Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

owca7

Zamieszcza historie od: 21 stycznia 2013 - 15:35
Ostatnio: 13 lipca 2013 - 13:36
O sobie:

Zakręcona, aczkolwiek niekiedy irytująca studentka :D. Uwielbiam dobre książki i dobrą muzykę. Wielka fanka Children of Bodom. Otwarta na nowe znajomości- nie zjem Cię! :).

  • Historii na głównej: 6 z 14
  • Punktów za historie: 8404
  • Komentarzy: 49
  • Punktów za komentarze: 395
 
zarchiwizowany

#49337

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wczoraj zdarzył się niemiły incydent. Po południu szłam z kolegą i koleżanką w stronę marketu. Dodam, że kolega porusza się o kulach. Po drodze jest przystanek, na którym stało dużo ludzi. Na odcinku pomiędzy marketem a przystankiem zaczepił nas pewien pijany (żeby nie użyć gorszego słowa) Jegomość [J], z puszeczką napoju bogów w dłoni. Razem z nim dwójka chłopców, tak na oko 8 lat. Nikt z nas nawet nie spojrzał na mężczyznę, a jednak..
J: CO SIĘ KU*WA GAPISZ PEDALE ZAJ**ANY, CHCESZ WPIE*DOL?!
Owych dwóch chłopców poparło w podobny sposób tego mężczyznę, który był ich może ojcem, wujkiem czy kolegą..trudno było stwierdzić.
Nikt z nas nic nie odpowiedział, spojrzeliśmy tylko po sobie i idziemy dalej. Łup! Nasz kolega na ziemi. Otóż Jegomość postanowił zawrócić za nami, uderzył kolegę w głowę puszką, potem pięścią, a małe gnojki pomagały. Cóż, my dwie, kruche, koleżanka od razu za telefon i na policję, ja krzyczę na ludzi stojących na przystanku (większość była głównie płci męskiej, o wiele więksi niż Jegomość), nikt się nie ruszył, nikt nic nie powiedział, tylko stali i patrzyli z głupimi uśmiechami. Stali, dopóki pijaczek nam- brzydko mówiąc- nie spie*dolił.
Efekty? Kolega nieco obity, z rozciętym łukiem brwiowym na szpital. Policja przyjechała..uwaga..po 1,5h od wezwania! Na komisariat żeby złożyć zeznania? A gdzie tam! To może chociaż spróbujecie poszukać tego pana? No, dobrze...pojechali. Nie znaleźli. Nie pokazali się nawet. Dlaczego o tym piszę? Bo dziś, idąc przez rynek ten sam Jegomość z tymi samymi dzieciakami szedł sobie spokojnie z puszeczką piwa w dłoni. Tuż przed radiowozem. Szedł i poszedł.
Macie jakieś pomysły gdzie mogę to zgłosić?

miasto

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (286)
zarchiwizowany

#49034

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z góry mówię, że jeszcze nie mam pojęcia jak to jest być rodzicem, więc całą sytuację oceniam z mojego punktu widzenia i tego, co zapewne ja bym zrobiła w danej sytuacji. Jak dla mnie to już przesada. Do rzeczy.
Pisałam nie tak dawno w sumie, o mojej 13 letniej kuzynce, której dokuczyli obrzydliwą walentynką. Dajmy jej na imię Magda. Poszła we wrześniu do pierwszej gimnazjum, poznała tam pewną dziewczynę..niech będzie Monika. Pisałam już, że kuzynka z powodu choroby ma niewielką nadwagę.
Magda zawsze wszystko mi mówi, bo wie, że jej wysłucham, więc dziś przyszła do mnie porozmawiać o koleżance. Wszystko, co teraz piszę to wyżalanie się Moniki Magdzie.

