Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

timo

Zamieszcza historie od: 23 kwietnia 2012 - 11:05
Ostatnio: 10 sierpnia 2020 - 1:03
  • Historii na głównej: 51 z 80
  • Punktów za historie: 19326
  • Komentarzy: 2185
  • Punktów za komentarze: 17241
 
zarchiwizowany

#48322

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może mało piekielne, ale wkurzające na pewno. Jadę sobie dzisiaj autem przez miasto i widzę jeden ze sklepów z odzieżą turystyczną, plecakami itp. sprzętem z zaklejonymi szarym papierem szybami i wielkim napisem "wyprzedaż likwidacyjna". A że mam do zmarnowania jakieś 15-20 minut (mogłem dojechać do celu i tyle poczekać, lub jakoś je zagospodarować po drodze), to postanowiłem zobaczyć co ciekawego tam mają i w jakich cenach (nieraz na likwiadacjach sklepów można faktycznie coś "ustrzelić", a tego typu rzeczy nie są tanie). Wchodzę, rozglądam się, widzę jeden wieszak z rzeczami po obniżonej cenie (fakt - mocno, nawet do 75%), ale na reszcie towaru żadnej informacji o niższych cenach. Pytam więc sprzedawczyni, czy wyprzedaż dotyczy całej kolekcji - mówi, że nie. No to mówie, że myślałem, że skoro likwidacja, to wyprzedają wszystko. A pani na to: no tak, likwidacja: kolekcji zimowej... W sumie w dobie wszechobecnego "naciągania faktów" mogłem się tego spodziewać (zwykle nie reaguje na takie hasła reklamowe), ale wiedziałem, że sklep cienko przędzie, więc myślałem, że naprawdę likwidują - pracowałem w tej samej branży, choć w konkurencyjnej firmie, znam pracowników tego sklepu, więc od dawna wiedziałem, że mają słabe obroty. Ehhh... a te zaklejone szyby to chyba po to, żeby klient faktycznie uwierzył w likwidację sklepu.

sklepy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (29)
zarchiwizowany

#47476

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Alhambry (http://piekielni.pl/47475) przypomniała mi jedną z baaardzo licznych dziwnych sytuacji z klientami. W czasie studiów pracowałem w jednym ze sklepów z odzieżą turystyczną, sprzętem trekingowym itp., był to sklep konkretnej marki (chociaż mieliśmy jakieś tam drobiazgi firm zewnętrznych, współpracujących z naszą marką), a nie market typu Decathlon czy Inter Sport. Pewnego leniwego dnia (totalna nuda, praktycznie zero ruchu) przybyła do mojego sklepu pani około 60-tki. Standardowo, zgodnie z zasadami mówię tylko "dzień dobry" (nie wolno nam było od progu "atakować" klienta), a po 2-3 minutach, widząc, że pani rozgląda się po sklepie, zagląda na wieszaki itd. pytam, czy mogę jej w czymś pomóc. Dialog wyglądał mniej-więcej następująco:

[Ja] Czy mogę Pani w czymś pomóc?
[Klientka] Potrzebuję dres nieprzemakalny (no nie powiem, zdziwiłem się lekko)
[J] Niestety nie mamy czegoś takiego i szczerze mówiąc pierwsze słyszę o tego typu odzieży. Może spróbuje Pani opisać ten materiał? (interesuję sie technologiami w tym zakresie i raczej znam nowinki, ale z doświadczenia wiem, że ludzie często w kompletnie nieracjonalny sposób nazywają po swojemu pewne rzeczy)
[K] No panie, to takie dresy no, tylko nieprzemakalne.
[J] Może chodzi Pani o coś takiego (w tym momencie pokazuję klientce zestaw spodnie + bluza z materiału, który przy o drobinie dobrej woli można nazwać dresem, a ma podwyższoną odporność na wodę)? Nie jest to całkowicie nieprzemakalne, ale ma podwyższoną odpornośc na wilgoć, jest wiatrodporne ale oddychające, przy lekkim deszczu na pewno nie przemoknie, może zastąpić dres i świetnie nadaje się do biegania albo ćwiczeń na świeżym powietrzu.
[K] Nie, panie, to nie to. W Tesco mają takie fajne, takie śliskie, to to na pewno przemoknie, a tamto to takie fajne, wodoodporne (po dłuuugim wywiadzie i milionie pytań udało mi się ustalić, że chodzi o takie coś w rodzaju cienkiego ortalionu, pewnie wiecie o co chodzi...)
[J] W takim razie niestety nie pomogę Pani, chyba będzie Pani musiała kupić w Tesco.
[K] No trudno, dziękuję, do widzenia.

