Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anahella

Zamieszcza historie od: 6 października 2011 - 4:48
Ostatnio: 17 lipca 2015 - 3:48
  • Historii na głównej: 11 z 18
  • Punktów za historie: 11150
  • Komentarzy: 206
  • Punktów za komentarze: 1307
 
zarchiwizowany

#32540

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed paru dni...
Miałam ja czekać na mego lubego, aż wróci z komunii (jest fotografem). A że trafiło na McDonald′s, to usadowiłam się sobie spokojnie przy stoliku i sobie patrzyłam w siną dal... Tak minęło może z pół godziny, a tu nagle przyszła pora, kiedy mój żołądek zaczął krzyczeć "JEEEEŚĆ!". Postanowiłam więc ustawić się w kolejce. Spokojna jestem bestyja, nie zdziwiło mnie więc, że kolejka porusza się dosyć wolno... aż nazbyt wolno... Wychyliłam się więc, żeby zobaczyć, co się dzieje...

Pani stojąca na kasie poruszała się tak, jakby ślimaka przyczepić do jakiegoś kamienia i dać prikaz "biegnij"... A tu szanowna pani czegoś zapomniała, a tu czegoś nie doniosła, a tu jeszcze przydałoby się komuś kawy zrobić... Plus do tego oczywiście tępe wpatrywanie się w ten ekranik, czy czegoś to ona nie pominęła.
Ludzie przede mną i za mną i wokół mnie zaczęli się powoli irytować, chwilę później zaczęłam i ja...
Z zegarkiem w ręku patrzyłam, jak Pani obsłużyła 3 klientów w...20 minut...

Postanowiłam wykonać mały numer.
Wreszcie przyszła kolej na mnie. A że znam j.rosyjski w komunikatywnym stopniu, powiedziałam:
-(Ja) Adin czisburgier dlia mienia papraszu. (co w wolnym tłumaczeniu znaczy: jeden cheesburger dla mnie, proszę)
(P)ani się tylko spojrzała na mnie jakże rozumnym wzrokiem i wrzeszczy:
- Manieeeeek! Chodź mi pomóż!
Przyszło coś a′la kierownik. Powtórzyłam swoją prośbę. Pan K. powiedział tylko:
- trzy pięćdziesiąt.
Żadnego z nich nawet nie zastanowiło to, że nie dopytując się zaczęłam spokojnie odliczać drobne w portfelu. Słyszałam tylko parę słów, które niezbyt przypadły mi do gustu...
(P) - przyjeżdżają tu ruskie kur(czaki) i jeszcze czegoś chcą...
(K) - a daj spokój, jeszcze ich tutaj brakowało... itepe itede...
Pan (K) sobie poszedł, a ja najspokojniej w świecie nachyliłam się przez ladę do (P)ani i z miłym uśmiechem powiadam:
- Proszę mi powiedzieć, co będzie szybciej - na miejscu, czy na wynos? A propos. Słuch mam bardzo dobry :)

Pięć minut później (P)ani nie było już na kasie, a miny jej dłuuugo nie zapomnę :)

gastronomia

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 13 (217)

#32031

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiecie, jaka mieszanka boli najbardziej? Upokorzenie pół na pół z bezsilnością.

Powiedzieć, że źle wyglądam, to wyjątkowo mnie skomplementować. Tydzień temu zmarła, leżąca na słoneczku, taki opis jest bliższy prawdzie. Maskuję się, czym mogę - kapelusze, chusty, makijaż, ale nie założę na twarz maski (choć ostatnio rozważam). Na ulicach co i rusz ktoś patrzy na mnie ze strachem i odrazą. Luz - idę dalej. Niestety, nie zawsze można iść, nie zawsze też mogę wytrzymać w chustce i kapeluszu, czasami jest na to zwyczajnie za gorąco.

Spotkałam się dzisiaj z przyjaciółką, wpadłyśmy na pomysł wypicia kawy na mieście. Trafiłyśmy do jednego z lokali na starym mieście, usiadłyśmy w ogródku. Kelner odebrał i przyniósł zamówienie, my siedzimy i rozmawiamy. Po kilkunastu minutach [k]elner wraca, cały czerwony, staje obok naszego stolika i wpatruje w czubki swoich butów.

[k] Najmocniej panie przepraszam, ale kierowniczka prosi, żeby zechciały panie wejść do środka.
Zdziwiłyśmy się - w ogródku prawie wszystkie stoliki zajęte, w końcu piękna pogoda, ale ani nie było wielkiego tłoku, ani nikt nie czekał na wolne miejsce.
[ja] Dlaczego?
Biedny chłopak zrobił się bordowy.
[k] Kierowniczka naprawdę prosi. Tam jest wygodniej, chłodniej, ciszej...
[ja] Ale o co chodzi? Dlaczego mamy się chować?
Chłopak prawie że zsiniał.
[k] Bo chodzi... chodzi... o to, że pani pewnie będzie tam wygodniej...

Mało się nie udusił. Żal mi się go zrobiło, ale jednocześnie zezłościłam się, bo domyśliłam się, że to ja jestem powodem "zaproszenia".
[ja] Nie, proszę pana, nie będzie mi tam wygodniej. Proszę zawołać kierowniczkę.

Chłopak zniknął, jakby się pod ziemię zapadł. Po minucie podeszła do nas niewiele starsza od niego [dz]iewczyna (a na pewno młodsza ode mnie). Przyznaję szczerze, zazdrość mnie ukłuła. Wysoka, smukła, opalona szatynka, nienaganna sylwetka, na twarzy pewność siebie księżnej na włościach, delikatny makijaż, wysokie kości policzkowe, ostry podbródek. Idealna harmonia rysów. Nawet w najlepszych czasach nie wyglądałam tak perfekcyjnie, jak ona.

[dz] Chciały panie ze mną rozmawiać.
[ja] Owszem. Proszę nam wytłumaczyć, dlaczego miałybyśmy chować się w środku. I proszę sobie darować bajeczki o wygodzie.

Mogę tylko podziwiać jej opanowanie. Zmierzyła mnie wzrokiem i niemalże zimno powiedziała:

[dz] Swoim wyglądem odstrasza pani klientów. Jeżeli chcą panie kontynuować wizytę u nas, proszę przenieść się do stolika w lokalu.
[ja] A co, jeżeli się nie przeniesiemy?
[dz] Wtedy poproszę panie o opuszczenie terenu kawiarni.
I co zrobić w takiej sytuacji? Przecież nie urządzę sceny, nie zacznę histeryzować, płakać też nie będę. Zostało jedno wyjście. Spojrzałam na koleżankę, ona na mnie, niemal jednocześnie wstałyśmy i chwyciłyśmy torebki.
[ja] Chyba rozumie pani, że w tych okolicznościach żadna z nas nie zamierza zapłacić za zamówienie?
Nawet jej powieka nie drgnęła.
[dz] Oczywiście. Dziękuję za zrozumienie.

Nie zostało nam nic innego, jak kupić pudełko lodów i zjeść je na balkonie. Oglądając moje zdjęcia sprzed roku, jeszcze z włosami i całą twarzą.

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1458 (1558)

1