Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

celica

Zamieszcza historie od: 28 maja 2015 - 15:02
Ostatnio: 1 grudnia 2018 - 21:19
  • Historii na głównej: 7 z 15
  • Punktów za historie: 3432
  • Komentarzy: 231
  • Punktów za komentarze: 1462
 
zarchiwizowany

#72085

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Właśnie wróciłam ze spaceru z moim cielaczkiem i stwierdzam że w przepisach jest coś nie halo. Otóż nie mam nic przeciwko sprzątaniu po swoim pupilu jednakże nigdzie nie ma odpowiednich pojemników, koszy na tego typu odpady. Kolejna kwestia tyczy się tego co dziś zobaczyłam na naszej stałej trasie spacerów. Mieszkam w bardzo małej miejscowości w Holandii. Dookoła lasy, łąki i rzeka, no istna oaza spokoju. Sprzyja to wycieczkom pieszym, rowerowym i konnym. No właśnie konnym...
Idę z Armanim aleją, a tu na środku chodnika na długości kilku metrów leżą końskie odchody! Chodnikiem przejść się nie da a na trawniku równolegle druga końska ścieżka... Musieliśmy zawrócić i udać się inną trasą...
I teraz moje pytanie: jak to jest że na trawniku gdzie nie powinno się chodzić należy sprzątać po psie, a kupa zwierzęcia o wiele większego na chodniku nie stanowi problemu? Dlaczego osoby jeżdżące konno nie wybierają tras wyznaczonych w lasach i parkach tylko kierują się do centrum miejscowości? Dodam że wszystkie stadniny w naszej okolicy są umiejscowione przy szlakach dla koni, nie przy ulicy. Czyli ktoś musiał przewędrować kawał drogi by zjechać ze szlaku na tą aleję...

Spacer

Skomentuj (69) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 46 (116)
zarchiwizowany

#72049

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Podzielę się z wami historią pewnej dziewczyny z mojej szkoły.
Miałam wtedy 12lat, owa koleżanka 11. Córka pielęgniarki i właściciela firmy budowlanej. Nigdy jej nic nie brakowało. Zawsze najlepsze i najdroższe ciuchy, nowości typu telefony i komputery nie stanowiły dla nich problemu finansowego. Tylko, że owa koleżanka była jakoś dziwnie zazdrosna o to co inni mają.
Syt.1
Kiedyś były modne buty wysokie do połowy łydki, wiązane (coś na wzór bokserskich). Ktoś kupił za około 20-30zł i był szczęśliwy, ale w tym momencie gula zaczynała skakać jej. Nazwijmy ją K. Nie mija tydzień, i K ma identyczne buty. Pyta o cenę tych od koleżanki, no 30zł. Odpowiedź K z drwiącym uśmiechem: ja dałam za moje 250zł! A to znaczy że twoje są gorsze od moich i to znaczy że to ty ode mnie odgapiłaś!
Syt. 2
K to naturalna blondynka. Bardzo jasna blondynka. K dostała pierwszy okres. Jej rodzice urządzili imprezę na około 30 osób z tego względu. Cała okolica wiedziała że K dostała okres! To było dla mnie żenujące, bo chyba nie każdy musi o tym wiedzieć.
Syt. 3
Skoro K ma okres to musi się jakoś zabezpieczyć. Przyszła do mnie abym poszła kupić dla niej tampony! Tak moi drodzy mamusia pielęgniarka doradziła 11letniej córce tampony. Nie moja sprawa ok, pójdę i jej kupię. Ale, ale K się boi że straci w ten sposób dziewictwo i zajdzie w ciążę z tamponem! Mój komentarz był stosowny do jej obaw: no zajdziesz w ciążę z tamponem i urodzisz dużo tamponików i w ten sposób nie będziesz musiała więcej kupować bo będą się regularnie rodzić! .... Tak uwierzyła...
Syt. 4
K uwielbiała jeść takie wielkie śliwki, które były sprzedawane na sztuki. Któregoś razu obserwuje ją a ona bierze wielkiego gryza nie sprawdzając czy czasem robaczywa nie jest. Pytam: K czemu nie sprawdzasz czy robaków nie ma w środku?
K: przecież są ze sklepu to nie mają robaków!
Ja: a jak myślisz skąd się biorą śliwki w sklepie?
K: no ze skrzynki!
(Sic!) doradzilam by jednak sprawdziła chociaż jedną i przepołowiła. Tak też zrobiła, a naszym oczom ukazał się piękny dorodny biały robal!
Chyba nie muszę dodawać że więcej ich nie kupiła?
Syt.5
Pewnego lata K wychodzi na dwór a naszym oczom ukazuje się dziwny widok: K ma jakiś dziwny niebieski proszek na glowie. Wyjaśnienie K: stwierdziłam że mój kolor włosów od słońca zrobił się ciemniejszy i postanowiłam rozjaśnić...
Wysłałyśmy ją do domu by dobrze zmyła ten rozjaśniacz bo inaczej łysa będzie...