Monika jest jedynaczką z tak zwanej "dobrej rodziny", jej rodzice, bardzo konserwatywne osoby dbają, by ich córka "wyszła na ludzi". Przywożą i odwożą ją ze szkoły, mimo, że dojazd jest. Boją się, że w autobusie ktoś córkę napadnie. Grzebią jej w rzeczach, w tygodniu nie może wychodzić NIGDZIE ze znajomymi, a na weekend ewentualnie do kina czy na pizzę, po wcześniejszej konsultacji z rodzicami i koniecznie przed 18 musi być w domu. Wyjścia z chłopcami w ogóle są zabronione. Mama Moniki czyta jej SMSy ze znajomymi, jeśli któryś z jej kolegów lub koleżanek napisał małe "zaje*iście", mama osobiście dzwoniła bądź przychodziła do domu tej osoby z awanturą, że jej córka nie może przebywać z tak zdemoralizowanymi ludźmi. Magdę spotkało to samo. Mama Moniki po lekcjach, wysiadła z auta by powiedzieć Magdzie, że nie może przyjaźnić się z jej córką, bo po pierwsze Monika jest ZA ŁADNA by pokazywać się Z TAKIM KIMŚ, a po drugie za często razem wychodzą (1-2 razy w tygodniu), przez co Monika opuściła się w nauce. Z tego co mówiła mi Magda, jej koleżanka po prostu boi się rodziców, boi się, że ich zawiedzie i dlatego się nie sprzeciwia. Ta miejscowość w której teraz mieszkamy to 6 przeprowadzka Moniki, właśnie przez jej mamę. Ja rozumiem, że rodzice martwią się o swoje dzieci, że 13 lat to przecież początek tego najgorszego okresu, ale moim zdaniem zabranie dziecku prywatności i wybieranie mu przyjaciół to też przesada. Jeszcze do końca nie wiem co z tym 'fantem' zrobić.

okolice dolnego śląska

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 191 (275)
zarchiwizowany

#48883

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przyjechałam na święta do rodziców. Piętro wyżej mieszka pani z synem (chyba 11-12 lat) chorym na cukrzycę. Wiadomo, że cukrzycy powinni w określonych porach zjadać jakąś kanapkę czy coś innego po zażyciu insuliny. Z tego co mówiła mama, tak się złożyło, że sąsiadka musiała tydzień temu gdzieś tam wyjechać i zostawić chłopca z babcią, dopiero dziś miała wrócić. Wróciła wcześniej. Dlaczego? Otóż przedwczoraj po chłopca przyjechała karetka. Coś się tam porobiło, jakieś drgawki i inne objawy.. zabrano go na szpital w stanie krytycznym. Jak się okazało- nie jadł regularnie i nie zażywał regularnie insuliny. Przez babcię. Powód? "Ale jak to tak, przecież post jest, a co on ma się tak co chwilę opychać jedzeniem?!"
Nie wiem jak to się dalej potoczy.

blok

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 470 (512)
zarchiwizowany

#48638

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak skutecznie zastraszyć dziecko.

Kilka dni temu miałam zwolnić chrześniaczkę, niech będzie Nataszę, (przedszkole) z lekcji religii, na prośbę jej mamy. Ok, wszystko załatwione, zwalniamy i jedziemy do domu. Miałam wtedy (co ważne w historii) T-shirt, bo ciepło nawet było*. Na ręce mam tatuaż, tak zwany "rękaw", który było bardzo dobrze widać. Zresztą w tym nieco zacofanym miasteczku ogólnie wyglądam nieco "kontrowersyjnie", ale to się nadaje na pęczki innych historii.
Dzień później, odwiedziłam w domu koleżankę, Nataszka nie przybiegła jak zawsze się przywitać, tylko udawała że śpi, no ale nic, przecież nic na siłę.
Dziś dowiedziałam się dlaczego, dosłownie przed chwilą koleżanka była u mnie na kawie.
Otóż na następnej lekcji religii, szanowna siostra X, poprosiła Nataszkę na środek klasy i dała długi monolog, że jej chrzestna jest zła, że powinna się nawrócić, że Nataszka ma porozmawiać z mamusią, żeby trzymała się z daleka od niej, bo to NIEBEZPIECZNE i że pójdę do piekła, a jak nie porozmawia z mamusią to one obie też pójdą do piekła ;). A wiecie, dziecko to dziecko, w tym wieku uwierzy we wszystko, dlatego bała się do mnie odezwać. Oto co powiedziała o mnie kobieta, która widziała mnie raptem kilka sekund. Jeśli tak mają wyglądać lekcje religii w przedszkolach, to ja dziękuję...

*Uprzedzając wasze komentarze o krótkim rękawku w zimie- temperatura na plusie, a cała "droga" to wysiąść z auta i wejść do budynku przedszkolnego.

przedszkole

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 259 (357)

#48469

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zasłyszane w autobusie, od Dziewcząt (Dz1, Dz2) w wieku gimnazjalnym, siedzących za mną.

