Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

HuckOris

Zamieszcza historie od: 17 marca 2011 - 21:05
Ostatnio: 23 czerwca 2021 - 10:34
  • Historii na głównej: 13 z 19
  • Punktów za historie: 12061
  • Komentarzy: 95
  • Punktów za komentarze: 782
 
zarchiwizowany

#42609

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam dobrą koleżankę Asię, która szukała bezskutecznie pracy zgodnej ze swym wykształceniem i doświadczeniem zawodowym. Szło jej to jak po gruzie, bo mimo energii jaką wkładała w słanie cv i szybkie odpowiadanie na ogłoszenia znalezione zarówno przez nią samą, jak i słanych jej przez znajomych, telefon nie dzwonił, poczta świeciła pustkami. Sytuację pogarszał fakt, że mieszka ona razem z teściami, którzy codzienne maglowali temat pracy i zachowywali się tak jakby pracę można było zerwać z drzewa, tylko Aśka jest taką kretynką, że tego nie potrafi.
Koleżanka po woli popadała we frustrację, a z czasem i depresję. W końcu napisała nowe cv.
Jako zdjęcie wkleiła ikonkę z fejsbuka (postać na niebieskim tle, ze znakiem zapytania)... Reszta to już, brak słów (ja po prostu nie mogłam opanować śmiechu).

DANE OSOBOWE; Do wglądu bezpośredniego.
WYKSZTAŁCENIE;
10.2004 - 06.2010 Akademia sztuk walki "Łoki-toki dwa
tłumoki" w 忍びの者. Osiągnięto
pełen stopień wtajemniczenia.
09.2000 - 06.2004 Szkoła przetrwania "Judo, rzut przez
udo się na pewno UDO!" w Kaliszu.
09.1992 - 06.2000 Szkoła początkowa ninja-tō w Kaliszu.
DOŚWIADCZENIA ZAWODOWE;
11.2011 – 06.2012 Starszy ninja do spraw używania
nunchaku.
Nazwa firmy utajona ze względu na
bezpieczeństwo narodowe.
09.2010 – 06.2011 Młodszy zwiadowca w Korpusie Czarnej
Żmii. Bliższa lokalizacja miejsca
znajdowania się korpusu,
niemożliwa do podania.
11.2009 – 06.2010 Mistrz tropienia oddechu we mgle, za
pomocą pajęczyny i ości z ryby-
Trójkąt Bermudzki.
02.2009 – 08.2009 Stażysta do spraw wtajemniczenia
pierwszego stopnia.
Nevada, tajna baza wojskowa.
INFORMACJE DODATKOWE;
Doskonałe posługiwanie się bronią białą, jak i czarną.
Znajomość chemii i pirotechniki.
Walenie prosto z mostu, przez pół obrotu.
Spanie z otwartymi ustami i mrugającymi uszami.
Posiadanie całej mnogości wtajemniczeń.
Perfekcyjna umiejętność grania w bambuko.
Niewidzialność i lewitowanie.
ZAINTERESOWANIA;
Śmiertelne.

Kiedy rozesłała to we wszystkie miejsca, w które słała swoje prawdziwe cv, odzew był natychmiastowy i przechodzący jej oczekiwania. Jak to możliwe? Bo jedyne co podała prawdziwie, to nr. tel. Ludzie dzwonili, by ją zwyzywać, wyśmiać, sprawdzić czy choć właśnie nr. tel. jest prawdziwy, ale też (co mnie bardzo zaskoczyło), by zaprosić ją na rozmowę.
Już po kliku dniach Aśka pracę znalazła!! Właściciel firmy zatrudnił ją od kopa, bo (jak sam powiedział), żeby wysłać taki idiotyzm, trzeba mieć jaja i być zdesperowanym, a on takich ludzi potrzebuje.
Piekielne są dwie rzeczy;
1. Tylko ninja może liczyć na pracę w naszym kraju.
2. Ja, po pójściu w ślady Aśki, musiałam zmienić numer=(.
Ale Aśkowi teściowie odczepili się na dobre(od niej, nie ode mnie).

ninja

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 399 (469)
zarchiwizowany

#30330

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W miejscowości z której pochodzę,jest tylko jeden sklep. Kilka dni temu musiałam go nawiedzić.
Wchodzę i widzę znajomą twarz za ladą. Ku mojemu zdziwieniu twarz ta rzuciła we mnie soczystą wiązanką i znikła na zapleczu, zostawiając swoja osłupiałą koleżankę na miejscu pracy. Dlaczego? Dopiero dziś się dowiedziałam.

