Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Bendi

Zamieszcza historie od: 17 stycznia 2012 - 2:05
Ostatnio: 10 grudnia 2019 - 5:12
O sobie:

Abstynent i racjonalista.

Odwieczny fan RPG i muzyki lat osiemdziesiątych.

  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 1963
  • Komentarzy: 218
  • Punktów za komentarze: 2656
 

#56938

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kurierzy. Można ich albo nie lubić, albo mieć jakiegoś w rodzinie i siłą rzeczy akceptować.
Żartuję. Odrobinę ;)

*kaszlnięcie* W każdym razie i ja miałem problemy z niektórymi nie całkiem poważnie traktującymi swoją pracę. Czasem można zresztą odnieść wrażenie, że dla firm kurierskich klient detaliczny jest tylko bardzo przykrą koniecznością.

1. Otwieram drzwi. Stoi przed nimi cuchnący tanimi fajkami i wyglądający jak menel mężczyzna. Aha, kurier, paczkę przywiózł. Otworzoną. Dostarczona "przez pomyłkę" do kogoś innego. Zawartość: obudowa do komputera. Stan: połamana jedna zaślepka napędu (jak się to komuś cholera udało nie zrozumiem nigdy).
Po zorientowaniu się, że szansa na wybrnięcie z kłopotu z ominięciem protokołu szkody żadna, usłużnie uprzejmy dotąd człowiek zaczyna się awanturować. Dowiaduję się interesujących rzeczy o sposobie prowadzenia się matki, swojej orientacji seksualnej i historii rodziny. Po usłyszeniu, że jego cała przemowa jest od początku do końca nagrywana (nie jest, ale jak trzeba twarz mam pokerową), uspokaja się i zmienia ton. Kaja się, zasłania niepamięcią, dziećmi, chorą prababcią od strony wujka, reumatycznym psem i rwącymi korzonkami.
Protokół zostaje tak czy inaczej spisany, a reklamacja do sklepu wysłana. Po dwóch tygodniach dostaję nową zaślepkę. Pocztą.

2. Kurier 2 umawia się przy zjeździe z drogi wylotowej z miasta (szczęściem małego). Otwarcie mówi, że inaczej paczkę zawiezie na bazę, bo "nie ma czasu szukać mojego domu". Kiedy docieram na miejsce dzwoni raz jeszcze, zmienia punkt odbioru na oddalony o 5km i daje niewiele czasu. Przesyłki potrzebuję, najbliższa baza w oddalonej o 30km i zapomnianej przez bogów wiosce, a mi się cholera nie chce tracić pieniędzy na dojazd.
Chcąc nie chcąc zgadzam się i biję własny rekord prędkości w biegu na "piątkę". Nic to, ruch to zdrowie. Czasu na złapanie oddechu jak się okazuje sporo, kurier spóźnia się 15 minut.
W samochodzie służbowym, w godzinach pracy, siedzi jego dziewczyna. Śpieszą się na obiad do teściowej. Odebrał ją przed chwilą, widać zaryzykował kluczenie po mieście.

3. Osobnik numer 3 odmawia wniesienia na pierwsze piętro paczki o wadze 20 kg, chociaż limit to 30. W domu jedynie schorowana matka. Kto wnosi? Ona. Alternatywą jest pozostawienie zamówionego sprzętu na klatce, bo podpis przyjęcia jest.
Kurier oczywiście przyjeżdża o 10, chociaż powinien nie wcześniej niż o 16. Najwyraźniej dodatkowo płatne usługi są tylko nieistotnym detalem, a nie integralną częścią prawnie wiążącej umowy.

kurierzy

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 471 (531)

#25889

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak jednego dnia zmieniłem płeć i na krótko zyskałem biegłego w ars amandi adoratora. A przez niemą odmowę stałem się piekielny.

Jako posiadacz grzywy długiej i bujnej niczym lwia, jestem czasem obiektem różnej maści nieporozumień. Z rzadka bo z rzadka, ale zarzuca mi się, i to w doprawdy mało wyszukanych słowach, najróżniejsze dziwactwa.
Zwykle raczej nieprawdziwe (chociaż koty faktycznie lubię. Głaskać).
Czasem też, z bliżej mi nieznanych przyczyn, ludzie uznają mnie za przedstawicielkę płci pięknej.
Dzisiaj jedna z takich sytuacji, sprzed dwóch lat.

Miejsce akcji: Autobus. Późno, chłodno, tłoczno. Półmrok.

Wracam z uczelni. Siedzę spokojnie i oczekuję końca podróży.
Nagle słyszę obok siebie głos.
- Te, maleńka chcesz się zabawić - rzecze lekko bełkotliwie pasażer z siedzenia po drugiej stronie - Hehe, bo ja *czknięcie* niezły jestem.
- ...
- Te, k***a, mówię coś.

