Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

prawiebezprzerwy

Zamieszcza historie od: 21 kwietnia 2011 - 20:13
Ostatnio: 19 marca 2015 - 22:51
  • Historii na głównej: 9 z 24
  • Punktów za historie: 11716
  • Komentarzy: 18
  • Punktów za komentarze: 113
 
zarchiwizowany

#15761

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z czasów podstawówki.

Chodziłem wtedy do 5 klasy szkoły podstawowej, a mój brat do 2. Pewnego razu zorganizowano bal dla klas młodszych. Oczywiście nie mogło też zabraknąć na nim brata.
Mój tata przed imprezą umówił się ze znajomą, która była mamą kolegi braciszka z klasy, że odbiorę od niej w trakcie zabawy pewną książkę do języka francuskiego. Idę więc sobie w dość dobrym humorze do szkoły, wchodzę do środka i napotykam przeszkodę. Owa bariera miała metr pięćdziesiąt wzrostu, okulary w grubych oprawkach oraz fartuszek i jakieś kapcie. W ręku trzymała atrybut swej władzy, a mianowicie mop. Była to woźna- postrach szkoły. Nie było dnia w szkole, aby się nie przyczepiła do kogoś o jakąś głupotę. Raz chciała się postawić nauczycielce, ale to już osobna historia.
Jak na kulturalną osobę przystało powiedziałem jej "dobry wieczór". Nie odpowiedziała, ale zaczęła swoim gburowatym tonem: [W]- woźna, [J]- ja
[W] Do kogo?
[J] Przyszedłem odebrać książkę do pani Kowalskiej (nazwisko zmyślone).
[W] Pani Kowalska jest zajęta, kazała nikogo nie wpuszczać.
[J] Jak to? Jestem z nią umówiony przecież.
[W] A co mnie to niby interesuje. Pewnie kłamiesz, chcesz się na pewno dostać na balangę, aby pić alkohol! (WTF?)
[J] Ale...
[W] Żadne ale! Wynoś mi się, bo wezwę policję! (WTF do kwadratu?)
Jako, że w tym okresie byłem dzieckiem nieśmiałym i łatwo mnie było nastraszyć, wyleciałem ze szkoły z płaczem. Gdy wróciłem do domu, to zadzwoniłem do taty. Ten powiedział tylko, że zaraz tam pojedzie i zrobi z nią porządek. Minęły chyba z trzy kwadranse i przyjechał tata. Co się okazało? Pani woźna pomyślała sobie, że chodzi mi o nauczycielkę muzyki, która miała na nazwisko panieńskie Kowalska. Woźna dostała niezły opieprz od mojego ojca i do końca podstawówki miałem z nią święty spokój.
Nasuwa się kilka pytań:
1. Skąd dzieciak w tym wieku może wiedzieć jakie nauczyciel miał panieńskie nazwisko? (wtedy nie było portalów typu nk, facebook)
2. Jak można pomyśleć, że dzieciak w tym wieku chce trafić na bal dla dzieci wczesnoszkolnych aby pić alkohol (taaaaak, świetne towarzystwo do picia)
3. Co by zrobiła policja, gdyby została wezwana?

Szkoła Podstawowa Toruń

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 85 (215)

#12843

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moi rodzice mieszkają za granicą, konkretniej w Holandii. Przed moim przyjazdem do nich na wakacje poprosili mnie, abym kupił dla jakiś ich znajomych słownik polsko-niderlandzki. Poszedłem więc do pewnej księgarni i pytam o w/w słownik. Pan coś postukał w komputerze, poszedł coś poszperać na półkach, a po chwili wrócił i poinformował, że może zamówić. Pomyślałem, że to dobry pomysł, bo do mojego wyjazdu zostało jeszcze trochę czasu. Słownik miał być do odbioru za tydzień.

