Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

JezdzeUzywanymVolvo

Zamieszcza historie od: 26 lutego 2011 - 16:04
Ostatnio: 29 marca 2015 - 22:42
Gadu-gadu: 10741384
  • Historii na głównej: 6 z 12
  • Punktów za historie: 5272
  • Komentarzy: 72
  • Punktów za komentarze: 507
 
zarchiwizowany

#12896

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z piekarni.
Pieczywo zawsze kupuję w tym samym sklepie, jest sprawdzony, a wypieki są wręcz wyśmienite. Sklep prowadzi pewna starsza pani, bardzo sympatyczna. Dawno temu, kiedy jeszcze nie wyrobiłem sobie tak ciętego języka, zatrudniła drugą ekspedientkę (miała kłopoty ze zdrowiem i potrzebna była jej pomoc). Tyle tytułem wstępu.

Pewnego dnia wchodzę do sklepu i standardowo kupuję chleb, kilka bułek i różne takie. razem wyszło coś około 12 zł. Zapłaciłem banknotem 20zł, dostałem resztę(mam zaufanie do sklepu więc zwyczajnie wziąłem pieniądze i odszedłem od lady)jednak jakieś dwa kroki później spojrzałem na kwotę w mojej ręce - brakowało 5 zł. Myślę sobie, no nic, każdemu się zdarza, poza tym dziewczyna pracuje od niedawna, to jakoś sprawę wyjaśnię.
[J] Przepraszam, ale zapomniała mi Pani wydać 5 złotych reszty.
[E] (opryskliwie) Mhm, tak, na pewno, założę się że jak wyszedłeś ze sklepu(? ledwo odszedłem od lady?) to sobie gdzieś schowałeś i teraz mnie o kradzież oskarżasz.
[J] Z całą pewnością, nie, ale chciałbym żeby Pani przeliczyła kasę.
[E] Jak będę miała ochotę to przeliczę
[J] Tu nie chodzi o Pani ochotę, tylko o brakujące 5 złotych.
Po jakiś 10 minutach w miarę spokojnej przepychanki słownej(pomijając nazwanie mnie małym wyłudzaczem(miałem 14 lat)). Piekielna zgodziła się przeliczyć kasę po skończeniu pracy czyli o 17.
Jak się domyślacie przyszedłem wcześniej żeby dopilnować, ale zastałem zamknięte drzwi. Po powrocie właścicielki, ekspedientka została zwolniona(podobno nie tylko ja zostałem "orżnięty" przy wydawaniu reszty). Pieniądze odzyskałem, a piekielnej nigdy już nie spotkałem.

piekarnia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (169)
zarchiwizowany
Historia sprzed wielu lat.
Miałem wtedy coś koło 6-7 lat. Rzecz działa się w lany poniedziałek, albo zaraz przed świętami. Jako że lany poniedziałek, tradycja, dziewczyny trzeba oblać itp. uskrobawszy trochę grosza poszliśmy z kumplem do apteki w celu zakupienia tzw. "armaty" czyli strzykawki 0,5 litra. Wchodzimy więc do sklepu i prosimy rzeczoną "broń"
[A]ptekarka: Nie sprzedam wam.
[M]y: Ale dlaczego?
[A]: Nie sprzedam i już.
[M]: Ale to przecież strzykawka na lany poniedziałek.
[A]: Ja już was gnojki znam, lany poniedziałek, a potem narkotyki będą sobie wstrzykiwać.

Dziwi mnie jedno: kto jej zdaniem wstrzykuje sobie narkotyki półlitrową strzykawką? Poza tym w naszym wieku nie wiedzieliśmy nawet do końca co to są te całe "narkotyki".

apteka, Kraśnik

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 194 (216)