Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

perla

Zamieszcza historie od: 7 lipca 2011 - 9:26
Ostatnio: 17 września 2015 - 11:32
  • Historii na głównej: 7 z 12
  • Punktów za historie: 5780
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 80
 

#63727

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu dodałam historię o leniwym barmanie Mateuszu. Tym razem będzie o kobiecie, która go zastąpiła. Nazwę ją Kasią, bo prawdziwe imię jest mocno charakterystyczne.

Kasia pracowała ok 2,5 miesiąca. Większych problemów nie było za wyjątkiem lekkiej tępoty, zadawania głupich pytań i wtrącania się w cudze sprawy. Sporym problemem Kasi było też doradzanie szefom, notoryczne wyrażanie opinii, o którą nikt nie pytał.

Spytacie dlaczego nie zwolniłam Kasi, skoro tak mi przeszkadzała? Ano dlatego, że pomimo tych wad mówiła po angielsku, jako tako wyglądała i była posłuszna (o ile się o coś poprosiło kilkakrotnie, bo pamięć miała dobrą, ale krótką).

Nadszedł sylwester, barmanki dostały 150zł extra, wyższą stawkę i z tego co widziałam mnóstwo napiwków, więc finalnie za sylwestra wyszły ok. 500zł każda. To chyba nie jest błaha kwota za ok 12 godzin pracy, w średnim ruchu?

Jednak nie dla Kasi. Usłyszałam dzisiaj, że nie chce być "wyzyskiwana", że jest tu jedyną osobą, która mnie nie okrada. No i powtórzyła historię swego poprzednika czyli w środku dnia wyszła (ale tym razem nie dostałam kluczem w twarz).

Po godzinie znalazłam kartkę, że ona chciała na sylwestra więcej (mimo, że ustalałam ile dostaną i tyle dostały). Kasia ukradła z kasy 150zł. Poszerzyła grono złodziei pracujących w krakowskiej gastronomii.

Ręce opadają.

Kraków

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 567 (625)

#62607

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wreszcie się nauczyłam, żeby nie zatrudniać nikogo z polecenia.
Potrzebowałam barmana, a on miał doświadczenie i pracował jako "supervisor" w innej knajpie. Sprawiał wrażenie ogarniętego, komunikatywnego człowieka.
Na początku nawet się starał, sprzątał, ogarniał, można było na niego liczyć. Sielanka trwała jakiś miesiąc.
A potem... to go plecy bolą, to nerki, pęcherz, ma katar, oczy pieką. Każdej zmiany coś innego, byle tylko mieć usprawiedliwienie.

W lokalu zaczęło robić się coraz... brudniej. No bo jak nie sprzątasz porządnie, to jak ma być?
Nie działały prośby, groźby, wydawanie poleceń. Po prostu nic. A nie mogłam go tak po prostu zwolnić, bo nie miałam kim go zastąpić (jakieś fatum z rekrutacją).
Nadeszła niedziela. Ruchu BRAK. On siedem godzin siedzi przy komputerze. O 22 coś się stało, że zabrakło internetu, więc postanowił zamknąć knajpę.
Przychodzę i widzę, że przez te siedem godzin nie zrobił absolutnie NIC. Tak jakby w ogóle go nie było.
Wkurzona zostawiłam dosadną listę porządków na następną zmianę. Przychodzę kolejnego dnia i... Mateusz postanowił się zemścić.

Niby czysto. Nawet dałam się nabrać, że może usłyszę jakieś "przepraszam".
Poczekał na moment jak przy barze będzie siedziało pełno ludzi. Niepostrzeżenie ubrał się w kurtkę, spojrzał na mnie i z odległości 3 metrów rzucił we mnie kluczem od knajpy... I wyszedł.
Pff... kompetentny "supervisor".
P.S. A z kasy ukradł 200zł.

Kraków

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 481 (599)

#50097

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może nie uwierzycie, ale od przeszło roku walczę ze zbiornikiem asenizacyjnym u siebie w lokalu.
Pub jest najgłębszy w całym mieście, więc dolna toaleta ma zbiornik, w którym znajduje się pompa zanurzeniowa.
W ciągu wspomnianego roku spaliły mi się aż trzy pompy. A jaki był powód?

1. wkręcenie sznurka w wirnik
2. wkręcenie t-shirta (!!!)
3. wkręcenie rajstop - kto normalny wyrzuca do toalety rajstopy?!

Pomijając fakt, że pompę wymieniam średnio co cztery miesiące, to oprócz tego jeszcze jest inny problem. Zbiornik miał dziurę. Taką wielkości może dużego jabłka, przez którą notorycznie wlewała się jakaś woda.