K dzisiaj ma 25lat, jest niestety typowym pustakiem (miałyśmy z dziewczynami nadzieję że zmądrzeje). Rodzice kupili jej sportowy samochód, mieszkanie i motor. Na dodatek kupili jej psa, shitz zu... K zrezygnowała z pracy i studiów bo jej piesek czuje się samotny jak jest sam w domu i ona musi z nim być. Od tej decyzji minęło 2lata i K wróciła na studia bo rodzice zagrozili że przestanom płacić jej za mieszkanie, auta i koniec z pieniędzmi... Uczy się na pielęgniarke... Boję się tylko o jej pacjentów. Bo mimo że wyrosła na przepiękną kobietę to jej rozum niestety należy nadal do stereotypowej blondynki z kawałów...

Blondynka

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (38)
zarchiwizowany

#71699

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu, mój bardzo dobry znajomy zadzwonił do mnie późnym wieczorem. Powiedział, że to sprawa życia i śmierci kogoś kto jest w dużych tarapatach. No ok, jeśli mogę to pomogę.
Sprawa wyglądała w skrócie tak: panna zamieszkała z moim ex ( Areczkiem- psychopatą lubującym się w narkotykach i alkoholu)i jego obecną dziewczyną, po kilkutygodniowej sielance Areczek zaczął pokazywać soje oblicze. Wyzwiska w stronę jego dziewczyny i szarpanie nią o 2 w nocy były na porządku dziennym. Dodatkowo zaczął dobierać się do tej współlokatorki gdy jego dziewczyna była w pracy, zastraszał że jak ona coś komuś powie to pożałuje itd. Panna nie wierzyła mojemu znajomemu że Areczek bił mnie regularnie więc kumpel tak ustawił rozmowę by ona słuchała naszego wspominania tamtych czasów.

Panna uwierzyła w słowa kolegi i poprosiła o spotkanie ze mną. Spotkałam się z nią na neutralnym gruncie jednakże w obecności świadków, co by nie było że ktoś coś nakłamał. Byli to zaufani ludzie. Doradziłam by po cichu zaczęła szukać mieszkania i by się wyprowadziła jak jego nie będzie, gdyż informacja o jej wyprowadzce mogłaby narazić ją na jego atak i nie ukrywam że mógłby być agresywny. Ostrzegłam ją by nie klepała też na prawo i lewo językiem bo ludzie nie zawsze są lojalni i ktoś mógłby poinformować Areczka że ona o nim rozmawia i opowiada co on wyprawia...

W przeciągu tygodnia 5(!) osób napisało mi że rozmawiali z tą panna! Wkurzyłam się nie powiem...

Jakiś czas później panna się wyprowadziła wg mojej rady i niby wszystko pięknie, ale... No właśnie ALE. Panna miała nadzieję na związek z moim kumplem. Niestety on ją uświadomił że nic z tego nie będzie a pomagał jej bo jest sympatyczna i nie chciał by Areczek zrobił jej krzywdę. Efekt? Pannica poszła do mojej znajomej i nagadała takich bzdur że ta nazwała mnie zakłamaną dwulicową manipulatorką robiącą z siebie ofiare! taa sama się pobiłam niejednokrotnie, szarpałam i zpewne to ja Areczka krzywdziłam. Znajoma po dłuższej rozmowie stwierdziła że jednak ta panna coś kręci bo niby co ja mam na celu aby starym znajomym którym nie raz pomogłam, tyłek obrabiać. Historia mogłaby się tu skończyć, niestety inna znajoma dowiedziawszy się o akcji napisała do niej z podziękowaniem za to, jak potraktowała osobę która nie znając jej poświęciła jej swój czas i pieniądze by jej pomóc. Jej odpowiedź: My z X uważamy że celica coś kręci.

Podsumowując: jeździłam wiele km do niej by jej pomóc, dzwoniłam w wiele miejsc by jej coś ogarnąć ( mój znajomy też), nikogo nie obgadałam a wyszło na to że jestem zakłamana a to że mam świadków na to jest nieistotne, bo słowo nowej koleżanki jest bardziej znaczące niż słowo 5 osób które się zna kilka ładnych lat...

W ten oto sposób nauczyłam się, że nie warto ludziom pomagać...

