Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anq

Zamieszcza historie od: 6 kwietnia 2012 - 21:31
Ostatnio: 7 kwietnia 2016 - 12:38
  • Historii na głównej: 21 z 61
  • Punktów za historie: 21001
  • Komentarzy: 194
  • Punktów za komentarze: 1111
 

#52643

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Żeby nie było - mam ogromny szacunek do osób niepełnosprawnych (sam mam taką w rodzinie), ale to co niektórzy sobie wyobrażają przechodzi ludzkie pojęcie.

Historia w placówce Poczty Polskiej, dosyć nowy urząd - wybudowany kilka lat temu. Niestety nie ma okienka do obsługi wyłącznie osób niepełnosprawnych, zatem ludzie, grzecznościowo, przepuszczają je do okienka. Razem ze mną przez przejście prowadzące do urzędu przechodził człowiek o kulach z częściowo amputowaną nogą. Nie wyglądało jakby miał problemy z poruszaniem się o kulach.

Pan podszedł do okienka i poprosił o przepuszczenie w kolejce, bo jest niepełnosprawny. Puścili go zatem wszyscy, nawet pani, która stała o lasce, na oko ok. 80 lat. Okazało się, że chce załatwić sprawę związaną ze swoim kontem w "Banku pocztowym", a to nie to okienko (stanowisko banku pocztowego było ok. 10 metrów obok). Dialog mniej-więcej taki:

[K] Klient
[P] Pani z okienka

[K] Chciałem zrobić przelew w banku pocztowym.
[P] Ale ja bardzo Pana przepraszam, ale to nie jest to okienko. Musi Pan podejść tu obok, do banku pocztowego.
[K] Ale mnie to g*wno obchodzi. Masz mnie obsłużyć!
[P] Ale proszę Pana, przykro mi, ale nie mam dostępu do kont banku. Proszę się nie denerwować.
[K] Ale ja k*rwa nie mam nogi!

Pani w okienku niemal się popłakała, bo zaczął ją wyzywać itp. W końcu powiedziałem facetowi, że jak nie zrozumie to go wezmę i sam zaniosę do tego stanowiska. Pokazałem palcem gdzie ma usiąść, a tam jest pracownik. Zaczął mnie od różnych wyzywać, ale poszedł. Najbardziej mi szkoda tej starszej pani, która chciała tylko wysłać list, a zmęczyła się niemiłosiernie.

Nie mam słów... a poczta ma bardzo uprzejmą obsługę i nigdy wcześniej nie zdarzyła mi się taka sytuacja.

poczta

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 672 (722)

#48579

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Oto kolejny zwykły dzień w pracy serwisanta sprzętu komputerowego:

Pewien pan (nazwijmy go U) zadzwonił do mnie bo założył firmę i zapytał czy nie zainstaluje mu systemu operacyjnego, skonfiguruję serwera i jeszcze parę innych rzeczy.

Pełen nadziei na szybki zarobek (ale mając w świadomości problemy które mogą wyjść "w praniu") poszedłem na spotkanie. Kiedy dotarłem na miejsce okazało się, że pan U ma 20 komputerów, serwer, drukarki i coś tam jeszcze. Trzeba to wszystko podłączyć i skonfigurować. W ciągu naszej rozmowy zaczął mówić coś o 200 złotych (wydawało mi się, że to cena za jedno stanowisko, chociaż wydawało mi się coś za dużo, ale to nic) i spytał czy się zgadzam. Szczerze mówiąc, ciężko byłoby odmówić tak kuszącej jak się wydawało propozycji.

Wtedy się zaczęło. Pan U wręczył mi banknot stuzłotowy i stwierdził, że druga połowa po skończonej pracy. Osobiście stwierdziłem, że to raczej dowcip, więc powiedziałem, że odmawiam. Wtedy powiedział, że będę płacił karę, bo tak mówi umowa. Tutaj zaczyna się ta "gorsza" część opowieści.

Zdziwiłem się o jaką umowę chodzi, bo nie zdjąłem dobrze kurtki, nie mówiąc nic o czytaniu jakiejkolwiek umowy, ani jej podpisywaniu. Wtedy pan U, grożąc mi znajomościami w urzędzie miasta i bratem policjantem* z łaską równą królowi, a na pewno księciu WRĘCZYŁ mi "umowę" (chociaż to obraza dla wszystkich umów, bo była pomięta jak wyciągnięta psu z gardła). Punkt bodajże trzeci tejże "umowy" mówił że "Wyrażenie ustnej zgody na realizację usługi jest jednoznaczne z zapoznaniem się i akceptacją poniższej umowy". Nie wiem jak chorą psychikę trzeba mieć, aby napisać coś takiego, ale jeszcze lepszy jest punkt następny który mówi, że "Odstąpienie lub opóźnienie w realizacji usługi jest zagrożone karą 600 złotych od stanowiska". W tej "umowie" jeszcze kilka punktów było równie ciekawych, ale te dwa są kluczowe.

Po takiej lekturze, nie wiedziałem jakie trzeba mieć problemy psychiczne by móc coś takiego wymyślić. Wtedy grzecznie odmówiłem. Pan U zaczął się wykłócać, że z tym do sądu pójdzie, bo tak jest w "umowie". Widocznie zapomniał o jednym bardzo ważnym fakcie, a mianowicie, że tylko podpisana umowa jest ważna (chociaż niektórzy kombinują żeby to ominąć). Jeszcze żeby było ciekawiej, złapał za telefon stacjonarny i zaczął dzwonić do swojego brata. Niestety nie wiedział, że zauważyłem, że telefon nie jest podłączony do sieci telefonicznej i zrobił z siebie jeszcze większego debila (może myślał, że zrobię mu to w gratisie). Pożegnałem się z nim w krótkich żołnierskich słowach i wyszedłem nie wiedząc czy mam się śmiać czy płakać.

Taki zwykły dzień w pracy serwisanta sprzętu komputerowego.

*jego znajomości w urzędzie miasta okazały się być znajomością z panią w okienku, z którą pokłócił się w okienku w urzędzie miasta zakładając firmę, a brat policjant pracuje owszem w policji, ale w sekcji ruchu drogowego zwanej potocznie "drogówką" i zamknął by go gdyby mógł, bo to oszust i krętacz.

uslugi

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 690 (732)

1