Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

wystraszony

Zamieszcza historie od: 16 czerwca 2015 - 15:05
Ostatnio: 10 listopada 2020 - 10:15
  • Historii na głównej: 6 z 7
  • Punktów za historie: 2316
  • Komentarzy: 45
  • Punktów za komentarze: 477
 

#68519

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając jedną z historii o próbie rejestracji do lekarza, przypomniało mi się, jak będąc dzieckiem jeździłem do kardiologa w mieście wojewódzkim, około 200 km od domu. Pobudka o 3 i te sprawy, ale tu nie o tym.

Przed zaplanowaną wizytą (miejsce w kolejce zajęte) trzeba zadzwonić i potwierdzić rejestrację. No i mama wisi cały dzień na telefonie, oczywiście nikt nie odbiera. No trudno, jutro w czasie jazdy też można zadzwonić.

Po 3 godzinach cud! Dodzwoniła się. Pani w słuchawce jej powiedziała, że potwierdzanie rejestracji tylko osobiście. Ok, niedługo będziemy na miejscu, to co za problem.

Podchodzimy z [M]amą do okienka:
[M]: Dzień dobry. Chciałabym potwierdzić rejestrację do kardiologa na dzisiaj, doktor XXX.
[P]: Jak to chce pani potwierdzić? Takie rzeczy tylko telefonicznie.
[M]: Jak tu dzwoniłam, powiedziano mi, że tylko osobiście takie potwierdzenie.
[P]: A co pani za durnoty opowiada?! (krzykiem, że cicho się zrobiło na korytarzu). Ja wiem lepiej, bo tu pracuję! Trzeba było dzwonić!
[M]: Chłopcy, idziemy.

No i podeszliśmy pod sklepik. Mama dzwoni. Na to baba z rejestracji łapie za słuchawkę i ją odkłada. Nigdy nie widziałem matki tak wściekłej.

Podeszła do okienka - była piekielna. Tylu wulgaryzmów nawet Seba spod klatki nie zna. Baba przerażona, przeprasza. Ale już za późno. Poszliśmy z mamą do Rzecznika Praw Pacjenta (rezyduje na miejscu, w szpitalu). Wysłuchał opowieści ze spokojem, poczęstował mamę kawą, mnie i bratu dał cukierki i naklejki, mam je do dzisiaj. :)

Po wypiciu kawy, pan Rzecznik udał się z mamą na oddział, a młoda pani doktor nas zabawiała, żebyśmy się nie nudzili. Wrócili z inną panią i poszliśmy pod rejestrację.

Dacie wiarę, że baba straciła pracę od razu? Bo ja, z perspektywy czasu dalej w to nie wierzę. Zastąpiła ją pani, która z nami szła do rejestracji. Bez problemu nas przyjęła, zaniosła kartę do gabinetu i po sprawie. Widywaliśmy później tę kobietę, zawsze uciekała na widok mamy.

Przykro mi teraz z tego powodu, że sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej, no ale sama sobie napytała biedy. Nie można było tak od razu nas przyjąć?

EDIT:
Rozmawiałem z mamą na temat tej historii: okazało się, że to nie był pierwszy taki wybryk tej pani. Kiedy mama razem z panem Rzecznikiem szli na oddział po panią na zastępstwo, powiedział jej o tym, że to już ostatni raz, kiedy ta kobieta kogokolwiek wprowadza w błąd, i że mama może być pewna, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca, bo pani pożegna się z pracą. Ja sam mam tylko nadzieję, że ją przenieśli gdzieś indziej, czy to na oddziały, czy gdzieś indziej.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 325 (373)

#72592

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mojej mamie należy się zasiłek z GOPS-u w ramach bycia osobą niepełnosprawną.

Dzisiaj wróciła do domu znowu z pustymi rękami i z jeszcze większym żalem w oczach.

Panie z tegoż to przybytku do przychodów rodzinnych wliczają również moje stypendium i kredyt studencki, gdzie ani jedno, ani drugie w obowiązującym prawie na terenie Polski NIE MOŻE BYĆ WLICZANE w owy dochód. No bo gdyby było, to raczej z łatwością mógłbym wziąć kredyt w banku. I tym sposobem przekraczamy dochód.

Dzisiejsze stwierdzenie jednej z pań dobiło moją mamę kompletnie.

Pani X stwierdziła, że osobom z większymi dochodami należy się zasiłek (niekoniecznie dla osób niepełnosprawnych) większy niż osobom z niskimi dochodami albo z żadnymi, bo ci bogatsi mają WIĘKSZE WYDATKI niż biedni. No i tak w mojej miejscowości osoby pracujące, albo para starszych osób na emeryturze (obydwoje po 2,5 tys. miesięcznie) mają zasiłki z GOPS-u, a moja mama nie ma. Bo jest biedna i nie ma takich wydatków.

Ludzie, co z tym zrobić? Już iść do telewizji czy wkroczyć na drogę prawną?

GOPS

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 280 (326)

#70666

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytałem sobie właśnie o paralizatorach w internecie. No i mi się przypomniała jedna rzecz.

Jestem opiekunem świetlicy w swojej miejscowości. Dzieci przychodzi masa, młodzieży przychodzi masa, czasami też i lokalne żuliki wpadną się ogrzać. No ale to miejsce dla każdego.