Jakoś dzień czy dwa później byłem w tesco i przypadkiem zobaczyłem wiszący na wieszaku produkt, o który chodziło tej pani... Za 9,99 spodnie i 9,99 bluza. Na pewno był nieprzemakalny ;) A i do dresu jakoś niepodobny...

sklepy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (29)
zarchiwizowany

#47327

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Koleżanka z mieszkania dostała tzw. "grypy żołądkowej", mniejsza o szczegóły. W każdym razie po paru godzinach męczenia się i połykania tabletek, które kilka minut później udawały się w drogę powrotną, zapadła decyzja o pojechaniu do lekarza. No to pakuję koleżankę do auta i jazda na izbę przyjęć największego szpitala w naszym mieście wojewódzkim. Recepcja, miły pan mówi "albo idziecie do gabinetu numer X, albo jedziecie na ul. Y do przychodni Z, która ma kontrakt na opiekę nocną i świąteczną". Decydujemy się na gabinet, skąd - po 20 minutach czekania - zostajemy odesłani do przychodni, bo, uwaga: "Pani jest chora i nie możemy Pani przyjąć, bo nam Pani cały oddział pozaraża". No bo w końcu kto to słyszał, żeby przychodzić do szpitala, jak się jest chorym?

służba_zdrowia opole

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (249)
zarchiwizowany

#45976

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/45913#comments i komentarze do niej przypomniały mi, czego się jakiś czas temu dowiedziałem o głośnej parę lat temu katastrofie polskiego autokaru we Francji (http://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_polskiego_autokaru_w_Vizille).

Pomijam już wałkowany wielokrotnie temat, że kierowca młody, niedoświadczony, że dobry kierowca z odpowiednim stażem spokojnie uratowałby sytuację (tak twierdzi zgodnie kilku doświadczonych kierowców autokarów, z którymi rozmawiałem na ten temat, a którzy ową drogą wielokrotnie jeździli).

Najgorsze jest to, o czym głośno się nie mówi (a informację mam pewną, ponieważ posiadam ją od kierowcy, który kiedyś - mniej więcej w okresie, kiedy nastąpił ten wypadek - jeździł w firmie, z której był ten autokar). Otóż mechanicy - nie wiem, czy z własnej inicjatywy, czy na polecenie szefa - z powodu wycieku oleju z układu retardera (rodzaj hydraulicznego hamulca, który wprowadza opór w układzie przeniesienia napędu, a nie hamuje kół; używany przede wszystkim w górach, żeby nie obciążać cieplnie zasadniczego układu hamulcowego - w dużym uproszczeniu) odłączyli retarder od chłodnicy oleju (!!!), przez co kierowca - nie wiedząc o tym - zagotował olej w retarderze, w wyniku czego praktycznie stracił możliwość hamowania nim, pozostał mu tylko zasadniczy układ hamulcowy, który po prostu nie wyrobił na tej drodze. Oczywiście po wypadku całą winą obarczono młodego kierowcę, który równiez poniósł śmierć w tym wypadku.

W tym przypadku "obchodzenie zabezpieczeń" kosztowało życie wielu osób...

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (223)

#44415

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jadę sobie dzisiaj spokojnie (czyli, zważając na warunki, około 80 km/h) drogą wojewódzką z miejscowości A do miejscowości B. Rozmawiam przez telefon (żeby nie było - na słuchawce), więc CB radia słucham ledwo co.

Niemniej parę lat doświadczeń za kółkiem i z CB pozwoliło mi wychwycić słowa "uważajcie w kierunku B idzie nieoświetlony piechur z wózkiem".
Wydawało mi się, że to z sąsiedniej drogi (jakość odbioru sugerowała, że nadawca znajdował się nieco dalej ode mnie), ale profilaktycznie zwolniłem do ok. 60 km/h - i to mnie (a raczej jego) uratowało.

Otóż piechurem idącym drogą był pan, prowadzący (jak się chwilę później dowiedziałem z CB) rower z wózeczkiem (typu złomiarz) bez ŻADNEGO oświetlenia ani nawet odblasku, ubrany na szaro/czarno/brunatno niewłaściwą stroną (tzn. prawą, zgodnie z ruchem pojazdów). Muszę dodać, że w momencie, kiedy jadąc zaledwie ok. 60 km/h wyhamowałem z trudem niecały metr za tym panem (z przeciwka ciężarówka, której źle wyregulowane światła - plaga w Polsce - oślepiły mnie tak, że go nie widziałem), to okazało się, że pan... uwaga! położył rower na jezdni i coś przy nim naprawiał. Nadmienię tylko, że tuż obok drogi biegnie ODŚNIEŻONA ścieżka rowerowa. Wolę nie myśleć, co byłoby, gdyby zamiast mnie jechała ciężarówka, która z tej samej prędkości hamuje nieco dłużej, albo ktoś jadący około 100 km/h.

