Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

perla

Zamieszcza historie od: 7 lipca 2011 - 9:26
Ostatnio: 17 września 2015 - 11:32
  • Historii na głównej: 7 z 12
  • Punktów za historie: 5780
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 80
 
zarchiwizowany

#68530

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielna rekrutacja i piekielni pracownicy.

Wszystkie trzy barmanki tak się złożyło, że zakończyły współpracę w jednym momencie. Jedna pojechała na wesele i coś ją strzyknęło w plecach i już nie wróciła. Druga się rozchorowała, a po chorobie stwierdziła, że musi "odpocząć przed wyjazdem do Paryża" - po powrocie kontakt się urwał. W końcu trzecia, która zapowiedziała jakiś czas wcześniej, że wyjeżdża na studia - ale na swojej ostatniej zmianie okazało się, że brakuje jej w kasie 170zł, a wychodząc nie zamknęła drzwi do lokalu...

Od tamtej pory szukam barmanów. Przez cały czas, a jest to już prawie 3 tygodnie sama pracuję za barem (bez żadnego dnia wolnego, po 12-14 godzin). Zmusiła mnie do tego sytuacja.

Intensywnie szukam nowych osób do pracy, umawiam się na spotkania, i... cały czas obniżam wymagania, żeby tylko ktoś ZECHCIAŁ PRACOWAĆ!

Niestety: większość w ogóle nie przychodzi na rozmowę, część z tych osób, która już przyszła nie przychodzi na 2 godziny próbne (no przecież nie mogę zatrudnić zupełnie w ciemno).

To jest totalna porażka. Jeszcze nigdy rekrutacja nie trwała tak długo. Pewnie napiszecie: jakieś kijowe miejsce, niska stawka, zła atmosfera itp. itd.

Nic z tych rzeczy. Student spokojnie może u mnie zarobić ok. 2500 na rękę pracując kilka zmian w tygodniu.

O co zatem chodzi? NIE WIEM

pub

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (202)
zarchiwizowany

#63914

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed dosłownie 10 minut.

Po śmierci mojej mamy wszystkie rzeczy jakie miała w swoim sklepie znalazły się u nas w domu. Jest to cała masa obrazów, porcelany, różnego typu bibelotów itp.

Postanowiłam coś z tymi rzeczami zrobić, bo zagracają cały pokój, więc od poniedziałku wystawiam je w internecie na sprzedaż za symboliczne kilka złotych albo zupełnie za darmo.

Wczoraj wystawiłam w dwóch ogłoszeniach za darmo dwa porcelanowe słoniki i zbiór 10 różnych figurek.
Od razu zgłosiły się osoby chętne po ich odbiór (dwie różne osoby).
Powiedziałam, że rzeczy będzie można odebrać jutro u mnie w pracy i że barmanka będzie wiedziała o co chodzi. Dałam też przedział czasowy, żeby było im łatwiej dotrzeć na miejsce.

Dzisiaj przyszła jedna pani i nastąpiła pomyłka. Była to osoba lekko niepełnosprawna umysłowo i nie można było się za bardzo dogadać. Powiedziała tylko, że miała wziąć figurki no i wzięła... dwa słonie zarezerwowane dla innej osoby.

Trudno, zdarza się. Myślałam, że ta druga pani to jakoś zrozumie, ale NIE.
Przyszła elegancka 40latka (wiem z opowieści barmanki)i kręciła nosem, że to nie to co miała dostać. Po wyjściu zadzwoniła do mnie z ogromnymi pretensjami, że jak mogłam jej dać co innego, że miały być słoniki itp.
Wytłumaczyłam, że zaszła pomyłka i przeprosiłam. Powiedziałam też, że jeśli jeszcze jakieś znajdę w tych rzeczach to dam jej znać.

Po dwóch godzinach od rozmowy odebrałam smsa o treści, że jestem "niedouczoną chamką" i że nie dałam jej tych słoni. Że myślę, że jak daję coś za darmo to "mogę nie mieć dla niej kultury?!"...

Następnie zadzwoniła do mojej pracy i zwyzywała mnie u barmanki przez telefon.

Ludzie kochani: informuję, że mam jeszcze dziesiątki rzeczy, które mogłabym oddać za darmo, ale mi się NIE CHCE UŻERAĆ z Waszą głupotą i chamstwem.

Jestem zawiedziona rozwojem sytuacji. Pomyłki się zdarzają, ale czy na prawdę trzeba z tego powodu aż tak się zachowywać?
To były dwa słoniki warte może 20zł!

Tak więc wolę te rzeczy po prostu wyrzucić niż dać osobom, które na to nie zasługują.
Amen.

Kraków oczywiście

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 155 (315)
zarchiwizowany

#63816

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W nawiązaniu do komentarzy z poprzednich historii, że za mało płacę, jestem złym pracodawcą, że pewnie jest ziarnko prawdy w tym co mówili moi byli pracownicy - historia sprzed miesiąca.

W pracy Kasia. Dzień spokojny, więc wyszłam ciut wcześniej. Kasia zapewniła, że wszystko pozamyka, pogasi i że przecież robiła to wiele razy, więc może to zrobić sama.

