Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bastard

Zamieszcza historie od: 23 stycznia 2016 - 11:35
Ostatnio: 30 grudnia 2017 - 14:27
  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 865
  • Komentarzy: 26
  • Punktów za komentarze: 84
 

#79763

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdecydowaliśmy się w tym roku na wyjazd do Czarnogóry.

Na Bookingu znaleźliśmy fajny pensjonat o nazwie Kiwi House w miejscowości Ulcinj w dobrej cenie, blisko do morza. Zarezerwowaliśmy obiekt - zaliczka nie była wymagana. Rozmawialiśmy mailowo z właścicielami i wszystko wskazywało na to, że trafiliśmy w naprawdę fajne miejsce do przyjemnych ludzi.

Na trzy dni przed wyjazdem zadzwonił do nas właściciel, pytając, czy aby na pewno przyjeżdżamy. Otrzymał odpowiedź pozytywną, co go niezmiernie ucieszyło, nas również - miło tak, kiedy host mocno dba o klientów.

Spakowaliśmy się więc i jedziemy - przed nami 26 godzin jazdy.

Po dojechaniu na miejsce zaczęło się żmudne szukanie pensjonatu blisko morza. Pomijam fakt, że okazało się, iż Kiwi House znajduje się schodami do góry, +/- na trzecim piętrze, gdzie trasa na plażę zajmowała 15 minut, a nie 5 jak się zarzekano, a jedna z osób jest osobą niepełnosprawną i chodzić tak wiele nie może.

Ważniejsze jest to, że po tym, jak weszliśmy na jego teren, zobaczyliśmy grupkę Niemców, rozebranych do bielizny i popijających piwo, na tarasie, na którym mieliśmy być my. Na miejscu zamiast właścicieli była starsza pani, z którą porozumieć się można było wyłącznie na migi. Przekazała nam telefon do swojej córki, która była odpowiedzialna za rezerwację.

Okazało się, że pensjonat został wynajęty komu innemu, tylko dlatego, że postanowili zapłacić więcej - ba, kobieta nawet nie bała się o tym powiedzieć wprost! Powiedziała, że jest nam w stanie zaoferować inną lokalizację, ponoć fajną, bardziej na obrzeżach, i abyśmy to my przyjechali do niej na drugi koniec miasta.

Pomijając fakt, że totalnie nie znamy okolicy, zmęczeni podróżą po prostu chcieliśmy mieć miejsce do spania - a więc pojechaliśmy. Do jakiejś totalnej wiochy, z której najbliższa plaża jest 1 km dalej.

Pani nie poczuwała się do winy. Przeciwnie - zwaliła ją na nas. Okazało się, że w trakcie gdy my byliśmy już w drodze najpierw wysłała nam maila, w której twierdziła, że jest poważna awaria z rurą i nie będzie można w pensjonacie mieszkać, a potem, po 20 godzinach naszej jazdy, SMS, że jednak mieszkanie zostało wynajęte komuś innemu.

Sądziła, że totalnie ją to obmywa z jakiejkolwiek winy, że to przez nas, bo wiadomości nie odczytaliśmy. Gdy powiedziałem równie otwarcie, co sobie o tym myślę - podniosła się i sobie poszła. Po prostu.

Sytuację próbował ratować jej mąż. Zaoferował nam jakieś hotele w podobnej okolicy, ponoć nawet bliżej morza. Bullshit. Budynki na wysokości 10 piętra i - uwaga - DROŻSZE! I to nie jakieś grosze - niemalże 50% więcej.

Stwierdziliśmy że bawić się z nimi nie będziemy i jedziemy do Albanii (swoją drogą, mocno polecam). Sprawę zgłosiliśmy do Bookingu, który szybko zareagował i pensjonat ukarał, a i nam odszkodowanie zapewnił - a więc tyle w tym wszystkim dobrego.

Ale 30 godzin za kółkiem, bo krążenie po nieszczęsnym Ulcinj, a potem jeszcze manewrowanie do Albanii zdrowia ujęło.

Summa summarum na Czarnogórę uważajcie - fajne miejsce, ale po małym researchu wychodzi, że ich usługi turystyczne nadal jeszcze kuleją.

czarnogóra wakacje

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (169)

#72218

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prowadzę działalność gospodarczą, sklepik z odzieżą. Przygotowuję się aktualnie do większej imprezy, na której sprzedawać odzież będę, w związku z czym - istne urwanie głowy, mnóstwo spraw do załatwienia, ogarnięcie ekspozycji, ubrań w odpowiedniej ilości. W związku z czym razem ze współpracownikami mamy czat, w którym ustalamy wszystkie szczegóły. Na takim też czacie kontaktuję się często z wykonawcami, np z krawcowymi.

