Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anahella

Zamieszcza historie od: 6 października 2011 - 4:48
Ostatnio: 17 lipca 2015 - 3:48
  • Historii na głównej: 11 z 18
  • Punktów za historie: 11150
  • Komentarzy: 206
  • Punktów za komentarze: 1307
 
zarchiwizowany

#35822

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sporo na portalu o ludziach wyciągających drobne sumy pod spożywczakiem. Moja historia jest o bezdomnym żebrzącym o jedzenie.

Pod dużym sklepem krążą bezdomni i wyciągają drobniaki od klientów. Jeden z nich wie, że pieniędzy ode mnie nie dostanie, ale jak poprosi o jedzenie to zawsze mu kupię.

Spotykam koleżankę, wymieniamy uprzejmości, podchodzi bezdomny i z miejsca krzyczy:

[k] - koleżanka
[b] - bezdomny
[j] - ja

[b] - Szefowo, może bułkę i kilka parówek? Proszę, jestem głodny.
[j] - Nie ma sprawy, ale dziś tylko dwie parówki, bo kasa mi się kończy (zazwyczaj kupowałam ich więcej)
[k] - Odejdź wstrętny dziadu, nic nie dostaniesz i nie wyciągaj od niej nic bo ona jest bezrobotna - wrzeszczy na cały głos.

Dodam, że koleżanka ma menedżerskie stanowisko w firmie i dobrą pensję, więc mogłaby kupić bezdomnemu jedzenia, ale nie - tu chodzi o zasady - nic nikomu nie dawać.

Mrugnęłam do bezdomnego, on zrozumiał i czeka. Wchodzimy do sklepu. Podchodzę do stoiska mięsnego i proszę o dwie najtańsze parówki - naprawdę kasa mi się kończyła a następna nie wiadomo kiedy.

[k] - chyba nie będziesz karmić darmozjada
[j] - to moja kasa więc zrobię z nią co zechcę. Chyba, że ty chcesz zafundować, a ja mu podam jeśli się go brzydzisz.

Koleżanka fuknęła tylko i oddaliła się do kasy. Pod sklepem podałam bezdomnemu torebkę z tą odrobiną jedzenia, na którą było mnie stać.

[b] - Szefowo, ja jestem pani taki wdzięczny, że chyba pójdę do kościoła pomodlić się o pracę dla pani.
[j] - Jeśli uważa pan, że to pomoże to proszę bardzo, będzie mi miło.

Nie jestem praktykująca, ale miło mi było, że bezdomny chciał się jakoś odwdzięczyć. Koleżanka tymczasem stała za samochodem i patrzyła na mnie z obrzydzeniem.

Moja kilka tygodni, znów spotykam tę znajomą pod tym samym spożywczakiem. Pyta co u mnie.

[j] - Nadal bez stałej pracy, ale póki co dostałam ze znajomej firmy fuchę. Zarzucili mnie robotą - jak będę zasuwać od rana do nocy to w trzy miesiące wyciągnę bardzo ładną sumkę, za którą spokojnie się utrzymam przez pół roku.
[k] - A gdzie ten bezdomny? - nagle koleżanka zmienia temat.
[j] - Chcesz go nakarmić? - pytam zdumiona.
[k] - No tak, zobacz pomodlił się za ciebie i znalazłaś dobrą fuchę. Jakby pomodlił się za mnie, to może wezmą mnie do tej roboty, do której startuję i wtedy dadzą mi na lepszych warunkach kredyt na nowy samochód, bo miałabym tam wyższą pensję.

Nie wiem kim był ten bezdomny, czy naprawdę się za mnie pomodlił, czy tamto zlecenie było efektem modlitwy czy nie. Nie mam pojęcia i nie zastanawiam się. Martwię się, bo już go nie widuję. Szkoda, że dla niektórych (koleżanka) wszystko jest obiektem handlu - nawet modlitwa.

ps. Wyjaśniam: jestem osobą bezwyznaniową, nie cierpię bezduszności, z jaką czasem spotykają się w KK ludzie, ale szanuję ludzi prawdziwie wierzących.

pod sklepem

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 240 (272)
zarchiwizowany

#35708

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielna kandydatka na Matkę Roku:

Sklep samoobsługowy. Między półkami idzie podskakując dziewczynka (jakieś 4-5 lat). Przed nią pracownica sklepu ustawia na podłodze butelki z wodą mineralną. Jedna butelka jej się wymknęła i potoczyła pod nogi dziewczynki. Ekspedientka nie zdążyła jej złapać i dziecko upadło. Lecąc złapało za półkę ale się nie udało i w jej rękach wylądowała paczka makaronu. Makaron rozsypał się po sklepie.