Dz1: Ku*wa, fajki mi się skończyły, a stara nie da mi hajsu do końca tygodnia... Co ona ku*wa myśli że mi 5 dych na tydzień starczy?
Dz2: No przeje*ane masz... Mi się te nowe buty z XXXX podobają, a moja mi ku*wa 3 stówy żałuje, czujesz to?
Dz1: Taaa, gadasz!
Dz2: No, ja pie*dole, mówię stara daj mi na buty, to ta do mnie, że zima i że po co mi kolejne adidasy, pie*doli coś, że jej się też należy i że ma tylko jedną kurtkę... Chciała dzieciaka to teraz ku*wa ma.
Dz1: Ja bym takiej przyje*ała. Mi jeszcze ku*wa wczoraj pokój sprzątać kazała. Chyba jej się coś po*ebało...

Chyba komentarz jest zbędny?

autobus

Skomentuj (93) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1251 (1371)
zarchiwizowany

#48023

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, że nie warto czasem pomagać ludziom :).

Moi rodzice przeprowadzili się 3 lata temu do bloku, w którym mama mieszkała, gdy była dzieckiem. Dokładnie do tego samego mieszkania.
Gdy wprowadzili się, ogólnie blok wyglądał jak "melina", odrapane ściany, z toalet na korytarzu smród na promień kilometra chyba, parking- jedno wielkie bagno, trawnik, a raczej jego resztki, "wyścielone" śmieciami i psimi..no wiecie.., ogólnie brud, smród i ubóstwo. Sąsiedzi mieli tą tendencję, że często głośno narzekali na to wszystko, ale nikt jakoś się nie palił, by cokolwiek zrobić.
Mój tato- człowiek, lubiący majsterkować i żyć we w miarę przyjemnym otoczeniu. Miał firmę budowlaną. Wziął kilku żulików i za 'kilka złociszów na winko' wspólnie oczyścili trawnik ze wszystkiego. Zamówił żwir (nikt mu za to nie płacił), wziął kolegów, wysypali żwir na parking żeby błota nie było. Przywiózł kamienie, wybudował taki kominek do grilla, kupił ławkę i stolik, coby latem z sąsiadami było miło posiedzieć.
Nikt z bloku mu przy tym nie pomógł. Jeden, jedyny sąsiad z góry, a i tak z łaską to robił. Reszta mówiła "A po co to komu, a kto z tego będzie korzystał, facetowi się we łbie przewróciło itp." ale latem to wszyscy siedzieli z tyłkami na ławeczce.
Niedawno tato postanowił, że przydałoby się pomalować ściany, wymienić rury, zrobić nowe toalety itp. Ale to już nie na jego portfel. Trzeba zrobić zrzutkę z sąsiadami. No i tu zaczęły się schody, bo nie każdy ma te 300 zł, albo nie każdy chce dać, ale żeby było zrobione to wszyscy chcą, pewnie!
Ok, na farby zapłaciła większość, resztę rodzice dołożyli i pomalowali korytarze. Od razu przyjemniej się mieszkało. Dodam, że podczas malowania, gdy tato z kolegami harował po kilka godzin, trzech sąsiadów stało, patrzyło na ręce i tylko komentarze w stylu "a to nie tak, ja bym to inaczej.. kto ci dał wałek do ręki?! Nie z tej strony!", a jak takiemu wręczyć wałek, to nie, bo jak to tak?!
Teraz sprawa toalet. Na cały blok jest ich 6, bo reszta ma już w mieszkaniach swoich. Cztery Panie zapłaciły, pozostałe dwie "nie, a bo po co to komu? Dobrze jest tak jak jest!" Ok, 4 toalety zrobione, odnowione, nawet już prawie w ogóle nie śmierdziało. I tutaj te dwie panie, które nie zapłaciły, przychodzą razu pewnego do taty, że one też chcą mieć nowe i że on już teraz, zaraz ma zrobić! Ale za darmo, bo one najdłużej tu mieszkają to im się należy! Nie zrobił.
Na koniec domofon, na który wszyscy już "z bólem" złożyli się chyba nawet po niecałe 100 zł, mimo że to już nie był pomysł taty tylko ludzi z bloku, którzy liczyli, że dostaną to za darmo (czyt. na koszt taty).
On nikogo nie zmuszał do niczego, jak nie robił tego dla innych, to dla siebie. I wiecie, co tato za to dostał? Napisano na niego skargę do ADM. Ludzie to świnie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

pewien blok

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 415 (465)
zarchiwizowany

#47999

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłam dziś na basenie i przypomniała mi się historia z czasów, gdy byłam bodajże w 5-6 klasie podstawówki.

