Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Gabriel_Angel

Zamieszcza historie od: 13 grudnia 2015 - 16:14
Ostatnio: 2 grudnia 2019 - 14:49
  • Historii na głównej: 6 z 7
  • Punktów za historie: 957
  • Komentarzy: 29
  • Punktów za komentarze: 203
 
[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
18 listopada 2019 o 21:13

Doskonale Cię rozumiem. Jeszcze do popularnych tekstów należy "jakbyś dobrze w życiu pasem po d.. siedzeniu dostała, to byś nie miała takich problemów", albo " z nudów sobie wymyślasz problemy". Szczerze Ci życzę, żebyś wyszła z tego i dała radę. Nie przejmuj się zupełnie innymi, bo wciąż pokutuje wiele mitów o chorobach psychicznych i duża część osób nie potrafi ich zrozumieć, ani pomóc, a wręcz przeciwnie, jeszcze pogarsza sytuację, a potem jest zdziwienie, że dochodzi do tragedii.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
3 listopada 2019 o 5:11

Moim zdaniem powinnaś zgłosić do DPD taką sytuację. Wszyscy jesteśmy ludźmi i podejrzewam, że gdyby powiedział Ci wprost, że nie dał rady dojechać do tego punktu, ale jutro na pewno będzie, wtedy wszystko byłoby ok. A dlaczego warto zgłaszać takie sytuacje? Bo kurierzy mają swoje rejony (do mnie np. przyjeżdża zawsze bardzo miła para kurierów, którzy nie raz poszli mi na rękę, jeśli mogli, lub ja im) i możliwe, że jeśli zamówisz przez DPD coś kolejnym razem, to taka sytuacja może się znów powtórzyć. Zachowanie było w pełni nieprofesjonalne i pracodawca powinien o tym wiedzieć, ponieważ to rzutuje na całą firmę. Mało osób pomyśli, że ten kurier jest niepoważny, a uzna, że tak działa całe DPD.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 7) | raportuj
20 września 2017 o 7:46

@Armagedon: Jedno sprostowanie odnośnie brania kredytu. Jak się trafi na miłą osobę i powie się, że potrzeba kredytu na już, to po podpisaniu papierów pieniądze możesz mieć jeszcze tego samego dnia (ja byłam rano na podpisaniu wszystkiego i wieczorem już miałam na koncie), a też brałam sporą kwotę ;)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
3 września 2017 o 17:27

Mam tylko jedno pytanie do autorki. Po co dodawać jeszcze raz tą samą historię? Czytałam ją na portalu parę dni wcześniej, ale sądząc po jej braku po wejściu w historie autorki, została usunięta. Ludzie, którzy czytają tą stronę regularnie, zazwyczaj pamiętają dodane wcześniej historie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 3 września 2017 o 17:28

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 20) | raportuj
8 sierpnia 2017 o 11:53

@xpert17: Przyznam, że nie oczekuję tutaj porad lekarskich. Po prostu opisałam historię, która moim zdaniem jest piekielna. Jeśli chodzi o diagnozę przez internet, już sama wyszukałam na stronie Kliniki Chirurgii Naczyniowej Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie, że operacja w przypadku pacjentów bezobjawowych nie jest wskazana ;)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
17 lipca 2017 o 22:30

@Grejfrutowa: Dokładnie tak jest. Z racji, że pracuję w biurze nieruchomości, co prawda w administracji, ale jednak mam styczność z tym zawodem cały czas. Jeden telefon od klienta, czy jedno zapytanie z portalu (niezależnie, czy jest to konkretny klient, komuś się nudziło, czy wysyłał zapytania na wszystkie mieszkania w danej kategorii), kosztuje biuro kilkadziesiąt złotych. Na olx'ie też są oferty biur, jeden z większych portali, za dodatkową opłatą, pozwala na eksport ofert na olx. Najlepiej skupiać się na Facebooku albo na małych portalach, jeśli chce się wynająć za darmo, ewentualnie objazd po Warszawie i szukanie banerów, ale to już trzeba mieć wprawne oko, by rozpoznać, które są agencyjne (nie wszystkie agencje zamieszczają swoje logo). Można sprawdzać też prasę, mało biur puszcza tam ogłoszenia.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
17 lipca 2017 o 22:24

