Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

DrLisaCuddy

Zamieszcza historie od: 6 listopada 2013 - 20:17
Ostatnio: 22 sierpnia 2017 - 17:55
  • Historii na głównej: 6 z 10
  • Punktów za historie: 1407
  • Komentarzy: 5
  • Punktów za komentarze: 32
 

#79724

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lato, wakacje, tłumy nad morzem... tłumy często zapominające, że na wakacjach też trzeba myśleć.

Wypoczywaliśmy z chłopakiem w tym roku w jednej z nadbałtyckich miejscowości. Pewnego dnia po śniadaniu postanowiliśmy zabrać auto i wybrać się pozwiedzać do pobliskiego miasta. Próbując się przecisnąć przez zatłoczone i zastawione autami uliczki, natknęliśmy się na pana poruszającego się jednym z gokartów (?) na pe*ały samym środkiem drogi publicznej. Kilka metrów przed nim, nawet jeszcze bliżej osi jezdni jechała córka-dziecko może 7-letnie.

Jechaliśmy za nimi wolniutko dłuższą chwilę, chłopak zdenerwował się, uchylił szybę i upomniał tatusia, żeby się zastanowił co robi, po tej ulicy jeżdżą auta, nie jest to bezpieczne, 100 m dalej jest duży park, idealny dla gokartów czy rowerów. Tatuś przeprosił? Machnął jedynie ręką i nonszalancko rzucił:
- Dobraaa...jedź pan! - wciąż korzystając z jezdni.

Świetny przykład dla własnego dziecka...

wakacje

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (115)

#79725

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Spędziłam na wakacjach w tym roku jedynie kilka dni, ale nie obyło się bez piekielności.

Nadbałtycka miejscowość, dużo turystów, spacerujemy sobie z chłopakiem po miasteczku późnym popołudniem. Natknęliśmy się na jednej z uliczek na dziewczynę z koszem pełnym róż, zachęcającą do kupna kwiatów dla uroczej partnerki. OK, znamy to... nie bądź pan burak, kup dziewczynie kwiatka (nawet za cenę 3 razy wyższą niż w kwiaciarni). Jesteśmy jednak ze sobą na tyle długo, że moja kobieca duma nie ucierpi bez tej jednej różyczki, tak wiec chłopak rzucił tylko do sprzedawczyni "Dziękujemy, ale i tak nie mam przy sobie pieniędzy, a moja kobieta sama sobie kwiatów raczej nie będzie kupować" - wszytko grzecznie i żartobliwie.

Wieczorem wybraliśmy się na kilka drinków i potańczyć do klubu mniej więcej w tej samej okolicy - ta sama dziewczyna, kosz róż, "Kup pan pięknej dziewczynie piękne kwiaty". Chłopak mój chciał tym razem uzupełnić romantyczny wieczór kwiatkiem, więc się skusił - cena 15 zł. Podał dziewczynie jedyny banknot, jaki miał - 100 zł, jednak sprzedawczyni wydała jedynie 80 zł reszty i odeszła. Pytam chłopaka, czy dała jeszcze 5 zł, on twierdzi, że chyba się przesłyszał i myślał, że róża kosztuje 19 zł, zdążyliśmy złapać oddalającą się dziewczynę i pytamy:
- Gdzie reszta?
- Nie miałam jak wydać.
- A powiedziała mi pani o tym? Czemu pani zdecydowała, że skoro nie ma wydać, to może sobie odejść?
- Ja tylko szłam do kolegi rozmienić.
- Jeszcze raz... powiedziała mi pani o tym?

Sytuacja zrobiła się nieprzyjemna, więc stwierdziłam, że bardzo dziękuję, obejdę się bez kwiatka, prosimy pieniądze z powrotem.
Niby to tylko 5 zł, ale niesmak został, czuję, że to nie był pierwszy taki numer... Nie lubimy być oszukiwani.

wakacje

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (188)

#79723

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję już od 5 lat w restauracji/barze u Szkocji. Sytuacji piekielnych (bądź absurdalnych) cała masa, ale ostatnio pewna starsza pani rozwaliła mnie w taki sposób...

Pani po kilku drobniejszych perypetiach zamówiła na barze herbatę i pomimo że nie podajemy do stolika zamówień z baru, kolega grzecznie zaniósł, gdyż pani po rzuceniu "Herbata i kanapki" sobie odeszła (jaka herbata? z czym kanapka?).

Kilka minut później podchodzi do mnie krzątającej się między stolikami z wpół wypitym kubkiem herbaty mówiąc:
- Podaj mi świeżą herbatę, bo nalałam do niej mleka, ale zapomniałam, że ja nie lubię z mlekiem...

Serio?!

gastronomia

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (134)

#75858

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Całkiem niedawno usłyszałam w wiadomościach o księdzu, który postanowił przypomnieć swym parafianom o zasadach savoir-vivre'u w kościele. I słusznie!

Mieszkam w Szkocji, w miasteczku gdzie język polski usłyszeć można na każdym niemal kroku. Nie bywam w kościele zbyt często, ale "zdarzyło mi się" na Wielkanoc pójść ze święconką jako że tutejsza parafia organizuje co roku święcenie pokarmów dla polskich rodzin.