(w tym momencie odwracam w jego stronę twarz)
Niedoszły amant nieruchomieje. Przez chwilę podziwia moją iście rumcajsową brodę.

- O ku**a, facet! - krzyczy w zdumieniu.

Szybko chowa głowę w ramiona i udaje niewidocznego. Zerka jednak raz, drugi, widać ciekaw co to za dziwadło zaczepił. Zerka i raz trzeci. Otwiera szerzej oczy, po czym z przerażeniem woła:

- O KU**A, SĄSIAD!? - Momentalnie trzeźwieje.

Tak jest panie H. Sąsiad. Z klatki obok. Mężczyzna, lat (wtedy) 24. Za wulgarnym podrywem nie przepada. A męskim to już w żadnej formie. ;)

Biedak do dzisiaj czerwieni się i ucieka jak mnie widzi. :)

sąsiad _don juan tenorio XXI wieku _postrach alkomatów

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 774 (808)

#23556

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak po raz pierwszy spotkałem emeryta-społecznika, bojownika o wolność prądu i jabłek.

W życiu miałem wyjątkowe szczęście. Właściwie wszystkie starsze osoby, z jakimi miałem okazję rozmawiać, nadawałyby się raczej na wspaniałych.pl.
Poza jednym, jedynym wyjątkiem sprzed kilku lat.

Wstęp:
Mieszkam w bloku. Obok niego mam ogród, swój. Nic nadzwyczajnego, kilka drzew owocowych, a głównie trawa.
No właśnie, trawa.
Nie jedna z tych odmian, którą trzeba kosić raz na pokolenie. Zwykła. Dwa tygodnie po koszeniu można w niej ukryć bydło domowe i zgraję nomadów.
Teren nieuzbrojony, kosiarka elektryczna. Nic czemu nie można zaradzić dzięki kupnu jakichś 100m kabla.

Co ważne: zawsze podłączanego w domu. Nie wyznaję zasady "Jak wszystkich to niczyje", więc nie podpinam się w piwnicy.

Prolog:
Rozciągam kabel, idę na ogród, zbieram i segreguję owoce (szkoda byłoby zgnieść czy podeptać), zaczynam kosić.
Po dłuższej chwili wychodzę przed bramę. Wypada w końcu zadbać i o front.
Zaczepia mnie starszy człowiek.

I zaczyna się groteska.

W rolach głównych: (B)Bendi i (SPS)Szurnięty Pan Starszy. Rolę drugoplanową (niemą, półgłuchą i nieruchomą) gra towarzysz (T) SPS:
SPS: - Ty gówniarzu.
B: - Pan do mnie?
SPS: - Złodzieje, k***a, k***a, prąd k***a kradną!
B: - Ale o co Panu chodzi?
SPS: - Prąd kradniesz! Złodziej!

Pokazuję kabel, biegnący wprost do mieszkania i wesoło zwisający z poręczy balkonu. Logika działa na każdego, prawda?
O, naiwna młodości!

SPS: - Ale co ty gówniarzu k***a, złodziej k***a, prąd kradną! ( słowo daję, człowiek się zaciął)
B: (Nieco zirytowany) - Kabel prowadzi do mieszkania. Mojego. Stamtąd idzie prąd. Płacę za niego.
SPS: - K***a, gówniarz, złodziej! (nerwowa gestykulacja)
B: (zły) - Kabel. Dom. Prąd. Mój. Ugh!
SPS: (Czas niestety zatarł w pamięci resztę szczegółów tyrady, zmyślać nie zamierzam. Było jednak dużo o złodziejach, nierządnicach, przedstawicielach mniejszości rasowych i upadku moralnym młodzieży w III RP)
B: (Traci w końcu cierpliwość)- K***a mać!
SPS: - Tylko nie k***a gówniarzu (sic!)! Starszym należy się szacunek!

Późno decyduję, że dysputa nie ma sensu. Wracam więc do pracy. Rozjusza to SPSa.

SPS: - K***a, złodziej, ja ci ten kabel przetnę!

Groźby nie spełnia, stojący obok (T) wychodzi w końcu z letargu i odciąga kompana.
Jak się okazuje: niedaleko i na krótko.

Korzystając z chwili mojej nieuwagi (kosiarka zapycha się mokrą trawą), wchodzi na posesję (bramki nie zamykam), łapie pierwszą reklamówkę z brzegu i ucieka z prędkością, na jaką mu stetryczałe członki zezwalają.

W gruncie rzeczy miły człowiek, uczynny.
W końcu bezzwrotnie "pożycza" przecież owoce, będące głównie w sporym stopniu rozkładu. Przygotowane do wyrzucenia ;)

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 660 (680)

1