P.S. Obecna dziewczyna Arusia nadal z nim mieszka mimo, że jest dla niej agresywny. Z nią kontaktu nie mam i raczej mieć nie będę. A ratować kogoś na siłę nie ma sensu...

zagranica podłość

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (31)
zarchiwizowany

#67653

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedawno zostałam chrzestną. W związku z tym trzeba było załatwić kilka papierków. Chwytam za telefon i dzwonię do parafii gdzie udzielono mi bierzmowania. Szanowny ksiądz proboszcz stwierdził że nie wyda mi dokumentu bo... kiedyś widziałam jak całował się z kobietą i mu zwróciłam wtedy uwagę...!
Już miałam odmawiać bycia chrzestną gdy dzwoni moja matula i rzecze że znalazła oryginał świadectwa bierzmowania. No poprostu cud!

|Swoją drogą mamusia mojego chrześniaka to wielka katoliczka... Jakby mogła to by z kościoła nie wychodziła... A w domu klnie jak szewc. W związku z tym że jest KATOLICZKĄ stwierdziła że powinnam minimum raz w tygodniu chodzić do kościoła bo osoba co nie chodzi do kościoła nie może być chrzestnym... Dobrze że ugryzłam się w język bo z tego co pamiętam to ta sama KATOLICZKA była w ciąży jak wychodziła za mąż... a przecież wg kościoła skonsumowanie związku powinno być po ślubie a nie przed...

kościół

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (42)
zarchiwizowany

#67625

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałabym podzielić się z Wami moimi odczuciami na temat wychowywania psów... a raczej ich szczucia.

Otóż od pewnego czasu wraz z lubym poszukuemy psa. Myśleliśmy o kupnie szczeniaka konkretnej rasy. Jednakże ze względu na to iż oboje pracujemy w tych samych godzinach, stwierdziliśmy, że dla szczeniaczka nie będzie to dobre. Aby pies się dobrze rozwijał potrzebuje odpowiednią ilość uwagi, tak jak dziecko. Ponad 8 godzin samotności nie będzie dla niego dobre. Tak więc decyzja zapada. Szukamy dorosłego psa. W końcu tyle jest psów w schroniskach a i sporo ludzi chce oddać psa z różnych przyczyn.

Syt.1
Znaleźliśmy pięknego psiaka. Około 2letni. Małżeństwo się rozwodzi i rzadne nie może go zatrzymać. Ogłoszenie dodane w lutym, więc obawialiśmy się że nie aktualne. Dzwonimy. Mówimy że jesteśmy zainteresowani, że mamy piękną okolice na spacery z psem, duże mieszkanie, że takiego psa szukamy. Kobieta zadała pytanie gdzie mieszkamy. Po uzyskaniu od nas odpowiedzi mówi, że nie bo ona chce mieć kontakt z psem... aha... okej... Mówimy, że zawsze może przyjechać, nie ma problemu dla nas. Ona że nie bo dojazd ją za drogo wyniesie!
Nie mam pojęcia co tą kobietą kieruje bo na pewno nie dobro psa...

Syt.2
Przeglądamy ogłoszenia ze schronisk. I jest! Piękny i taki smutny... W opisie spokojny i nieśmiały w kontaktach z ludźmi, lubi dzieci itp itd. Dzwonimy po więcej informacji. Jak się okazuje pies agresywn w kontaktach z ludźmi nie nadaje się do dzieci, nie nadaje się do domu...

Ludzie jeśli decydujecie się na psa to zastanówcie się 100razy! Wziąć psa bo ładny to nie sztuka. Trzeba poświęcić mu czas i nauczyć by bez powodu nie atakował! Pies ma być posłuszny a nie agresywny! Pies to nie zabawka tylko żywa istota i wymaga uwagi! Nie bierzcie psa bo dziecko chce! Dziecko się po pewnym czasie znudzi i co wtedy? Psa trzeba oddać czy może wyrzucić?

Niestety, będziemy musieli szukać dalej... A już się cieszyliśmy że stworzymy dom dla niechcianego czworonoga.

P.S. Na wypadek dlaczego konkretna rasa, odpowiem od razu, że te psy z natury uwielbiają kontakt z dziećmi i są spokojne. Jednak ludzie zmienili im nature...

zwierzęta

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (35)
zarchiwizowany

#67078

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Juz ladnych kilka lat minelo odkad uczeszczalam do liceum. Jednak kilka kwiatkow w postaci nauczycieli utknelo mi w pamieci:

1. Pierwsze spotkanie klasowe zapoznawcze. Nasza wychowawczyni informuje nas by zwracac sie do nauczycieli per Pani/Pan Profesor. Z sali pada pytanie czy wszyscy nauczyciele sa tytulowanymi profesorami. Odpowiedz wychowawczyni : akurat to nie powinno was interesowac (WTF?!)

2. Nasza wychowawczyni to fanatyczka natury. Kawy niet, herbata tylko zielona i to bez cukru!, zero slodyczy, napojow gazowanych, chipsow, gum do zucia. Co do kosmetykow: zero antyperspirantow, dezodorantow, perfum. Tylko szare mydlo ( sama nas poinformowala na pierwszym spotkaniu), a juz nie wspomne o makijazu. Ostrzezenie dla uczniow: jesli zlapie kogos na tym ze je chipsy lub pije cole ta osoba ma obnizone zachowanie na koniec roku. A panienki z makijazem to juz wszystkie maja na start skreslenie!
Zapomnialam dodac do listy papierosow. Ale to chyba wiadomo...

