Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Calioppe

Zamieszcza historie od: 29 sierpnia 2012 - 10:51
Ostatnio: 4 lutego 2015 - 13:35
  • Historii na głównej: 4 z 9
  • Punktów za historie: 3220
  • Komentarzy: 118
  • Punktów za komentarze: 562
 

#61649

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czeka sobie dziś Calioppe na kuriera. Czeka, czeka, w końcu zagląda do aplikacji śledzenia przesyłek DPD. O! Nieudana próba doręczenia! A to ciekawe, bo Calioppe z domu się nie ruszyła, co więcej prawie cały dzień spędziła w pokoju, którego okna wychodzą na ulicę a mieszka na parterze. Trudno więc nie zauważyć dużego busa DPD a także nie usłyszeć dzwonka. Dzwoni więc na infolinie z awanturą...

- No kurier był, ale pani nie zastał! - tłumaczy Pani
- To niemożliwe, jestem cały dzień w domu! - odpowiada Calioppe.
- No dobrze, proszę pani, kurier będzie jeszcze raz u pani dziś - odpowiedziała z łaską pani.

Trochę po 16:00 jest i Pan Kurier!
- Naprawdę tu dziś Pan był? - pyta Calioppe.
- A skąd! Teraz wydumali taki system, że jak w ciągu 2h nie dostarczę wszystkich przesyłek to tym niedostarczonym w ciągu tych 2h ustawiają status "Nieudana próba doręczenia". To zadanie bywa niewykonalne w przypadku dużej liczby przesyłek, korków i innych zjadaczy czasu - wyjaśnia Pan Kurier.

Tak więc, nie zawsze to Pan Kurier jest piekielny...

DPD

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 662 (740)

#59814

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historii o kurierach było tu bez liku, więc wiadomo czego mniej więcej można się po nich spodziewać. Jednak to, jak kurier potraktował moja teściową, to coś oryginalnego ;)

Otóż sprowadziła się moja 70-letnia teściowa do Polski, bo w Niemczech została już całkiem sama. Wynajęliśmy jej wygodne mieszkanko, wszystko pięknie i super, teściowa nawet twierdzi że jej tu w Polsce o wiele lepiej niż w Niemczech. Zderzenie z polską rzeczywistością przyszło jednak odrobinę później...

Zachciało się babulince internetów. No to lecim do Orange po ofertę, zamówienie, formalności etc. i mówią nam, że dokumenty i modem przyjadą kurierem. Czekamy więc i po paru dniach zjawia się ON. Pan Kurier. Mąż podskoczył do niej w czasie wizyty kuriera, żeby wyjaśnić jej co i jak, w razie gdyby nie mogła się dogadać.
Teściowa bardzo się ucieszyła, skleciła po polsku kilka miłych słów o tym jak się cieszy. Kurier spojrzał podejrzanie na teściową i zwrócił się do Męża z prośbą o pokazanie dowodu osobistego. Mąż odparł, że akurat przy sobie nie ma, ale i tak przesyłka jest na Teściową, więc powiedział jej, że ma dać swój dowód.
Teściowa podała swój dowód, kurier wziął go do ręki i wywiązał się taki oto dialog:

- Ojej! Ale to nie jest polski dowód!
- No a czemu ma być, skoro moja mama jest Niemką? - zapytał Mąż.
- A adres na tym dowodzie zgadza się z adresem na paczce? - odparł zdezorientowany kurier.
- No nie widziałem jeszcze niemieckiego dowodu osobistego z polskim adresem zameldowania... - odparł mąż.
- To ja nie mogę wydać Pani tej paczki - odparł kurier.
- Co proszę? Ta paczka jest dla mojej mamy! - wyjaśnia wkurzony Mąż.
- No tak imię i nazwisko się zgadza ale to nie jest polski dowód i nie mogę wydać paczki, do widzenia! - powiedział kurier i odjechał w siną dal, razem z modemem...

Teściowa stała dłuższą chwilę i zastanawiała się czy śni ;)

DPD

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 465 (547)

#53047

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś będzie o Agata Meble.

Niebawem minie rok, jak nas z mężem coś zmyliło i postanowiliśmy kupić meble do biura w tymże salonie. Wybraliśmy mebelki, zapłaciliśmy i umówiliśmy dostawę. Do tej pory wszystko pięknie. Przyjechali panowie, wnieśli wszystkie pudła i okazało się że jest tego 33 pudełka... Hmm trochę dużo, więc po namyśle, zamówiliśmy także płatny montaż bo wiadomo, fachowcy, poradzą sobie z tym 100 razy lepiej niż my.

