Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ZupaZolwiowa

Zamieszcza historie od: 24 listopada 2021 - 16:43
Ostatnio: 30 grudnia 2021 - 2:26
  • Historii na głównej: 3 z 4
  • Punktów za historie: 443
  • Komentarzy: 21
  • Punktów za komentarze: 23
 

#88824

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój były opisywany w historii #88800 chyba nie rozumie jakie problemy na siebie sprowadza i spieszno mu przywitać kryminałowe cztery kąty.

Czwartek, 2 grudnia 2021, godziny wieczorne.
Leżę sobie w łóżeczku, siorbię herbatkę, łypię okiem na jakiś durnowaty sitcom, włączony dla zabicia czasu.

Wtem pod moją lewą dłonią uaktywnia się wibracja, na wyświetlaczu lubego smartfona widnieje zaś "numer zastrzeżony". Cóż było zrobić, odebrałam, bo mój ojciec również ma takowy, i w swej panieńskiej naiwności myślałam że to on, z prośbą o zrobienie mu kolacji czy innej zachciewajki.

Odebrałam i cóż się dowiedziałam?

Oto dzwonił do mnie "funkcjonariusz KPP Pruszcz Gdański", używając moich dwóch imion(!) gdy w trakcie wszelkich czynności przeprowadzanych z udziałem mojej osoby, używano tylko jednego, z zaiste ciekawym żądaniem - nakazano mi:

1. Zaprzestać wizyt w Pruszczu.
2. Wysyłać gróźb karalnych do byłego (WTF?! z tym cymbałem nie mam do czynienia od lipca 2020), wysłanie mu wiadomości to ostatnie, na co mam ochotę).
3. Nie pojawiać się pod jego blokiem.
4. Poinformowano mnie także, że mam wyrok w zawieszeniu, który się odwiesi, jeśli nie zostawię ex w spokoju (tu ryknęłam homeryckim rechotem i się rozłączyłam, bo takowego nie posiadam jako żywo).

Raz, że w Pruszczu do czasu tego połączenia byłam tylko dwukrotnie - w obydwóch przypadkach w prokuraturze, omijałam domostwo byłego szerokim łukiem, dwa, kilkanaście godzin później zadzwoniłam sobie do policjanta zajmującego się wcześniej sprawą tego co odjaniepawlał były i dowiedziałam się co następuje:

- Mam natychmiast złożyć zawiadomienie do prokuratury o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 227 KK oraz 191 KK.
- Skoro w aktach dochodzenia było moje pierwsze imię, to mocno śmierdzi używanie dwóch.
- Blokada prezentacji numeru nie chroni przed niczym i operator na wyraźne żądanie prokuratora musi udostępnić mój billing rozmów, gdzie jasno będzie wysmarowany numer tego dowcipnisia, a wtedy po nitce do kłębka wyjdzie kto ma takie urocze pomysły.

Podziękowałam za uzyskane informacje, i zagoniłam moją przyjaciółkę do tworzenia takowego zawiadomienia, które też niezwłocznie złożyłam.

Czekamy na efekty. Przestępstwa te nie są ścigane prywatnoskargowo, lecz z urzędu.
Jestem ciekawa miny tego ciołka, kiedy się dowie, że jego misterny plan spalił na panewce z wielkim hukiem.

Edit: Niektórzy w komentarzach się rzucają, że bez dowodów nic nie zrobię. A jednak zrobię, bo mam świadka, moją własną mamuśkę, która siedziała obok mnie i z rozbawieniem słuchała, jak fejk-funkcjonariusz się produkuje.

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (197)

#88800

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chroniczna głupota czy po prostu niedo...banie umysłowe? Wybierzcie sami.

Był sobie chłoptaś rocznik '96. Typowy maminsynek, ciepłe kluchy, ciamcialamcia, który nigdy nie miał dziewczyny.

Trafiła się mu partnerka, starsza od niego o cztery lata, znaleziona na randkach FB.