Postanowiliśmy wreszcie wezwać odpowiednie służby. Żeby znaleźć firmę hydrauliczną, która chciałaby kąpać się w g*** to naprawdę trzeba mieć szczęście.

Udało się, dzięki interwencji właścicieli kamienicy. Panowie przyjechali, rozkuli płytki i okazało się, że rura od pompy nie była podłączona do kolektora. No ok, lało się, lało, w końcu wydrążyło dziurę wielkości 12 worków gruzu (tyle tam wsypali, bo by się posadzka zapadła wkrótce).

Dwa dni i po krzyku. Naprawione, rura podłączona, figo fago i po sprawie. Zacieram ręce, że już NIGDY nie będę nosić wiader z wodą, że już nie będę musiała zaglądać do zbiornika.

Niestety, panowie eksperci zdjęli mi osłonę z pompy. Następnego dnia się spaliła, bo coś znów się w nią wkręciło...

Kupiłam kolejną. Kolejne 700zł w plecy. Zamontowaliśmy. Podłączyliśmy i co? Nasz uśmiech zniknął po może 15 sekundach. Woda teraz wylewa się przez płytki w ścianie.
Tak panowie hydraulicy naprawili. Zainkasowali 1500zł i już nie odbierają telefonu.

O zgrozo...

Kraków

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 626 (678)

#49855

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w dwurodzinnym domu. Ja z rodzicami i dziadkiem na dole, a u góry brat mojej mamy z żoną i dorosłymi już latoroślami.

Moja mama jest chora. Ma raka, bierze chemię, nie wiadomo ile jeszcze czasu zostało, ogólnie nie jest najlepiej.
Z nami mieszka dziadek, który ma 85 lat, nie jest jakiś mega problematyczny, ale ma problemy z pamięcią, nie można go puścić nigdzie samego, bo często się gubi. Robi też różne głupoty, chowa różne rzeczy, siusia do butelki i takie tam. Z dnia na dzień w zasadzie jest coraz gorzej.

Chcieliśmy, żeby wujek wziął dziadka na jakiś czas, na pół roku może, żeby mama w spokoju mogła dojść do siebie. Odpowiedź: NIE. Dlaczego? Bo ciotka się nie zgadza, bo nie mają go gdzie położyć, bo nie mają pieniędzy. Ogólnie milion powodów.

Wiecie co jest najsmutniejsze? Nikt nawet nie zapyta jak mama się czuje. Nikt absolutnie, ani wujek, ani dzieciaki.

Ciotka pracowała u mojej mamy w sklepie 9 lat - robiła różne przekręty, okradała ją, strzelała fochy itp. Potrafiła nie odzywać się np. miesiąc z niewiadomego powodu.
Dzieciaki od zawsze do nas przychodziły, a to po pomoc w nauce, a to pożyczyć różnych rzeczy, ciuchów, rowerów i nigdy nie robiłam problemu.

A teraz nikt nie pomoże w potrzebie. Moja mama nawet zrzekła się kiedyś spłaty części domu, który wujek dostał. Teraz uważają, że wszystko im się należy.

I teraz najśmieszniejsze: jak biorą dziadka na niedzielę na górę (łaskawie raz w tygodniu) to z jego emerytury ciotka samo zło odbija sobie 30zł...

A w ogóle na koniec to powiem Wam, że w głowie mi się nie mieści, żeby cała pięcioosobowa rodzina schodziła do nas na dół, kiedy mama wykończona leży (akurat była sama) i darła się na nią, że oni nie pomogą i już.

Kiedyś samo zło zeszło do nas, zaczęła się drzeć, a kiedy otworzyłam drzwi, żeby wyszła, to rzuciła się na mnie z łapami, zaczęła mnie dusić i gdyby nie to, że wujek ją odciągnął to już by mnie nie było chyba.

A gdyby ktoś spojrzał na tę rodzinę to wygląda zupełnie normalnie. Dom, dwa samochody, wszyscy pracują. Ale taaaacy biedni są...

Kraków Łagiewniki

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 740 (866)

#34655

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zepsuła się zmywarka. Dzwonię zatem do sklepu, w którym ją kupowałam i umawiam się na przyjazd mechanika.

Następnego dnia koleś przyjeżdża, ładuje się za bar, patrzy, węszy, coś odkręca i stwierdza, że jest NIEPRZESZKOLONY do naprawy zmywarek (?!)

Myślę sobie, że może jakiś świeżak, więc powstrzymuję się od komentarza. Mówię mu jedynie, żeby załatwił kogoś kto się zna, a ten stwierdza, że z autoryzowanego serwisu przyjedzie pan Sławek. Jutro.

