpel
(J) Dzień dobry pani, my przychodzimy by zapytać czy wierzy pani w boga?
(M) Nie.
(J) Bo widzi pani nawet jeśli pani nie wierzy to on i tak panią kocha.
(M) Fajnie.
(J) On wskaże pani drogę.
(M) A ja mam pytanie.
(J) Słuchamy.
(M) Skąd wy bierzecie papier na te wszystkie ulotki?
Ich miny utrudniały mi zachowanie powagi, ale najlepsze dopiero przed nami. Kolega słysząc rozmowy wyszedł na przedpokój. Typowy muzułmanin w europejskich ciuchach. Jehowe wystraszone. A on spokojnie do nich po angielsku:
(S) Witam, czego chcecie?
(J) My niesiemy prawdę o bogu.
(S) O to ja bardzo chętnie posłucham!
(J) To wspaniale no więc tak...
I tu jest 10 minutowa epopeja. Kolega słuchał tego bez słowa.
(J) I to tylko tyle co możemy teraz przedstawić.
(S) To wszystko brzmi wspaniale. Chyba dołączę do was.
Moja szczęka zatrzymała się gdzieś w okolicy jądra ziemi.
(J) Naprawdę?
(S) Tak ale najpierw przelecę ciebie (tu wskazuje na kobietę) a potem ciebie (wskazuje na mężczyznę).
Jeszcze nie widziałam tak szybko uciekających ludzi. Aż ulotki pogubili. Od tamtej pory już żaden siewca wiary nas nie odwiedza :D

Deszczowa Anglia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (62)
zarchiwizowany

#26472

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tym razem będzie o ciekawym katechecie.
Otóż nigdy nie miałam poszanowania dla katechetów gdyż to co gadali było i jest dla mnie pozbawione jakiegokolwiek sensu.

1. Antykoncepcja.
Moje "wesołe" czasy podstawówki. Pani katechetka rozprawia o antykoncepcji i tym jakim ona jest grzechem. Gada, nawija nikt jej nie słucha aż do momentu:
(K) Bo używanie prezerwatyw czy tabletek to jak lizanie loda przez szybę.
Efekt: klasa śmiała się przez resztę lekcji.
2. Auschwitz
Tym razem gimnazjum, jak zwykle nuda, katechetka ględzi o muzułmanach i żydach. I nagle wyskakuje z tekstem:
(K) Żydzi zasłużyli sobie na Auschwitz za to że zabili Chrystusa. Zasłużyli sobie na karę. Chcecie skończyć jak Żydzi? Nie. Wierzcie więc w Chrystusa syna Bożego!
Po prostu wstałam, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z klasy. Nauczycielka krzyczała za mną ale panuje w tym gimnazjum zasada nikt nie wychodzi na lekcji.
Co za chore umysły mają nas uczyć?