Dzisiejszy dzień od rana mam zajęty. Biegam, załatwiam, tu urząd, tu szycie, etcetra. Z telefonem w ręku od ósmej, coby dogadać z resztą pewien detal, odbieram połączenie od kuriera. Normalna rozmowa, mam paczuszkę, dobrze, ja za dziesięć minut w domu, przyjeżdżaj pan, daj pan, załatwimy szybko. Dobrze, do zobaczenia.

Pech chciał, że w momencie gdy dzwonił drugi raz, prawdopodobnie by się upewnić, ja odebrać nie mogłem - korzystałem z telefonu, prawda, pochłonięty dyskusją na temat rzeczy, która jeszcze dziś powinna zostać załatwiona, a problem narasta z przyczyn trzecich. Dzwonek do drzwi, więc nadal pisząc podchodzę. Otwieram je, kończę zdanie w czacie, odkładam telefon na szafkę i już chcę chłopaka przeprosić za to, że nie odebrałem, kiedy dostałem +/- taką oto wiązankę:

- Co ty sobie wyobrażasz, jak ty mnie traktujesz? To ja zapie*dalam z twoim kartonem a ty mnie tak ku*wa ignorujesz? Co to ma ku*wa być? Ja mam się domyśleć czy ty akurat w domu jesteś czy nie?
- Po pierwsze, nie jesteśmy na ty. Po drugie...
- Jak mnie tak ku*wa traktujesz to się nie dziw, że ja cię tak traktuje, spie*dolino! Nara!

Rzucił paczkę (na całe szczęście w środku tylko reklamówki, choć była ciężka mimo wszystko i aż zatrzęsło klatką) i wyszedł. Nie podpisałem pokwitowania, nic.

Nie wiem, czy to ja byłem piekielny, bo nie odebrałem, czy pan kurier, któremu zawsze się spieszy. Siedzę z jednym, wielkim WTF na twarzy.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 264 (276)

#72283

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ja naprawdę nie rozumiem, jak można wpisywać w aukcje na Allegro "zrobimy to i tamto", ale na mówieniu kończyć.

Potrzebuję naklejek 5x5, sztuk dwa tysiące. Wiecie, taki gratisik lubię dorzucić klienteli, coby w zachwyt popadła i nakleiła sobie na telefon. Problem w tym, że lokalnie dostępne są tylko naklejki na dużych arkuszach, a ja nie mam czasu na ich wycinanie - szukałem więc skrupulatnie naklejek z cięciem po obrysie.

Firma no. 1:
Otrzymałem naklejki dość szybko. Zadowolony, rozpakowuję, przyglądam się - wow, pozytywne zaskoczenie jakością. Ale przerzucam karton i przerzucam, a faktury niet. Po prostu nie dołączyli, myślę sobie, niech mi na maila wyślą - więc zapytanie posłałem, czekam na wiadomość. To był ten moment, w którym dowiedziałem się, że firma faktur vat nie wystawia, bo zwyczajnie nie przekraczają pewnego dochodu. Spoko, rozumiem, ale dlaczego nie było to zaznaczone w regulaminie? Specjalnie przejrzałem calutkie konto sprzedawcy, każdy drobny detal, aukcję, o mnie - nic, a nic o tym, że nie wystawiają faktur vat. No to smaruję kolejnego maila z prośbą o wskazania informacji o tym, która prawnie jest wymagana. To był mój błąd, bo nie zrobiłem żadnych zdjęć ani screenów, w przeciwnym wypadku zgłosiłbym oszustwo, gdyż gość po moim zwróceniu uwagi, dodał o tym wzmiankę. I pieniądze stracone.

Ogólnie z fakturami jest niezła jazda. Niektórzy nie dostarczają ich w ogóle, mimo usilnych prób, zamawiania od nich cały czas bo nigdzie indziej danego produktu nie dostanę.

Firma no. 2:
Potrzebuję w mig, trzy dni i naklejki mają być u mnie, tym razem w aukcji ewidentnie pisze "cięte po obrysie", ponadto wliczone ma być to w cenę, a faktura 100% będzie wystawiona. Pan w słuchawce zgadza się, bo przez PayU to wpłata od razu, żebym im tylko bezzwłocznie wzór wysłał - spoko, jestem w domu i mogę to ogarnąć. Toteż zamawiam, ślę pieniądze, czekam cierpliwie. Przed chwilą kurier dostarczył paczkę. Bez faktury, a naklejki na arkuszach.