Miałam koleżankę. Niech będzie Ada. Jej ojciec był szefem jakiejś wielkiej firmy, a więc Ada zawsze miała "wszystko najlepsze, markowe, najdroższe" itp. czasem w bardzo dosadny sposób to pokazywała. Wadą jej ojca było to, że zapisywał ją na mnóstwo różnych zajęć- karate, siatkówka, plastyka, fotografia, basen i tak dalej..i nie, nie dlatego, że ona bardzo chciała. On chciał. Oczekiwał, że jego córeczka zawsze będzie najlepsza w każdej dziedzinie. Często przy innych rodzicach wywyższał ją ponad inne dzieci, jakby były tak zwanym "plebsem".
Były zawody pływackie. Obie z Adą dostałyśmy się do ćwierćfinału. Wszystko miało się rozegrać na basenie oddalonym od miejscowości, w której mieszkałyśmy o prawie 100 km. Moja mama nie mogła mnie zawieźć akurat w tym dniu, więc umówiła się z tatą Ady, że on mnie podwiezie i odwiezie z powrotem już po.
Zawody. Ada zawsze jeśli chodziło o rywalizację, zachowywała się okropnie, gotowa była chyba na wszystko, nawet gdyby przeciwniczką była jej najlepsza przyjaciółka, wówczas nie miałoby to dla niej znaczenia. Dopłynęłam szybciej od niej o jakieś 3 sekundy z kawałkiem. Po rozdaniu medali i nagród wychodzimy. Jej ojciec nawet na mnie nie spojrzał. Zamiast tego w drodze do szatni, każdy chyba uczestnik słyszał jego donośny głos (mniej więcej "I coś ty ku*wa zrobiła?! Przegrałaś z jakimiś tępakami-biedakami (tępaków-biedaków pamiętam do dziś :D), jak ty sobie wyobrażasz swoją przyszłość?! Po co ja ci ku*wa płacę za te zajęcia, żebyś zajmowała 3 miejsca?!) i tak dalej w ten deseń..
Pojechali beze mnie. 97km do domu wracałam kilkoma autobusami, z mokrymi włosami, ubraniami i torbą, przy minusowej temperaturze. Co dziwne, jej ojciec do dzisiaj nie odpowiada mi "dzień dobry". Urażona duma czy co..?

basen

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 538 (612)

#47709

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jeśli coś jecie, to dokończcie albo pomińcie tę historię :)

Słodkiego mi się dzisiaj na stoku zachciało. Ludzi niewiele, zjeżdżam do jedynej otwartej knajpki. Mogłabym ją raczej określić jako "melina". Zamawiam sobie herbatkę i pączka, bo tak apetycznie wyglądały na tej tacce.. Siadam, jem. Jakiś taki twardy w dotyku, ale nic, gryzę i... od razu wyplułam. W środku, tam gdzie powinna być pyszna marmolada była jakaś pleśń z "dodatkami" w postaci malutkich żyjątek. Przynajmniej sprzedawczyni (S) okazała się szczera.
J- Jak długo leżą tutaj te pączki?!
S- A bo wie pani, przed tłustym czwartkiem my zamówili i nie wszystkie zeszły to leżo.

Jeszcze nigdy nie myłam zębów tak długo i tak dużo razy, nie mogę patrzeć na nic do jedzenia.

knajpka

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 791 (873)

#47424

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja 13-letnia kuzynka jest chora. Nie będę wdrażać w szczegóły, po prostu powiem, że choroba i lekarstwa sprawiły, że ma nadwagę. Nie żadną sporą, ale po prostu jest nieco pulchniejsza. Jak to w szkołach bywa, znaleźli się tacy, co nie omieszkają jej wytknąć kilkanaście razy dziennie, że jest "grubą świnią", do czego się przyzwyczaiła, ale ma też grupkę przyjaciół. Przez swoją tuszę, u chłopców powodzenia nie ma, a szkoda, bo to świetna dziewczyna. I tak dzisiaj przybiega do mnie z płaczem ze szkoły.

-Co jest?
-Bo wiesz, owca, mieliśmy dzisiaj w szkole walentynki.
-I co, dostałaś jakąś karteczkę?
-Tak...