Cóż, rozjedziesz idiotę, odpowiesz jak za człowieka.

P.S. Oczywiście zadzwoniłem na policję, bo lepiej chyba dostać 100-200 zł mandatu, niż stracić życie.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 463 (513)
zarchiwizowany

#44677

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia "lordvictor" (http://www.piekielni.pl/44638) przypomniała mi jedną moja sytuację za kólkiem. Otóż stałem sobie na czerwonym świetle na skrzyżowaniu typu "litera T", 2 pasy w lewo, 2 pasy w prawo. Dla skręto w lewo i w prawo są osobne cykle świateł (dla naszego prawoskrętu równocześnie z lewoskrętem naszej prawej, dla nszego lewoskrętu równocześnie z prawoskrętem naszej lewej). I tak sobie stoje (na prawym z tych dwóch pasów do skrętu w lewo), zapaliło się nasze zielone, auto po mojej lewej wystartowało ostro równo z zaświeceniem zieleni, ja się zagapiłem (wstyd przyznać) i to mnie uratowało. Otóż PO TYM jak przecjechało auto z naszego lewego pasa, w poprzek - czyli na ewidentnym, od paru sekund, czerwonym - przejechał autobus miejski (!!!) i dopiero potem reszta aut jadących na zielonym z naszej ulicy.

Pytanie brzmi: czy każdy oszołom może zostac kierowcą miejskiego autobusu wożącego po 50-200 osób, z tego większość na stojąco?

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 59 (97)
zarchiwizowany

#44416

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Uwaga, będzie niesmacznie. Od 11 lat jestem stałym bywalcem Woodstocku. Odkąd ta impreza zagościła w Kostrzynie dostępne są sanitariaty/prysznice w Miejskim Ośrodku Sportu (czy jakoś tak, mniejsza o nazwę). I wszystko byłoby ok, gdyby pewnego roku nie zakwaterowano na sali gimnastycznej w/w ośrodku grupy niemieckich bębniarzy (kto bywa na Woodstocku, ten wie, o kogo chodzi). Otóż owi przedstawiciele "zachodniej cywilizacji", za przeproszeniem, zasrali kible tak, ze w każdym widniała górka gówna ułożona w stożek wystający około 20 cm powyżej powierzchni deski. Jak to skomentował pan obsługujący ten przybytek: "nawyki dziadka Hansa - jak pod Stalingradem srał pod siebie, tak i wnuki wychował". I chyba tyle na temat ;)

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (253)
zarchiwizowany

#32005

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
historia dziejaca sie doslownie kilanascie minut temu. wracam sobie z juenaliow do domu, nagle z parku, przez ktorego obrzeza przechodze, slysze krzyk "pomocy!!!",urwany przy koncu tak, jakby ktos wolajacej zakryl usta dlonia. uwierzcie mi, to nie byl krzyk nawalonej laseczki krzyczacej dla zgrywy ani dziewczyny polaskotanej przez kolege. takiego przerazenia w glosie nie slyszalem nigdy, dalbym sobie reke uciac, ze naprawde dzialo sie cos niedobrego. a wiec biegne w kierunku glosu, rownoczesnie dzwoniac na policje. ta, o dziwo, zjawia sie juz po okolo 7 minutach. gdzie piekielnosc? panowie podjechali do mnie i zaczeli spisywac dane z dowodu, przez radio sprawdzac po PESELu czym aby nie poszukiwany itd., co trwalo, z zegarkiem w reku, 11 minut. dobrze, ze w miedzyczasie nadjechaly 2 inne radiowozy, ktorych zalogi nie czekajac na idiotyczne spisywanie dzielnie ruszyly z latarkami przeczesywac park...

