Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

tosemja

Zamieszcza historie od: 23 listopada 2012 - 13:47
Ostatnio: 7 czerwca 2016 - 15:45
  • Historii na głównej: 23 z 28
  • Punktów za historie: 15733
  • Komentarzy: 303
  • Punktów za komentarze: 1826
 

#44366

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio opisałam historię piekielnych sytuacji w rejestracji placówki medycznej, teraz dodam kilka kwiatków, które szczególnie wryły mi się w pamięć...

Obsługa telefoniczna, niby łatwa, nieskomplikowana ale jakże czasem potrafi wprowadzić człowieka w stan konsternacji:

1. Dzwoni [p]acjentka, chce się zarejestrować na wizytę, ale nie w tym miesiącu lecz w przyszłym:

[ja]: Przykro mi, rejestracja na przyszły miesiąc zaczyna się od dnia 15, czyli od jutra.

[p]: Ale nie może pani zrobić wyjątku? Przecież to jeden dzień!

[ja]: Nie mogę, bo po pierwsze nie byłoby to w porządku do reszty pacjentów, a po drugie system jest zablokowany.

W tym miejscu zwykle powinny nastąpić formy grzecznościowe i koniec rozmowy, jednakże pacjentka postanowiła po prostu odłożyć słuchawkę, zapominając że zanim się rozłączy, to ją doskonale słyszę, a co usłyszałam?!

[p]: No co za głupia p***, słyszałeś kretynkę j*** no co za ludzie tam pracują same szmaty! (i tu dopiero nastąpiło charakterystyczne trzaśnięcie słuchawką)
Nie ukrywam, zrobiło mi się przykro...

2. Druga sytuacja, [p2]pacjentka umawia córkę na wizytę:

[p2]: No w porządku czyli córka na 8 rano, a czy mogę
przyjść z córką i też się przebadać?

[ja]: Oczywiście, ale w tym dniu nie mam wolnych miejsc pod rząd. Mogę umówić na 8.00, a panią na 9.00 albo zaproponować inny termin...

[p2]: A nie może mnie pani umówić na 7.30, a córkę na 8.00?

[ja]: Pracujemy od 8...

[p2]: Ale ja widziałam, że pani przychodzi wcześniej, doktor też, zresztą kiedyś pani mnie wpuściła już o 7.40 do przychodni. przyjdę o 7.30, doktor na pewno mnie przyjmie.

I tu nastąpił trzask słuchawki...

Tak, przychodziłam wcześniej, bo trzeba przygotować karty pacjentów, listy, odpalić komputery, uzupełnić leki w gabinetach, itp.
Tak, czasem wpuszczałam pacjentów wcześniej, bo żal mi było ludzi jak tam sterczeli na zimnie i deszczu, śniegu i mrozie...

Nasuwa mi się jedna konkluzja... "każdy dobry uczynek musi zostać ukarany..." - dostałam za swoje...

rejestracja placówka medyczna

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 570 (642)

#43508

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielnym amancie.

Los tak chciał, że mąż wyjechał za granicę na pół roku, a ja zostałam sama z 4-letnim synkiem. Chcąc nie chcąc musiałam sama ze wszystkim sobie radzić, łącznie z odprowadzaniem młodego na 6 rano do przedszkola, po czym bieg przez nieciekawe dzielnice na przystanek autobusowy, potem bieg na tramwaj i truchtem do pracy na 7.00.

Wszystko szło sprawnie, do pewnego czasu. Otóż pewnego jesiennego poranka po odstawieniu młodego do przedszkola, gdy zmierzałam w stronę przystanku autobusowego, zatrzymał się samochód, z którego wychylił się facet ok. 30 lat proponujący mi podwiezienie... Hymmm... co mam mówić, 6 rano, ciemno, ludzi brak... odburknęłam NIE, DZIĘKUJĘ... i dałam dyla.

Dwa dni później, znów o tej samej porze i w tym samym miejscu minął mnie znajomy samochód, ku przerażeniu stwierdziłam, że stoi na "moim" przystanku. Przemknęło mi przez głowę, że przesadzam... no ale niestety ów dżentelmen ponowił prośbę podwiezienia. Ponawiał ją co drugi dzień, przez całe dwa miesiące, wyczekiwał na przystanku albo niedaleko przedszkola, a we mnie narastał strach. Próbowałam wychodzić wcześniej z domu lub później, ale trasy zmienić nie mogłam, bo innej nie było, a on ciągle tam czekał i mnie obserwował. Po 4 nerwowych miesiącach gdy doszło do tego, że zaczął jeździć za moim autobusem, a potem po moim osiedlu, nerwowo nie wytrzymałam i poszłam na policję... To był błąd!