Mam rogatą duszę. Zaraz po skończeniu liceum wyciągnęło mnie w świat. Co i gdzie, nie ważne. Ważne jest to że rzadko wracam w rodzinne strony, bardzo rzadko pokazuję się na wiosce, właściwie tylko wtedy gdy mi czegoś zabraknie, a społeczność w tych "stronach" jest dość gadatliwa i plotkarska, bardzo ich boli jeżeli czegoś o kimś nie wiedzą(szybko to jednak naprawiają, wymyślając życiorysy nieobecnych). Nie pochodzę z booogatej rodziny. Wszystko co mam, zawdzięczam sobie. Przepych, przechwalanie się, panoszenie się...To nie ja! Szczerość, brutalna szczerość, to wszystko na co może liczyć każdy człowiek, z mojej strony. Na wazelinę, kłamstwo,lizustwo, mam uczulenie.
Parę lat temu, zdarzyło mi się wejść do w/w przybytku i spotkać tę samą twarz; "koleżankę" z którą chodziłam do klasy w podstawówce. Poprosiłam tylko o paczkę fajek, na co ona ZAŻĄDAŁA mojego dowodu.
[J] Aśka! Co Ty! Razem do klasy w podstawówie chodziłyśmy.
[A] Dowód.
Okazałam.
[A] A ty dalej nie hajtnięta?! W TYM WIEKU??( ekhym...jaki jest idealny wiek na to by zostać mężatką "kiedy się nie musi"- wybaczcie, ale inaczej nie potrafię zadać tego pytania. Sama nad tym się głowie do tej pory!)
Z mojej strony karpik i zaczęłam się śmiać.
[A] Ja już od kilku lat!
[J] Gratuluję...papierosy...
[A] Mój jest taki wspaniały (same ochy i achy)
[J] Cieszy mnie Twoje szczęście.
[A] A jaki dom pobudowaliśmy!
[J] Super! Poproszę...
[A] Ty dalej u mamusi??
[J] ...
[A] I mam trójkę wspaniałych dzieci!
Oprócz tego co tu przytoczyłam panna, znaczy się, mężatka, zaczęła gadać, wypominać, wspominać dziwne zdarzenia i wiadomości z mojej przeszłości i niby życiorysu.
Ze śmiechem poprosiłam o papierosy po raz enty.
Starałam się nie wdawać w gadkę, bo co mnie to obchodzi? Nie byłam z tą panną ani "bratem ani swatem", czy jak to tam.
[A] Ty nadal jesteś lesbijką??
Zaliczyłam WTF???????? ŻE CO???(EDIT! NIE, NIE JESTEM!!!!)
[A] Współczuję ci!
Jestem osobą nerwową, wyszczekaną i złośliwą, jednak potrafię to wszystko kontrolować... Do czasu.
Uśmiechnęłam się płacąc w końcu za pożądane dobro. Miałam już pożegnać wszystkich w sklepie(tak, tak, było grono słuchaczy) kiedy to...
[A] Ja to przynajmniej normalna jestem! Wiem co to facet!
I wywiązała się jakaś taka głupia pyskówka między nami, bo ona nie miała dobrej reputacji( w podstawówce!).
Wk**w...Plotki, wolne... Myślałam o tym wszystkim!
Do czasu. Czas...złośliwość z mojej strony poszła pełną parą.
[J] Normalna?? Dla normalnych ludzi dom, dzieci, mąż, to szczęście życiowe, a nie bonusowe punkty w konkursie miss wioski. Nie jestem lesbijką, lubię swoją pracę...
[A] Pier***isz...
[J] Ja robię to co lubię, a ty? Jak długo pracujesz w sklepie u tatusia?Wyjechałaś kiedyś z tego zadupia??
[A] Tak! Do wawki!
[J] WOW!! Aż do wawki! A twój wie że najstarsze to nie jego?
W tym momencie dziewczyna się zapowietrzyła i przybrała na twarzy kolor czerwony... Spojrzała dziwnym wzrokiem na swoją koleżankę i zaczęła mnie wyzywać.
Mimo odpowiedz wyszłam mega wkur****a. Całą drogę na nią klęłam.

