Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Kometa

Zamieszcza historie od: 20 maja 2012 - 15:43
Ostatnio: 18 września 2015 - 19:47
O sobie:

"Komety zawsze spadają nie w porę"

  • Historii na głównej: 8 z 23
  • Punktów za historie: 6883
  • Komentarzy: 48
  • Punktów za komentarze: 131
 
zarchiwizowany

#66934

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja, która mnie dziś spotkała zostawiła mnie w lekkim szoku... mianowicie siedziałam z koleżanką na ławce popychając ploteczki, a obok nas grupka na oko 13-latków. W koło pełno policji i straży, bo koncert otwarty niedaleko. No i tak nam miło czas mija, wspomniane towarzystwo jak to dzieciaki siedzą, śmieją się, kilku na rowerach krąży dookoła. Nikomu nie wadzą raczej, a tu nagle do jednego podchodzi strażnik wyglądający chyba jak najgorsze wyobrażenie strażnika więziennego - kwadratowa szczęka, kwadratowe bary, kwadratowa czapka i ogólnie nieprzyjemny (jak ktoś oglądał Across the Universe to może skojarzy jak tam wyglądali żołnierze przy piosence "She's so heavy", bo jak dla mnie to wypisz, wymaluj). No i wtedy pan strażnik jak nie szarpnie chłopaka... aż się młody prawie przewrócił, a ten bez słowa go ciągnie do budy (przepraszam za wyrażenie, ale nie wiem czy furgonetka policyjna z miejscem na więźnia ma jakąś elegancką nazwę). Całość wyglądała jak pojmanie conajmniej mordercy, więc zachodziłyśmy w głowę, co tu w sumie się stało. Po chwili jakiś kolega pojmanego zbliżył się zorientować co się dzieje i podzielił jego los, ale już zamknięty na pace. Wtedy pojawił się trzeci, który też oberwał pogadanką, od której tylko pojedynczych słów cierpła mi skóra. Gdy cała sytuacja się skończyła, a chłopaki zostali wypuszczeni złapałyśmy jednego i z ciekawości spytałyśmy co zrobili, że taka afera. Okazało się, że panom strażnikom nie spodobały się popisy chłopców na rowerach. Konkretnie stawali na jednym kole, w dodatku z dala od ludzi, potwierdzam, bo cały czas miałyśmy ich na oku. Zatem amatorzy rowerowych wyczynów - strzeżcie się!

straż miejska

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 48 (198)

#64606

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dla niektórych może mało piekielne, ale na uspokojenie może się przydać ;)

Otóż jakiś czas temu Inpost wygrał przetarg na przesyłki sądowe. Wszystko byłoby fajnie, ale znalazłam wczoraj w skrzynce awizo. Patrzę, a tam wezwanie po odbiór przesyłki sądowej, a na odwrocie groźne hasła typu "nieodebranie listu może wiązać się z rozpoczęciem postępowania w sądzie" czy coś w ten deseń.

Szybki rachunek sumienia... Jako że nigdy nie miałam do czynienia z łamaniem prawa, to całkowity brak pomysłów w jakich przypadkach coś takiego może zostać do mnie wysłane. Hm może gdzieś mnie kamery złapały przy przechodzeniu na czerwonym? A może nieświadomie byłam świadkiem wypadku? Człowiek w takiej sytuacji myśli o różnych nieprawdopodobnych scenariuszach, więc trzeba przyznać, że lekko się wystraszyłam.
Najszybciej jak mogłam udałam się do punktu odbioru paczki (nota bene łatwo nie było, bo okazało się to jakimś wielobranżowym sklepem no-name upchniętym między inne małe sklepiki typu chleb, mydło i powidło). Pani podała mi paczkę. Paczka okazała się prezentem dla kolegi, który zamówiłam jakiś czas wcześniej i całkiem o nim zapomniałam w takiej sytuacji.

