Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Kometa

Zamieszcza historie od: 20 maja 2012 - 15:43
Ostatnio: 18 września 2015 - 19:47
O sobie:

"Komety zawsze spadają nie w porę"

  • Historii na głównej: 8 z 23
  • Punktów za historie: 6883
  • Komentarzy: 48
  • Punktów za komentarze: 131
 

#44511

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To dzisiaj będzie prosto z kościoła.

Siedzę sobie na mszy i słucham kazania. Rozpoczęły się rekolekcje adwentowe w mojej parafii (na które muszę chodzić ponieważ obecność jest sprawdzana, a ja przygotowuję się do bierzmowania), więc ksiądz przyjechał z daleka by głosić słowo boże.

Zaczął swoje opowiadanie od tego, że przyjechał z Ukrainy. Jadąc do Polski zabrał autostopowicza - młodego chłopaka. Całą drogę rozmawiali, okazało się, że nastolatek jedzie na cmentarz do ojca. Duchowny zawiózł go, a nawet poszedł z nim się pomodlić. Ksiądz wzruszył się modlitwami chłopca, mówionymi na kolanach i spytał skąd tak doskonale zna pacierz i całą resztę. Odpowiedział, że właśnie tata go tego nauczył i praktykuje to bo to jedyne co po nim mu pozostało.

Rekolekcjonista wzruszony pojechał dalej po odwiezieniu chłopaka do domu. Gdy już był w granicach Polski znowu zabrał autostopowicza - tym razem mężczyznę koło 30-tki. Mężczyzna opowiadał, że jedzie do domu z pracy bo pracuje 30 kilometrów od miejsca zamieszkania i uciekł mu autobus. Mówił też, że pracuje 6 dni w tygodniu i ciężko mu, ale stara się utrzymać rodzinę. Ksiądz wtedy zapytał czy chodzi do kościoła. Autostopowicz powiedział, że raczej nie, bo gdy ma ten jeden dzień z rodziną muszą jechać na zakupy i spędzić go razem na wycieczce albo choćby przy telewizorze rozmawiając co się działo w tygodniu.

I tu spokojna opowieść rekolekcjonisty skończyła się, a zaczął wywód prowadzony o wiele donośniej:

DRODZY PARAFIANIE! ZOBACZCIE JAKI TEN MĘŻCZYZNA JEST ZŁY! WYBIERA ZAKUPY, WYCIECZKI I INNE PRZYJEMNOŚCI ZAMIAST BOGA! JEGO DZIECIOM NIC NIE ZOSTANIE PO NIM! POWINIEN BRAĆ PRZYKŁAD Z OJCA TAMTEGO CHŁOPCA Z UKRAINY! TEGO MĘŻCZYZNĘ PORZUCĄ JEGO DZIECI, ODDADZĄ DO DOMU OPIEKI NA STAROŚĆ I POZWOLĄ UMRZEĆ W SAMOTNOŚCI! STRZEŻCIE SIĘ TAKIEGO ZACHOWANIA! WPAJAJCIE WASZYM DZIECIOM MIŁOŚĆ DO KOŚCIOŁA! JEŚLI CHCECIE BY WASZE DZIECI WAS KOCHAŁY UCZCIE JE PACIERZY! TYLKO TAK MOŻECIE ZAPEWNIĆ SOBIE ICH MIŁOŚĆ! SPÓJRZCIE NA ATEISTÓW! ICH DZIECI ICH PORZUCAJĄ! WSZYSCY STARSI LUDZIE W DOMACH OPIEKI SĄ PORZUCENI BO NIE WPAJALI SWOIM DZIECIOM BOGA! PAMIĘTAJCIE, ŻE TYLKO BÓG WAM POMOŻE!

Myślę, że komentarz zbędny. Jutro kolejny dzień rekolekcji...

księża

Skomentuj (69) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 392 (830)
zarchiwizowany

#44963

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przy świątecznym stole jakoś tak wzięło się na wspominki i powspominaliśmy rodzinnie moją komunię. Dzięki temu przypomniał mi się ksiądz, który przeprowadzał nas przez cały sakrament.