A dziś spotkałam kolejną wioskową plotkarę, która uraczyła mnie informacją, że po w/w zajściu, plotki szybko zrobiły swoje i mąż Asi zażądał testów. Teraz jest już po rozwodzie.
Szczerze? Szkoda mi tego i jakbym mogła to wolałabym NIGDY się tam nie pojawić, nigdy tego nie powiedzieć. Zołza, szmata itp, itd, nie ważne. Jej rodzina, dzieci... No po co?? Moja chwila słabości? A raczej moja chwila piekielności?? Nie wiedziałam, celowałam na ślepo, byle by jej do*eba*... Nie przepraszam...nie słabość, nie piekielność, po prostu podłość i debilizm z mojej strony. Teraz staram się uważać, ale to do czasu...
Piekielni...po prostu uważajcie.
A może inaczej:
Co ma do szczęścia dowód osobisty?

Piekielność przeciw piekielnym!!!!!! Niechciana!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 243 (333)
zarchiwizowany

#22177

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na dzień dobry biję się w pierś...
Swojego czasu na piekielnych przeczytałam historię o kibolach. Uśmiałam się do łez i tak mi ona zapadła w pamięć iż popełniłam "plagiat". A było to tak;
Z przyczyn nie mających związku z tą historią, ja i moi współlokatorzy rozwiązaliśmy umowę z właścicielką zajmowanego przez nas lokum. Do końca "wypowiedzenia" zostało jeszcze trochę czasu, więc mieliśmy kilka pielgrzymek oglądających. W ostatnich dniach odwiedziło nas kilku chłopaków, którym mieszkanie spodobało się i na pniu podpisali umowę z właścicielką. Nie rozmawialiśmy z nimi, nie odzywaliśmy się ani słówkiem, cały czas zajęci pakowaniem naszych rzeczy, do momentu gdy jeden z chłopaków(nowych) zapytał;
-Jakie są tu kluby na osiedlu i w okolicy?
Właścicielka na to;
-No dwie ulice macie bar, ale przecież na dole jest sklep...Taniej będzie...
-Nie, nie, nie...Pytałem o kluby piłkarskie.
Zanim pomyślałam, wypaliłam;
-Czy to ważne? I tak warto znać jedno zdanie łączące wszystkich!
-???
-J*EBAĆ PZPN!
Właścicielka z miłej i spokojnej kobiety w tym momencie zamieniła się w istną jędzę. Zaczęła na mnie krzyczeć i wrzeszczeć na temat mojego języka, zachowania, wygłaszać dziwne zdania i opinie na mój temat, że niby jak za pierwszym razem mnie zobaczyła to wiedziała że jestem "samo zło" i takie tam blalalalala. Moim współlokatorzy ukryli mnie w jednym z pokoi i przepraszali babsko za mnie. A ja chciałam tylko dobrze dla tego chłopaka i jego kumpli!!

Dlaczego teraz o tym piszę, mimo iż to było w wakacje zeszłego roku? Bo wczoraj na imprezie ten chłopak się do mnie przyznał(nie mam pamięci do twarzy i do imion) i dziękował za "PIEKIELNĄ"(powinnam napisać dobrą, ale to przecież piekielni poradzili=P!!) radę!! Okazało się, że niedługo po wprowadzeniu się zaczepiła go jakaś banda kiboli/dresiarzy. Dzięki Wam ocalił skórę, kurtkę i komórę.