Po przejrzeniu kilku stron internetowych okazało się, że nie byłam jedyna z taką sytuacją, więc gdyby ktoś niespodziewanie dostał takie awizo chyba może odetchnąć ;)

poczta

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 266 (338)
zarchiwizowany

#62145

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka dni temu wróciłam z wycieczki szkolnej do Londynu. Całość obfitowała w różne piekielności, ale opiszę chyba tą, która spotkała nas na lotnisku Stanford.

Lot powrotny do Polski mieliśmy o 17:15. Przezornie byliśmy wcześniej, bo już o 14:30, żeby te 15 osób zdążyło nadać bagaż na spokojnie itd. Czekamy pod tablicą z informacjami aż otworzą nasze punkty odpraw. Niestety 15:30 i wciąż nic. W informacji dowiedzieliśmy się, że trzeba czekać. No to czekamy. W końcu o 16:00 na wyświetlaczu rozbłysły 4 numery otwartych punktów, w których mamy nadawać walizki. Przeszliśmy do jednego z nich i znowu czekamy. W końcu między ludźmi zaczyna biegać jakaś pracownica lotniska i wykrzykiwać, że nasza kolejka ma przejść do trzech pozostałych, bo tu jednak nie. Okej, fajnie. Kolejki olbrzymie, bo okazało się, że te 3 punkty przyjmują walizki na WSZYSTKIE loty. Część grupy się już odprawiła i poszła zająć miejsce w kolejce do przejścia przez te bramki, na których prześwietla się pasażera. Ja z 3 osobami i jednym nauczycielem jeszcze zostałam. Kiedy mieliśmy nasze bagaże z głowy w końcu, szybko pobiegliśmy szukać reszty. Gdy ich dostrzegliśmy dostanie się do nich graniczyło z cudem. Ludzi przed nami była olbrzymia ilość. Zostało nam tylko 15 minut czasu. Prosiliśmy ludzi o przepuszczenie, ale nawet ci, którzy mieli lot o 21 nie chcieli nas puścić. Okej, rozumiem. Lotnisko w końcu zdało sobie sprawę chyba ze swojego faux pass, bo otworzyło dodatkowe dwie bramki. Chyba z nadprzyrodzoną mocą udało nam się przedostać przez tłum i wybiec na strefę bezcłową. Ale gdzie reszta grupy? Byli przed nami, więc obstawialiśmy, że już pobiegli do samolotu, bo w końcu zostało nam niecałe 10 minut. Sprint jaki odbyliśmy między sklepami zaliczam do najszybszych w życiu. Dopadliśmy wejścia na gate'y. Kolejna ogromna kolejka. Prosimy panią kontrolerkę i mówimy jaka sytuacja, że reszta nas już chyba siedzi w samolocie, a my tutaj, a to wycieczka szkolna i w ogóle... Pani wyrozumiała, więc nas puściła, ale podniosły się protesty ludzi za nami. Oczywiście rozumiem, ale sytuacja kryzysowa. Ochroniarz musiał się wtrącić, bo jeden pan nam tarasował przejście krzycząc, że on był przed nami. Na szczęście przebrnęliśmy. Dopadliśmy wyjścia na płytę lotniskową i biegiem na pokład. Udało się. Tylko jeden kłopot. Gdzie reszta grupy? Dzwonimy i okazuje się, że jeszcze nie przeszli przez kontrolę bezpieczeństwa... Katastrofa... Prosimy stewardessę o rozmowę z pilotem, że ludzie jeszcze nie dobiegli, żeby choć trochę poczekać, bo pół samolotu puste. Trochę robili kłopotów, ale w końcu zrozumieli i poczekali 5 minut. Wystarczyło.