Sytuacja wyglądała tak:
Już po pierwszej Komunii wróciliśmy do kościoła popołudniu na jakąś tam mszę kolejną. Ksiądz miło opowiedział jak ważnego sakramentu doświadczyliśmy itp. po czym zapytał: a ile to dostaliście pieniążków od rodziny?
Dzieci wszystkie skonsternowane na siebie spojrzały, rodzice tak samo... A ksiądz jak gdyby nigdy nic:
- No to te które 500 złotych i mniej ręka w górę!
Dwójka zawstydzonych dzieci podniosła ręce.
- A kto między 500 a 1000 złotych?
Już trochę więcej podniosło, ale rodzice zaczęli na siebie z niepokojem patrzeć.
- To teraz kto między 1000 a 2000?
Już większość podniosła.
- No to kto między 2000 i 3000 złotych?
Znowu dużo osób podniosło, a te dzieci które podnosiły rękę jako pierwsze płonęły czerwienią.
- A czy ktoś ponad 3000?
Może 5 osób podniosło rękę. Rodzice pełna konsternacja.
- No widzicie drogie dzieci. A są tacy, którzy nic nie mają! Więc przynieście jutro pieniążki dla biednych dzieci z Afryki, które mogą tylko pomarzyć, żeby dostać tyle pieniędzy! Ci którzy dostali najwięcej niech też dadzą najwięcej! Trzeba się dzielić!

Zabawne, że każde dziecko przyniosło następnego dnia dokładnie 20 złotych...

księża

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 229 (287)
zarchiwizowany

#42498

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Uczęszczam sobie ostatni rok do miejsca popularnie zwanego siedliskiem degeneracji, czyli gimnazjum, mimo że dla mnie jest całkiem sympatycznie. Jednak, żeby nie było za słodko musi być jakiś "degenerat".

Chłopaczek już w podstawówce nie zdał raz. W tym roku dotarł jakoś do gimnazjum chociaż krążą plotki, że jest tu tylko dlatego, że w podstawówce chcieli się go pozbyć. Na oko ma może metr z hakiem, a imię na potrzeby historii nadajmy mu Mareczek. Ale po kolei:

-Słownictwo ma rozwinięte bardzo... oj bardzo... Ledwie przekroczy próg szkoły już sypie "urwami" i "ujami" jak z rękawa.

-Na każdej przerwie znika ze szkoły zapalić i czasem wraca, a czasem nie. Zależnie od humoru.

-W całej szkole z okien są powyjmowane klamki, co by zapobiec szalonym pomysłom młodzieży. Mareczek ominął ten zakaz konstruując w sumie nie wiadomo co do otwierania okien. Wychodzi ze szkoły o dowolnej porze zanim jeszcze dzwonek przebrzmi do końca.

-Do nauczycieli respekt zerowy. Przeklina do nich całkiem bez problemów i robi w sumie co chce. Wchodzi na lekcje do innych klas, siedzi, przeszkadza w lekcji co denerwuje nie tylko nauczyciela, ale również uczniów no bo co tu dużo mówić - w kwietniu rocznik '97 pisze egzamin i coś by chciał sobie przypomnieć, a dzięki Mareczkowi nie jest to możliwe. Oczywiście wyrzucenie go z klasy jest nierealne, a siły przecież użyć nie można...

-Obnaża się na korytarzu, w klasie podczas lekcji, wychodząc ze szkoły, przed szkołą, po szkole i w ogóle kiedy tylko mu najdzie ochota.

-Uczniów, mimo że są więksi od niego często o całą jego wysokość, zaczepia bez ogródek, nazywając ich baaaardzo różnie.

-Upatrzył mnie sobie na cel. Każdego dnia podbiega, poszturchuje, obiecuje mnie zgwałcić, chucha dymem w twarz, nazywa dzi*ką, ku*wą, szm*tą, itp.

I co na to szkoła? Nic. Mareczek robi co chce. Nauczyciele starają się tylko upilnować, żeby nie uciekał ze szkoły. Miał już podobno kilka spraw w sądzie, ale jak się zakończyły nie wiem.

Na koniec dodam tylko, że jestem dość drobna i jakiekolwiek choćby spoliczkowanie go czy zripostowanie nie wchodzi w grę bo zwyczajnie się boję. Pedagog, wychowawca, wszyscy mówią to samo - ignoruj go. Tylko ile można?

Szkoła...

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (40)
zarchiwizowany

#39415

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia jeszcze z bardzo wczesnej podstawówki... Może druga/trzecia klasa? O tym jak to w dzieciach talenty się zwalcza.