Przychodzi też taki Jaś. Jaś to dziecko niezwykle niereformowalne, nie reaguje na nic, sto razy prosisz a ono dalej swoje. I pewnego dnia, Jaś przyszedł na świetlicę z latarką. Ale nie taką zwykłą - latarka miała wbudowany paralizator. Fajny gadżet, ale czy 8-letnie dziecko zdaje sobie sprawę z tego, co może zrobić tym paralizatorem? No i tak ganiał inne dzieci strasząc, że je "poprądzi". Dzieciaki biegały, krzyczały, normalnie super zabawa. Dopiero, jak przyszło jedno ze starszych dzieci (na moje prośby, żeby nie biegały i żeby było cicho, dzieci reagowały na 5 minut), to wtedy mały paralizator poszedł do domu.

Uprzedzam: czy wy byście biegali za dzieciakiem z paralizatorem, żeby mu go zabrać? Nie wydaje mi się. Szczególnie, kiedy paralizator był włączony.

Mama już wie i zabrała dziecku sprytną latareczkę - Jaś do dzisiaj się nie przyznał, skąd ją ma.

świetlica

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (208)
zarchiwizowany

#69723

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W mojej miejscowości jest taka to zagwozdka drogowa:

http://iv.pl/images/61283399565697501988.jpg

Niebieska kropka, to nakaz jazdy w prawo. Dwie czerwone to zakazy wjazdu.

I teraz tego nie rozumiem:

Wszyscy jak jeden mąż walą pod prąd. Serio? Nie widzicie aż TRZECH znaków, które każą wam jechać w drugą stronę? Tylko raz się wwaliłem kolesiowi przed maskę (celowo), chwilę pokrzyczał ale kiedy mu pokazałem w czym rzecz, odpuścił i przeprosił. Aż mam ochotę tak włazić każdemu.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (39)

#68458

przez (PW) ·
| Do ulubionych
http://piekielni.pl/68446.

Przeczytałem, i zamiast Marty, wstawiłem swoje imię.

Też byłem przez całą szkołę obiektem drwin, bo jestem z biednej rodziny. Miałem paru kolegów, ale to nie ratowało sytuacji. Nawet na lekcji nie mogłem się odezwać, bo zaraz było buczenie, krzyki, obraźliwe epitety. Nasza "wychowawczyni" jeszcze drwiąco się śmiała.

Niestety mieszkam na wsi i od oprawców nie było jak się uwolnić. Pani psycholog w szkole jasno i wyraźnie dawała mi do zrozumienia, że to ja jestem problemem. Dyrektorka powiedziała mi, że powinienem zmienić szkołę, bo rozpraszam uczniów i przez to mają słabe oceny. Moja matka zrobiła piekło tysiąclecia w szkole, ale układy i układziki spowodowały, że nic się nie zmieniło. Ale wytrwałem. Teraz radzę sobie lepiej niż ci z "dobrych rodzin". Ale było, minęło.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 410 (486)

#67466

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiem, że temat był tu już dużo razy poruszany, ale nie mogę tego zdzierżyć.

Byłem w opiece. Z racji tymczasowych problemów finansowych i braku zatrudnienia, chciałem złożyć wniosek o jednorazową pomoc finansową w wysokości 350 zł (mam zamiar za te pieniądze wynająć pokój w mieście i znaleźć tam pracę). No i niestety taka pomoc nie jest możliwa. Po prostu oni nie mają na to już funduszy.

No i przyjdzie taki pijaczek. Złoży wniosek, komisja orzeknie, że ma chorobę alkoholową. Myślicie, że go wyślą na leczenie? Otóż nie.

Taki pijaczek dostanie opał na zimę, co tydzień będą mu robione zakupy i dostarczane pod drzwi, rachunki będzie miał opłacone i jeszcze dostanie pieniądze (ok 550!) miesięcznie na własne potrzeby.

Niech patrioci tak nie wariują, że ludzie chcą wyjeżdżać i jak tak można obrażać Polskę, no ale wybaczcie. Jak tu nie wyjechać, gdzie alkoholik ma lepiej niż normalny obywatel, który pierwszy raz w życiu potrzebuje pomocy od państwa?

ośrodek pomocy społecznej

Skomentuj (81) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 533 (643)

#66896

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w kamienicy na parterze. Jest to mieszkanie tak położone w budynku, że okno z mini salonu wychodzi na pseudo podwórek, przez który codziennie przechodzi dużo ludzi na skróty. No i dzisiaj jestem sobie w tym saloniku, okno uchylone. Ja - bez koszulki. Nagle słyszę za okna jakiegoś faceta:

- Ubierz się.
- Słucham? - odpowiadam.
- Ubierz się ku*wa, bo mi dzieciaka deonanizujesz! (O.o)
Mówię, że jestem u siebie i mogę chodzić nawet nago. Na co ten dzieciaka złapał pod pachy, wziął w górę i kierując go w moją stronę mówi:
- Patrz, jak ten frajer cię deonanizuje!
I poszedł.

Dalej się zastanawiam, co to miało być. Dobrze, że do mieszkania nie próbował wchodzić, żeby mnie naonanizować. Szkoda tylko młodego, bo wyraz jego twarzy mówił, że to chyba nie pierwsza taka akcja.

Mieszkanie

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 416 (444)

1