Historia z happy endem, bo dolecieliśmy wszyscy, ale zastanawia mnie jak tak duże lotnisko mogło sobie pozwolić na taki brak organizacji? W dodatku kobieta, która stała z nami przy wysiadaniu z samolotu opowiadała, że już miała podobną sytuację, która nie skończyła się tak kolorowo. Również była wina lotniska, a samolot nie poczekał tylko wystawił walizki i odleciał bez około 10 pasażerów.

linie lotnicze

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (38)
zarchiwizowany

#56183

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tyle ludzi narzeka na młodzież włóczącą się nie wiadomo gdzie i co to ona wyprawia. To dziś z drugiej strony widok.
Chciałam zrobić urodziny. Pełna kultura, ale że to drogi pomysł to stwierdziłam, że zrobię z przyjacielem. Znajomi Ci sami, odległość urodzin nieduża, opłaty się podzielą na dwa. On zadowolony, ja też to wio. Trzeba znaleźć miejsce do posiedzenia. Może tak pizzeria jakaś? Dobry plan!

Pizzeria nr 1
Na stronie wielka reklama "organizujemy spotkania, imprezy okolicznościowe, przyjęcia". No to dzwonimy.
- Dzień dobry czy można zarezerwować stoliki na sobotę? Tak na 18-20 osób.
- Proszę zadzwonić jutro, szefa spytam.
Dzwonię następnego dnia:
- Dzień dobry wczoraj dzwoniłam w sprawie rezerwacji na dość sporą liczbę osób, czy coś wiadomo?
- Tak, tak, ale niestety nie da rady, ponieważ mielibyśmy bardzo okrojony utarg, bo to zajęte pół lokalu.
Nic to, szukamy dalej!

Pizzeria nr 2
Na stronie znowu wielka reklama imprez okolicznościowych takich, że hoho klękajcie narody.
- Dzień dobry dzwonię w takiej sprawie... na stronie internetowej reklamują państwo organizację różnych spotkań, czy byłby problem w zarezerwowaniu kilku stolików, a najlepiej po prostu połączeniu ich na około 20 osób?
- Ależ skąd, organizujemy takie przyjęcia cały czas, nie ma problemu już panią zapisuję, tylko muszę poinformować, że w przypadku liczby osób powyżej 10 przy stoliku na jedną musi wypadać wydane minimum 50 złotych. Czyli w tym przypadku byłoby to około 1000 złotych.
- To ja podziękuję jednak...
- Polecamy się na przyszłość!
No cóż przeciętnego utrzymanka rodziców w dodatku niepełnoletniego nie stać na imprezę za 1000 złotych niestety...

Pizzeria nr 3
- Dzień dobry czy byłby problem w zarezerwowaniu pizzeri na sobotę kilku stolików na 20 osób?
- Żaden problem, zapraszamy!
Bingo! Nareszcie gdzieś nas chcą! Nadchodzi dzień urodzin, gromadzimy się w lokalu i rezerwacje na stolikach oczywiście są pięknie poustawiane tylko kruczek taki, że jeden stolik dla 5 osób w jednym końcu pizzeri, drugi na 8 osób na drugim końcu, dla kolejnych 5 gdzieś po środku i dla 2 nagle gdzieś z boku. No średnio taki układ nam się podobał, a że kilku rosłych facetów było to pytam grzecznie czy możemy te stoliki sobie połączyć. Oczywiście tak, ale tylko te 2. Ostatecznie jakoś się ścisnęliśmy, choć łatwo nie było, ale długo wysiedzieć się nie dało z całkowitym brakiem możliwości ruchu, więc ostatecznie skończyliśmy z pizzami w pudełkach włócząc się po mieście. Bo jak się okazuje nawet dla chcącego czasem jest trudno...

uslugi

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 252 (322)

#53338

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja ciocia wpadła na kilka dni do Polski, a że akurat trochę lakier z paznokci jej poodpryskiwał, postanowiła iść na drobny pedicure. Weszła w mieście do pierwszego z brzegu ładnie wyglądającego saloniku i zwraca się do pani pedicurzystki:

[C]: Przepraszam, poprawi mi pani lakier na paznokciach?
[P]: A samej się pani nie chce?

Ciocia jak widać leniwa, więc poszła do saloniku obok :)

uslugi

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 618 (724)

#52065

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w dość znanym w Polsce mieście, które wiadomo składa się z części reprezentacyjnej dla turystów i tej mniej wspaniałej. Akurat złożyło się tak, że byłam ze znajomymi w jednym z miejsc tej drugiej kategorii. Wiadomo, że w takich slumsach nie ma się co spodziewać porządku i przesadnej kultury, ale dwóch chłopców mną... wstrząsnęło?