Chodziłam wtedy do szkoły muzycznej. Grało się troszkę na pianinie, keyboardzie czy innych klawiszach. No i tak się złożyło, że moja podstawówka organizowała festyn dla dzieci i rodziców. Nauczycielki apelowały, że jeśli ktoś ma jakiś talent to może go w tym dniu przedstawić. Zatem mama kazała mi iść do pań nauczycielek i pokazać co potrafię. Poszłam, zagrałam, panie zadowolone. Mam ćwiczyć i zagram na festynie. Nauczyłam się więc grać wybraną piosenkę nawet z zamkniętymi oczami. Wszystko pięknie - do czasu. Nadszedł dzień festynu. Cały dzień nerwy, ćwiczyłam aby było idealnie do późnej nocy.

5 minut (słownie: pięć) przez wejściem na scenę podeszła do mnie pani organizatorka całego zajścia i poinformowała mnie, że zagram może w przyszłym roku bo teraz szkoła chciałaby zaprezentować tych starszych i lepiej grających uczniów, a poza tym mając bluzkę z plamką źle bym reprezentowała szkołę.

W następnym roku zakończyłam naukę gry - nie miałam już ambicji po tych słowach...

szkoła

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (188)
zarchiwizowany

#38062

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może niektórzy z Was już skojarzą fakt, że mam dość silne skrzywienie kręgosłupa. Ciągnie to za sobą kilka przykrych sytuacji i oto kolejna z nich:

Jest sobie u mnie w szkole wf-istka. Kobieta regulaminu i wszelkich wytycznych twardo się trzymająca. We wrześniu dostarczyłam jej do rąk własnych 2 zaświadczenia lekarskie - jedno od okulisty mówiące, że ze względu na nadciśnienie w oczach mam być zwolniona z ćwiczeń wysiłkowych i drugie mówiące o tym, że ze względu na moją silną skoliozę mam być zwolniona z ćwiczeń takich i takich (konkretnie wymienione).

Minął spokojnie wrzesień, październik, listopad, grudzień się zaczął i pani stwierdziła, że do zaliczenia jej przedmiotu należy zrobić bieg harvardzki czy jakoś tak to się zwało, a polega to na wbieganiu na jeden stopień schodów w kółko (mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi). Ćwiczenie o tyle denerwujące, że liczyło się ile razy w ciągu 2 minut wbiegnie się na schodek. Zanim zaczęliśmy przypomniałam wf-istce, że nie mogę tego wykonać. Zrobiła wielkie oczy i jak nie krzyknie...
- Jak to nie możesz?! To jest obowiązkowe!! Nie zaliczysz mi tego to ci ocenę obniżę!!
-Ale proszę pani... Ja mam zaświadczenie od lekarza, że nie mogę tego typu ćwiczeń wykonywać...
-Jakie zaświadczenie?! Ja nic nie widziałam! To masz mnie pokazać!
-Ale ja pani to dostarczyłam we wrześniu...
-Nic takiego nie pamiętam! Wykręcasz mi się tu! Siadaj, jedynka! Nie chcesz to nie, ale żebyś później nie miała do mnie pretensji o ocenę na koniec!

No ja lekko przerażona, że może faktycznie zapomniałam to dać pani siedziałam cicho. No, ale niestety wf nadszedł znowu. Tym razem po jakimś miesiącu zwykłych ćwiczeń pani umyśliła biegi. Przez 10 minut głównym korytarzem szkoły w kółko. Znowu na ilość. No i znowu wybieram się do pani, że nie mogę tego wykonywać i w sumie przebieg rozmowy taki sam.

Siadłam zrozpaczona perspektywą nieklasyfikacji z wf i po przyjściu do domu w końcu informuję mamusię jak się sprawy mają. Matula moja, mimo że też nauczycielka, dostała od razu palpitacji i następnego dnia spotkała się z przemiłą wuefistką. Wszystkie papiery przyniesione jeszcze raz, tym razem wzbogacone o kartę inwalidzką (tak dla zaznaczenia powagi sprawy, wcale nie trzeba było jej pokazywać). Pani po wysłuchaniu wszystkiego zapowietrzyła się troszkę, uniżenie przeprosiła, wytlumaczyła że myślała, że ja symulant i niby nigdy nic nie mówiłam o chorobach tylko po prostu nie ćwiczyłam (sic!).

Ostatecznie pani zrobiła się do końca roku przemiła, dała mi piątkę na koniec i uprosiła moją mamę o złożenie zaświadczenia o inwalidztwie do sekretariatu . Teraz szkoła dzięki mnie ma zniżki na sprzęt sportowy...

szkoła...

