Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

speedymika

Zamieszcza historie od: 9 marca 2015 - 2:58
Ostatnio: 1 stycznia 2016 - 2:45
  • Historii na głównej: 13 z 20
  • Punktów za historie: 5455
  • Komentarzy: 100
  • Punktów za komentarze: 774
 

#66706

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielni Klienci.
Pracuję sobie w sklepie należącym do sieci z zielonym płazem w logo. Żeby było jasne: lubię swoją pracę, szef jest bardzo w porządku, co podobno jest rzadkością w sklepach tejże sieci.

W Boże Ciało wypadł na mnie "dyżur świąteczny". Cały dzień było super, klienci uśmiechnięci, mili, roboty dużo, ale w miłej atmosferze. Pracowaliśmy jak zawsze w takie świąteczne dni 9-19. Ludzie jak to ludzie, chwilę przed teoretycznym zamknięciem hurtowo zaczęli się schodzić. Spoko, te kilka minut mnie nie zbawi, nie spinałam się jakoś, niech sobie ludki te zakupy zrobią, zamiast latać po stacjach benzynowych. Jednak i po 19-stej wchodzili, między innymi piekielny (K)lient.

Dwie osoby po nim jednak postanowiłam przekręcić klucz w znaku (było jakoś 7-8 minut po 19-stej). Trafiło tak, że akurat on stał przed kasą, ale mnie dojście do drzwi i z powrotem zajmuje jakieś 10 sekund, więc jakoś strasznie długo nie czekał aż wrócę. Obsłużyłam, pożyczyłam miłego wieczoru, on się spakował, ja szybko "załatwiłam" następnego klienta (1 rzecz), w czasie kończenia wydawania reszty temuż następnemu klientowi, widzę że K sobie sam otwiera drzwi. Nie wiem jak Wy, ale dla mnie to lekkie przegięcie, samemu się obsługiwać kluczami sklepowymi, wiedząc że weszło się po czasie pracy sklepu. Widziałam przez szybę (mam kasę przy oknie), że kolejni ludzie zmierzają w moim kierunku, jednak mam dom, dziecko, i nie do końca chciałam aby te "kilka minut" zmieniło się w godzinę.

(J)a: Proszę chwilkę poczekać, już idę pana wypuścić, bo pan nie zamknie za sobą, a ja już pracuję po godzinach (w tym momencie wychodziłam zza lady więc jakieś 4 sekundy czekania..)
K: /wrzask/ Co??! Mam jeszcze k.... czekać??? JA decyduję kiedy wychodzę ze sklepu, a pani tu jest dla mnie!!!

Po czym otworzył drzwi, pchnął je tak, że aluminium(!!!) pękło na długości ok 15 cm na dole ramy (po uderzeniu o filar na zewnątrz), drzwi wróciły z hukiem po tym uderzeniu, a moje klucze wraz z połamaną kartą do alarmu były na chodniku. Wybiegłam za nim, ale najwyraźniej wsiadł do auta, bo na ulicy go nie było. Nie miałam czasu szukać po parkingu, bo ludzi miałam na sklepie jeszcze.
Bezkarny prostak?

Hehehe

Zrobił błąd. Dwa błędy.
1. Nie zauważył monitoringu
2. Zapłacił kartą.

1+2 = pełne dane dla Policji za uszkodzenie mienia. Centrala z płazem w logo na pewno będzie wolała aby to on zapłacił za nowe drzwi. Się facet zdziwi jak dostanie wezwanie do sądu. Pewnie wtedy wpadnie na kolejną awanturę do mnie, ale spoko, są kamerki :D

A swoją drogą, chciałam kurczę dobrze. Wpuściłam po godzinach pracy, chociaż równie dobrze mogłam mu zamknąć drzwi przed nosem i z uśmiechem pokazać zegarek. Na szczęście 99% moich klientów jest naprawdę super, i aż miło się dla nich zostaje po godzinach. Szkoda, że akurat w święto trafił się na sam koniec taki buc.

sklepy

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 502 (590)

#65294

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Empatia lekarzy.

