Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

obserwator

Zamieszcza historie od: 7 marca 2011 - 19:46
Ostatnio: 19 czerwca 2022 - 22:57
Gadu-gadu: 237757
O sobie:

Ulubiony cytat: "Musieć oglądać to przedstawienie jest niczym rodzaj tortury" (wypowiedzi pewnych postaci-krytyków)

  • Historii na głównej: 11 z 14
  • Punktów za historie: 2920
  • Komentarzy: 2324
  • Punktów za komentarze: 6780
 

#48333

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia nie przytrafiła się mnie osobiście, jednak chcąc – nie chcąc byłam jej telefonicznym (?) świadkiem. Niestety biernym, wszak moje wywody też niewiele mogłyby zdziałać, a być może nawet pogorszyłyby sprawę.

Kilka historii wcześniej wspominałam o znajomej Polce mieszkającej obecnie w Austrii. Koleżanka (dajmy jej na imię Asia) z mężem mieszkają tam już szmat czasu, jednak z Polski nie teleportowali się nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – pomogła im dalsza rodzina od strony męża (nazwijmy go Marek). Jak wiadomo – w pierwszej kolejności to pomoc w stylu użyczenia dachu nad głową, nadanie meldunku, pomoc w szukaniu pracy i dalej - szukania mieszkania do wynajęcia pod własny start . Wiąże się to zwykle z kosztami po stronie pomagających, przynajmniej dopóki, dopóty nowy lokator nie znajdzie sobie pracy. Markowi zeszło na takim czerpaniu pomocy około 7 miesięcy.

Historia właściwa.
Wczoraj wieczorem dzwoni do mnie Asia. W słuchawce słyszę lament.
W odstępach między szlochami i zaczerpywaniem oddechów, koleżanka opowiedziała, co się stało.

Otóż, Asia pochodzi z bardzo biednej rodziny. Ma siostrę i szwagra, którym również się nie przelewa, toteż zapytali siostrę/szwagierkę (a moją koleżankę), czy mogłaby wraz z mężem pomóc im ‘zainstalować się’ w Austrii.
Znajoma stwierdziła, że nie powinno być z tym problemów, ogółem to ona bardzo się cieszy, że będzie miała siostrę blisko i tak trochę w ten deseń – także para po drugiej stronie podbudowana, pełna nadziei na nowy, lepszy start – z tym, że ona musi zapytać Marka.

Rozmowa wypłynęła między nimi tego wieczora, kiedy to znajoma dzwoniła i relacjonowała na bieżąco przebieg przykrej ‘rozmowy’ i piekielność, która wyszła z jej męża.

(A)sia: … no i opowiadam Markowi w czym rzecz, że szwagier mógłby trochę u nas pomieszkać, a jak własny kąt i pracę znajdzie, to i moją siostrę tu ściągnie, a ten co..?
(J)a: Właściwie po Twoich reakcjach, to śmiem twierdzić, że się nie zgodził….?
(A): Nie zgodził?! To szuja jest! Wyżej sra niż dupę ma i uważa się za wielkiego pana na dorobku!

W tle wkurzony Marek:

- A co ja będę utrzymywał jakichś POLACZKÓW?! Co to, ja Caritas jestem? U mnie tydzień mogą pomieszkać, a jak sobie nie poradzą, to WON DO SWOJEJ STODOŁY!


Przyznam szczerze, że odjęło mi mowę.
I tylko ciśnie się do głowy: ‘Zapomniał wół jak cielęciem był…’

zagranica

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 763 (879)

#47989

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prawo jazdy udało mi się zrobić dopiero stosunkowo niedawno i tak się złożyło, że jeżdżę dość dużym samochodem - minivanem. Dlatego też wiele czasu zabrało mi opanowanie prawidłowego parkowania i nieraz poprawiałam się dwadzieścia razy, żeby dobrze zmieścić się w miejsce parkingowe. Ale praktyka popłaciła i teraz parkuję jak zawodowiec :) Pewnie z tego powodu jestem szczególnie wyczulona na przypadki wyjątkowo chamskiego parkowania, które utrudnia życie innym użytkownikom drogi. W moim miasteczku nieraz widuję samochody zaparkowane "okrakiem" na dwóch miejscach parkingowych, co, szczególnie w godzinach szczytu jest bardzo upierdliwe. Dzisiaj jednak pewna pani pobiła wszelkie rekordy.

Chciałam wejść do miejskiej biblioteki, więc zaparkowałam sobie grzecznie skośnie niedaleko jej budynku, tuż obok wydzielonego miejsca parkingowego dla niepełnosprawnych. Kiedy wróciłam po kwadransie, zastałam całkiem nowy obraz sytuacji: granatowe kombi uznało, że miejsce dla niepełnosprawnych jest zbyt szerokie i ono się jeszcze całkiem nieźle tam zmieści i postanowiło się "przytulić" z boku, tak że w połowie stało na miejscu dla niepełnosprawnych, a w połowie na zajmowanym przeze mnie. W rezultacie drzwi pasażera w kombi znajdowały się ok. 10 cm od moich drzwi kierowcy. W pierwszej chwili chciałam się potulnie czołgać od strony pasażera, ale odwróciłam się i oko moje padło na budynek, naprzeciwko którego stałam. Otóż, moi drodzy, kombi postanowiło łamać dwa przepisy parkowania na raz centralnie pod oknami straży miejskiej.

Nie namyślając się długo weszłam do budynku i zwróciłam panom strażnikom uwagę na dziejącą się pod ich oknami sytuację. Właścicielka kombi wróciła w trakcie wypisywania mandatu i zaczęła się standardowo tłumaczyć, że ona tylko na chwilę, że miało być 5 minut, ale jakoś jej się przedłużyło...

Być może to nieładnie donosić na innych, ale z drugiej strony bezczelność i ignorancja powinny być, moim zdaniem, bezwzględnie tępione.

parking

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 759 (859)