Siedzieliśmy sobie i gadaliśmy o niczym, gdy tych dwóch malców może po 5-6 lat się przybłąkało i siedzieli niedaleko. Trochę nam ich było szkoda, że tacy brudni i wychudzeni, więc koledzy zaproponowali, że pograją z nimi w piłkę. Ucieszyli się i ten z wyglądu ciut starszy mówi do młodszego, żeby poszedł po piłkę. Młody nie chciał, więc dostał z liścia. Tu nas pierwszy szok szarpnął, bo zrobił to bez zastanowienia, a młody widać przyzwyczajony. Po chwili jednak siedli tylko bez słowa i dalej nas obserwowali.

Przyjechała za jakiś czas policja, my trochę się wystraszyliśmy czy w sumie możemy tu siedzieć, ale okazało się, że tylko na interwencję do sąsiedniej kamienicy. Chłopiec nagle krzyknął "o to znowu do mnie!". Z jakichś przyczyn nie krył radości. Potem już się zwinęliśmy do domu i tylko usłyszałam jak chłopiec cicho powiedział:
- No i czemu im nic nie zabrałeś? Może tata by nie bił...

mój kraj taki piękny...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 408 (564)

#49985

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracałam ostatnio autobusem do domu, a trasa długa. Niestety zapomniałam wcześniej kupić bilet, więc sprzedał mi kierowca 45-minutowy. Spokojnie sobie jadę, nie przejmuję się niczym, a tu nagle kontrola. Pokazuję bilet, który już się kończył (zostało trochę poniżej 10 minut). [K]ontroler sprawdził, pokiwał głową i wywiązał się taki dialog:

[K]: Już ci mało czasu zostało na bilecie.
[J]: Tak, wiem, ale niedługo wysiadam.
[K]: To znaczy kiedy?

Tu mnie troszkę zamurowało...

[J]: No jeszcze kilka przystanków...
[K]: Aha.

I usiadł niedaleko mnie. Zdziwiłam się, ale trudno. Po 5 minutach podchodzi do mnie znowu i mówi.

[K]: Hohoho, no to bilecik się skończył, proszę dane będziemy spisywać.
[J]: Zgodnie z zegarem w autobusie mam jeszcze 3 minuty.
[K]: To już się bilet nie liczy!
[J]: (mina w stylu WTF) Y no liczy, jeszcze 3 minuty, a ja właśnie wysiadam...
[K]: Gdzie?! Dane muszę spisać!

Ja wysiadłam i lekko zdezorientowana tą sytuacją nawet nie sprawdziłam jak się przemiły pan kanar nazywał, ale zaczynam coraz bardziej wątpić w społeczeństwo...

komunikacja_miejska

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 780 (826)
zarchiwizowany

#50134

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem w Gimnazjum. Tak i w tym momencie pewnie większość przestaje czytać... Ale dla tych, którzy się pokuszą o dokończenie napiszę swoją refleksję.

Dziś organizowali nam w szkole Dzień Języków Europejskich czy coś w ten deseń. Polega pierwszy etap na tym, że każda klasa losuje kraj, który ma przedstawić. Moja znajoma z równoległej, trzeciej klasy wylosowała Litwę. Podchodzi do mnie i żali co można z Litwą dać bo to taki beznadziejny kraj z niczego nie słynie. Ja pierwsze skojarzenie z Litwą zaczęłam inwokację cytować: "Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie!" Doszłam do momentu o Jasnej Górze i w tym momencie przerwał mi wybuch śmiechu wsparty niedowierzającym spojrzeniem i słowa "Weź idź się lecz, ty jesteś chora..."

Nie skomentuję...

szkoła...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (53)
zarchiwizowany

#48155

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tyle się naczytałam historii o naszej kochanej służbie zdrowia, że niezmiernie się cieszyłam, że wszystko co potrzebuję i tak załatwiam prywatnie i z NFZ mam na szczęście niewiele wspólnego... No i właśnie... "cieszyłam" z tym, że tylko do wczoraj...

