Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Chaos

Zamieszcza historie od: 11 maja 2012 - 17:20
Ostatnio: 27 grudnia 2019 - 14:40
  • Historii na głównej: 16 z 32
  • Punktów za historie: 11409
  • Komentarzy: 295
  • Punktów za komentarze: 2352
 

#43836

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie brutalnie i na pewno nie śmiesznie.

Historia fak_daka (http://piekielni.pl/43392) o oddawaniu staruszków na przechowanie do szpitala sprowokowała mnie do opisania tego od drugiej, równie przykrej strony.

Przed przeczytaniem poniższego tekstu, proszę Was o przeczytanie zarówno historii Fak_Daka, jak i dyskusji w komentarzach.

Nie dziwi mnie oburzenie przedmówcy na opisane przez niego praktyki "babki świątecznej", bo dowodzi to wrażliwości na ludzką krzywdę. Sam zresztą jestem tego przeciwnikiem.

Natomiast napiszę co nieco odnośnie DPSów, domów starców i tego, jak to wygląda w Polsce, z punktu widzenia rodziny.

W sierpniu, w wyniku choroby otępiennej, zmarła moja matka. Piszę więc w oparciu o własne doświadczenia.

Choroba zaczęła się od postępującej afazji i lekkiego otępienia. Moja matka była mistrzynią w ukrywaniu objawów, a nawet przyparta do muru odmawiała nawet tego, by przychodziła do niej opiekunka, która dopilnowałaby tego, żeby wzięła lekarstwa. Próbowaliście kiedyś przekonać taką osobę, by zgodziła się na przyjęcie pomocy?

Opieka całodobowa? Patrzcie punkt wcześniej. Musiałbym albo zwolnić się z pracy albo zatrudnić opiekunkę 24/7 - nie stać mnie było na to. Mało kto by zresztą takie coś wytrzymał.

DPS?

Chętnie. Naprawdę! Z pieśnią na ustach!!!

To, że zabiorą emeryturę, to nie problem, przynajmniej byłaby opieka.

A jak to wygląda w praktyce?

W praktyce, panie z MOPS powiedziały mi, ze ubiegać się o miejsce w DPS mogę się dopiero wtedy, kiedy dostanę ubezwłasnowolnienie. To było w październiku 2010, wyrok zapadł w kwietniu 2012, na 4 miesiące przed śmiercią matki.

Zabawne jest tutaj to, że opinia biegłej psychiatry pisana była na staromodnej maszynie do pisania i wydana została kilka miesięcy po zbadaniu. Literówek w opinii nawet nie skomentuję.

Zresztą kolejki też do takich domów są długie.

Poza tym to, że państwowy DPS zabierze takiej osobie emeryturę to prawda. O czym Fak_Dak nie wspomniał to to, że resztę dopłaca rodzina, chyba, ze zarobki na głowę w rodzinie osób zobowiązanych do świadczeń są odpowiednio niskie, ale to się dosyć rzadko zdarza.

Ale wróćmy do kwestii opieki.

Początki choroby mojej matki, zanim oddałem ją do prywatnego domu opieki: lekkie otępienie, afazja, ale jeszcze sobie sama radziła. Myślicie, że jest łatwo znaleźć kogoś, kto wam powie, jak sobie z taką osobą i taką sytuacją ogólnie poradzić? A kogo byście nie spytali, zastanawiając się nad oddaniem do domu opieki, nagle nabiera wody w usta i wykręca się od wypowiedzenia własnej opinii.

MOPS? Jak już wcześniej pisałem - ponieważ z moją matką jest ograniczony kontakt (chociaż rozumiała co się do niej mówi i w ograniczony sposób odpowiadała) wypiął się. Innymi słowy - umieścić w DPS nie było jak.

Czy wspomniałem, jak taka choroba jest uciążliwa dla najbliższych?

Jedno słowo: telefony.