No dobra, czekamy kolejny dzień i następnego z rana przyjeżdża wspomniany fachowiec.
Pan wielki jak słoń, ledwo zmieścił się w drzwiach. Podszedł do sprzętu, włączył, wyłączył, stwierdził, że nie działa (!), otworzył klapę, zamknął i wydał diagnozę: zepsuty programator, nowy kosztuje 360zł + naprawa to będzie jakieś 500zł, ale zmywarkę musi wziąć na serwis.
Szczerze mówiąc kwota wysoka, więc na szczęście powiedziałam, że się zastanowię.

Tego samego dnia wyszukałam innego pana, który naprawia taki sprzęt i umówiłam się z nim za dwie godziny. Tym razem już nie autoryzowany serwis. Zadzwoniłam do lokalu i poinformowałam barmankę, że do dwóch godzin ktoś przyjdzie do zmywarki.

Myślałam, że już po sprawie. Ale nagle dzwoni telefon, a tam gość z serwisu mówi, że fachowiec już jedzie. Ja zdziwienie, mówię, że ja nie chcę naprawiać za 500 zł i że nikogo nie zamawiałam. Poza tym pan Sławek nic nie sprawdził, popatrzył tylko, był 2 min i powiedział 500 zł!
Proszę pana, aby odmówił fachowca.

Tak się złożyło, że fachowiec z serwisu (autoryzowanego) niestety był już w lokalu, a barmanka myślała, że to facet, którego ja zaprosiłam. Koleś zdążył już wszystko wymienić i zakręcał obudowę.

Znów dzwonię, tym razem do swojego lokalu i rozmawiam z pseudo fachowcem. Proszę, aby wymontował część i poszedł sobie, bo się z nim nie umawiałam. Najlepsze było to, że to był ten sam koleś co pierwszego dnia i powiedział, że WCZORAJ GO PRZESZKOLILI z naprawy zmywarki!

W końcu dotarł do nas pan z nieautoryzowanego serwisu, naprawił wszystko w godzinkę, wziął 200zł i powiedział, że tego typu zmywarki gastronomiczne WCALE NIE MAJĄ PROGRAMATORA!

Oszuści.

pub

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 925 (969)

#29523

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dodałam ogłoszenie, że wynajmę pokój. Ogłoszenie jest dość szczegółowe, zawiera zdjęcia i informację, że pokój jest jednoosobowy i poszukuję płci męskiej.

Pomijając fakt, że dzwoniło już kilka kobiet, jedna była wyjątkowa.

Odbieram telefon, a tam od razu jakiś płacz, lament, że ona musi się wyprowadzić do końca miesiąca i mam jej wynająć ten pokój, bo ona jest z dwuletnim dzieckiem.
Poinformowałam panią, że szukam mężczyzny, a pokój jest jednoosobowy, a ta rzecze:
- A od kiedy to dziecko jest osobą?
I się rozłączyła.

Kraków

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 512 (570)

#29046

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak to ludzie nie szanują czasu innych.

Prowadzę pub i często szukam promotorów do pracy. Nie jest to praca wymagająca, więc na rozmowy kwalifikacyjne z chętnymi się nie umawiam. I tak ustalam grafik z tygodnia na tydzień, z jednym małym ale:

Poniedziałek - godz. 11 wybija, nikt nie przychodzi. Dzwonię pod numer, który mi się wyświetlił wcześniej, ale osoba ta nie odbiera. Nie odbiera też 10 min później, pół godziny, a nawet trzy godziny później. Dzień stracony, nikt nie pracował.

Wtorek - godz. 10:55, a o 11 promotor zaczyna pracę, dzwoni telefon, odbieram i słyszę: niestety coś mi wypadło i nie przyjdę. Niestety nie można dać znać choćby godzinę wcześniej... Znów powtórka, nikt nie pracował, dzień stracony.

Środa - o dziwo panna przychodzi do pracy, ale po dziesięciu minutach stwierdza, że to nie to i wychodzi.

Czwartek - nikt nie przyszedł do pracy, pomimo wcześniejszego potwierdzenia, że na pewno przyjdzie. Telefon milczy, nikt nie odbiera. Człowiek zapadł się pod ziemię.

Piątek - wisienka na torcie: dzwonię do osoby, która spóźnia się już 20 minut i słyszę, że chyba jestem nienormalna, że do niej dzwonię, bo przecież ONA nie będzie pracować za takie grosze i poza tym to chyba JA mam problemy rodzinne, skoro się dopytuję dlaczego chociaż nie mogła dać znać, że nie przyjdzie.

Ludzie, to chcecie pracować, czy nie? Stawka i obowiązki podane są w ogłoszeniu, po co marnować mój czas?!

Kraków Tgl

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 564 (664)

1