Szanuję pracę lekarzy. Zdaję sobie sprawę jak trudne to studia, jak ciężka to praca. Niestety w zeszłym roku miałam okazję przekonać się też, do jakiego stopnia niektórzy z nich minęli się z powołaniem, co najsmutniejsze dotyczy to młodych lekarzy, tak z kilka lat po studiach.
Mama w wieku 67 lat dostała udaru. Bardzo rozległego. Nie chodziła, świadomość miała mocno ograniczoną. Po 1,5 miesiącu i dwóch hospitalizacjach zaczęły się problemy z podbrzuszem. Bolesność, zbyt suche pieluchy nawet po nocy. Po kilku dniach stan był taki, że wezwałam pogotowie, które zdecydowało o przewiezieniu do szpitala. Było dość późno, okolice północy, co ważne - dzień czy dwa przed "majówką".
Rzecz się dzieje w mieście Miedzi, w całkiem (podobno) niezłym szpitalu.....

Lekarz: Wyniki nie wskazują na żaden poważny problem, jest lekko podwyższone CRP, wystarczy Duomox, a w ogóle to nie jest stan do wzywania pogotowia, lekarz rodzinny by sobie poradził.
Ja: Przepraszam, ale na lekarza trzeba czekać kilka dni na wizytę domową, a poza tym stan Mamy się zaczął pogarszać gwałtownie, traciła kontakt i coraz bardziej ją bolało.

L: Te bóle to takie urojone po udarze, tak naprawdę nie ma prawa jej nic boleć, bo nic jej nie jest, w wynikach widać, a poza tym to teraz badałem jej brzuch i nie skarżyła się na ból.

Ja: Tak, ale jeszcze godzinę temu płakała jak tylko dotykałam brzucha, może USG dla pewności czy coś Pan zrobi, bo naprawdę coś się dzieje, stan się pogarsza

L: Za bardzo Pani się przejmuje, po udarze mogą być urojone bóle.

Ja (już lekko wkurzona): to jak Mama będzie się z płaczem łapać za serce, to też mam uznać, że tak naprawdę nic się nie dzieje??? (Mama chorowała na serce).

L: Tak!

...dodatkowy smaczek: Mama niechodząca. Pielęgniarka z dyżuru wielce zdziwiona że ja sama Mamy nie zabiorę i musi karetkę transportową wzywać.....

5 dni później, Mama półprzytomna, brzuch spuchnięty jak w 9 miesiącu ciąży. Pogotowie, szpital. Dobiegam do Izby przyjęć, chwilę później inny młody lekarz wywołuje mnie, i na dzień dobry słyszę:

L: Pani zgłaszała że bóle brzucha, a Mama od 20 minut u mnie jest na obserwacji i się nie skarżyła na ból!

I tu mnie szlag trafił. Mama po udarze NIE MÓWIŁA!!!!! Wbiegłam do sali, dotknęłam brzucha, zawyła z bólu. Dopiero wtedy lekarz się zainteresował. Kazał założyć cewnik. 10 minut wycia Mamy z bólu, bo panie nie umiały trafić. Miałam ochotę kogoś zabić. Po założeniu cewnika zeszło w 2 minuty 2 LITRY ROPY!!!! Jeszcze chwilę i.....

Te kilka dni wcześniej to były początki!!! A gówniarz debil w białym kitlu uznał, że starsza pani i nie ma się co wysilać!!!! Albo, że chcę opchnąć Mamę na majówkę do szpitala!

Serdecznie pozdrawiam lekarzy z MCZ Lubin!!!

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 543 (621)

#65295

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielni Klienci.

Swego czasu pracowałam w sklepie spożywczym, którego główną klientelą była lokalna żulia.
Pewnego dnia rano przychodzi klientka w wieku ok 50 lat, prosi o kaszkę mleczno-ryżową dla dzieci i tanie wino. Liczę monety które wysypała na ladę, brakuje. Na to Klientka:
- To odłóż Pani tą kaszkę, dzieciak się obejdzie, a ja wypić muszę...

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 516 (590)