Kilkanaście, czasem kilkadziesiąt telefonów dziennie. O każdej porze dnia i nocy. Czasem zasuwałem pędem z Gdańska do mojego miasta rodzinnego, bo moja matka wspomniała czy chcę 50 tysięcy - okazywało się, że przyszła ulotka z jakiegoś banku.

Odespanie nocnej zmiany? Zapomnijcie. Telefonu nie wyłączę, bo coś mogłoby się stać. Skutków braku snu możecie się domyślać.

Czemu jej jeszcze wtedy nie umieściłem w prywatnym domu opieki? Jeśli chcecie, możecie mnie wyzwać od idiotów, nie obrażę się. Już wspominałem o tym, jak ludzie przy tym temacie nagle nabierają wody w usta i patrzą na ciebie jak na ostatnią patologię, prawda? Być może powinienem to jeszcze raz podkreślić - jak na patologię i wyrodnego syna.

Kiedy moja matka, gdzieś w okolicach listopada 2010, znalazła się na tydzień na obserwacji w szpitalu, po raz pierwszy od kilku miesięcy przespałem ciągiem 2 noce z rzędu i byłem w stanie spokojnie zjeść posiłek, a nie nerwowo go pochłaniać w obawie, że zaraz zadzwoni telefon i będę miał żołądek tak ściśnięty z nerwów, że nie dam rady nic zjeść.

Prywatny dom opieki.

Świetny temat. Medal temu, który znajdzie w pomorskim dobry dom opieki. Stawiam orzeszki przeciw dolarom, że nawet doświadczony lekarz nie jest w stanie zauważyć tego, co jest sprawnie chowane pod dywanem w takim ośrodku. A nawet domy z państwowymi papierami często można nazwać "umieralnią".

Koszt pobytu:

zazwyczaj pomiędzy 2300 a 3000 PLN.

Do tego oczywiście lekarstwa, środki higieniczne, jakieś ubrania itp. też trzeba zapewnić. Kwota rzędu około 300-600 PLN, w zależności od leków.

Innymi słowy przedział 2900-3600 PLN.

Odejmijcie od tego przeciętną emeryturę i dodajcie komentarz babki z MOPS: "Przecież pan dobrze zarabia, stać pana na prywatny ośrodek". Tak, moi drodzy, każdy, kto w tym kraju zarabia około 3300 na rękę, jest już, psiakrew, cholernym Rockefellerem.

Z opieką w takim prywatnym domu to też różnie bywa. Po miesiącu-dwóch człowiek uczy się dostrzegać ewentualne niedociągnięcia, ale nawet wtedy...

Powiem krótko - co powiecie o domu opieki z dochodzącym lekarzem medycyny, z którego pacjentka - po przewiezieniu na pogotowie z podejrzeniem zapalenia płuc (co akurat u leżących jest dość częste) - jest diagnozowana z ostrą anemią?

Cytuję lekarza na pogotowiu - w oczekiwaniu na badanie:

"Ja bez badania widzę, że ta pani ma anemię, i to dość ostrą".

Po otrzymaniu wyników:

"Panie, wyniki są takie, jakby pacjentka straciła połowę krwi, ale ustalimy, co się dzieje".

Diagnoza końcowa? Anemia megaloblastyczna spowodowana tym, że moja matka przyjmowała sulfasalazynę (dolegliwości jelitowe), a ani lekarz rodzinny ani osoba odpowiedzialna za żywienie nie wpadła na to, że ten lek powoduje niedobory witaminy B i kwasu foliowego, którą trzeba suplementować.

No tak, było przecież w ulotce... ale kto by tam czytał, no nie?

Zresztą domy opieki to temat na oddzielną historię.

Tak więc, tak jak całkowicie rozumiem oburzenie Fak_Daka czy Traszki na "babkę świąteczną", tak też chcę zwrócić wszystkim uwagę na to, w jakiej sytuacji znajdują się bliscy chorych.

