Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

GaretSetren

Zamieszcza historie od: 2 listopada 2012 - 9:57
Ostatnio: 22 grudnia 2016 - 14:00
  • Historii na głównej: 3 z 4
  • Punktów za historie: 2773
  • Komentarzy: 104
  • Punktów za komentarze: 423
 
zarchiwizowany

#11729

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historię tą opowiedział mi znajomy kierowca autobusu, który wozi mieszkańców Olsztyna od prawie 35 lat. Piętnaście lub szesnaście lat temu, w środku wakacji jeździł na linii 2. Zbliżała się godzina 15, tłok w autobusie niemiłosierny, więc starał się zamykać drzwi tak, by nikogo nie przyciąć. Na przystanku "przy Rolniku" zamknął drzwi, włączył lewy kierunkowskaz, spojrzał w lewe lustro i zaczął włączać się do ruchu. W tym momencie w autobusie rozległy się krzyki. Zatrzymał się, otworzył drzwi, w prawym lustrze dostrzegł mężczyznę z dwiema dość sporych rozmiarów torbami, leżącego nieruchomo na chodniku. W tym momencie znajomy zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem go nie zabił.

Wokół mężczyzny, którego głowa leżała w kałuży "krwi" zrobiło się zbiegowisko, kierowca wezwał przez radio karetkę i nadzór ruchu. Wśród okrzyków typu "Potrącił człowieka i udaje głupiego", "Nie umie jeździć, a ludzi wozi" ktoś powiedział, że w momencie, gdy autobus ruszał, mężczyzna dobiegł do autobusu i uderzył o drzwi, które dopiero się zamknęły i padł na ziemię nieprzytomny. Z drugiego autobusu, który zajechał na przystanek wysiadł kierowca, przebił się przez tłum gapiów i oniemiały patrzy, co się stało. Jego uwagę zwróciły słoiki, które leżały przy mężczyźnie. Na wielu z nich była etykietka z napisem "Ketchup Włocławek". Kierowca dotknął "krwi" powąchał palec i stwierdził, że to nie krew, a ketchup.

Gdy przyjechała karetka, sanitariusze stwiedzili, że mężczyzna jest pijany, w momencie uderzenia o twardy asfaltowy chodnik zemdlał, jednak nic poważnego się nie stało i zabrali go do szpitala. Przybyły na miejsce Nadzór ruchu kazał jechać dalej. Na miejscu pozostały tylko reklamówki z pobitymi słoikami i chodnik upaćkany ketchupem, które wkrótce zostały sprzątnięte.

MPK Olsztyn

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (175)

#42931

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wszystkie te opowieści o pogotowiu przypomniały mi historię mojej ś.p. mamy - raczej śmieszną, choć z nutką piekielności w tle.

Przełom lat 80/90, długo przed wszystkimi reformami, kasami chorych, narodowymi funduszami zadżumionych itp. Moja mama, świeżo upieczona lekarka, robi specjalizację z interny w szpitalu w niedużej miejscowości. Z powodów, których nie jestem w stanie poprawnie przytoczyć, musiała w ramach tejże specjalizacji wyrobić pewną ilość dyżurów w pogotowiu ratunkowym.

Na jednym z tych dyżurów wezwanie w środku nocy do pobliskiej wioski - zawał! Duży fiat kombi zapuszcza silnik i jedzie "na bąkach", mama z duszą na ramieniu - miała styczność z zawałowcami na oddziale, ale pierwszy raz tak poważna sprawa w pogotowiu, kiedy o życiu pacjenta mogą decydować sekundy, więc napięcie ogromne.

Podjeżdżają na miejsce. Chałupa jak chałupa, światła w oknach zapalone, jakiś starszy pan rąbie drewno w obejściu - dziwne o tej porze, ale okej, nie ma czasu się zastanawiać. Pędem do drzwi, otwiera starsza pani:

(M)ama: Dobry wieczór, gdzie pacjent?
(P)ani: Tam, drzewo rąbie!
M: ? (kompletnie zatkało)
P: A bo się akurat skończyło, a chciała wody nagotować żeby się Pani Doktór mogła herbaty napić.