podstawówka/gimnazjum

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 118 (216)
zarchiwizowany

#26183

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając historię o ludziach piekielnych postanowiłam dodać własną historię.
Opowieść o niespotykanej i prawie nie możliwej przemianie z robaka w skorpiona.
A działo się to w podstawówce, koszmarze mojego dzieciństwa. Zawsze wyśmiewano mnie z powodu stanu finansowego mojej rodziny i tego że nie znałam swojego taty, ale znali go rodzice moich "kolegów" i "koleżanek" z klasy. Łajdak.
Kiedy jeszcze miałam 6-8 lat ograniczało się wszystko do wyzwisk, ale później było coraz gorzej. Popychanie, kuksańce, drwiny... mogłabym tak wymieniać do woli. Moja mama choć interweniowała nic z tym nie robiono, bo i nauczyciele upatrzyli mnie sobie jako kozła ofiarnego. Sytuacja osiągnęła apogeum kiedy zostałam ścięta na "chłopaka" ze względu na szalejącą w szkole epidemii wszów. I żebym była jedyną taką osobą, ale nie. Moja mama musiała to zrobić i nie mam jej tego za złe, w końcu mając 5 dzieci nie jest łatwo, w dodatku bez pracy.
Jednak najgorszą bandą dokuczających mi była banda "lubianych" skupiona wokół córci dyrektorki.
Pewnego razu w szatni jeden z "lubianych" ogłosił:
M (ja)
A (lubiany)
A: Mam urodziny! Kto chce niech przychodzi!
M: A jaki byś prezent chciał dostać?
Tu A spojrzał się na mnie jak na śmiecia i powiedział:
A: Ale biedni i wieśniaki nie mają wstępu.
Ja przeżyłam szok. Ale najdziwniejsze jest to że jesteśmy z tej samej wsi.
I tak mniej więcej do 5 klasy podstawówki znosiłam obelgi itp. i zaczęłam czytać. W między czasie brat chłopaka mojej siostry zaczął chodzić na Karate. Więc poprosiłam o nauki. Nie uczyłam się nazw czy itp. ale samych chwytów, kopnięć czy zablokowania ciosu. Po jakimś czasie podrasowałam to własną mieszanką zaczerpniętą z książek.
I tak pewnego słonecznego dnia w szkole kolejna śpiewka, ale tym razem córcia i jej kumple przesadzili.
(C) córcia
(A) ten co poprzednio
(P) kolejny dryblas
(M) ja
a reszta w roli kibiców ok. 10 osób.
(C) O patrzcie! Co tam Miljo? Wiesz że śmierdzisz?
(A) Ja się dziwę że takie osoby się rodzą.
Reszta oczywiście w śmiech. Nie przekręcam tak właśnie wyglądał mój dzień. I parę jeszcze drwin na temat mojego ubioru, a podkreślam może i nosiłam ciuchy po rodzeństwie ale o higienę dbam i zawsze dbałam.
(C) P co ty tak cicho stoisz?
(P) A bo wiesz coś mi na myśl przyszło, ale chyba nie powiem.
(A)i (C) no dawaj wal.
Reszta zaczęła dopingować, a ja się poniekąd bać.
(P) No wiecie jak się jest dzieckiem ku**** i ma się za rodzeństwo bachory to chyba powinno się zabić by nie zabierać miejsca porządnym ludziom.
Wszyscy w śmiech, a ja stanęłam jak wryta. Tak mnie jeszcze nigdy nie poniżyli. Nie mieli pojęcia jakie piekło przeszła moja mama, że mój biologiczny ojciec jest Piekielnym przez duże P choć nie ma go w moim życiu i na szczęście niewiele o nim pamiętam. I tu zaczyna się przemiana.
(M) Taki jesteś cwany? O mojej mamie mówisz ku****...
Zaskoczenie moją odpowiedzią było nie małe, nigdy się nie odzywałam. Ale nie trwała długo. Efekt, pomimo nieprawdopodobieństwa pobiłam i to dość mocno P, A i C oraz 5 innych osób. W tym oczywiście nadmienię że Córci złamałam nos, P wybiłam parę istotnych zębów a A został przez mnie okrutnie skopany. Moje obrażenia ograniczyły się do paru siniaków, wybitych dwóch palców (od bicia) i dość paskudnie rozciętej wargi.
Wizyta w gabinecie dyrektora, wezwanie mamy, która powiedziała tylko:
- A czemu znęcacie się nad moim dzieckiem? Ma prawo do samoobrony.
Dzień następny, muszę iść do szkoły. Mama nic mi nie powiedziała ale widziałam że o dziwo była dumna. Wlokłam się okropnie do szkoły, bałam się bo wiedziałam że się na mnie zemszczą. Jakież było moje zdziwienie kiedy wchodząc za mury mojego więzienia okazało się że teraz ja tu jestem naczelnikiem a oni więźniami. Wszyscy umykali mi spod nóg, nie patrzyli mi w oczy, po prostu bali się mnie. Grupka tym razem obandażowanych w popłochu na mój widok uciekła do toalety. Tylko jeden wyszedł mi na przeciw. P.
(P) To teraz zacznij się bać bo ja ci...
Nie dokończył, gdy na niego łypnęłam.
Od tej pory nikt nie dokuczał już ani mi ani mojemu starszemu bratu.
Najdziwniejszy jednak będzie mój wniosek: czemu mnie tak kiedyś traktowali? Kiedyś byłam dla nich miła a oni na to "zlali ciepłym moczem". Czemu rodzice i nauczyciele też tak robili, ja im nic nie zrobiłam, bo co może im zrobić 6 letnie dziecko?

piekiełko dla dzieci

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (292)