@mlodaMama23: Wszystko też zależy od agencji. Wybierając bank, sprawdzamy ofertę, opinie, to samo z maklerami, doradcami finansowymi, czytamy informację o pracodawcy, dlaczego więc większość podpisuje umowy na pośrednictwo bez sprawdzenia agencji? W Warszawie jest zaledwie kilka godnych polecenia biur na kilkadziesiąt obecnych. Inną kwestią jest zaporowa cena. Klient często podaje cenę większą niż rynkowa, często z racji sentymentu, lub by starczyło na upatrzone mieszkanie. U nas czas sprzedaży nieruchomości wydłuża się właśnie dlatego, że doradca co jakiś czas negocjuje z klientem obniżenie ceny. I nie, ceny podane na portalach nie są cenami rynkowymi, a ofertowymi.

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 23) | raportuj
17 lipca 2017 o 19:19

Moim zdaniem jesteś w całkowitym błędzie. Nie rozumiem, dlaczego praca doradcy nieruchomości jest tak źle postrzegana, skoro na np. doradcę finansowego patrzy się inaczej. Czy to inny rodzaj usługi? Nie. Ktoś poświęca swój czas, by zaprezentować oferty. Czemu trzeba płacić tak dużo? Ponieważ praca nad jedną ofertą to minimum od 3 miesięcy do pół roku. W tym czasie firma ponosi wszelkie koszta związane z ukazywaniem się i promowaniem ogłoszeń, by były widoczne. Możesz pomyśleć „co mnie to obchodzi?”, masz rację, nic. Nie masz żadnego obowiązku korzystać z pomocy agencji, ale wybierając największe portale nieruchomości, musisz być świadom, że praktycznie tylko biura nieruchomości stać, by płacić za umieszczanie na nich ogłoszeń. Dlaczego? Ponieważ sam eksport oferty kosztuje, a do tego dochodzi promowanie, ponieważ nowa oferta potrafi jeszcze tego samego dnia „zlecieć” na 4, czy 5 stronę. Właściciel będzie się, w większości przypadków, ogłaszał na bezpłatnych portalach. Co jest dziwnego, czy złego w tym, że ktoś chce otrzymać wynagrodzenie za swoją pracę? Ktoś musiał pojechać do mieszkania, musiał zrobić zdjęcia, wypytać o wszystkie szczegóły techniczne, a jeśli właściciel wszystkiego nie wiedział, nie raz udać się do spółdzielni, potem usiąść i przygotować ofertę, w następnej kolejności odpowiadać na zapytania, telefony, gdzie tylko 1/10 pochodzi od osób faktycznie zainteresowanych mieszkaniem. Praca doradcy nie jest od 8 do 16, a cały dzień. Jak jest sezon na wynajem i sprzedaż np. wrzesień, nie raz doradcy zaczynają pracę o 8 i kończą o 22. I kolejna rzecz, co do której się mylisz. Prowizję pokrywa również właściciel. O ile w przypadku najemcy biura idą na rękę i z reguły obniżają prowizję do 70, czy 50 procent, to od właściciela zawsze chcą 100% i rzadko chcą mniej, a często w warunkach jest, że jeśli najmiesz na ponad 2 lata, właściciel płaci 200, czy 300% miesięcznego czynszu. To nie jest tak, że biura oszukują, trafiają się lepsze, czy też gorsze agencje, ale dlatego najpierw sprawdza się opinie o agencji, bo to samo mieszkanie, nieraz ma 5, czy nawet 10 różnych biur.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
17 lipca 2017 o 18:46

@Hedwiga: Prowizję zazwyczaj płacą obie strony, nie tylko najemca, ale i wynajmujący.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
17 lipca 2017 o 16:04

To już zależy od szpitala, ja akurat mam dość dobre doświadczenia ze szpitala, jeśli chodzi o jakość posiłków. Leżałam na diabetologii i tam faktycznie dbano, by posiłki były odpowiednie. Aczkolwiek nie było tak różowo w całokształcie, dostałam zalecenie, by jeść co 3-4 godziny maksymalnie i wypisano mnie 20 minut przed obiadem.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
11 lipca 2017 o 21:44

@maat_: Taka jest niestety prawda. Nie widzą, że mają na karcie kredyt 5 tysięcy, ale widzą, że mogą z niej wziąć jeszcze dwa, bo skoro mają na karcie, to znaczy, że to ich pieniądze.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
11 lipca 2017 o 21:41