Umówionego dnia przyjechał jeden nieszczęśliwy, mały pan i zdziwił się, bo jemu powiedziano, że ma do złożenia jedno biureczko, a on ma dzień wolny i wyjątkowo wyskoczył na maleńki montażyk, bo ileż mu zajmie złożenie małego biurka?
Pan składał meble 2 dni, na koniec drugiego dnia uznał, że brakuje jakiejś tam części i mamy zgłosić to reklamacyjnie i wtedy ktoś przyjedzie z brakującym kawałkiem mebla i ustawią meble tak jak mają stać (duże moduły mebli, nie do przesunięcia przez jednego człowieczka).

Ok, zdarza się, dużo mebli, luz.
Zgłosiliśmy więc, poinformowano nas, że to potrwa max 14 dni. Czekamy 2 tygodnie, 3, 4, dzwonimy... części jeszcze nie ma, bo to musi od producenta przyjść i zadzwonią. No ok, to czekamy... Część przyszła, umówiłam się z Panem, przyjechałam do biura, Pan spojrzał i stwierdził że ma nie tę część co trzeba...
Pan mówi że zgłosi i przyjedzie jak będzie miał właściwą. No to dalej czekamy... 2 tygodnie, 4 tygodnie, części nie ma.

W międzyczasie musieliśmy wyjechać za granicę.
Jesteśmy poza krajem, dzwoni pan z Agata Meble i twierdzi że mogą montować brakującą część. Tłumaczę panu, że teraz nas nie ma, ale jak im to nie przeszkadza to ochroniarz ich wpuści do biura żeby mogli dokończyć swoją pracę (w biurze stały tylko meble od AM więc nie baliśmy się o jakąś kradzież czy cuś). Ok, panowie przyjadą, zmontują do końca i poustawiają meble tak jak zostało ustalone.

Wracamy do kraju, idziemy do biura, meble niby poskładane do końca, ale na biurku wielka gruba rysa, której wcześniej nie było, meble stoją jak stały na środku pomieszczenia, jakieś dodatkowe części porozwalane po pomieszczeniu
No to wyprawa do Działu reklamacji AM...

Zgłaszamy reklamację, pan uprzejmie wszystko opisał i kazał czekać na odpowiedź. Przyszła. I AM uznała, że uszkodzenia mechaniczne nie podlegają reklamacji i po montażu nie zgłaszaliśmy uwag, więc mamy się... (tylko trochę grzeczniej napisane).
Kolejna wyprawa do Działu Reklamacji AM...
Tłumaczymy pani że biurko zostało uszkodzone przez ich pracownika (bo innej możliwości nie było), że cena montażu obejmowała także ustawienie mebli, że panowie zostawili bałagan, ze trwa to wszystko już grubo ponad pół roku...
Pani posłuchała, odesłała nas z kwitkiem, kazała czekać na telefon.

Czekamy, czekamy, Pani dzwoni! Grzecznościowo przyjadą zobaczyć co z tym biurkiem się stało! I powiedziała to tak, jakby oczekiwała że za ich dobroć padniemy im do stóp.
Czekamy na nich jutro :)

Agata Meble

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 485 (535)

#39202

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opowieść o tym, jak głupi potrafią być ludzie...

Szukaliśmy z narzeczonym biura do wynajęcia. Znaleźliśmy. Parter domku, do dyspozycji kawałek ogrodu, miód malina - tylko mały remont trzeba zrobić, żeby wyglądało bardziej reprezentacyjnie. Właściciel równy gość, zgodził się na remont i pokrycie kosztów niektórych materiałów (np okna). Pomagał, na kawę zapraszał, żadnych problemów nie robił... Póki co biuro stało puste ale płaciliśmy już panu czynsz, coby można się było powoli urządzać.

W międzyczasie były rozmowy o umowie. Narzeczony polecił spisanie umowy swojemu adwokatowi, żeby w 100% zgodna z prawem była i zabezpieczała interesy obydwóch stron. Do biura zdążyliśmy wstawić blaszaną szafę i drukark,ę bo nie było gdzie ich dać, a i tak miały trafić do biura. Podpisanie umowy się jednak jakoś przedłużało, bo panu ciągle jakiś zapis nie pasował.

Atmosfera przez to robiła się coraz bardziej niezrozumiała. Pan marudzi że ten paragraf i ten i ten wypada, negocjujemy nowe zapisy, wracamy do pana z poprawioną umową, znów coś nie pasuje - tym razem jego własne wcześniejsze zapisy są złe i kompletnie nie do przejścia - i tak kilka razy.

Ostateczne spotkanie i kolejne negocjacje.
Przyszliśmy, tym razem by nie tracić więcej czasu na bzdury, punkt po punkcie przeanalizowaliśmy umowę, zmieniając kolejne paragrafy. Ostatecznie pan uznał że taka umowa może być ale nie ma nic o sprzątaniu. Dla nas żaden problem dopisać, pan miał pomyśleć i napisać jak dokładnie ma brzmieć ten punkt i zadzwonić następnego dnia. Mija dzień, dwa, pan się nie odzywa...