Dowiedziałam się, że oni nic zrobić nie mogą, dopiero jak mnie zacznie wyzywać, siłą wciągać do samochodu albo mnie pobije lub zgwałci, to wtedy będą mogli nim się "zająć". Jedyne co udało mi się wręcz wyprosić na policji, to sporządzenie notatki służbowej z nr rejestracji samochodu i z moimi danymi. Jak zaginę będą wiedzieli od czego zacząć...

w drodze do pracy

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1158 (1220)

#43497

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W obronie niemiłych Pań w rejestracji u lekarza....
Przez 5 lat pracy w rejestracji nabawiłam się nie tylko nerwicy żołądka, ale mniejsza o to, oto kilka kwiatków:

1. Jam pacjent jam pan! - każdy pierwszorazowy pacjent musi wypełnić dokumentację do NFZ, nie dość że się spóźnił 15min to on tego nie będzie wypełniał, ja mu mam wypełnić, od czego ja tu w końcu jestem, to nic że za nim stoi 5 osób w kolejce, a doktor siedzi w pustym gabinecie i czeka... (a potem zdziwienie że są opóźnienia)

2. Pan student - gardzi takimi jak ja (mimo że mam ukończone 2 kierunki), ale pyta o każdą rubrykę w formularzu bo nie wie co ma wpisać, ok. nie każdy musi wiedzieć, ale zabiło mnie jak w rubrykę nr2. należę do .... oddziału NFZ (wpisz województwo) wpisał WOJEWÓDZTWO...

3. Pan prezes - on chce już dziś na wizytę i ja mam to mu załatwić. Doktor nie ma? To nic... mam jutro zapytać czy przyjmie i do szanownego [P]rezesa jednoosobowej firmy zadzwonić i podać mu terminy, na mój sprzeciw wywiązał się dialog:

[Ja]: To proszę jutro zadzwonić jak będzie doktor i się "przypomnieć" to zapytamy..
[P]: Wiesz co... (o_O od kiedy na TY?) moja córka też twierdzi, że ze szkoły powinni do niej codziennie dzwonić i przypominać że trzeba do niej chodzić... rehereherehe
[Ja]: No to współczuję, bo mi nikt nie musiał przypominać przez całe liceum ani przez 5 lat studiów...
[P]: To ja jutro do pani zadzwonię... (jak miło awansowałam na Panią).

4. Pomylony termin - to najszerzej występująca epidemia wśród pacjentów. Przyszła pacjentka, twierdzi że umówiona, na liście pacjentów jej nie mam, przeszukuję cały bieżący miesiąc, no nie mam nikogo o takim nazwisku. Pacjentka zła, wyzywa, uwłacza, twierdzi że moja głowa z tyłkiem na miejsca zamieniona, etc. W ostateczności z dumą wyjmuje karnecik z terminem wizyty i nonszalancko mi go rzuca, a tam owszem 26 (dzień się zgadza) ale miesiąc temu... "Przepraszam" nie usłyszałam, pani w dzikim pędzie opuściła nasz przybytek.

5. Zgubiona historia choroby - młode [D]ziewczę, lat może ze 21 przyszło na wizytę, twierdzi że leczy się u nas od kilkunastu lat, a ja od tygodnia jej kartoteki szukam i znaleźć nie mogę. Pytam ponownie o nazwisko, może coś przekręciłam, biegnę do archiwum i szperam w tysiącach kart, pacjentka w międzyczasie drze się wniebogłosy o tym jacy my nieodpowiedzialni i tylko burdel w tej j**** placówce, że nieodpowiedzialni że same tłumoki itp., w akcie desperacji zadaję kilka pytań pomocniczych:

[Ja]: Kiedy była ostatnia wizyta?
[D]: No ze 2 lata temu..., a co to ma do rzeczy, burdel po prostu macie.
[Ja]: Przepraszam, a nie zmieniała pani nazwiska w międzyczasie? Np wychodząc za mąż..? (wpadłam na to jak zwróciłam uwagę na obrączkę).

[D]: Eee... yyy... no tak hihihihihihi, to pewnie będę pod panieńskim....

Praca w recepcji wymaga dużej empatii, sporo cierpliwości i umiejętności detektywistycznych... czasami po prostu sił brak.

Recepcja w placówce medycznej

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 625 (719)