@xyRon: Akurat moja mama była pracownikiem żłobka. Uwierz lub nie, ale zarobki od 1600 do 2000 (zależnie od premii w danym miesiącu, rzadko było to 2000) za opiekę nad ponad 20 dzieci, nie jest wcale dużo. Moja mama chętnie zamieniłaby trzynastki na wyższą stałą pensję, byle mieć te 1800 co miesiąc. Dodatkowo bezpłatne nadgodziny w postaci wszystkich imprez z rodzicami, kupowanie własnych materiałów, bo kierownika nie obchodzi, że masz czegoś za mało, ma być zrobione i już. U mojej mamy był też poważny problem z mobbingiem. To nie jest tak, że każdy, kto ma trzynastkę, to urzędnik w ZUSie, czy innej biurokracji.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
11 lipca 2017 o 21:21

@KatzenKratzen: Nie wiem, jak jest w tamtej Biedronce, ale u mnie, na samym wejściu jest plakat o promocji z kartą Biedronka. Ogromne litery, a pod nimi zawsze, może o 1/3 lub o połowę mniejsze litery na jaką kwotę muszą być zakupy, by uwzględniała je promocja i w każdej z trzech Biedronek, z których korzystam, jest to samo (wybór Biedronki zależy od tego, którą drogą wracam z pracy).

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
22 czerwca 2017 o 7:46

@maat_: To już zależy od ubezpieczyciela. W niektórych TU zniżki traci kierowca, w innych właściciel. A z OC to nie do końca tak. Podajemy skrót OC, a jest to OC samochodu i jest obowiązkowe, natomiast jak najbardziej jest OC w życiu prywatnym i wtedy Ty jesteś ubezpieczona od wyrządzenia jakichkolwiek szkód (nie będąc pod wpływem lub umyślnie), np. jeśli wytrącisz komuś niechcący telefon z ręki i telefon się uszkodzi, ubezpieczyciel pokryje koszty naprawy. To są dwa różne rodzaje ubezpieczeń.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
21 czerwca 2017 o 15:57

@thebill: Ponieważ zniżki są przypisane do konkretnej osoby i jeśli którykolwiek samochód, którego jest właścicielem spowoduje wypadek, zniżki traci konkretna osoba, a nie samochód. Samochody nie mają zniżek za bezszkodową jazdę. A co do samochodu żony, zależy, czy jesteś jedynym właścicielem, czy współwłaścicielem, nie wiem, jak w Twoim TU, ale u nas brało się pod uwagę zniżki osoby, która miała ich więcej.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2017 o 15:58

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
21 czerwca 2017 o 9:32

@vezdohan: To nie do końca tak. Wszystko zależy od świadomości, co kupujemy. Akurat w tym przypadku OWU jest napisane bardzo zrozumiale, wystarczy do niego spojrzeć, ale większości klientów po prostu się nie chce, a potem mają pretensje, że czegoś nie mają w pakiecie, tak jakby myśleli, że kupując jedną usługę, inne dostają gratis. Opisane przeze mnie ubezpieczenie drogowe jest dodawane za darmo do ubezpieczenia OC, tak samo, jak i Zielona Karta. Klient nie ponosi żadnych kosztów z nim związanych, dlatego jest to tylko podstawowa pomoc i ściśle określona w jakim przypadku ona przysługuje.

