Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Poecilotheria

Zamieszcza historie od: 28 listopada 2011 - 13:47
Ostatnio: 24 marca 2024 - 7:42
  • Historii na głównej: 29 z 41
  • Punktów za historie: 13302
  • Komentarzy: 1042
  • Punktów za komentarze: 8091
 

#44360

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka przygoda podczas gastroskopii.

Był to słynny "piątek trzynastego". Nie jestem przesądna, nic z tych rzeczy, ale po wydarzeniu wbiła mi się w pamięć ta data.

Było to trzecie moje badanie tego rodzaju, więc wiedziałam co i jak. Przyszłam bez żadnego makijażu, ponieważ wiedziałam, że łzy mi same będą lecieć, psychicznie byłam przygotowana i nie przejmowałam się za bardzo samym badaniem. Byłam "oazą spokoju".

Usiadłam na kozetce, Pani pielęgniarka spryskała mi gardło znieczuleniem (nie do końca się znam), kazano mi się położyć na boku. Był obecny Pan Doktor i jakaś młoda kobieta. Pielęgniarka wyszła.

Pan Doktor jak to podczas badania, kazał zacząć przełykać rurkę*. W sumie to najgorsza część z całego badania dla mnie, kiedy rurka przechodzi przez przełyk. Poszło dobrze, po czym oddał instrumenty młodej kobiecie i wyszedł z pokoju. Rurka leci dalej, nieprzyjemne uczucie jak diabli.

W pewnym momencie zaczęłam czuć pewnego rodzaju ucisk i ból, nietypowe dla tego badania dotychczas. Miałam wrażenie, że coś jest nie tak, jednak próbowałam się uspokoić i patrzeć na monitor i "podziwiać widoki". Kiedy rurka była trochę za mostkiem, było mi już niewesoło. Wtedy wrócił Pan Doktor. Spojrzał na mnie i bardzo zdenerwowany wyrwał instrument z rąk kobiety ze słowami:
- Chcesz tej kobiecie supeł zakręcić na organach?!
Wykonał kilka ruchów i od razu poczułam ulgę.
Kiedy dotarł do żołądka, kazał kobiecie pobrać wycinek.
Patrzyłam na monitor, który w momencie "pobierania wycinka" zalał się krwią. Rozumiem, że na takim zbliżeniu wszystko wydaje się bardziej dramatyczne, więc jeszcze byłam spokojna, jednak słowa lekarza mnie przeraziły.
- Kobieto, co ty wyprawiasz?!
Po czym zaczął mnie uspokajać, że to normalne, lekkie krwawienie, nie jest tak źle ja wygląda. Nie powiem, uspokoił mnie, jednak ból był okropny. Jak nigdy dotąd.

Instrumentów młodej kobiecie już nie oddał. Zabrał jej je z ręki po zrobieniu wycinka.

Przepisane mi zostały jakieś leki na to drobne "skaleczenie", a wyniki okazały się prawie dobre, więc byłam szczęśliwa.

Ja rozumiem, że nie ma lepszego sposobu na uczenie młodych lekarzy fachu niż "dać im zrobić" ale uważam, że lepiej by było, gdyby lekarz przez cały proces przeprowadzał i mówił co i jak robić. Biedna kobieta się zestresowała, nie przeprowadził jej przez cały proces, bo po prostu wyszedł. Mam za złe lekarzowi, a nie osobie uczącej się. Byłoby lepiej, gdyby powiedziano mi, że to "szpital uczący" i taka i taka osoba przeprowadzi badanie, a nadzorować będzie ten i ten. A nie udawać, że jestem w rękach osoby obeznanej z procedurą.

Może nie tak piekielnie, bo źle się nie skończyło...

*nazywam "rurką", ponieważ nie wiem jak się to profesjonalnie nazywa.

P.S. Do dziś nie wiem, po czym poznał, że rurka do gastroskopii "wchodzi źle". Zobaczył na monitorze? No wątpię. Zobaczył, na moim brzuchu? Nie wiem. Ktoś "medyczny" może dla mnie rozwiązać tę zagadkę?

gastroskopia szpital wojewódzki

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 508 (590)

#33225

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kiedy jeszcze studiowałam, uczyłam się do sesji głównie nocami. W dzień jakoś nie potrafię się skupić.
Zdarzało mi się o pierwszej robić sobie herbatę, czy iść do toalety. Zbrodnia, prawda? Ciszę nocną zakłócałam jeszcze szelestem kartek książki. Obok mnie kręcił się kot, może on swoim tuptaniem na dywanie zakłócał błogi sen sąsiadów? W każdym razie postanowili się zemścić.

Godzina 3 nad ranem, oczy mi się kleją i zasypiam z twarzą na biurku. Z przejścia do głębszej fazy snu wyrywa mnie dzwonek do drzwi. Podchodzę przerażona (złodziej, morderca, czy spóźnieni świadkowie Jehowy?), patrzę w lufcik - Policja. Otwieram zaskoczona. Widzę odznakę.
- Dobry wieczór, Aspirant taki i taki z komendy takiej a takiej. Dostaliśmy zgłoszenie.
- ?!!! Dobry wieczór. Można wiedzieć jakie zgłoszenie? - facet zrobił nietęgą minę. Może nie wyglądałam mu na kryminalistę i pomylił adres?
- Że się pani znęca nad dzieckiem i ono bardzo głośno płacze i zakłóca ciszę nocną. Musimy sprawdzić... - Dzieckiem. Fajnie, nie zauważyłam, żebym miała dziecko, czy chociaż była w ciąży, ale podczas sesji to człowiekowi sporo rzeczy umyka.
- No dobrze i gdzie ma być to dziecko? Zapraszam, nie stójmy tak w drzwiach, herbaty? Kawy? - niby nie muszą wchodzić bez nakazu, ale chciałabym, żeby jednak wiedzieli, że dziecka tu nie ma. W końcu mogliby mieć wyrzuty sumienia, gdyby faktycznie się coś działo, a oni nie zareagowali.
Panowie rozejrzeli się, za herbatę podziękowali i z głupimi minami zmierzali do wyjścia.
- Przepraszamy za najście, ale pani rozumie... Zgłoszenie... No i musimy. - rozumiem, rozumiem. Już domyślałam się, kto za tym stoi.

Rano piekielna sąsiadka uśmiechała się do mnie złowieszczo.
- I co, dalej będziesz palić światło po nocach? - Ach tak, to światło jej spać nie dawało.
Muszę przyznać, że finezję to ona miała. Oraz długi jęzor, bo potem pół osiedla patrzyło na mnie jak, nie przymierzając na Katarzynę W.

sąsiedzi...

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 925 (969)