Blokowisko krk

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (279)
zarchiwizowany

#21241

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ojciec mojego ojca jest bardzo trudnym człowiekiem. Na każdym kroku wtrąca się w życie każdego członka rodziny, z tym, że potomstwo+mąż siostry mojego ojca, znaczy się ciotki B. zawsze jest cacy, a MY jesteśmy be. Cóż, natura=). Mnie to ani ziębi ani grzeje, ale dopiero po pewnym wydarzeniu. Dziadek od zawsze mnie tępił, bo na bakier (jestem)byłam(i będę) z dyscypliną, czego jako wojskowy nienawidził. Ot pierdoły...Bo miałam za długie włosy, potem za krótkie (a że są w sam raz...No jakoś mi to "umkło"), bo wrzeszczałam, bo siedziałam za cicho..."Cokolwiek" powodowało głupie i dokuczliwe komentarze,oraz uszczypliwe słowa. Oboje robiliśmy się coraz starsi, tyle że mnie pienienie się dziadka przestawało tykać, a jego mocno wpieniał mój tumiwisizm=).
W tym miejscu zaznaczam iż
NIGDY NICZEGO NIE ROBIŁAM SPECJALNIE!!
W końcu przestałam utrzymywać z nim kontakty. Pewnego razu "niechcący" odebrałam stacjonarny, który wydzwaniał w domku jak oszalały, a nikogo poza mną nie było. Miałam wątpliwą przyjemność zamienić parę słów z dziadkiem, zanim nie trafiliśmy na stare tory...
[D] Masz już chłopaka??
"O żesz kur...czaki!! Jak powiem, że nie, to będzie gadanie o moim wieku, o DACIE WAŻNOŚCI (tak, takich słów używał), że wstyd przynoszę rodzinie itp, itd. Jak powiem że tak, to będzie gadanie pt; jak ja tak mogę, że za młoda jestem, że seks mi tylko w głowie, że wstydu rodzinie narobię... I tak źle i tak kijowo.
Mocno główkowałam jak dyplomatycznie przekazać wiadomość o "utracie zasięgu", gdy padły słowa;
[D] Kto by cię chciał?
Dyplomacja poszła...na spacer.
[J] A wiesz dziadek? Jednak ktoś chce...
[D] Niby kto? Jak się nazywa?
[J] Patrycja. Wiesz dziadku, wstydu nie przyniosę, bo i hajtnąć się mogę, a nawet jeżeli nie, to w ciążę i tak nie zajdę...
Nie miałam takiego zamiaru, nie chciałam nikogo urazić, nie planowałam tego, ale zrobiłabym to jeszcze raz, bo spokój jaki teraz mam jest...No po prostu bezcenny!! Reszta rodzinki( ta cacy też) nadal jest w ten czy inny sposób "maglowana". Mnie o plany na przyszłość już nie pyta.

rodzina ach rodzina...