Po tygodniu (czyli dziś) przychodzę do tej księgarni (był ten sam sprzedawca) i informuję, że przyszedłem odebrać zamówienia. Pan stwierdził, że mnie pamięta i poszedł po towar. Przyniósł już zapakowany. Coś mnie jednak tknęło i zajrzałem do reklamówki. Słownik owszem był, ale jak byk było napisane: SŁOWNIK POLSKO-DUŃSKI. Mówię więc:
[J]: Przepraszam, Pan mi dał zły słownik. Zamawiałem polsko-niderlandzki, a dostałem polsko-duński.
[S]: Wszystko jest w porządku. Język niderlandzki i duński to ten sam język.(WTF?)
[J]: Pan się myli...
[S]: Ja się nie mylę!
[J]: Z tego co wiem, to Dania należy do państw Skandynawskich, a nie do Niderlandów. Inna nazwa języka niderlandzkiego to język holenderski!
[S]: A co to za różnica? Języki są do siebie podobne.
[J] Tak, są podobne. Tak samo jak język polski do języka czeskiego!
[S]: No widzi Pan!
[J]: Nie wezmę tego słownika. Do widzenia.

I wyszedłem. Czasem mnie zastanawia, jak to możliwe, że niektórzy ludzie mogą być tak tępi.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 707 (783)
zarchiwizowany

#12355

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia autobusowa z wczoraj. Jadę sobie spokojnie autobusem. Zapchany był niemiłosiernie, ale cóż, od stania jeszcze nikt nie umarł. Na pewnym przystanku wsiada pewna starsza już pani. Nie był to taki typowy moher, ale bardzo blisko jej do tego było. Podchodzi blisko młodego chłopaka, na pierwszy rzut oka typowego dresa. Zaczyna lamentować:
[prawie moher]: ooo, jak mnie płuca dziś bolą.
Nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi, więc znów się zaczyna:
[PM]: Moje biedne płuca, tak strasznie bolą, szkoda, że nie mogę nigdzie usiąść.
Kilka osób tylko na nią spojrzało, ale bez żadnego komentarza. Dres natomiast, do którego te lamenty przede wszystkim się odnosiły, cały czas siedział.
No więc babcia zaczęła się cała trząść, złapała się za jakieś krzesło i zaczęła jakoś dziwnie oddychać. No więc dres wstał, złapał ją za ramię, ona dziwnie się jakoś ucieszyła, bo aż jej wszystkie objawy ustały i powiedział ze stoickim spokojem:
[dres]: Płuca nie mają prawa boleć.
I usiadł z powrotem na miejsce. Babcia na kolejnym przystanku bardzo szybko wybiegła z autobusu.
Nie wiem kto był tu piekielnym, sami oceńcie. Babcia jednak wcale tak chora nie była, skoro potrafiła wybiec z autobusu.

MZK Toruń

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 201 (265)

#8706

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jechałem dzisiaj do babci w odwiedziny autobusem miejskim. Jako, że babcia ma złamaną rękę, to postanowiłem, że zaniosę jej tort, to poprawi jej to humor. Gdy sobie siedziałem, nagle usiadła koło mnie starsza już, słusznych rozmiarów kobieta. Spojrzała się na mnie i wypaliła:
[K]: O, a co tam kawaler wiezie?
[J]: Tort dla babci wiozę.-odpowiedziałem
[K]: A z czym ten tort, kochanieńki?
[J]: Z czekoladą i orzechami, taki jaki moja babcia najlepiej lubi.
I tak jeszcze trochę czasu trwała ta rozmowa. Pani wydała mi się osobą miłą,z którą można normalnie porozmawiać. Po chwili usłyszałem, że dzwoni mi telefon. Postawiłem tort na podłogę i sięgnąłem do spodni po komórkę. W tym czasie autobus stanął na jednym z przystanków. Owa staruszka szybko wstała, zabrała mi tort i uciekła. Nie zdążyłem nawet zareagować, bo autobus właśnie zamknął drzwi i odjechał. Zauważyłem tylko przez okno tą miłą panią jak ucieka w głąb parku. Jestem w szoku do teraz.

MZK Toruń

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1227 (1343)