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (223)

#71057

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Posiadam sklepik internetowy. Mały i młody.

PayPal. Środek znacząco przyspieszający transakcje, oczywiście za skromną opłatą. Cóż, kosztów od przelania do mnie pieniędzy nie ponoszę, Klient za to ma płatność zaakceptowaną znacznie szybciej toteż i wysyłka nastąpi w o wiele krótszym okresie czasu. Poza tym jarała mnie wizja działania globalnie. W każdym razie, system znałem z prywatnych zakupów, więc tylko zmieniłem e-mail na sklepowy i tak sobie PayPal wisiał na stronce jako alternatywna forma płatności. Dopiero po jakimś czasie zmieniłem formę konta na "firmowe" i w sumie tylko po to, aby podczas wykonywania płatności, wyświetlała się nazwa sklepu, nie moje nazwisko. Bardzo ważna rzecz: nazwa sklepu różni się od nazwy zarejestrowanej działalności.

Wszystko działało płynnie, bez problemu, płatności przyjmowane, wysyłamy, cud, miód, do czasu, w którym PayPal ponoć idąc swoją standardową procedurą, zablokował konto, bo zbyt duży obrót. Ok - myślę sobie, nie wiedziałem, ale mam wszelkie dowody na to, że firma jest zarejestrowana i VAT sprawuje się świetnie jako fotele w parlamencie. Więc biorę się za organizowanie tego. Podkreślam, że sprawa ujawniła się w okolicach listopada/grudnia. Jest to bardzo ważna informacja.

PayPal, co mnie szokuje, wymagał dużo dziwnych rzeczy. Jak dziwnych informacji o firmie. Jak skanu dowodu osobistego. Jak wyciągów z banku. Rachunków za prąd. Nie wnikam, do jak dalekich statystyk wykorzystają moje dane. Wysyłam wszystko. Coś tam się im ładuje, ładuje, po tygodniu - przeszło. I tak z kolejnymi punktami.

Ale był jeden podpunkt, który jakoś specjalnie im nie spasował. I dotyczył właśnie wyciągu z banku oraz dowodu osobistego. Tak bardzo pragnęli tych informacji i napawali się nimi, że po dwóch tygodniach nic się nie zmieniło i operacja nadal wisiała jako rozpatrywana. Trochę nie dowierzam - ale wysyłam im mail prosząc o sprawdzenie sytuacji. Jestem cierpliwy, nie ponaglam, choć niby jest napisane, że odpisują na drugi dzień. To jednak odpowiedzi niet. Zacząłem coś czytać i szukać, dowiedziałem się że nazwa konta musi się zgadzać z zarejestrowaną nazwą działalności.

Tak się składa że w nazwie działalności jest nazwisko. Nazwa ma też mnóstwo przydomków, Spółka taka, skróty literka-kropka-literka-kropka, więc choć sama nazwa jest krótka, tak przez rządowe wymogi, całość ciągnie się w nieskończoność. No i nie zmieściła się w polu na nazwę konta. Stwierdziłem, że skoro jako właściciel konta wciąż widnieje moje nazwisko, powinno przejść.

No nie.
Kolejne miesiące czekania. Zdenerwowany - telefon, jeden, drugi, trzeci. Dzień w dzień czekanie na infolinie dwoma lub trzema godzinami. Wysyłanie maili co drugi dzień. Wreszcie mój numer został zablokowany (!) - w ogóle nie mogłem wykonać połączenia!

Kpina - myślę sobie, szkoda tylko, że pomysł na rozwiązanie przyszedł mi tak późno, ale w nerwach człowiek nie myśli stosownie. Udałem się do rodziciela, orzekłem o sytuacji i poprosiłem o telefon. Tatuś zadzwonił, bez problemu, pani odebrała po dziesięciu minutkach, z miłym głosem pyta w czym może pomóc. Zagotowało się we mnie. A ponieważ jedna krew i temperament, w ojcu również się zagotowało.

Dopiero jak w kilku ładnych słowa powiedział pani co myśli o firmie i tym jak mnie traktują, pole jakoś magicznie zwiększyło dowolność wpisywanych znaków, dopisano nazwisko i pięć minut później mail, że konto odblokowane. W LUTYM.

paypal adult

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (238)

1