Narzeczony jedzie do niego i pyta co z umową. Pan się zdenerwował, uznał, że wcale nie zależy nam na podpisaniu umowy i on rezygnuje z wynajmu. Przy próbie przetłumaczenia mu do rozumu pan jak zdarta płyta powtarza że najważniejsza jest umowa, a my nadal nie usiedliśmy do tej umowy. Na moje pytanie co w takim razie robiliśmy przez te wszystkie rozmowy, pan odpowiada "Nic nie robiliśmy!"
Przy tym wypominał nam raz po raz, że nie zapłaciliśmy mu czynszu za sierpień.

Dlaczego? Bo pan nie chciał przyjąć pieniędzy bez podpisanej umowy, której to sam podpisać nie chciał, bo jego zdaniem umowa była jednostronna, a narzeczony go tą umową próbował we własne interesy wciągnąć (WTF??)

Twierdził jeszcze, że nie może tak być, że firma to "Sp z o.o. Sp. K" bo to przecież 2 firmy, a on wynająć może tylko jednej. On nie chce w swoim lokalu 50 firm... Na przykładzie samochodu z doczepioną przyczepką próbowaliśmy wyjaśnić panu, jakie są zależności między dwiema firmami i że to jest tylko forma prawna. Nie dotarło, to dwie firmy i on nie wynajmie albo chce więcej pieniędzy.

Ok, uznaliśmy że dobrze się stało, bo po co męczyć się tak z idiotą przez cały wynajem??

Kilka dni później dostaliśmy od właściciela pismo. Właściwie pan zaszczycił nas kopią pisma, które wysłał do Urzędu Skarbowego. Napisał on mianowicie, że w związku z tym że ten, taki i owaki człowiek (mój narzeczony) zapłacił czynsz tylko za czerwiec i lipiec, natomiast nie zapłacił czynszu za sierpień (tego czynszu, którego przyjąć nie chciał, bo nie ma umowy), unika rozmów o umowie(???), próbuje go wciągnąć we własne interesy(???!!!), on nie podpisze umowy i każe do końca miesiąca zabrać rzeczy.

Próbowałam Panu uświadomić, że w gruncie rzeczy sam na siebie doniósł, bo US generalnie ma gdzieś jaką osobą jest mój narzeczony, natomiast pobieraniem czynszu bez umowy już się pewnie zainteresuje, acz tłumaczenia te spełzły na niczym.

Odbiór rzeczy.
30.08 dzwonię do pana by uprzedzić, że następnego dnia zabiorę z biura drukarkę, a szafę najpewniej w sobotę. Mam klucze do biura, stoją tam tylko nasze rzeczy więc nie przewidziałam problemu...

(J) - ja, (P) - pan

(P) Niczego nie wydam!
(J) Ale... jak to pan... NIE WYDA???
(P) Nie wydam i koniec! Nie pasuje mi ten termin, bo mnie nie będzie, poza tym musimy usiąść do rozmowy (znowu???), spisać oświadczenie i dopiero wtedy będziecie mogli zabrać rzeczy wszystkie razem.
(J) Przecież mam klucze, jutro tylko tam wejdę, zabiorę drukarkę, zamknę i tyle, jaki problem?
(P) Taki, że nie wydam! Oświadczenie musimy napisać!
(J) Jakie znowu oświadczenie? Przecież to są nasze rzeczy i mamy prawo je odebrać.
(P) Do niczego nie macie prawa, nie wydam!
(J) To jak mamy je odebrać? Sam pan pisał w piśmie do US, że mamy je odebrać do końca miesiąca.
(P) Wie pani, ja ugodowy jestem (!), w poniedziałek o 17:00 przyjedzie pani z narzeczonym, spiszemy oświadczenie i wszystko zabierzecie.
(J) A mogę być to ja sama? Narzeczony będzie wtedy w Niemczech i na pewno nie przyjedzie.
(P) Nie, ma być narzeczony, bo to on wynajmował biuro, pani niczego nie wydam!

Dalej rozmowa w tym stylu. Próbowałam panu przetłumaczyć, że przecież w weekend mając klucze wszystko zabierzemy, w poniedziałek jak on chce, możemy zrobić zdanie lokalu i przekazanie kluczy, pan ma szybko pusty lokal i może szukać spokojnie nowego najemcy. Nie i koniec, poniedziałek 17:00 i żaden inny termin, przy tym narzeczony musi być!
Argument miał taki, że teraz on tu rządzi i on stawia warunki.

Ostatecznie mamy prawie 5 września, szafa i drukarka nadal w lokalu, bo pan mi nie wyda, a do powrotu narzeczonego on czekać nie zamierza (13.09), klucze u nas, my nie mamy rzeczy, pan nie może wynająć lokalu innym...

Na złość babci odmrożę sobie uszy...

I co z takim zrobić? Nawet adwokat ma zgryz...

wynajem biura

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 602 (658)

1