Dostała. Czerwone serduszko. Z napisami w środku. "Masz wielką du*e, żaden cie nigdy nie będzie chciał, wyglądasz jak wieloryb, jak śpisz to wylewasz się z obu stron, jesteś tłusta, wesołych walentynek, grubasko pie*dolona!"
Urocze, prawda? Każda obelga innym pismem. Mam ochotę gnojków zapie*dolić po prostu. Chyba nawet nie są do końca świadomi, co zrobili.

gimbaza

Skomentuj (73) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 922 (1044)

#47301

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Różnie studenci dorabiają. Ja udzielam prywatnych lekcji gry na gitarze. Nie jestem żadną profesjonalistką czy coś, ale mam za sobą spore doświadczenie, w kilku bandach zdążyłam zagrać, więc to i owo wiem, a na pewno tyle, by nauczyć początkujących. I nie jest to też jakieś przedsięwzięcie wielkie, obecnie mam czworo uczniów ("dzieci znajomych i znajomych znajomych.." ;)), biorę tyle pieniędzy ile potrzebuję, na pewno mniej niż na naukach u profesjonalistów + to, że sama przygotowuję cały materiał na kolejną lekcję, czasem wymienię struny któremuś itp.

Ostatnio wujek powiedział, że syn jakiegoś tam jego przyjaciela-biznesmena się uczy i że topornie mu idzie. Ok, jeszcze jedno miejsce znajdę. Umawiamy się na godzinę 16.00.

Dzień pierwszej lekcji. 14-letni Kuba przyszedł na 16.30, nawet nie przepraszając za spóźnienie. Zamiast tego usłyszałam siarczyste "ja pie*dolę" gdy mnie zobaczył, no ale już mniejsza z tym. Zasiadamy. Sprzęt chłopca? Gibson Les Paul Classic Custom EB. Dla niewtajemniczonych powiem, że cena takiej gitary wynosi średnio ok. 5900,00zł. Myślę ok, skoro rodziców stać a chłopak ma zapał, to czemu nie. Och, jakże się myliłam.

-Ile masz tą gitarę?
-Dwa lata.
-To pewnie już umiesz podstawowe chwyty, albo chociaż znasz nazwy strun?
-Nie! Nie mam czasu na jakieś tam chwyty. Ja to sobie lubię zdjęcia z nią robić na fejsa bo wiesz... laski na to lecą!
Yhm... dostał karteczkę z podstawowymi chwytami, nazw strun się nauczył jeszcze ze mną. Ogólnie powiedziałam co i jak się czyta, więc byłam pewna, że nie będzie problemu. A pieniądze? Zapomniał, przyniesie na następną lekcję.

Lekcja druga.
...Jaka lekcja? Nie ma lekcji... szkoda, że dowiedziałam się o tym ostatnia, rezygnując z wyjścia ze znajomymi, żeby Kuba mógł przyjść i pokazać jak pięknie się nauczył. A tutaj nawet sms-a się nie pofatygował... No ale cóż, cierpliwa jestem.

Lekcja trzecia.
JEST! Zjawił się! Prawie punktualnie, bo tylko 15 min. spóźnienia!
-I co, nauczyłeś się chwytów?
-Eee ku*wa, wiesz, niee... ja nie chcę żadnych chwytów... ja chcę żebyś mnie nauczyła jak zagrać..(i tutaj podał tytuł piosenki zespołu speed-metalowego, której nowicjusz z pewnością by nie zagrał, ba, może nawet bardziej doświadczony gitarzysta miałby z nią problemy.).

Odmówiłam. Wyjaśniłam dlaczego. No to szlifujemy podstawę. Po dziesiątej nieudanej próbie zmiany palców z C-dur na G-dur, kochany Kuba dał upust emocjom, uderzając korpusem swojej gitary o podłogę na tyle mocno, że gryf trochę pękł wzdłuż (przez co teraz myślę, że to może jednak jakaś dobra podróbka). Zanim się zorientował co zrobił, było za późno. Płacz, ryk, telefon do ojca. Oczywiście wszystko poszło na mnie. Przyjeżdża rozwścieczony ojczulek. Wyjaśnił mi dosadnie w której części ciała jego syn ma moje podstawy i że ja mam go już, teraz, zaraz nauczyć prawdziwej gry. Na nic były moje wyjaśnienia, jak grochem o ścianę. Gitarę zabrał, syna zabrał, pieniędzy nie dostanę, za to dostałam obietnicę pozwu do sądu za wyłudzanie pieniędzy i naruszenie czyjegoś mienia :D. Czekam z niecierpliwością.

I zastanawia mnie przy okazji dlaczego nie wysłał syna do jakiegoś profesjonalisty tylko do mnie, skoro go stać.

dom

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 814 (888)