I, drodzy czytelnicy Piekielnych - zanim kiedyś krzywo spojrzycie na kogoś oddającego bliską osobę do domu opieki, miejcie świadomość, że jest to dla niego/niej także osobista tragedia. A jeśli powiecie im:

"ja swojego ojca/matki/babci/dziadka nigdy nie oddałbym do domu opieki"

to życzę Wam z całego serca - obyście smażyli się w piekle.

ludzie NFZ i co tam jeszcze

Skomentuj (87) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 884 (1062)

#41197

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chyba się starzeję.

Wróciłem właśnie z pracy. W SKMce, którą jechałem, była w moim przedziale zakochana parka. On, na moje niewprawne oko, max 18, ona - typ podniszczonej imprezowiczki, lat mniej więcej 23-25. Chyba nie do końca trzeźwi, ale - wybaczcie - nie obwąchiwałem.

Każdy, kto był w tym wieku wie, że chęć okazania uczuć nie zawsze idzie w parze z możliwościami lokalowymi. W dodatku "młodości dodaj mi skrzydeł" czy też popularne ostatnimi czasy "YOLO" zobowiązuje.

Oddali się zatem intensywnemu okazywaniu sobie uczuć.

W pewnym momencie laska wsiadła na gościa i przystąpiła do czegoś, co literatura fachowa określa jako "dry humping" a język potoczny - "ujeżdżanie na sucho". W pewnym momencie nawet jakimś cudem poleciała do tylu i - obejmując jednocześnie nogami amanta, leżała na przeciwległym siedzeniu, błagając głośno, by ją podniósł. Bezskutecznie.

Komedia trwała już dobrą chwilę, więc zwróciłem im uwagę na modłę "wiem, że taki wiek, też kiedyś miałem te 15 czy ile tam mają lat, ale za jakiś czas jak sami zobaczą taką parkę albo spojrzą na to z perspektywy lat - będzie im łyso"

Reakcja - "A co się pan wtedy patrzy?"

"Otóż, kochani, jesteście w miejscu publicznym..."

"A właśnie, gdzie my jesteśmy?"

Na szczęście w przypływie uczuć nie przejechali Rumi.

Teraz, kiedy myślę o tym zdarzeniu, to przychodzi mi do głowy krótsza i bardziej treściwa forma zwrócenia uwagi:

"Kochani, jak dla mnie możecie iść na całość. Niejedno w życiu widziałem, a i pewnie będę wam mógł służyć dobrą radą w trakcie. Tak na marginesie - mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko, jeśli to nagram i wrzucę na JoeMonstera? W końcu to miejsce publiczne..."

Tak więc, jeśli to czytacie, chłopaku z zaczątkami zarostu i blondynko we włóczkowym bereciku, to pamiętajcie - róbta co chceta, ale tak, żebyście się nie wstydzili, jak ktoś to kiedyś nagra i wrzuci do sieci.

ps. Jakby ktoś pytał, to jestem 31 letnim dziadygą...

Zakochana Para w SKM

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 723 (875)

#37186

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Całkiem świeża historia o Olku-Kibolku.

Wracam z moją kobitą wczoraj w godzinach późnowieczornych do domu. (4 sierpnia, 00.49 z Gdańska Oliwy w kierunku Wejherowa - to dla tych, którzy być może też nim jechali).

W tym właśnie pociągu postanowił sobie poszaleć pijany Olek-Kibolek, dumny kibic. Zaczął od standardowego "Arka Gdynia *censored* świnia" oraz wrzeszczenia "ryj nie szkło! Kochać analnie Policję" z siłą głosu zadziwiającą, jak na jego wątłą posturę.

W międzyczasie wysłałem SMS do Służby Ochrony Kolei - chłopaki mają to do siebie, że potrafią szybko reagować.

Olkowi darcia ryja jednak nie wystarczało - wyciągnął świetlówkę i roztrzaskał ją o szybę.

