Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Wizardess

Zamieszcza historie od: 4 czerwca 2012 - 18:44
Ostatnio: 30 czerwca 2020 - 1:13
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 95
  • Komentarzy: 90
  • Punktów za komentarze: 568
 

#58859

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Natchniony historią użytkowniczki Annairu o zniszczonych pisakach postanowiłem napisać swoją, bardzo podobną historię. Miała ona miejsce jakieś trzy lata temu, gdy jeszcze mieszkałem w moim rodzinnym domu.

Znajomy poprosił mnie o złożenie komputera. Dał mi odpowiednią ilość gotówki na podzespoły, plus trochę dla mnie za robociznę. Spędziłem dużo czasu na przeszukiwaniu allegro w poszukiwaniu dobrych części w odpowiednich cenach. Po około dwóch tygodniach wszystko co potrzebne leżało już w moim pokoju. Rozpocząłem prace, ale gdy doszedłem do montowania procesora okazało się, że nie mam pasty termoprzewodzącej (dla ciekawskich jest to pasta nakładana najczęściej między procesor, a radiator w celu lepszego odprowadzania ciepła). Ruszyłem więc do najbliższego sklepu komputerowego. Wtedy nic nie zapowiadało nadchodzącego piekła w postaci mojego czteroletniego kuzyna.

Pod moją nieobecność przyszła moja ciocia z wyżej wspomnianym siewcą zła. Mama była wtedy zajęta sprzątaniem kuchni, ale ugościła ciocię. Oczywiście poinformowała ją, żeby młody nie wchodził do mojego pokoju bo składam komputer i młody może coś zepsuć. Jak się okazało ciocia tą informacje wpuściła jednym uchem i drugim wypuściła bez jej wcześniejszej analizy.

Tutaj małe wytłumaczenie. W moim domu kuchnia jest połączona z salonem, jednak widać z niej tylko część dużego pokoju. Mama uspokojona zapewnieniami cioci, że mały się ładnie bawi, nie zwracała na niego uwagi.

Gdy wróciłem do domu zauważyłem, że drzwi mojego pokoju są uchylone. Zdziwiło mnie to, więc poszedłem sprawdzić. To co ujrzałem załamało mnie. Mój kochany kuzyn siedział tuż przy otwartym komputerze i wlewał do niego wodę (wyjaśnienie, zawsze w pokoju mam jedną lub dwie butelki wody). Koło niego leżał procesor z pogiętymi chyba wszystkimi stykami i wszystkie kable, które już zdążyłem podłączyć.

Porządnie wkurzony i całkowicie załamany (to w końcu nie był mój sprzęt) poszedłem spytać kto wpuścił małego do mojego pokoju. Mama zbladła i z niedowierzaniem spojrzała na ciotkę, a ta z uśmiechem na ustach spytała:

[C]: A co niby takie dziecko może zrobić?
[J]: Na przykład zniszczyć sprzęt za ponad 3000zł!

Tutaj już mojej cioteczce uśmiech trochę zbladł, ale nie byłaby sobą gdyby nie próbowała się wyłgać.

[C]: Chyba nie myślisz, że ci uwierzę, że głupi komputer może tyle kosztować!
[J]: Pokazać cioci faktury? Mam nadzieję, że macie z wujem jakieś zaskórniaki, bo kolega potrzebuje ten komputer za dwa tygodnie.
[C]: No ja nie wierzę! Moja własna rodzina chce mnie oszukać, nie dostaniesz ani grosza! Mati chodź do mamusi, wychodzimy!

Pieniądze odzyskałem, ale nie martwcie się to nie ciocię ruszyło sumienie. Zadzwoniłem do wuja, który zawsze był równym facetem. Przyjechał wieczorem, spojrzał na suszący się sprzęt i zmasakrowany procesor. Do dzisiaj pamiętam rozmowę telefoniczną jaką odbył ze swoją żoną (takich wydarzeń się nie zapomina :D). Na następny dzień przywiózł mi całą kwotę plus kilkaset złotych więcej za to, że kolega dłużej musi czekać na nowy komputer. Ten nie narzekał zbytnio, bo za te kilkaset złotych więcej mogłem złożyć o wiele lepszy komputer.

Co do sprzętu ktoś może napisać, że da się odratować itp. Nie jestem na tyle bogaty by ryzykować spięciem i zniszczeniem podzespołów gdyby się okazało, że dana część nie wyschła do końca.

dom

Skomentuj (83) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 762 (834)

#56813

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś wstąpiłam na kiermasz używanych książek w "Szarej Cegle" na Saskiej Kępie. Bardzo sobie cenię każdą inicjatywę kulturalno-społeczną w mojej dzielnicy, niekoniecznie z "szczytnym celem" w podtekście, zwyczajnie wielu ludzi lubi wpaść do knajpy dodatkową atrakcją, lub luźniejszą atmosferą.

Co przykrego się zdarzyło? Pod pretekstem buszowania w książkach, ktoś okradł właściciela, korzystając z familiarnej atmosfery, zabrał cały utarg kiermaszu...

gastronomia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 561 (621)

#41239

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Normalny dzień, ranek, obce dla mnie miasto na chwile obecną i zatłoczony tramwaj, w którym odbić bilet to cud.
Chcąc nie chcąc, czasem można się o kogoś otrzeć, lub i wpaść na kogoś.

Wyobraźcie sobie mnie - kobietę o wzroście 149 cm, z różowym plecaczkiem na plecach, która chyba nawet nie wie czy stoi w dobrym tramwaju, a do uchwytu na 'suficie' nie dosięgnie, barierki zatłoczone, nie mówiąc o krzesłach.
Kurczowo jednak trzymam w rękach swoją teczkę, bujam się na boki w parodii Bańki Wstańki, włosy zasłaniają mnie całą, ale w końcu mogłam normalnie stanąć, korzystając z pomocy pewnego staruszka, który przytrzymał mnie w pasie jedną ręką. Dziękuje po cichutku, zagłębiam się w swoich myślach, a dziadek mnie trzyma. No i trzyma, coraz mocniej, i mocniej, chociaż tramwaj w zasadzie coraz słabiej "kołysze" na boki. Więc unoszę głowę i patrzę na niego pytająco. On zamiast mnie puścić, uśmiechnął się niemal bezzębnie.

- Filigranowa dziewczynka z ciebie, słonko. Ile masz wiosenek?
- Dwadzieścia dwa, proszę pana. - powiedziałam ostrożnie, sądząc że wyjawianie swojego wieku to błąd.

Nie, to nie był błąd.
Puścił mnie bez szemrania. Na wszelki wypadek odeszłam w stronę kabiny kierowcy, a ten.. za mną, jakby z wahaniem.
W kierowcę jakby diabeł wstąpił, bo wycedził do owego pana:

- Spie*dalaj pan stąd, bo znowu policję wezwę! Znów się poluje na dziewuszki, co? Masz pan pięć sekund! A Ty, mała, nie wysiadaj lepiej teraz.

Uważajcie na dzieciaki, jeżdżące tramwajami. O nieszczęście nietrudno.

Warszawa

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 687 (753)

1