Z mamy całe napięcie zeszło, nie wiedziała czy śmiać się, czy płakać. Zbadała starszego pana, na szczęście zawału nie było - miał owszem problemy z sercem i obudził go w nocy ból w klatce piersiowej, ale sam z siebie przeszedł. Mama obadała go najlepiej jak umiała, sprawdziła leczenie i upewniwszy się, że wszystko jest w porządku wróciła do bazy ze znacznie lepszym humorem.

Piekielne jest rzecz jasna to, że starsza pani wiedzieć tego nie mogła, a męża jeszcze bolało kiedy został wygoniony na zewnątrz z siekierą w dłoni. Z jednej strony bardzo miła taka dbałość o samopoczucie lekarza z perspektywy wszystkich opowieści o piekielnych pasażerach karetek i ich równie piekielnych rodzinach, ale jednak co za dużo, to niezdrowo.

służba_zdrowia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 509 (575)
zarchiwizowany

#41063

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Aaa...! Napyskowałam!
Rzadko mi się zdarza to się pochwalę.
Ostatnio źle sypiam i na świat reaguję z entuzjazmem osiołka kłapouchego.
Chciałam sobie wczoraj wysiąść z autobusu drzwiami koło kierowcy. Jechałam tylko jeden przystanek a pojazd był mocno zapchany, więc stałam niemalże przylepiona do pojedynczych drzwi.
Autobus się zatrzymuje, drzwi się otwierają, ludzie chcieliby wychodzić... a tu korzystając z faktu że ludzie na przystanku zrobili miejsce przy drzwiach coby umożliwić wysiadającym sprawniejszą ewakuację podbiega do busa jakaś młoda mama, stawia na pokładzie dzieciaka i usiłuje go wepchnąć do środka.
Oczywiście - ni w tę ni w tę, bo ani wysiąść nie mogę ani się cofnąć, w końcu ludzie z tyłu na mnie napierają.
No i tak patrzę i analizuję jak biała czapka adidasa naciągnięta na głowę dzieciaka gwałtownie obija się o sprzączkę mojego paska. Stoimy.
- Ale wie pani - zaskoczyłam po dłuższej chwili - jak mi go chce pani do d*** wsadzić to ja może rajstopy zdejmę?

Patrzcie państwo, odpuściła bez słowa, za to kiedy wysiadłam zaczęła cały cyrk od nowa, blokując wyjście kolejnej osobie.

komunikacja_miejska

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 373 (539)

#41658

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem facetem, który nie cierpi jak mu się mówi co ma robić. Jestem taki, wiem o tym i chyba każdy, kto mnie zna, również to zauważył. W związku z tym po pewnej dość burzliwej wymianie zdań, jednego dnia wracam z pracy do domu, a rzeczy mojej narzeczonej (no, byłej) nie ma. W krótkim śledztwie ustaliłem, że wyjechała do miasta, w którym studiuje (czyli w sumie na drugi koniec kraju).

Jako, że nie jestem typem, który rzuca wszystko i jedzie w ślepo za kobietą, po kilkudziesięciu próbach skontaktowania się i wysłuchiwania murowanej wersji, że żaden znajomy nie wie gdzie się ona znajduje, odpuściłem. Nie, nie będzie tu romantycznej historii o tym jak porzucam pracę, dom i udaję się w podróż po kraju żeby odnaleźć kobietę swojego życia, która mi nawiała. Skoro nawiała i się ze mną nie kontaktuje znaczy, że nie chce.
Z takiego właśnie założenia wyszedłem i przestałem jej szukać. Po prostu odpuściłem. Nawet nie myślałem o tym za bardzo, kiedy jednego dnia dobiegł moich uszu dzwonek do drzwi.

Otworzyłem. I poczułem się mokry... Bo za drzwiami stała niedoszła teściowa z wiadrem z bliżej niekreśloną zawartością, która wylądowała na mnie.

- A masz!!!! - krzyknęła.

Chyba z jakiegoś źródła wie, że jej córka ode mnie odeszła... Smrodu chyba nie pozbędę się przez najbliższe pół roku...

Teściowa ;)

Skomentuj (132) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 920 (1098)

1