Noszę soczewki kontaktowe, więc zazwyczaj oko mam osłonięte. Za to wczoraj zbierałam się już do snu, zdjęłam kontakty i nagle poczułam ból. Nie byle jaki bo taki, który nie tylko nie pozwalał mrugnąć, ale nawet przy otwartym oku sprawiał poważny dyskomfort. Wiadomo, że pierwsze co to mruganie, płukanie, zakrapianie i inne cuda z oczami. Po godzinie walki z wielką niewiadomą byłam już bliska wydłubania sobie paczadełka. W końcu tata też się poddał bo nic w oku widać nie było, więc zabrał mnie do auta i wio do szpitala. Jakoś dotarliśmy i teraz zaczyna się cyrk:

1. Pani w informacji kieruje nas do ambulatorium, w którym oko jest znieczulone, ale tylko jedną kroplą (dla tych nieobeznanych w temacie powiem, że aby znieczulenie było dobre, oko powinno być zakrapiane kilka razy z kilkuminutową przerwą)

2. Pani z ambulatorium wysyła nas na siódme piętro na okulistykę. Winda nie przyjeżdża, więc trzeba schodami.

3. Czekamy przed gabinetem aż pani się obudzi bo wiadomo, że o północy to może niekoniecznie każdy jest na chodzie. Czekaliśmy 0,5h.

4. [L]ekarka bez słowa otwiera przed nami drzwi i zaczyna wywiad o co chodzi.
[L]: co się dzieje?
[Ja]: coś mi się prawdopodobnie wbiło w powiekę.
[L]: A skąd ty to możesz wiedzieć co ci jest?!
[Tata]: Jak się odciąga jej powiekę to ból ustępuje, więc tak drogą dedukcji...
[L]: Dobra, ja mogę zobaczyć, ale jak potrzebna interwencja to ja nic nie mogę zrobić tylko do Katowic trzeba jechać bo to najbliższa okulistyka dla dzieci jak ona niepełnoletnia.

(Mieszkam w Częstochowie, więc do Katowic niestety kawałek jest...)

5. Zabrała mnie do innego pomieszczenia, poświeciła w oczy, powywijała powiekę przez całą minutę, (znieczulenie już ustępowało...) po czym beznamiętnie stwierdziła, że tu nic nie ma, wymyśliłam sobie to (!?) i, że ona może wypisać receptę, ale to tyle. Na recepcie jak się okazało wypisała maść, której poniżej 18 lat nie można stosować...

6. Wróciłam do domu, usnęłam w soczewkach, żeby odizolować się od bólu i czekam sobie teraz aż tata wróci z pracy, żeby jechać do Katowic, gdzie wyjmą mi jakiś pyłek z oka bo niestety jak widać zwykła służba zdrowia nie ma takich uprawnień... a może skoro tutejsza nic nie widzi to też powinna się wybrać do okulisty?

służba_zdrowia

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (53)
zarchiwizowany

#45182

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu przeprowadzono u nas w szkole ankietę. Anonimową, żeby nie było. Dotyczyła ona tego co chcemy robić w przyszłości i czy szkoła dobrze nas do tego przygotowuje.
Zgodnie z prawdą napisałam, że na chwilę obecną marzy mi się kariera dziennikarska, że pomoc ze strony szkoły jest właściwie żadna (dyrektor na prośby o wyjścia na konkursy nie reaguje).

Ale do meritum: Ostatni dzień przed przerwą świąteczną, składam życzenia świąteczne od klasy, na co pani, która robiła ankiety:
- Och Kometa też ci życzę wszystkiego najlepszego i żeby udało ci się zostać tą dziennikarką! Szkoła Cię wspiera przecież jesteś w redakcji gazetki!

Wciąż zbieram szczękę z podłogi...

PS W redakcji jestem, ale gazetka nawet nie jest drukowana.

Szkoła...

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (210)