Nadal mało - pociąg wjeżdża na przystanek w którymś Sopocie - otworzył drzwi i rzucił świetlówką w kierunku człowieka czekającego na peronie. Uznaliśmy z moją kobitą, że pora się ewakuować do przodu.

W tym czasie wsiadł oddział Renomy. Śmieszna sprawa - w nocy jeżdżą głównie chłopaki o posturze szafy trzydrzwiowej - podszedłem do nich, streściłem sprawę. Od razu ruszyli w tamtą stronę i parę minut później widać było, Olka otoczonego przez wyżej wymienionych.

Zadziwiające, jak widok kilku kontrolerów wpłynął na morale Olka - kiedy Renoma przekazywała go w ręce Policji, był już bardzo potulny.

I coś smutny jakiś, pewnie mama zabierze mu kieszonkowe...

A chłopaków z Renomy pozdrawiam i dziękuję za szybką reakcję.

Pseudokibice z Trójmiasta

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 587 (673)

#32725

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odpust w Wejherowie - wspaniała impreza religijna z odpustem, wixą na orkiestrę dętą i machanie obrazami (o tak:
&feature=youtu.be&t=1m9s).

Jest to także kolejny powód, dla którego chcę zrobić prawo jazdy na czołg.

Dla niezorientowanych: te pielgrzymki przychodzą pieszo (z buta, znaczy się) i to z całych Kaszub Północnych. Dla przykładu: Puck, Swarzewo, Oksywie, Rumia, Reda, Gdynia...

Skoro przyszły, to i wrócić muszą. Też pieszo.

I tu zaczyna się robić wesoło.

Skoro pielgrzymka, to trzeba iść po ulicy. Nic to, że pobocze przy drodze szerokie i też je można przy okazji wykorzystać. Nic to, że w Redzie zaczynał się chodnik, po którym też można by iść, bo czymże, jest chodnik wobec podniosłości pielgrzymki?

Bracia i Siostry! Pamiętajcie! Zap...dalamy prawym pasem jezdni i ch*j!

Pielgrzymki, po kilkadziesiąt osób w każdej, zamiast iść już jednym ciągiem, to idą w odstępach około 500 m, rozciągając się - i zajmując przy okazji pas - na długości kilku kilometrów, zamiast na kilkuset metrach. Pewnie po to, by nie zagłuszać sobie wzajemnie pieśni.

Jak zauważono w komentarzach nie napisałem nic na temat tego, że łamali przepisy drogowe, bo nie o to tu chodzi, a o utrudnianie życia innym uczestnikom ruchu drogowego.

Korek? A co za bezbożnik jedzie w niedzielę samochodem? Pewnie do supermarkietu jedzie, szatanista skubany! Pomodlylby siem!

Aby wyminąć tą ludzka stonogę z odpustu rodem, trzeba było się przed nią wbijać z dwóch pasów na jeden. Długość korka PRZED pielgrzymką i na OBU pasach możecie sobie wyobrazić - powiem tylko, ze w krążowniku szos marki Seicento, z włączonym awaryjnie ogrzewaniem, o mało co nie zagotowała się woda w chłodnicy.

Współczuję kierowcy karetki, który musiałby gdzieś pilnie dojechać. Nawet przy pełnej współpracy wszystkich kierowców, miałby solidne opóźnienie w imię cholernej uroczystości religijnej, dzięki której na drodze znajduje się stado świętych krów, które uznały, że będą tak dreptać chwaląc Pana aż do samej Gdyni albo i dalej.

Drogi czytelniku, jeżeli brałeś udział w opisywanej przeze mnie pielgrzymce, wydrukuj mojego posta i pokaż Księdzu Proboszczowi, niech wie, jak to wygląda z drugiej strony.

Moja wyrozumiałość dla obyczajów religijnych kończy się w miejscu, kiedy zamieniają one innym ludziom życie w piekło.