Po północy położyłam się spać, ale byłam dość niespokojna, jakbym miała jakieś przeczucie.

Około 3 w nocy nagle się przebudziłam, patrzę na komórkę, a tam 9 nieodebranych połączeń od ochrony. Oddzwaniam i dowiaduję się, że ktoś włamał się do lokalu, włączył się alarm, przyjechała ochrona i policja, sprawca pojmany.

Jadę do lokalu z duszą na ramieniu. Na miejscu dowiaduję się, że szczęście w nieszczęściu akurat ochrona przejeżdżała i dlatego włamywacz został od razu złapany.

Kasia zostawiła otwarte drzwi. Nie potrafiła zamknąć drzwi na klucz. Dobrze, że chociaż alarm załączyła, bo byłby większy problem.

Zdenerwowana dzwonię o 4 rano do Kasi i pytam czy zamknęła drzwi, i oczywiście usłyszałam, że tak, że jak mogę ją posądzać, że nie zamknęła?!

Nie przyszło jej do głowy, żeby przeprosić, zapytać czy wszystko ok i nic nie zginęło, ani czy przyjechać? Usłyszałam jedynie pretensje.

Następnego dnia była poważna rozmowa z Kasią. I tym razem nie było przeprosin, pokory, chociażby powiedzenia, że możliwe, że nie domknęła, cokolwiek.

I to był dzień, w którym powinnam była zwolnić Kasię.
Jestem na prawdę cierpliwa, wyrozumiała i uczciwa.
Po prostu trafiam na osoby, które wykorzystując moją empatię chcą uzyskać najwięcej dla siebie.

Kraków

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 224 (342)
zarchiwizowany

#48121

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od czasu do czasu organizowane są akcje promujące badanie piersi. Moja mama dostała zaproszenie na owe badanie. Poszła, zrobiła i usłyszała od pielęgniarki, że po odbiór może zgłosić się za 2 tygodnie jeżeli chce, a jeśli wyniki będą złe to oni mają obowiązek się z mamą skontaktować.

Zaznaczam, że badanie odbyło się w lipcu.

Jako, że moja mama już kiedyś robiła takie badanie, i wyszło, że w piersiach ma jedynie torbiele, to zbagatelizowała badanie i nie poszła po wyniki. Wspominała również, że przecież gdyby coś było nie tak, to by ją powiadomili.

Jest grudzień. Mama otrzymuje list, a w nim pilne wezwanie do szpitala na konsultacje w sprawie badania piersi.
Pojechała do szpitala, a tam zamiast normalnie do lekarza, kierują ją do dyrektora placówki. W gabinecie od razu obecny jest psycholog. Pada diagnoza - rak piersi.

Nie byłoby w tym nic piekielnego, gdyby nie to, że mamę nikt nie powiadomił w terminie, tylko pięć miesięcy po fakcie. Co ciekawe, nie jest chyba normalne, że taką informację przekazuje sam dyrektor?
A poza tym spojrzałam na to pismo, które przysłali z takim opóźnieniem. Widnieje na nim data z sierpnia...

Obecnie mama ma usuniętą pierś i węzły chłonne, są przerzuty na wątrobę i czeka na chemię.
Wszystko NA PEWNO potoczyłoby się inaczej, gdyby nasza szanowna służba zdrowia odezwała się w terminie.

Aż mam odruch wymiotny jak mam kolejnego miesiąca płacić ZUS-owi 1000zł...

Kraków

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (354)
zarchiwizowany

#20188

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ku przestrodze Krakusów, stąd pełny adres miejsca zdarzenia poniżej.
Jako że jestem osobą dość wredną, to jak zauważę, że ktoś gdzieś kogoś oszukuje, to specjalnie tam chodzę i badam sprawę osobiście. I tak też się stało w pewnej aptece w centrum Krakowa. Kiedyś przypadkiem tam poszłam coś kupić i akurat pani spytała "czy może być winna grosika?". Owszem, czasem zdarza się, że człowiek nie ma jak wydać reszty, a grosik to żadna kwota. Ale niestety ilekroć tam jestem pani nie miała wydać za każdym razem więcej: a to dwa grosze, to pięć, to dziesięć! Dziwny zbieg okoliczności...

Historia z dzisiaj.
Idę po żel do apteki. Widzę za ladą piekielną farmaceutkę. Pani podaje mi żel i mówi "12,19" - już myślę sobie, że nie będzie miała wydać grosza, ale nie... pani nagle zmieniła zdanie i mówi "12,30 poproszę".
Chciałam przechytrzyć panią i daję jej 12,50, a ta o dziwo wydaje bez słowa równe 20 groszy.
Zadowolona wychodzę, że pewnie ktoś zwrócił już uwagę na brak reszt i zmieniła się polityka firmy.
Kiedy jednak jechałam tramwajem, wzięłam żel do ręki i co widzę? Tak, dokładnie - cena: 12,19gr....
Pani oszukała mnie na więcej niż grosika, a ja dałam się podejść!
Decyzję o korzystaniu z tego miejsca pozostawiam Wam, tym bardziej, że dwie kamienice dalej jest inna apteka.

Apteka Tastaka Grodzka 34

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 72 (220)

1