Mamusia leniwie obejrzała się za siebie i zaskrzeczała:

- Debilko jedna! Znowu mi wstyd przynosisz. Co ja mam z tą kretynką!

Płaczące dziecko pocieszała ekspedientka. Mamusia wyrwała jej z objęć pociechę krzycząc dalej.

- Nie pani zostawi tę niezdarę. Jak tylko wrócimy do domu to łeb jej ukręcę!

Mamusia wyciągnęła szlochającą dziewczynkę na zewnątrz. Odprowadzała ją cisza i zdumione spojrzenia klientów i obsługi.

kochana mamusia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 203 (245)
zarchiwizowany

#35563

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
A może tym razem o piekielności zwierząt? ;)

Wiem, wiem - zwierzęta nie są piekielne z natury ale patrząc na mojego kota czasem mam wrażenie, ze jest wcieleniem Belzebuba a jego oficjalne - jak mi się wydawało - imię, Tygrys jest tylko przykrywką w jakimś diabelskim planie.

- Kot większość doby zalega w wygodnym miejscu i gdy ja zsuwam w pracy on ucina sobie drzemkę za drzemką. Godzina 5 rano, gdy ja śpię kamiennym snem czuję coś szorstkiego na twarzy - kotek uznał, że czas wstawać, bo mu się nudzi i charakterystycznym pomrukiem zachęca do zabawy.

- Zabawa ze światelkiem - lusterko rzucało "zajączka" na ścianę. Kotek stał pod ścianą i próbował doskoczyć do odblasku. Szkoda, że podczas prób złapania światełka zwalił półkę z książkami, na walnęła o biurko, rozbiła kubek z kawą a kawa pociekła na klawiaturę.

- "Nudzi mi się i jest mi smutno" - kotek stoi na środku mieszkania i wydaje z siebie żałosne dźwięki. Serce mi się kraje, myślę że pewnie chory. Lądujemy u weterynarza, ten go bada i pyta czemu zawdzięcza wizytę. Opisałam objawy. Lekarz skręca się ze śmiechu - kotek zdrowy ale tym zachowaniem dawał do zrozumienia, że za mało mu uwagi poświęcam. Wizyta u weterynarza, plus koszt taksówki w obie strony - ponad 100 złotych. Tuż przed pensja to majątek!

- Odwiedził mnie kolega z innego miasta. Przyjechał wieczorem bo następnego ranka jest umówiony na bardzo ważne dla niego spotkanie. Garnitur prosto z pralni przezornie chowamy w szafie. Rano budzi mnie śmierć w oczach kolegi - kotek włamał się do szafy, zrzucił spodnie z wieszaka i przespał się na nich zostawiając kupę kłaków. Po południu kolega wraca zadowolony ze spotkania, przebiera się w coś luźniejszego, rzuca spodnie na fotel i mówi: "teraz możesz się na nich wyspać, bo sprawę załatwiłem". Tygrysek rzuca mu drwiące spojrzenie i idzie spać na kaloryfer.

- Zaprosiłam gości "na wyżerkę", czyli: od rana w sobotę stroję przy garach a wieczorem z przyjaciółmi pochłaniamy co upichciłam. Wśród przystawek oliwki. Kto nie ma kota nie wie: koty uwielbiają bawić się oliwkami. Tygrysek dostaje jedną do zabawy, reszta ląduje na stole obok przystawek. Na chwilę wychodzę z pokoju, wracam a tam: na czyściutkim obrusie rozwleczone oliwki i sałatka z pomidorów (podlana oliwą z oliwek). Goście zaraz wejdą a muszę nakrywać do stołu od nowa.