[historia]
Ocena: 35 (Głosów: 39) | raportuj
15 czerwca 2017 o 8:17

@ShadIX: Czyli rozumiem, że jak ktoś zadzwoni domofonem, to też ma mu otworzyć, nawet jeśli go nie zna, bo nie ma prawa decydować, kto wchodzi? Klatka to mienie wspólne i każdy z lokatorów ma prawo do decyzji, czy kogoś wpuści, czy nie. Sama nie wpuszczam podejrzanych osób, a jeśli otwieram drzwi domofonem, wyglądam przez wizjer, czy to naprawdę listonosz, elektryk itd. (mieszkam na parterze). Nie wpuszczam nigdy na przykład ludzi z ulotkami. Raz nawet miałam podobną sytuację, jak autorka, z tą różnicą, że pan ulotkarz usiłował wyszarpnąć mi drzwi, groził, że jak nie dam mu uczciwie pracować, to pójdzie wyrywać torebki i mi też wyrwie i mówił, że konstytucja gwarantuje mu prawo wstępu. Ja na to poinformowałam Pana, że przed klatką jest specjalny kosz na ulotki, a ze mną nie wejdzie i na siłę zamknęłam drzwi. To jest bezczelne, ale mając na uwadze, być miłym i grzecznym, a wybrać bezpieczeństwo swoje, sąsiadów i mienia, moim zdaniem wybór jest oczywisty. Nie wiadomo, czy nie jest to złodziej, lub osoba badająca teren. W zeszłym roku, w mojej okolicy, doszło do 14 włamań w pobliżu mojego bloku (w tym do mnie). Ktoś musiał wpuścić złodzieja, nie sprawdzając kogo wpuszcza, ponieważ drzwi na klatkę są zawsze sprawne i zamknięte. Jeśli osoba zachowuje się normalnie, okej, można rozważyć wpuszczenie, ale każde podejrzane zachowanie może świadczyć o możliwości zagrożenia. Raczej wątpię, by autorka chciała mieć na sumieniu sąsiadkę, bo wpuściła do klatki wariatkę, która, tak, jak napisał no_serious, mogła ją prześladować. I dodam jeszcze raz. Autorka nie ma prawa decydować, kto wchodzi na klatkę, ale ma prawo decydować, kogo ona wpuszcza i ma prawo nie wpuścić nikogo. Klatka nie jest przestrzenią publiczną, a własnością określonych osób (czyt. mieszkańców), więc nie należy się do niej swobodny dostęp dla każdego.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
10 czerwca 2017 o 8:01

U mnie w okolicy szczęściem nie ma takich przygód, ale ja bym zawału chyba dostała, bo mam parę rzeczy na raty i pewnie najpierw bym rzuciła się sprawdzać, czy wszystkie przelewy poszły prawidłowo. Jeśli chodzi o windykację, to raz zdarzyło się, że ktoś od nich pomylił ulice. Ulice mają podobne nazwy ( różni je tylko końcówka nazwy, w mojej jest "-ki", w tej obok "-ie"). Pan windykator nie znalazł odpowiedniego numeru na naszej ulicy, ponieważ takiego nie ma, więc wybrał budynek z literką "a" i numer mieszkania, jak na kopercie.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
10 czerwca 2017 o 7:42

@SaraRajker: To trochę bardziej skomplikowane, ale zapewniam, że nie problemem był alkohol. Mama nigdy nie nadużywała alkoholu, ani nie piła go zbyt często. Narkotyków też nie brała. Jedynym jej nałogiem były (i są) papierosy, ale tutaj, gdy miała do wyboru kupić chleb do domu, czy papierosy, kupowała chleb. Tak, jak pisałam wcześniej. Nie to było przedmiotem tej historii i absolutnie nie żalę się z powodu życia, jakie miałam. To historia o podejściu rodzica, do otyłego dziecka, jak w ogóle doszło do otyłości i do czego takie zachowanie mnie doprowadziło (anoreksja).

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
9 czerwca 2017 o 17:45

@Hedwiga: Możesz to tak oceniać. Było ileś rzeczy składających się na tą decyzję. Za to akurat nie mam żalu do mojej mamy i jakby nie patrzeć nie do końca o tym jest ta historia. Nie każde życie jest kolorowe i nie wszyscy podejmują zawsze słuszne decyzje. Z perspektywy czasu, można powiedzieć, że mogła ileś rzeczy zrobić, ale będąc w danej sytuacji, ciężko jest podejmować pewne decyzje. Nigdy mamy za to oceniać nie będę, jedynie za jej zachowanie, ponieważ była piekielna pod wieloma względami.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
9 czerwca 2017 o 16:55

@Hedwiga: Iluś rzeczy tutaj nie napisałam. Nie mogłyśmy pójść po zasiłek z MOPSu. Nie chcę wyjaśniać dlaczego, ponieważ to historia życia mojej mamy, a jaka by nie była, nie mi opowiadać taką historię. Pewne rzeczy powinny pozostać mimo wszystko w rodzinie. A pieniędzy brakowało nawet na takie produkty jak ryż, czy kapusta. Zdarzały się tygodnie, gdzie miałyśmy 3 złote na cały tydzień, albo i tyle nie. Ciągle zalegałyśmy z opłatami, dlatego często zmieniałyśmy mieszkanie, ponieważ właściciel nas wyrzucał. Koniec końców mama poszła po trochę rozumu do głowy pod tym względem i poszukała pomocy, która pomogła wyjść na prostą, choć nie było łatwo. Dzięki temu nasza sytuacja materialna się poprawiła. Dodatkowo poszła po rozum i po tylu latach unoszenia się honorem, wystąpiła o alimenty na mnie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2017 o 16:58