Widząc w ławkach mnóstwo dzieci ucieszyłam się, bo to taka przyjemna tradycja i okazja pokazania maluchom o co chodzi. Niestety... w kościele czułam się jak w kawiarni. Młode mamuśki zdawały się przyjść tam na pogaduszki z koleżankami bądź pisanie smsów i przeglądanie telefonów, mamy ubrane w mini i wysokie szpilki, pełen lans (godz. 10.30 rano), dzieci biegające wszędzie i głośno rozrabiające, nikt nawet nie próbował im wytłumaczyć czemu powinny być grzeczne przez kolejne 20 minut, ( jestem w stanie zrozumieć, że kilkuletnie brzdące nie ogarniają jak należy się zachować ) reakcja rodziców? Zero. Kawiarnia...

Miałam choć nadzieję, że gdy tylko ksiądz rozpocznie pogaduszki i śmiechy ucichną, ale najwyraźniej nikt sobie nim głowy nie zawracał.
Trochę wstyd...a miałam nadzieję pokazać tę piękną tradycję znajomej Amerykance.
P.S. Nie mam nic przeciwko dzieciom, to piękna okazja by przekazać tradycje, a dzieci są tylko dziećmi. Jednak dorośli chyba powinni już wiedzieć, że w kościele należy zachować się inaczej niż w parku czy kawiarni.

zagranica kościół

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (252)

#74010

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiele osób narzeka na jakość nauczania w polskich szkołach... może i mają nieco racji, ale czasem nie umywa się to do głupoty za granicą.

Od kilku lat mieszkam i pracuję w Szkocji, pracuję w restauracji i za barem i spotkałam się już z kilkoma wyrazami inteligencji... Padało już pytanie czy my w tej Polsce mamy pociągi, co to jest koperek, albo jak się żyje CZECHOSŁOWACJI (?!).

Tuż po referendum w sprawie Brexitu wdałam się w dyskusję z kolegą z pracy na temat polityki UK itp. Przysłuchujący nam się inny chłopak stwierdził, ze również głosował, po czym zapytał mnie co to jest ta Unia Europejska i czy Szkocja dalej w niej jest? Chłopak w wieku ok. 25 lat... Tak, tacy ludzi ludzie podejmują ważne decyzje - może czas wprowadzić testy IQ przed oddaniem głosu?

zagranica

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (255)

#71466

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od kilku lat mieszkam i pracuję w Szkocji jako kelnerka/barmanka w restauracji mieszczącej się w teatrze.
Jakieś pół roku temu ze względu na poważne zmiany organizacyjne (nie będę się tu zagłębiać, gdyż nie ma to większego znaczenia dla historii) przyszło naszej załodze pożegnać się z dotychczasowym managerem i cierpliwie czekać na nowego... Po kilku miesiącach pojawił się... Młody, energiczny, sympatyczny, podobno nawet trenowany w jednej z restauracji posiadających gwiazdkę Michelin - tyle pierwszego wrażenia, szybko wyszła na jaw jego niekompetencja, a to supervisorzy (w tym ja) musieli odwalać całą robotę, gdyż szanowny pan manager nie miał pojęcia jak.

1. Raporty
Zadaniem managera/supervisora na koniec dnia było przeliczenie wszystkich kas. Proste, prawda? Manager nie miał pojęcia, że należy gotówkę porównać z wydrukowanym raportem, czyli nigdy (przez kilka miesięcy) nie wiedział, czy mamy nadwyżkę czy manko w kasach.

2. Grafik
Grafik był dla managera zbiorem luźnych wskazówek - wychodził kiedy chciał, a jeszcze nie zdarzyło się, aby wypracował w tygodniu 44 godziny, do czego jest zobowiązany umową. Ba, nawet nie czekał, aby na zmianie pojawił się supervisor, żeby zawsze na miejscu był ktoś odpowiedzialny za personel.

3. Kino
Nasza restauracja jest częścią teatru/kina, więc jako personel otrzymujemy atrakcyjne zniżki na bilety. Nasz szef wykombinował, że jeśli pójdzie do kina, to może sobie śmiało wpisać te 2 godziny w godziny pracy.

4. Napiwki
Zasadą u nas zawsze było, że manager nie bierze napiwków - po prostu klienci wrzucają je do słoika, a my na koniec dzielimy je między obsługę. Nowy manager uznał, że jego 3-krotnie wyższa od naszej pensja to za mało, dlatego też udział musi mieć. Obsługiwał gości jedynie przez 15 minut? Och, tak ciężko pracował i się zmęczył, więc się należy... Nie wahał się nawet zwyczajnie wyjąć części ze słoika na własne zakupy.

A na deser:
5. Mikołajki
Ustaliliśmy, że organizujemy Mikołajki w pracy, kwota max. 10 funtów, coby każdy mógł sobie na to pozwolić. Nasz ukochany (przyznam, że snobistyczny) szef nalegał: a może 30? Lub 50?

W święta przyszedł czas na prezenty - jedna z koleżanek otwiera pakunek, a tu... dwa piwa. Nie jest źle? To były dokładnie te same dwa piwa, które ta dziewczyna zostawiła u niego w domu, gdy kiedyś zaprosił nas na drinka po pracy. Te same dwa piwa, które kosztowały ją wówczas 4 funty za czteropak.
Sam manager otrzymał (zresztą ode mnie) butelkę szampana (może nic wyszukanego, ale jednak bąbelki) narzekając, że nie wie, czy jest sens tak kijowy prezent w ogóle zabierać do domu.

Wciąż nie wierzę, że ten koleś został czyimkolwiek szefem...

gastronomia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 432 (444)

1