- Nowy facet - jego pierwsza wizyta u mnie w domu. Absztyfikant zaraz przyjdzie, więc lecę poprawić makijaż. Dzwonek do domofonu, biegnę otworzyć i kątem oka widzę coś białego rozwłóczonego po dywanie. Otwieram lubemu, który zaraz wejdzie na piętro i lecę sprzątnąć to białe... ach tak, to tylko spacyfikowane pudełko tamponów:) Kilka minut trwało rozwalenie zamkniętego pudełka i odfoliowanie kilku tamponów. Pierwsza wizyta nowego chłopaka zaczęła się od: "przepraszam, muszę na chwilę wyciągnąć odkurzacz".

- Zapraszam koleżankę. Wiem, że trochę boi się kotów więc uprzedzam o moim futrzaku. "Jak nie będzie na mnie skakał, to spoko" - odpowiada. "Ależ skąd, Tygrysek nie skacze na ludzi" - zapewniam. Tego wieczora dowiedziałam się, że na ludzi nie skacze... ale na sznurówki a i owszem. Koleżanka była w sznurowanych półbutach.

- Szykuję się do wyjścia. Wciągnęłam ostatnie całe rajstopy, ubrałam się, usiadłam przed lusterkiem i zaczynam makijaż. Kotek-Behemotek uznał, że to czas dla niego i wskoczył mi na kolana. I po rajstopach.

- "Wroga niszczy się natychmiast po jego zauważeniu" - brzmi dewiza mojego kotka. Dlatego w moim domu nie wolno zostawiać na wierzchu: zapalniczek, długopisów i gumek do włosów. Zwłaszcza te ostatnie wzbudzają w Tygrysku wyjątkową nienawiść.

- Cukier sam w sobie kotów nie kręci. Ale gdy tylko posprzątam na stole kuchennym i dosypię do cukierniczki, przewracanie jej jest ulubionym sportem kuchennym.

- Nie jadam mięsa, ale jak pojawił się w moim życiu mężczyzna to w lodówce zaczęło bywać mięso. Kotki (wtedy jeszcze miałam dwa) szybko opanowały umiejętność włamywania się do lodówki...

- Wpada znajomy na pogaduchy. Siada na kanapie. Po chwili Tygrysek siada przed nim na podłodze i patrzy wzrokiem pełnym złości. Kolega: "nie wiedziałem że masz kotka, jaki on ładny...". Ja: "to już starszy pan, ma kilkanaście lat". Kolega: "a czemu tak wrednie na mnie patrzy? Może z racji wieku powinienem mu miejsca ustąpić" = dowcipkuje. Dla żartów wstaje. Kot jednym susem wskakuje na wolne miejsce, zwija się w kłębek i zasypia. Dodam, że wcale nie było to jego ulubione miejsce do spania.

Liczę, że odwdzięczycie mi się piekielnymi historyjkami Waszych zwierzaków.

kotek

Skomentuj (58) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (361)
zarchiwizowany

#35150

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka lat temu, inne wydawnictwo niż to, w którym teraz zdobywam lepszą przyszłość:

Dzwoni do mnie laska z działu reklamy i krzyczy, że już natychmiast mam zrobić reklamę gazety, w której pracuję do jakiejś innej gazety z innego wydawnictwa.

Proszę o wymiary reklamy.

W odpowiedzi słyszę: "coś kolo A4".
[J]a: to znaczy 210 x 297?
Laska z [R]eklamy: no coś koło tego.
[J] Reklamy robi się na wymiar, proszę mi podać dokładne wymiary plus wymiary spadu.

Wyjaśnienie:
(Spady, to taki "zapas", który w introligatorni jest obcinany, przy projektowaniu stron do gazety dość ważny, najczęściej wynosi 5 mm ale nie zawsze)

[R] Zrób A4 bez spadów.
[J] (wiedziona złym przeczuciem) Napisz mi oficjalne zamówienie na reklamę e-mailem, żebym miała na to podkładkę, daj wymiary, info o spadach i kolorach. I niech mój szef o tym wie, że robię coś dla was.

Po chwili dostaję e-maila i równocześnie wbiega mój szef z wrzaskiem, że dział reklamy po to ma swojego grafika, żeby graficy z poszczególnych redakcji nie zajmowali się reklamami tylko stronami do gazety.

Odkładam reklamę i wracam do swojej pracy.