Chłoptaś sam nie wiedział czego chce, był pod silnym wpływem mamusi, która rządziła nim jak chciała. Kobiecie nie spodobała się dziewczyna synusia i nakazała mu natychmiast ją usunąć z życia pod groźbą wywalenia go z domu, szantażowania, że gdy wybierze tę "wywłokę" ma zapomnieć, iż ma rodziców.

Co dalej? Dziewczyna wymiksowała się z tego układu czym prędzej, znalazła sobie innego partnera. W maminsynku włączył się furiat, gdy zobaczył na portalu społecznościowym, że w/w ma innego.

Zaczęło się ubliżanie, komentowanie, że "puszczała się, będąc w relacji z nim, bo jakim cudem tak szybko znalazłaby następcę?!".
Może to niski poziom piekielności, ale najlepsze dopiero przedstawię.

Synuś mamusi, napisał przyjaciółce dziewczyny,
licząc naiwnie, iż ona się nie dowie, wiadomość następującej treści:

- Sprzedam jej kosę za to co mi zrobiła, najwyżej pójdę do więzienia za zabójstwo tej d***wki.

Przyjaciółka postawiona na równe nogi poinformowała biedną D o zaistniałej sytuacji, zrobiła screenshota i zgłosiły to na Policję.

Dochodzenie trwało jakiś czas, mamusi muminek przygnieciony mocnymi dowodami przyznał się do winy (numer, z którego to napisał, był zarejestrowany na niego).

Sprawa skończy się na sali sądowej.

A teraz... czytajcie uważnie.

Tą dziewczyną, w stronę której kierowano groźby karalne jestem ja.
Przyjaciółką zaś ta mgr prawa, o której wspominałam w historii #8875.

Nie wiem, jakie siano ma w głowie ten chłoptaś, że wystartował z takim smsem do osoby blisko związanej z Temidą. Zastanawiam się tylko: "Boże, gdzie ja miałam oczy?!".

Dlaczego o tym piszę? Dzisiaj otrzymałam list z sądu. 22 marca 2022 roku, odbędzie się rozprawa.

Na pewno nie przyjmę żadnych przeprosin, a jego stęki i jęki nie będą mnie interesowały.
A wszystkim dziewczynom będącym w podobnej sytuacji powiem: nie odpuszczać.

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 224 (256)
zarchiwizowany

#88791

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Cierpię na przewlekłą chorobę układu oddechowego, przebiegającą z zaostrzeniem więc
nie noszę maseczki w pojazdach komunikacji miejskiej czy też w galeriach handlowych etc.
Nie noszę i już, lekarz mi zabronił, a jedno z rozporządzeń ( marzec 2021) mnie wręcz z tego zwalnia, ale do niektórych widocznie to nie dociera. Będzie ciutkę ironicznie, ale po fafnastej akcji tego typu jestem zmęczona..

Pierwsza piekielność?

Bereciary, wpitalające się we wszystko, odzywające się niepytane i rzucające bluzgami na prawo i lewo niczym żul spod monopolowego.
Nie zliczę, ile razy przedstawicielki gatunku beretowego, jeżdżące po mieście bez celu, przyczepiały się do mnie, boleśnie tkając paluchami w ramię i skrzeczącym głosem, odsądzając mnie przy okazji od czci i wiary, żądały ode mnie założenia tego "kagańca".
Informacja, że nie mogę nosić tegoż, kończyła się żądaniem ode mnie "legitymacji" cokolwiek to miało znaczyć - a delikatnie zwrócona uwaga typu :

- "A przepraszam bardzo, kim pani jest aby mnie legitymować i sprawdzać moje dane, bo tylko Policja i inne tego typu służby mają prawo sprawdzać takowe dokumenty?" - kończy się zazwyczaj stekiem wyzwisk, groźbami naruszenia nietykalności, nierzadko machaniem laską centymetry nad głową.

Przysięgam, miałam ochotę nieraz złapać taką lagę, złamać wpół i wywalić przez otwarte drzwi pojazdu.