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 90 (160)

#34020

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Było to w Dzień Matki tego roku.
Targałam właśnie wiechcie dla mej rodzicielki, gdy zobaczyłam jakieś 100 metrów przed sobą chłopaka w wieku ok. 20 lat z przepięknym bukietem zapewne też dla mamy. Wszystko cudnie, gdy nagle przebiegł obok niego z prędkością światła chłopak około 15-16 lat i facet ani się obejrzał, a już miał puste ręce, a złodziejaszek wpadł do właśnie nadjeżdżającego autobusu i zniknął w jego czeluściach.

A myślałam, że już nic mnie nie zdziwi...

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 543 (597)
zarchiwizowany

#34593

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wracam sobie dzisiaj grzecznie z zakończenia roku do domku i jak zwykle mijam przystanek autobusowy. Jestem już z 30 metrów od przystanku, gdy wjeżdża na niego autobus. Obok mnie szybko drepta jakaś babuleńka pewnie z 80 lat miała. Wyraźnie chce zdążyć na autobus. W tym momencie dwóch chłopaków, których kojarzę z widzenia wbiega do autobusu mijając babunię, która słyszalnie krzyczy za nimi "przytrzymajcie mi chwilkę!!". Chłopcy zadowoleni wbiegli do busa ignorując całkiem staruszkę. Babuleńce drzwi zamknęły się dosłownie dwa kroki od autobusu i została z siatkami na przystanku. Zasmucona nie mając nawet gdzie przysiąść w taki upał oparła się o płot i pewnie czekała na kolejny autobus, który miał być najwcześniej dopiero za 0,5 godziny.

Niektórym pewnie nie wyda się to jakoś bardzo piekielne, ale mina tej staruszki i śmiech chlopaków, którzy zignorowali ją specjalnie zabolał nawet mnie, więc wolę sobie nawet nie wyobrażać jak czuła się ta babuleńka. Gdyby nie to, że byłam już po drugiej stronie ulicy, sama zatrzymałabym jej te kilka sekund autobus bo najwyraźniej miała jednak istotny powód by na niego zdąrzyć...

komunikacja_miejska

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (146)
zarchiwizowany

#33221

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Gdy stałam na przystanku autobusowym, wiatr wywiał mi bilet z ręki. Jakaś kobieta podniosła go z ziemi i zaczęła uciekać z okrzykiem "on jest mój, nie oddam ci go!!". Pozdrowienia dla sprinterki spod Galerii Jurajskiej w Częstochowie :)

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (209)

#32285

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam w szpitalu, ponieważ po upadku nie mogłam wyprostować nogi. Lekarz stwierdził naciągnięte ścięgno, ale wysłał na prześwietlenie.

Na prześwietleniu położono mnie na stole i kazano wyprostować nogę. Powiedziałam, że nie jestem w stanie - dlatego to jestem. Mężczyzna wykonujący prześwietlenie podszedł do mnie i zanim się zorientowałam co planuje na siłę wyprostował mi nogę. Mój krzyk poniósł się echem, łzy pociekły, zdjęcie zostało wykonane.
Ścięgno zerwane.

służba_zdrowia

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 731 (775)
zarchiwizowany

#33152

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak niektórzy może wiedzą z moich poprzednich historii mam pewną wadę kręgosłupa. Z tego tytułu chodzę na rehabilitacje. Teraz zmieniłam placówkę na prywatną z czego jestem bardzo zadowolona, jednak zanim dotarłam w obecne miejsce leczyłam się w poradni na NFZ i stamtąd mam wiele ciekawych historii. Ta może nawet bardziej zabawna niż piekielna :)

Zajęcia wyglądały tak, że po obu stronach sali były materace, każdy materac dla jednej osoby, a na przeciwko nich były ławeczki, na których siadali rodzice czy kto tam akurat przychodził z osobą zainteresowaną. Tak sobie zatem spokojnie wykonywałam ćwiczenia obok bezimiennej dla mnie dziewczyny, gdy podszedł do mnie instruktor i zapytał jak wypadła kontrola. Streściłam wizytę i powiedziałam, że pani doktor zaleciła mi gorset ortopedyczny, w którym teraz chodzę maksimum czasu. Pan pokiwał głową, wrócił do biurka, coś skomentował pod nosem. W momencie, gdy pan rehabilitant się oddalił mama dziewczyny ćwiczącej obok mnie rzuciła konspiracyjnym szeptem: "Boże, ona nosi gorset! Kochanie przesiądź się bo jeszcze ci się pogorszy!". Moja sąsiadka zatem bez komentarza wstała i przeszła na materac po drugiej stronie sali razem z mamą.

Nie wiedziałam, że gorsety są zaraźliwe :)

rehabilitacje...

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (179)