I jestem w tej kwestii wyjątkowo tolerancyjny, bo niezależnie od wiary, religii czy przekonań, takie zachowanie doprowadza mnie do szału.

Procesje koło wejherowa

Skomentuj (86) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 573 (903)

#32124

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z cyklu: co mnie wku*wia.

Dziś: Tendencyjne media i cwaniactwo.

Wsadzę kij w mrowisko a miłośnicy zwierząt mnie pewnie w pierwszym odruchu uznają, że ze mnie człowiek bez serca, dlatego zwróćcie uwagę na drugie dno tej historii.

Jakiś czas temu lokalną prasę obiegła wieść, jak to niedobry, zły i brzydki Pan Komornik zajął jako "inną ruchomość" ukochanego pieseczka 5-letniej Hani, bo jej mamusia zalegała ze spłatą mandatów i pożyczek. Musiała to być spora kwota, bo ukochany pieseczek to rodowodowy boston terrier, o wartości 2,5 tysiąca złotych. Oprócz tego zajęta została 40 calowa plazma i odtwarzacz DVD, bo wszystkie inne rzeczy były wpisane jako własność męża dłużniczki.

I tu moje pytanie - dlaczego w tym kraju dłużnik zalegający ze spłatą mandatów i pożyczek, którego stać na pieska za ponad 2 tysiące złotych i - według mnie - próbujący cwaniakować na wszystkie sposoby, przedstawiany jest w mediach jako ofiara, a człowiek, który próbuje wyegzekwować należności jako potwór bez serca?

Tu macie linki do artykułów:

http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/wejherowo-komornik-zabierze-psa-5-latce-za-dlugi-matki-suczka-kulka-wystawiona-na-licytacje_248125.html

http://wyborcza.pl/1,75478,11432436,Komornik_zajal_dziecku_psa.html

Przeklęta polska mentalność

Skomentuj (61) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 470 (686)

#31163

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Drodzy Studenci,

Mam nadzieję, że na tegorocznych Technikaliach bawiliście się pysznie.

Nie mam Wam za złe tego, że do SKM-ki na przystanku Gdańsk Żabianka Wasza pijana brać ładowała się przez 15 minut. Także - cóż za determinacja - przez okna, by potem wysiąść w Sopocie (według wykazu odległości SKM to 2 kilometry)

Wiem także, że młodość musi się wyszumieć, stąd na peronie rozlane piwo, porzucone butelki i ogólny syf.

Przezajebistą frajdą było także patrzenie jak cały przedział skacze, kolebiąc składem, i skanduje "Kto nie skacze, ten z Policji ho-ho-ho". Także w trakcie jazdy, co wkurzało nie tylko podróżnych ale i motorniczego.

Tak, setka ludzi skaczących równocześnie MOŻE stanowić niebezpieczeństwo dla ruchu.

W ogóle dziwne... W SKM-ce obowiązuje zakaz palenia, ale nie przeszkadzało to jednemu z podróżnych w zapaleniu jointa i puszczeniu go po znajomych.

Pociągnięcie hamulca bezpieczeństwa podczas wysiadania przez jednego z rozbawionych przyszłych "Magystrów" również było genialne. Ubaw po pachy.

Świetny ubaw dostarczyliście także mojemu kumplowi, wpychając mu wczoraj pod maskę samochodu wózek sklepowy. W wózku znajdowała się studentka. Dobrze, że zdążył się zatrzymać, bo studentka stałaby się mokrą kupą flaków na asfalcie.

Tylko mam do Was prośbę, drodzy Studenci,

Nie narzekajcie potem, że dyplom macie, a nikt, was, ku*wa, nie chce przyjąć do pracy, bo po takich akcjach i laurce wystawionej reszcie braci studenckiej, mało kto będzie chciał być tym jeleniem, który będzie musiał tłumaczyć takiemu "Panu Magistru", że Dzień Dziecka się skończył.

Technikalia/Juwenalia

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 882 (1088)