Dwa dni później szef działu reklamy siedzi u mojego szefa. Po jego wyjściu szef skrzywiony prosi mnie o zrobienie tej reklamy bo grafik z reklamy poszedł na urlop a im nie przyszło do głowy wziąć nikogo na zastępstwo. Powiedział, że ustalił z ich szefem że jeśli się zgodzę, to zrobię to ale po godzinach i mają mi ze swojego budżetu zapłacić według stawek agencji reklamowej. Przystałam na to, ale pod warunkiem, że od kogoś kompetentnego dostanę specyfikację techniczną, w której będzie informacja o formacie netto, spadach i kolorach.

Za kilka minut dzwoni ta sama laska i znów zaraz natychmiast mam to zrobić, bo oni nie będą na mnie czekali, bo się guzdrzę i co ja sobie w ogóle myślę.

Spokojnie odpowiadam, żeby przeczytała pocztę i piszę e-maila z prośbą o specyfikację techniczną.

Odpowiedź: Zrób A4, potem się zmieni.

W tej sytuacji piszę do niej i kopię do mojego szefa, że bez specyfikacji nie zaczynam pracy i nie robię jej przed końcem dnia, bo taka była umowa mojego szefa z szefem dz. reklamy.

Punkt 17.00 dostaję specyfikację techniczną od dyr. dz. reklamy. Wszystko jasne, mogę robić. Szkoda tylko, że wymiary reklamy nie miały nic wspólnego z A4, wskazywały na to, że jest to poziomy pasek - 1/3 formatu B5. Spady 3 mm - napisane tłustym drukiem i podkreślone, żeby nie były większe.

Gdybym się wzięła za to wcześniej, miałabym robotę do zrobienia od nowa. Nie usłyszałam nigdy "dziękuję" a pieniędzy też nie zobaczyłam, mimo iż się przypominałam kilkakrotnie.

Do tej pory nie wiem, kto był bardziej piekielny: ja czy ta dziewczyna.

dział reklamy wydawnictwo

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (205)
zarchiwizowany

#33750

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Kamishy: http://piekielni.pl/32485
przypomniała mi mojego pana Miecia. Co prawda ten mój nazywał się inaczej, ale "pan Miecio" brzmi dobrze.

Zażyczyłam sobie kilka półek z kafelków w łazience. Podał mi cenę za metr bieżący wykonanej półki i obiecał, że zrobi. Zrobił ściany i zwija się z robotą. Ja pytam o półki.

Pan Miecio zaczyna kręcić, że to będzie brzydko wyglądać i że nie będzie robił tych półek, bo będę miała do niego pretensje. Ja jednak się uparłam, a on w trakcie dyskusji jak zdarta płyta powtarzał, że zrobił już tyle łazienek że ON WIE - będzie brzydko.

Wzruszyłam ramionami i stwierdziłam na głos:
- Dobrze, więc ktoś inny zarobi na tych półkach.

Wtedy panu Mieciowi zaświeciły się oczka, zaczął liczyć i łaskawym tonem stwierdził, że w drodze wyjątku zrobi mi te półki, tylko dlatego że mnie lubi.

Po skończonej robocie woła mnie dumny do łazienki z tekstem:
- Widzi pani, jak to ładnie wygląda? Dobrze pani doradziłem, prawda?

fachowiec

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (54)
zarchiwizowany

#32632

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zakupy w supermarkecie - świeżyzna.

Wykładam zakupy na taśmę, pani kasjerka je kasuje, przechodzę za bramkę i wrzucam je do torby. Wśród nich megapaczka tamponów. Nagle kątem oka widzę jak ręka kasjerki wyciąga się po tampony (już skasowane) i pudełko ląduje po drugiej stronie kasy.

- To jest moje, przecież to pani skasowała - reaguję szybko.

Kasjerka coś burknęła w odpowiedzi i zajęła się moją kartą.

Ludzie, ja rozumiem, że kasjerka w supermarkecie ma przewalone jak w ruskim czołgu. Klienci często piekielni, praca w piątek-świątek, pensja niska, kadra menadżerska wymaga kondycji Terminatora, godziny pracy niechrześcijańskie itp.

Ale tak bezczelnie okradać klienta?

sklepy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (256)

1