Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Lolla

Zamieszcza historie od: 16 lutego 2012 - 12:04
Ostatnio: 28 października 2012 - 19:28
  • Historii na głównej: 5 z 18
  • Punktów za historie: 5304
  • Komentarzy: 67
  • Punktów za komentarze: 252
 

#30982

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wariacja na temat skradzionego auta. Zdarzyło się koledze jakiś rok temu.

Kolega wyszedł z domu z zamiarem przejażdżki – cel nieistotny. Wziął dokumenty, kluczyki wyszedł przed dom a tam pustka. Samochód nie zamerdał rurą wydechową, nie zamrugał światłami i nie zapiszczał alarmem jak zwykł to był czynić zazwyczaj.

Po pierwszym szoku kolega pobiegł na skrzyżowanie, gdzie zazwyczaj stoi patrol policji i czym prędzej poinformował panów o sytuacji. Ci sprawnie przejęli się sytuacją i równie sprawnie przyjęli zgłoszenie i natychmiast zawiadomili przez radio o poszukiwanym takim i takim aucie. W sumie pełne uznanie dla panów policjantów.

Kolega do domu wrócił i nieco załamany zaległ w fotelu. Bardzo zdziwił go telefon, który odebrał godzinę później. Bo okazało się, że jego auto zostało znalezione i właśnie jest holowane na parking policyjny. Proszą o stawienie się tu i tu celem odebrania. Takiego szczęścia, tak szybko chłop się nie spodziewał, więc ucieszony wsiadł w taksówkę i dalej na drugi koniec miasta po samochód.

Dojeżdżał już jak zadzwoniła jego żona prawie z płaczem.
- Słuchaj, ukradli nam samochód!
- No wiem Skarbie nie chciałem Cię martwić. Ale już znaleźli i właśnie jadę odebrać.
- Oj to dobrze. Zadzwoń jak go odbierzesz i przyjedź po mnie.
Trzask przerywanego połączenia.

Czy ktoś już zauważył absurdalność tej rozmowy? Bo kolega zauważył to minutę później. Zadzwonił do żony.

- Słuchaj ale skąd Ty wiesz, że samochód ukradli?
- No jak to skąd? Wyszłam ze sklepu a tu samochodu nie ma. Obeszłam cały parking dwa razy.
- Jakiego sklepu, do ciężkiej...?
- Przecież sam mi kazałeś jechać na zakupy bo Ty musisz coś załatwiać!
- ...aha, a dokumenty wzięłaś? Kluczyki może...?
- Kluczyki mam zawsze te zapasowe, przecież wiesz, a dokumenty... (grzechot drobiazgów w torebce) kurcze, zapomniałam! Zaraz, zaraz a skąd ty wiedziałeś, że go ukradli.
- Wiesz, już nieważne. Zadzwonię później, powiedz tylko gdzie mam przyjechać.

Wspólnie uznali, że nauczką za brak komunikacji będzie odjęcie tych kilku stówek za holowanie i parking, od budżetu wakacyjnego.

...

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 902 (956)

#28029

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Miałem w swoim życiu taki okres, gdzie rozchorowałem się do tego stopnia, że wszystkie starsze kobiety w mojej rodzinie już mnie opłakiwały. Ostra gorączka, majaczenie, wędrówki do toalety przez balkon i tego typu sprawy. No i dochodziło do tego automatyczne przyczepianie się do sufitu na magiczne słowo: "lekarz".

Jednej nocy, kiedy normalni ludzie śpią, a koty zwiedzają mieszkanie, obudziły mnie krzyki sąsiadów z dołu. Kłócą się - to już prawie zwyczaj. Z tym, że robili to na tyle głośno, że szlag mnie trafił i przekleństwa wyrywały się z ust. Wyleciałem więc z łóżka i krokiem zombie zleciałem ze schodów. Zadudniłem do drzwi, wyjaśniłem, że nieładnie z ich stron umarlaki do życia powracać, przy pomocy zaklęcia "urwa, urwa, uj, uj", przeprosili z wielkim zdziwieniem na twarzy, a ja zawróciłem do mojego leża i tam urwał mi się film.

Rano budzę się, a tu matka siedzi i wręcz ryczy ze śmiechu. Patrzę na nią zaspany, jeszcze trochę chory i taki bardziej zombie.
- Wiesz, co wczoraj zrobiłeś? - zapytała. Po kolei wymieniłem jej, co robiłem od czasu pobudki i ile razy przewróciłem się jak kotlet w łóżku.
- Do sąsiadów poleciałeś, uciszyć ich! - wybuchła śmiechem. Ja dalej nie rozumiem, zaczynam odpływać w jakiś majakach i robi mi się wesoło, a tu znowu matula huknie:
- Przychodzi sąsiad z dołu, przeprasza, że hałasowali w nocy i poprosił, aby ci jakąś piżamę kupić, ty wariacie, ty!
Oprzytomniałem i pytam o szczegóły. I co wyszło?

Z racji gorączki pozbyłem się wszystkich ubrań. W takim właśnie stroju wyleciałem do sąsiadów, a żeby tego było mało, zgarnąłem ze sobą kota, który akurat się nawinął po drodze. Do tego wszystkiego moje psisko ruszyło za mną, no bo zauważyła, że coś się szykuje, sprytna bestia. Cóż - to wyjaśniło zdziwioną minę sąsiadów: no bo jak często zdarza się wam, że ledwie żywy, nagi chłopak prawi kazania o zaklęciach i umarłych, i uprasza zarazem o ciszę, trzymając zdezorientowanego kota na rękach, z psem siedzącym u boku?

Sąsiedzi

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2475 (2523)

#28002

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
W listopadzie siedziałam sobie spokojnie w domu, gdy zadzwonił domofon.
(J)a: Słucham?
(K)toś: Miau...
(J)(raczej nie myśląc, odruchowo): Hau.
I odłożyłam słuchawkę, stwierdzając, że idioci są na świecie. Dosłownie w tej samej chwili zadzwonił mój mąż, poinformować mnie, że zamówił opał i ktoś ma za chwilę podwieźć.

Tak, dobrze się domyślacie, mąż zamówił miał węglowy.
Na szczęście facet pod furtką dostał takiej głupawki, że zdążyłam go jeszcze złapać i przeprosić. Od tego czasu, gdy przywożą mi opał słyszę "dzień dobry, przywieźliśmy opał". :D

w domu

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2250 (2304)

1