policja

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 283 (349)
zarchiwizowany

#31971

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mamy juwenalia (u nas zwane Piastonaliami). W związku z tym są koncerty no i, rzecz jasna, morze alkoholu. W związku z faktem, że na całe wielkie stado ludzie na kampusie postawiono "aż" 8 toi-toi, poszedlem sobie grzecznie w krzaczki. No i zonk, bo wplątałem się w drut kolczasty. No więc co, telefon na policje (podarte bojówki, podarta koszulka, podrapana ręka i twarz - pomijam już taki drobiazg, że zostałem wplątany sznurówkami w drut, a co za tym idzie uwiązny na długość sznurówek, bo przecież nie każdy nosi przy sobie nóż, a sznurówki od trekingów są dość solidne). Po około 40 minutach przyjeżdża patrol mieszany (policjant + strażnik miejski) i proponuje, uwaga MANDAT ZA BEZPODSTAWNE WEZWANIE w kwocie 500 (tak, pięćset) złotych. Na moją wypowiedź, że wezwanie nie jest bezpodstawne, bo 1) drut kolczasty umieszczono niezgognie z wymogami ustawy prawo budowlane; 2) nastąpiło zniszczenie mienia w wyniku umieszczenia drutu kolczastego w miejscu niedozwolonym - stwierdzili, że - uwaga - wywiozą mnie na izbę wytrzeźwień (byłem po niecałych 2 piwach). Kiedy poinformowałem panów, że na izbę można, zgodnie z prawem, wywieźć osobę nietrzeźwą, zagrażającą bezpieczeństwu własnemu lub osób postronnych, stwierdzili, że w ich opini zagrażam bezpieczeństu, bo bezpodstawne wezwanie (?!) pokazuje, że mój stan umysłu (?!) zagraża bezpieczeństwu publicznemu (!?!?!?). Oczywiście o takich drobiazgach, jak brak badania alkomatem (i odmowa przeprowadzenia go, jak również odmowa przeprowadzenia badania krwi), brak wykonania dokumentacji fotograficznej drutu, brak protokołu z interwencji itd. już nie wspomnę. Oczywiście odmowa podania numeru służbowego (przez policjanta bo "nie wystawiłem mandatu, więc nie była to czynność służbowa i nie musze się legitymować", a przez strażnika "bo ja nie podejmuję interwencji tylko udzielam asysty") to tylko drobiazg przy całości sytuacji. Cóź, numer służbowy pozyskałem od dużurnego (na szęście rozmowy są nagrywane), a pismo ze skargą poszło dziś do komendy wojewódzkiej + drugie do prokuratury z zawiadomieniem o popełnienia przestępstwa polegającego na niedopełnieniu obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy.

policja

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (284)
zarchiwizowany

#29861

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od miesięcy czytuję, pora napisać ;)

Historii o matkach roku jest tu mnóstwo. Ta będzie nietypowa o tyle, że mamuśka nic konkretnego swemu dziecku nie zrobiła - przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Piekielny jest sam fakt bycia przez nią mamusią, i to wielokrotną. A może i nie sam fakt, a sposób i czas.

Otóż w klasie mojej byłej, wówczas w gimnazjum (lat temu jakieś 10), była sobie dziewczyna - wieczna imprezowiczka. Mając lat 15 (niecałe nawet) urodziła pierwsze dziecko. Nie wiadomo czyje, wszak żeby to ustalić trzebaby przebadać niemalże pół miasta - fakt, małego, ale jednak. Zainteresowanie dzieckiem ze strony mamusi - niemalże zerowe, dziecko pod opieką babci. Młoda matka dalej imprezuje. Efekt? Kolejna ciąża (znowu "autor nieznany") i poród w wieku około 16 - dobrze się domyślacie, dziecko również trafiło pod skrzydła babci (na szczęście). W wieku niecałych 18 lat kolejny poród. Bliźniaki. Ale, ale! Sukces, znany tatuś! I tak oto dziewczyna zgotowała sobie piękną przyszłość, mając 18 lat, wykształcenie NIEPEŁNE gimnazjalne (czyli de facto podstawowe), 4 dzieci, męża który mentalnie jest na poziomie wczesnego gimnazjum: liczy się tylko piwko, ziółko, czasem ostrzejsze używki, dyskoteki 3 dni w tygodniu, imprezy co dnia, wiecznie narąbany albo naćpany, zalicza każdą napotkaną pannę która raczy mu dać, pracował w życiu może ze 3 tygodnie (z tego 2 dni legalnie, bo wyleciał za kradzież w pracy), średnio raz na miesiąc ląduje na dołku za - niepotrzebne skreślić - kradzież, rozbój, pobicie, niszczenie mienia, jazdę po pijaku bez uprawnień - bo dawno mu zabrali itp. Oczywiście są na utrzymaniu matki dziewczyny (rodzice po rozwodzie, ojciec nie łoży na rodzinę) - wszak renta ~1000 zł na 7 osób w tym 4 dzieci to w sam raz... + to, co przedsiębiorczy tatusiek ukradnie + opieka społeczna...

Ja się pytam: czy w tym wieku nie powinno się czegoś wiedzieć o antykoncepcji?
Pytam się również: dlaczego takie męty społeczne są finansowane z opieki społecznej, na którą idą podatki uczciwie pracujących obywateli?

I co z tych dzieci może wyrosnąć? Z takimi rodzicami to jedynie ku*wy i złodzieje, no chyba, że babcia lepiej wychowa, ale patrząc na córkę nie wróżę jej wielkich sukcesów...

matka roku

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (257)