Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Evergrey

Zamieszcza historie od: 4 kwietnia 2013 - 19:55
Ostatnio: 12 maja 2021 - 17:03
  • Historii na głównej: 13 z 21
  • Punktów za historie: 5279
  • Komentarzy: 375
  • Punktów za komentarze: 3487
 

#67884

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o tym, że karma istnieje.

Na osiedlu, na którym mieszkam jest przejście dla pieszych. Znajduje się ono na mało ruchliwej ulicy. Jednakowoż ktoś kiedyś zdecydował, że ruchem w tym miejscu będą kierowały światła. Nie wnikam czemu, nie mnie decydować czy są one konieczne czy nie. Ot są i działają. Całkiem sprawnie zresztą, bo ruch pieszych odbywa się bardzo płynnie, a na 'zielone' nie czeka się więcej niż minutę. Oczywiście są tacy, którym i tej minuty strasznie szkoda i muszą dwupasmówkę pokonać na czerwonym.

Rzecz w tym, że na przeciwko tego przejścia stoi kiosk, za którym dzień w dzień dyżuruje patrol, łatając dziurę budżetową i wyłapując niesubordynowanych pieszych. Po pewnym czasie tej zabawy w policjantów i złodziei lokalna społeczność rozgryzła ten jakże skomplikowany plan i zaczęła przestrzegać zasad ruchu drogowego. Nie wszyscy jednak i o tym ta historia.

Pewnego wieczoru wracałam z treningu. Najkrótsza droga do domu prowadzi właśnie przez to przejście. Pierwszy pas ulicy pokonałam na migającym zielonym razem z parą młodych ludzi. Pomna tego, że zaraz za kioskiem czają się mundurowi grzecznie zatrzymałam się przed pustą po sam horyzont ulicą i czekałam na kolejną serię zielonego światła. Para jednak postanowiła skorzystać z tego, że nic nie jedzie i dziarskim krokiem chcieli przejść. Postanowiłam ich ostrzec:
- Hej, czerwone jest a tam...- zaczęłam. Jednak chłopak przerwał mi w nieoczekiwany sposób:
-%$rwa pier$%l się suko! Nie twój je%$by interes!! Będę se chodził jak mi się podoba!! - jego towarzyszka zawtórowała mu perlistym chichotem i oboje wkroczyli na ulicę... Wprost w objęcia uśmiechniętych policjantów. Przechodząc koło nich pół minuty później, usłyszałam jeszcze coś o dodatkowym mandacie za przeklinanie...
Ach ta karma.

Karma

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 605 (649)

#62681

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na osiedlu na którym mieszkam psów jest jak... psów. Wszędzie pełno. Mniejsze, większe, rasowe i takie mniej. Wychodząc ze swoim pupilem trzeba mieć na uwadze, to że na każdym rogu spotkać można psiarza z kompanem na czterech łapach i że nie jest się jedynym posiadaczem zwierzęcia na okolicznych terenach.

Poniedziałek, szósta rano.
Spaceruję ze swoją Furią po osiedlu. Mgła taka, że oko wykol, nie widać praktycznie nic na wyciągnięcie ręki. Ale psina zadowolona, trochę jeszcze zaspana, pomerduje leniwie ogonem, wącha, posikuje tu i ówdzie. Równym tempem przemierzamy skwerek, pies blisko nogi na luźnej smyczy, gdy z gęstej mgły wyłania się Suka (pisana przez wielkie S z pełną świadomością i z uwagi na jej słusznych rozmiarów posturę). Bez smyczy, bez kagańca.

Nauczona doświadczeniem ściągam swoją sukę na najkrótszy możliwy dystans, bo wiem że akurat delikatnie mówiąc, psy te się nie lubią. Trochę mi skóra cierpnie, bo jednak przy poprzednich spotkaniach obecna była właścicielka Suki, czyli na moje oko prawie 40-kilogramowej wilczurzycy. Furia mi się zjeżyła niczym szczotka ryżowa, i schowana za moimi nogami zaczyna powarkiwać na Sukę, która jawnie już ujada obchodząc mnie dookoła. W międzyczasie całej sytuacji gdzieś z mgły dobiegają mnie okrzyki:

- Soniaaa, Sooooniaaa, chooodź do paaniii!

Po chwili podbiega do nas właścicielka. I tu też zaczyna się moim zdaniem największa piekielność. Bo co robi pani? Przeprasza, że jej pies biega bez smyczy? Pyta czy nic się nie stało? Otóż nie moi Mili. Pani ta podniesionym i zbulwersowanym głosem mówi do mnie:

- Jak nas pani widzi z daleka i wie że się psy nie lubią, to trzeba iść w inną stronę!!!

Przyznam, że trochę mnie na to oświadczenie zatkało. Nawet bardziej niż trochę. Po chwilowym osłupieniu mocno skoczyło mi ciśnienie. Tłumaczę więc babie, że nawet jakbym chciała, a wcale nie mam obowiązku schodzić jej z drogi, to i tak bym w tej mgle nic nie zobaczyła. Usiłuję wykazać, że to JEJ pies podbiegł do mojego, JEJ pies nie jest na smyczy, biega bez kagańca (przypominam prawie 40 kilo żywej wagi) i że to JEJ pies był agresywny. Kobieta dalej swoje jak mantrę:

- Ona nie jest AGRESYWNA! Trzeba iść w drugą stronę!!!

No ludzie...
Zmęczona bezsensowną pyskówką oświadczyłam, że jeśli jeszcze raz zobaczę ją wyprowadzającą swoją sukę bez smyczy i w halterze, to zadzwonię po policję. (Tak, tak, pani wycwaniła się po wielu skargach innych ludzi, że pies bez kagańca i założyła swojej suce uzdówkę... która nie jest absolutnie żadnym zabezpieczeniem. Dla ludzi, którzy nie znają się na psich akcesoriach może wyglądać jak opaska uciskowa na pysk, ale nie dajcie się zwieść. Różnica jest bardzo wyraźna kiedy pies się do was szczerzy...)
I żałowałam tylko, że nie miałam telefonu przy sobie, bo na groźbach by się nie skończyło.

Skwerek

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 303 (371)

#50029

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historyjka o piekielno-zabawnym zabarwieniu z Tesco.

Po załadowaniu koszyka artykułami pierwszej potrzeby, grzecznie ustawiam się w kolejce. Przede mną stoi Mężczyzna dość młody (może 30 miał), lico buraczkowo-malinowe, zapewne od dekoktów zawierających siarczyny, troje dzieci w koło. Na taśmę rzucił kilka puszek z bursztynowym płynem i jakieś tic-tac'ki chyba. Powoli wykładam swoje zakupy. Tak się złożyło, że na wierzch rzuciłam paczkę prezerwatyw zgarniętą chwilę wcześniej z półki. Pan się wierci, rozgląda, spogląda na mnie i zaczyna głośno komentować:

- Ooo, classiki, hm hm hm, no no, widzę, że rozmiar zwykły, ja to tam się w normalne bym nie mieścił.
Na moją twarz wypływa konsternacja, a pan ostatecznie stwierdza:
- No ja to tam wolę bez.
Na co niewzruszonym tonem pani kasjerka odpowiada
- Widać.
Co sprawia, że pan szybciutko zgarnia płyny, dzieciaczki i ekspresowym tempem oddala się do wyjścia.

sklepy

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 791 (865)