Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Kometa

Zamieszcza historie od: 20 maja 2012 - 15:43
Ostatnio: 18 września 2015 - 19:47
O sobie:

"Komety zawsze spadają nie w porę"

  • Historii na głównej: 8 z 23
  • Punktów za historie: 6883
  • Komentarzy: 48
  • Punktów za komentarze: 131
 
zarchiwizowany

#32620

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pisałam już o moich cudownych sąsiadach. Teraz kilka kwiatków z życia codziennego:

1) Sąsiedzi pochowali psa w ogrodzie (dla wtajemniczonych: tego którego podobno zabiliśmy). Na jego grobie palą się znicze, kwiatki są zmieniane na świeże, a całość ogrodzona metalowym płotkiem.

2) Nie mają czegoś takiego jak szambo. Wszystko ląduje za domem. Latem smród nie do zniesienia.

3) Rozbudowują dom. Trzeci rok. Z tym, że robią to sami nocami lub w niedzielę hałasując tak, że można by trupa obudzić (może liczą na wskrzeszenie psa).

4) Nazwozili na podwórko góry piachu, kostki brukowej, gruzu i innych elemenów budowlanych. Fakt przywożenia wszystkiego nocami przy jednej latarce jest wymowny.

5) Nie pozwolą na wybudowanie innego, mniej przezroczystego, płotu między nami.

6) Pnącza mające nas oddzielać od nich obrastające płot są skutecznie zrywane lub ścinane.

7) Afera o każdą kroplę wody lądującą na ich podwórku podczas podlewania przez nas trawnika.

8) Wszystkie kontrole, szczepienia lub straż miejska nie są wpuszczane na podwórko.


Walka trwa już parę lat od kiedy się wprowadzili. Straż miejska i ochrona środowiska zlewają sprawę po całości. Przestaliśmy już nawet reagować, ale łatwo nie jest... Co robić?

sąsiedzi...

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 93 (189)

#31706

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedzielna sielanka około roku temu.

Cała rodzinka relaksuje się w ogrodzie, a tata podlewa trawnik (mamy studnię, do której podpięty jest wąż ogrodowy). No i tak tatko [T] spokojnie sobie nawadnia wszystko, ptaszki śpiewają, aż tu nagle z domu na posesji obok wypada z krzykiem piekielna sąsiadka [PS]:

PS: Co pan robi?!
T: (zdezorientowany) Podlewam trawnik...?
PS: Pan mi leje wodą na mój ogród! Ja na straż miejską zadzwonię!!
(na ogród sąsiadów poleciało może kilka kropel - na dodatek na suchą ziemię)

Mój tata, raczej człowiek nie skory do kłótni, oddalił się bez zbędnych komentarzy, podlewać z dala od płotu oddzielającego nas od sąsiadów.

Tu historia mogłaby się skończyć, gdyby nie niedawna sytuacja, w której ta sama sąsiadka ujrzawszy mojego tatę na podwórku wyskoczyła na niego ze łzami w oczach, że zabił jej psa. Tata naprawdę skołowamy pyta o co chodzi, a sąsiadka na to:
- Bo jak pan podlewał ten trawnik to pan mi psa polał i on się zaziębił i przez pana zdechł!

Pies zdechł około dwóch miesięcy temu.

kochani sąsiedzi

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 687 (739)
zarchiwizowany

#31854

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W ramach wstępu:
Jestem normalnie wyglądającą, młodą dziewczyną i żadnych wad po mnie raczej nie widać. Niestety jestem inwalidką przez naprawdę sporą wadę kręgosłupa. Przy dłuższym staniu lub schylaniu dokucza mi ciężki do zignorowania ból. Chodzę na rehabilitację i mam nadzieję na poprawę jednak narazie moja matula postanowiła się zatroszczyć o drobne ulgi dla mnie i od pewnego czasu jestem posiadaczką karty inwalidzkiej upoważniającej np. do różnych zniżek, z których jednak staram się nie korzystać jeśli nie muszę bo jest to dla mnie dość krępujące ( bo niestety od razu znajdują się ciekawscy, ale to materiał na dużo innych historii) lub po prostu uważam, że nie są mi potrzebne.

Akcja właściwa:
W weekend majowy wymarzyło mi się odwiedzić dawno niewidzianą babcię w mieście oddalonym o ok. 100km od mojej miejscowości. Rodzice troszkę o mnie zmartwieni, że nie mogą mnie podwieźć bo pracują spytali mojego starszego brata czy by ze mną nie pojechał tak na wszelki wypadek. Oczywiście zgodził się bez problemów i wyruszyliśmy jednego z pierwszych dni weekendu wybierając za środek transportu PKS. Czekam z bratem na peronie i nareszcie nadjeżdża nasz wyczekiwany pojazd. Ustawiamy się grzecznie w kolejce. Przychodzi moja kolej i pytam o ulgę dla młodzieży uczącej się. Oczywiście jest taka bilet za X złotych. Następnie pytam o zniżkę dla inwalidów trochę ciszej bo nie chciałam zwykłego tłumu gapiów. Kierowca na to podniesionym głosem na pół autokaru: "INWALIDÓW? A CO CI NIBY JEST? ZDROWA JESTEŚ!" Pomyślałam, że owszem byłoby miło, ale odpowiedziałam tylko, że niestety mam pewną wadę i pokazałam panu odpowiednie zaświadczenie. On jednak uparcie drążył co mi dokładnie jest, pasażerowie siedzący niedaleko byli już wyraźnie zainteresowani, a ja czerwona jak buraczek. W tej chwili jednak mój brat stojący za mną wtrąciłsię tekstem "nie może chodzić". Oto stoi przed nim dziewczyna, w krótkich spodenkach bez widocznych oznak inwalidztwa, normalnie stojąca i on słyszy, że nie mogę chodzić. Mina kierowcy bezcenna. Dał mi odpowiedni bilet nie drążąc już tematu.

Zastanawiam się jedynie ile w jego reakcji było zdziwienia faktem mojego inwalidztwa, a ile strachu przed moim bratem, którego wygląd świadczy o tym, że raczej nikt by go nie chciał raczej spotkać w ciemnej uliczce, choć naprawdę złoty z niego człek :)

komunikacja_miejska

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (192)