Druga piekielność, tym razem poważniejsza z dzisiejszego poranka.

Kierowca PKT Gdynia, który widząc, że jestem bez maseczki, wysiadł z kabiny i podszedł do mnie informując, że nie pojedzie dalej, jeśli jej nie założę. Starając się zachować spokój, tłumaczyłam panu, że jestem zwolniona z tego obowiązku, z powodu takiego a takiego.

Nic. Pan się zaparł i usiłował mi wmówić, że to ściema, że ta choroba mnie nie zwalnia, et caetera. Ten się upiera, beretowe towarzystwo się drze, aby mnie wysadził z trolejbusu, bo na pewno zarażam i mam się wynosić - sielaneczka po prostu.

Dopiero propozycja wezwania Policji, Nadzoru Ruchu i złożenia skargi na zachowanie jaśnie kierującego ruszyła go z miejsca i zdecydował się łaskawie wrócić za kierownicę. Towarzystwo geriatryczne łypało na mnie złowrogo.

Reasumując :

Autobusowych komentatorek nikt raczej nie naprostuje, ale żeby kierowca nie wiedział o takowym rozporządzeniu? Nie robią im szkoleń, nie uczą, nie informują?

Nikt nie ma napisane na czole, że jest chory i nie należy przypisywać mu lenistwa.

komunikacja_miejska

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (41)

#88775

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja przyjaciółka jest świeżym magistrem prawa i często pisze ludziom rozmaite pisma, zażalenia, wnioski itp, celem dorobienia do skromnego budżetu.

Niedawno opowiadała mi o dziewczynie [D], która zgłosiła się do niej z prośbą o ratunek.

D miała orzeczone przez sąd prace społeczne za jakiś występek, do tego doszedł drugi wyrok również z pracami (zamiana z grzywny).

Nie mogła wykonywać od razu orzeczonej kary, bo była na długotrwałym L4, więc akta poszły do wydziału wykonawczego celem zamiany kar na areszt (przedkładała zwolnienia do kuratora, jednakże te gdzieś magicznie zaginęły), przedłożono je więc drugi raz w formie kopii przed sam nos SSR.

Odbyły się dwa posiedzenia. Na pierwszym sędzia prowadzący posiedzenie kwestionował zasadność zwolnienia lekarskiego, ponieważ obwiniona nie "mogła być aż tak bardzo chora skoro dziś osobiście stawiła się w sądzie". Pierwszy facepalm. Od kiedy SSR ma prawo do wycieczek osobistych i bawienia się w lekarza orzecznika?


Drugi facepalm : SSR pytany o to w jaki sposób obwiniona ma wykonywać orzeczone kary jednocześnie, powiedział, że musi się nad tym zastanowić, bo od niedawna orzeka w wydziale wykonawczym, i sam nie wie jak ugryźć temat. Że co proszę? Jakim cudem dopuszcza się do orzekania kogoś, kto nie ma wiedzy na dany temat? Później udało się ustalić, że w/w został przeniesiony z II Wydziału Karnego, do Wydziału Wykonawczego.

Posiedzenie nr 1 zostało zakończone na temacie zastanawiania się i odroczone na miesiąc.

Facepalm numer 3: Posiedzenie nr 2. Sędzia zapytany czy już się zastanowił, twierdził, że obwiniona ma wykonywać dwie kary na zasadzie "trochę tej, trochę tej, bo inaczej będzie musiał ją ukarać i zadecydować o zamianę na areszt".

Po pierwsze kar ograniczenia wolności, nie wykonuje się równocześnie. Można je wykonywać jako karę łączną jeżeli złoży się odpowiedni wniosek, nigdy zaś na zasadzie jaką chciał wżenić wyżej wymieniony przedstawiciel Temidy.

Aż się marzy złożyć zawiadomienie z art 231 k.k na takiego...

A gdzie takie cuda? Sąd Rejonowy w Gdyni.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (169)

1