Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

vonavi

Zamieszcza historie od: 9 lipca 2016 - 14:10
Ostatnio: 17 sierpnia 2020 - 20:14
  • Historii na głównej: 32 z 43
  • Punktów za historie: 5156
  • Komentarzy: 38
  • Punktów za komentarze: 91
 

#74569

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lubej jakiś czas temu zmarł dziadek. W sumie był poczciwy staruszek. Jednak miał swojego ulubieńca - najmłodszego kuzyna lubej. Nie narzekała nigdy i nie wypominała po śmierci dziadziusiowi, że jej nie kochał, ale ogólnie było widać różnicę w traktowaniu kuzyna z traktowaniem reszty swoich wnuków (coś na zasadzie jak wszystkim dam jednego cukierka to ten dostanie ich trzy).

Tak się akurat stało, że dziadek wyciął swojemu ulubieńcowi numer i zmarł niecałe dwa tygodnie przed jego weselem. Jako, że do wesela był krótki termin to rodzina zastanawiała się czy nie odwołać zespołu. Rodzice przyszłej małżonki kuzyna uznali, że nie będzie odwoływania ani wesela, ani zespołu i że wszystko ma się toczyć tak jakby nic się nie stało, a młodzi na to przystali (co już w sobie było dla mnie piekielnością). Rodzina lubej jakoś się z tym pogodziła, ale większość uznała że po prostu sobie na weselu posiedzą.

Gdy przyszedł dzień pogrzebu dziadka, a było to dokładnie tydzień przed weselem, wszyscy ubrani na czarno udali się, by ciało pochować i odprawić modły za duszę zmarłego. Zjawili się wszyscy z wyjątkiem... ukochanego wnuka dziadunia i jego narzeczonej. Babcia lubej, a wdowa po dziaduniu to wyłapała, zresztą jak i reszta rodziny. Kilka dni po pogrzebie babcia postanowiła zadzwonić do wnuka dlaczego na pogrzebie się nie stawił.

Wiecie jaka była odpowiedź młodego? Nie było go, ponieważ nie chciał sobie psuć nastroju tak ponurym wydarzeniem na tydzień przed weselem, a poza tym to nie było nic ważnego. Babcia mało co zawału nie dostała.

babcia kuzyn wesele dziadek pogrzeb

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 268 (328)

#74012

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewnie podobnych historii było już tutaj wiele ale mimo wszystko postanowiłem się podzielić też swoją.

Z natury jestem raczej życzliwym człowiekiem, który pomaga ludziom jeśli tej pomocy faktycznie potrzebują. W dodatku mieszkam też w małej miejscowości, z której dojeżdżam do pracy do jednego z większych miast wojewódzkich.

Tego dnia akurat jechałem na popołudniową zmianę. Tak jak zawsze przesiadłem się z pociągu którym jeżdżę do komunikacji miejskiej i podjechałem kilka przystanków w stronę miejsca swojej pracy. Tak się akurat stało, że wysiadłem przystanek wcześniej, by podejść do sklepu kupić sobie coś na ząb, bo byłem w tym dniu bez obiadu.

Gdy wyszedłem ze sklepu ruszyłem w kierunku pracy i doszedłem do jednego z większych skrzyżowań na mojej drodze (wiadomo po 2 pasy dla każdego kierunku jazdy w dodatku w środku pas zieleni). Gdy ustawiłem się grzecznie przy przejściu zauważyłem, że przed światłami stoi samochód z włączonymi światłami awaryjnymi, a wśród innych samochodów biega roztrzęsiona Pani, która próbuje się gdzieś dodzwonić i w dodatku prosi innych kierowców o pomoc. Jej prośba do tego momentu spotykała się z odmową. Dla nas na przejściu włączyło się zielone, doszedłem do miejsca akcji, podszedłem do Pani i zaoferowałem swoją pomoc. Jako, że w tym czasie dla tego kierunku jazdy włączyły się też zielone światła na sygnalizacji, to wszyscy pojechali, a niektórzy mieli jeszcze czelność trąbić, że to auto stoi mimo, że było zepsute. Dopiero kiedy ja się zaoferowałem z pomocą jednego z kierowców ruszyło sumienie i pomógł mi przepchnąć auto na wysepkę żeby nikomu nie zawadzało.

Najbardziej oburzył mnie fakt, że mimo iż Pani prosiła o pomoc, to nikt się nie ruszył. Nawet osoby, które stały obok mnie przed przejściem dla pieszych po prostu zignorowały ten fakt. I choć wiem, że nie wolno życzyć nikomu źle, to jednak życzę tym wszystkim którzy albo patrzyli bezradnie albo odmówili pomocy tej osobie, żeby spotkał ich podobny los.

ulica auto skrzyżowanie

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (197)