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 23) | raportuj
9 czerwca 2017 o 15:59

@b_b: Jeśli nie zauważyłaś, cały okres odchudzania to 3 lata, więc nie był to aż tak gwałtowny skok. Miałam szczęście, ponieważ skóra mi się jako tako naciągnęła, była luźniejsza, ale nie wisiała. Jeśli naprawdę masz wątpliwości, mam zdjęcia sprzed i po, mogę je bez problemu wysłać :)

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
9 czerwca 2017 o 14:51

@TakaFrancuska: A badałaś cukier? Ospałość może być spowodowana skokami cukru. Zanim zostałam zdiagnozowana (hipoglikemia reaktywna insulinozależna), też tak miałam. A najgorsze było, że rano mnie dobudzić nie można było. Teraz unikam owoców, części warzyw, słodyczy i alkoholu i jest w miarę w porządku. Mam więcej siły, schudłam, nie jestem głodna (przez skoki cukru możesz czuć cały czas głód). Tylko uważaj, bo niektóre problemy z cukrem wychodzą dopiero po krzywej. Ja miałam wiele razy badaną samą glukozę i insulinę i tam nic nie było.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
9 czerwca 2017 o 7:37

U nasz był kiedyś pracownik, który miał wadę wymowy (jąkał się, czasem mniej, czasem bardziej), ale mówił wyraźnie. Któregoś dnia, jak odebrał telefon firmowy, padło właśnie: - Czy Pan jest pijany? Klient zrobił mu przez telefon awanturę, a pół godziny później zadzwonił ponownie, gdzie odebrał już inny pracownik i na skargi klienta, powiedział o wadzie wymowy. Klient nie dał za wygraną i odgrażał się telefonami do prezesa, obsmarowaniem nas w internecie i nasłaniem policji. Moim zdaniem szukanie na siłę problemów alkoholowych, gdzie dostaje się prawdziwe wyjaśnienie problemu jest upokarzające dla osób, których to dotyczy. O dziwo, inni klienci nie mieli problemów z tym jak nasz kolega mówił, ani przez telefon, ani na żywo, bo był to bardzo miły starszy pan.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
4 czerwca 2017 o 8:56

Kiedy zaczęłam pisać "książkę", byłam mniej więcej w jej wieku, może rok młodsza. Pamiętam to doskonale, bo nie miałam jeszcze komputera i swoje "dzieło" tworzyłam w zeszycie. Wyszło tego z 3 zeszyty 60 kartkowe. Byłam z siebie dumna, jak mało kto. Niewiele mi brakowało by skończyć, czekałam tylko, aż będę miała okazję wszystko przepisać na komputerze i wysłać do wydawnictwa.. Dziś się cieszę, że komputer dostałam dopiero 2-3 lata później, kiedy mogłam już ocenić to, co napisałam i do tej pory się śmieję, że uznałam to za wspaniałą książkę. Sam pomysł, do tej pory uważam, że nie najgorszy, ale wykonanie.. Gdybym to wysłała, chyba zapadłabym się już dawno pod ziemię ze wstydu. Pisanie jest dobrą formą rozwoju dla dziecka, jednak mamusia faktycznie piekielna, ponieważ powinno się patrzeć krytycznie na takie "dzieła". Wiadomo, takiemu dziecku, które jest początkującym pisarzem trzeba delikatniej przekazywać krytykę, by się nie zniechęciło, ale nie można być w nie zapatrzonym. Gratuluję spokoju w rozmowie z piekielną mamusią i odwagi, by powiedzieć szczerze, że dziewczynie by się przydały warsztaty literackie. Przyznam szczerze, że sama wybrałabym się na takie, by poprawić swój styl, bo co przebrnę przez rozdział książki, to go kasuję, bo coś mi się zdecydowanie nie podoba. Jeśli mogłabym prosić o jakiś namiar, byłabym wdzięczna.

« poprzednia 1 2 następna »