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (286)
zarchiwizowany

#15359

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kiedy byłam małą dziewczynką, jeździłam z całą rodzinką, w góry, do dziadków. Ojciec mojej mamy, gospodarz surowy acz sprawiedliwy, miał psa, którego trzymał w klatce odkąd pamiętam. Powód był prosty; zwierze było bardzo agresywne. Kiedy było uwiązane przy budzie, potrafiło się zerwać, dopaść owcy by ją zadusić, poprzegryzać wszystkie kury, a nawet rzucić się na człowieka. Dziadek nie pozwolił go uśpić, bo dla niego był członkiem rodziny, "niegrzecznym", ale członkiem.
"Bydle", jak pieszczotliwie nazywali go domownicy, był wielkości cielaka, bardzo kudłaty, szarej maści i siedział już w klatce kilka ładnych lat, nie pokorniejąc ani na jotę. Karmienie go groziło kalectwem(miskę z żarciem podsuwano na specjalnej desce), ba! Samo zbliżenie w pobliże klatki było czymś niebezpiecznym.
Pewnego razu, podczas wakacji spędzanych u dziadków, przyjechała siostra mamy, ze swoimi pociechami, by pomóc w sianokosach. Babcia została ugotować obiad, a reszta wyruszyła w pole. Praca szła gładko, choć męcząco, udało się ją jednak skończyć koło wieczora. Zaczęliśmy się zbierać, gdy okazało się że nie ma najmłodszej, Agi 4-5latki. Może schowała się w/za którąś kopą siana? Poszukiwania nie przynosiły rezultatów, więc dziadek poszedł do domu, by sprawdzić czy dziecka nie ma.
Gdy dotarł na miejsce, jego uwagę przykuł dziwny dźwięk dobiegający z klatki "Bydlaka". Senior mówił potem, że o mały włos nie padł na zawał na widok Agi, która siedziała w klatce i czesała krwiożercze zwierze w warkoczyki, wesoło przy tym podśpiewując.
Cały zdrętwiały i przerażony, powoli zaczął zbliżać się do legowiska psa i nawoływać szeptem brzdąca. Gdy Aga w końcu zauważyła dziadka, uśmiechnęła się i z głośnym "Dziaaaaadek!!"pobiegła w prost w ramiona staruszka. Ten łapiąc ją jedną ręką, drugą zatrzasnął drzwi od "domu" psa. Najgorszym o czym pomyślał dziadek to że ktoś/coś spłoszy kudłacza nagłym hałasem i do końca życia nie będzie mógł wybaczyć sobie tragedii jaka wtedy by się wydarzyła.
Pies natomiast, nie ruszył się z miejsca, tylko skierował oczy na swego właściciela i zaskomlał cicho.
Po kilkunastu dniach, "najlepszy przyjaciel człowieka" po prostu się nie obudził.
Przodek mój sędziwy skwitował to bardzo pięknie;
-Nawet największy bydlak potrafi się zmienić, by nie być sam na koniec. To tylko my nie chcemy tego widzieć...

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 293 (345)
zarchiwizowany

#9379

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Świadkiem tej historii byłam dzisiaj,kiedy wracałam z dworca PKS w Krakowie do domku.Jechałam autobusem,który nie był zatłoczony,lecz kilka osób stało,mimo wolnych miejsc siedzących.Na którymś przystanku, wśród wsiadających,znalazła się starsza pani,która nie popatrzywszy na wolne miejsca,od razu zaatakowała chłopaka,który siedział zaraz koło drzwi.Zaczęła go wyzywać,opowiadać o jego braku kultury,itp,itd.Chłopak był spokojny do czasu,gdy starsza pani nie zaczęła ubliżać jego matce i jak ona go wychowała.
-Ty stara,śmierdząca szmato!!-wydarł się gwałtownie wstając.-Stul ryj jeżeli chcesz mieć jeszcze całą sztuczną szczene!!K**wa!!Pier***ony moherze!!Ty je**na kupo gó*na!!Co ty sobie myślisz??!Że jak jesteś starym grzybem to ci wszystko wolno?!!GÓ*NO K**WA!!GÓ*NO!!Twoja córka to k**wa,twój stary na pewno pier***ił ją jaki i inne babsztyle!!I na pewno wszyscy od ciebie spi*****li,bo kto by chciał wytrzymać z taką zje**ną jędzą jak ty??!
Zamilkł,a wszyscy pasażerowie zamarli.Nikt się nie odezwał.Na to chłopak rzekł;
-I jak się pani czuje?Chyba dokładnie tak samo jak ja przed chwilą.Teraz może pani ponarzekać na moją kulturę.-po czym wysiadł.
Kobieta stała zszokowana,jak cała reszta autobusu.Chyba nikt nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą się stało.Ja na pewno.

Mimo całego niesmaku(nie przychodzi mi teraz żadne inne słowo)jakoś nie współczuję tej kobiecie.

P.S Proszę darować sobie wszelkie komenty typu;blędy ort.gramat.składniowe i co tam jeszcze.Emocje zrobiły w tym momencie swoje.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 270 (332)

1