Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

sowiamama

Zamieszcza historie od: 9 czerwca 2014 - 17:41
Ostatnio: 21 stycznia 2015 - 16:56
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 780
  • Komentarzy: 17
  • Punktów za komentarze: 148
 

#64053

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój ojczym posiada kawalerkę. Mieszkanie stało dość długo puste, bo sprzedać nie chce, a jak wynajmie to zdemolują.

Po pewnym czasie postanowił mieszkanie podnająć żeby nie generowało kosztów. Lokatorem był mój pociotek (dla potrzeb historii nazwijmy go Janek). Chłopak fajny, zaradny, obowiązkowy. Mimo, że bardzo bliską rodziną nie jesteśmy to kontakty mamy braterskie. Tak sobie koegzystowaliśmy wspólnie w dobrych układach. Do czasu, aż Janek nie znalazł sobie wybranki serca (nazwijmy ją Zuza).

Dziewczyna była tą z gatunku "jest mi źle, wszystkim o tym opowiem, a później dla pewności wrzucę historię na facebooka". W 5 minut po poznaniu opowiedziała mi historię swojego życia. Po tygodniu znałam najbardziej intymne szczegóły z życia jej i Janka.

Generalnie dziewczyna nie była zła. Raczej miała tendencję do marudzenia.
"Janek nie chce się mi oświadczyć"
"Mam tylko 200 zł na tydzień na jedzenie, nie wiem czy mi wystarczy"
"Spałam do 12, ale i tak jestem zmęczona"
"Chcę iść do pracy, ale pracy nie ma" (ja znalazłam pracę, a nie miałam doświadczenia zawodowego i studiów)
"Janek okazuje mi za mało czułości"
"Chcę mieć dziecko, a nie mam"
"Janek za mało zarabia i sobie pozwala na piwko w tygodniu" (dosłownie jedno w sobotę)
"Pojechałabym na wakacje, ale nie mam pieniędzy"

I tak potrafiła w kółko wałkować te same tematy.

Czas mijał. Ja wraz z mężem dorobiłam się dwójki dzieci i pech chciał, że mieszkania w tym samym bloku co Janek z dziewczyną.

Zuza chyba znalazła sobie we mnie przyjaciółkę, bo potrafiła przychodzić codziennie. Po pewnym czasie zaczęło robić się to bardzo męczące. Ale nie było tragedii.

Wszystko jako tako się układało i toczyło bez większych zgrzytów choć pociotek często się żalił, że kiedyś miał kolegów tylko, że damie jego serca zawsze coś nie pasowało i grono towarzyskie wykruszyło się do zera.

Wczoraj byłam zmuszona pobiec do Janka, żeby skorzystać ze skanera.

Pukam do drzwi. Nikt nie otwiera, ale słyszę głos Zuzy więc w mieszkaniu są. W momencie w którym miałam pukać jeszcze raz usłyszałam takie oto skrawki rozmowy:

- nie nadaje się na matkę!-...- to jej drugie dziecko miało mieć szczepienie a ona na nie nie poszła!-...- ono ma 5 mc i nie było szczepione -...- a to starsze, muszę uspokajać jak tam jestem-...- no on robi to co chce.-...- dziś jak byłam u niej to rozrzucał zabawki a ona nic, aż ja mu musiałam zwrócić uwagę!-...- ona mu w ogóle nie okazuje czułości a to drugie dziecko non top nosi na rękach...

Tyle mi wystarczyło. Poszłam do domu. Wiem, że to było o moich dzieciach, bo oboje mają nietypowe imiona. Napisałam, jej smsa, żeby się więcej nie pokazywała u nas. W odpowiedzi dostała tylko mizerne tłumaczenie i stwierdzenie, że możemy sobie jeszcze wszystko wyjaśnić.

PS.
Młodsze dziecko nie było zaszczepione, bo chorowało, a starsze rozrzuca a później zbiera zabawki, ot taka zabawa.

jedne blok

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 386 (568)
zarchiwizowany

#61279

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem w bardzo widocznej ciąży. Właściwie jestem już jedną nogą na porodówce więc raczej trudno pomylić mój ciążowy brzuch z byciem grubym. Często korzystam z komunikacji miejskiej i międzymiejskiej (chodzi o busy bądź pks) i nie domagam się specjalnego traktowania i ustępowania mi miejsca.

Historia właściwa.

W zeszłą niedzielę pojechaliśmy z mężem odstawić syna do teściów na kilka dni. Postanowiliśmy pojechać busem bo w niedzielę zazwyczaj brak tłumów a i taniej niż samochodem. Junior odstawiony czas wracać do domu. Niestety pogoda płata figle i na dworze momentalnie zrobiło się jakieś 30 stopni. Tak wysoka temperatura momentalnie ścięła mnie z nóg. Zbladłam, pociły mi się dłonie i twarz, wyglądałam okropnie jakbym miała zaraz zejść na zawał.

Nadjechał bus, wbrew naszym oczekiwaniom pełniutki, parę osób stało. Niestety ten był ostatni więc nie mieliśmy wyboru i musieliśmy nim jechać. Pobieżnie przejrzałam busa w poszukiwaniu miejsca żeby klapnąć na tyłek i moim oczom ukazał się taki widok:
-3 albo 4 matki z dziećmi w wieku 1-4 lata. Dzieci nie na kolanach ale na siedzeniach obok mam mimo, że za takie dzieciaki się nie płaci (wiem bo mój syn ma 2 lata) bo nie siadają na osobnych miejscach tylko na kolanach. Na prośbę o zwolnienie miejsca zostałam ofukana i pokazano mi środkowy palce.
-młode chłopaczki lat około 17-20 (połowa miejsc zajęta właśnie przez młodzież w tym wieku) rozwaleni jak żaby na liściu, jeden na dwóch miejscach, tacy wiejscy gangsterzy, poproszeniu o przesuniecie się zrobili to co mamusie z dziećmi. Dopiero po tym jak mój małżonek (człowiek słusznych gabarytów) podniósł lekko głos, i poprosił raz jeszcze o przesunięcie się, chłopaczki nagle posadziły tyłki każdy na jednym miejscu, z czego skorzystałam nie tylko ja.

Chcę zaznaczyć że gdyby nie to,że źle się czułam nie szukałabym miejsca do siedzenia a raczej bym o nie nie prosiła.

Wystarczyłoby troszkę kultury i wyrozumiałości a nie rodziłaby się opinia o roszczeniowych ciężarnych

PS. nie kierowca nie zareagował a ludzie nie zaczęli klaskać.

komunikacja_miejska

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 248 (354)

1