3. Geografia. Na pierwszy rzut oka babeczka za chwile na emeryture idzie. Ale nie! Ona miala wtedy 38lat! Jakie bylo nasze zdziwienie! Ponadto wegetarianka, obecnie Adwentystka dnia siodmego ( zmieniala wiare srednio co 3 lata), zona nauczyciela fizyki, weganina (swoja droga mowil ze slonce jest czarne), matka dwoch corek ktore uwaga!: nie chodzily do szkoly bo jak twierdzila nasza geografica SZKOLA TO ZLO! Wiec co ona tam robila? Kazala uczyc sie podrecznika na pamiec po czym wszystkim wstawiala dst... No chyba ze ktos wplacil pieniazki na biedne dzieci w Afryce to wtedy mial szanse na lepsza ocene...

4. Nauczycielka wf. Medalistka olimpijska z ktoregos tam roku. Szacun dla niej bo jak na swoje lata to swietna forme miala. Jednak nie rozumiala ze ktos moze poprostu nie kochac sportu tak jak ona.

5. Technologia informacyjna. Przepisywanie tresci ksiazki do zeszytu. Zero praktyki. Na koniec sprawdzian praktyczny. Kto uwielbial komputeromanie ten mial 5 a kto nie, ten mial problem...

Na temat szkolnych sytuacji mozna by wiele pisac.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (35)
zarchiwizowany

#66507

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Danielaq o przebiegu rozpraw przypomniała mi jak z klasą w liceum odbyliśmy lekcję w sądzie.
Sprawa cywilna. Kobieta pozwała konkubenta już nie pamiętam o co. W każdym razie ich sytuacja wyglądała mniej więcej tak: razem od 7lat, od 4 lat mieli dziecko. Razem z nimi mieszkała jej siostra z dwójką dzieci w wieku 6 i 3 ( swoją drogą chyba spore mieszkanie mieli skoro tyle osób się pomieściło ). Jak się okazało na rozprawie. Cała trójka dzieci była od jednego ojca. Zapewne domyślacie się kto był ojcem? Tak konkubent tej pani...

Tylko jeden komentarz nasuwa mi się do głowy: CO W RODZINIE TO NIE ZGINIE...

rodzina

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (44)
zarchiwizowany

#66483

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam wszystkich. Piekielnych czytam od dawna jednak nie miałam wcześniej czasu na to by podzielić się z Wami tym co mnie spotykało piekielnego w życiu. Jednak to co przytrafiło mi się ostatnio o mały włos nie zaprowadziło mnie do szptala...
Na wstępie dodam, że kilka lat temu wyjechałam z naszej ojczyzny w poszukiwaniu LEPSZEGO JUTRA. Obecnie mieszkam w kraju tulipanów i wiatraków. Jakiś czas temu poznałam bardzo wspaniałego człowieka i gdyby nie on nie wiem jak by się to zakończyło. Przejdę do rzeczy :
U mnie w rodzinie chyba za sprawą genów wszyscy mamy problemy z zębami. Tak więc i mnie to nie ominęło... W czwartek wieczorem zaczął tlić mnie ząb który ponoć miał być ZATRUTY ( czyli nerwy w tym zębie nie powinny reagować ), dodatkowo wyczuwalne było to, że jest podniesiony lekko. Zaciśnięcie szczęki lub jedzenie stawało się z każdą godziną mniej możliwe. Luby w piątek zaczął wydzwaniać po różnych gabinetach stomatologicznych ( w Holandii umówienie się do specjalisty wygląda troszeczkę inaczej niż w Polsce ). W końcu umówił mnie na sobotę do miejscowości oddalonej o ok 20-30km. Ja na lekach przeciwbólowych od kilku dni i na dodatek głodna i nie wyspana jadę. Na miejscu lekarka robi zdjęcie daje znieczulenie i informuje nas że ząb otworzy i da lek, ale zęba nie wyrwie tak jak chciałam. No ok. Pomijając fakt że nie dała mi sączka do ust i o mały włos bym się udławiła własną krwią to na dodatek zamknęła ząb z którego wypływała krew!!! W samochodzie o mały włos nie zemdlałam z bólu ( będąc na znieczuleniu ). Luby co chwile zatrzymywał się na poboczu by sprawdzać czy wszystko ze mną ok. Wkurzył się i zadzwonił do tego gabinetu i mówi w jakim jestem stanie, a mianowicie : blada, mam gorączkę, drgawki, ledwo siedzę a raczej leżę w aucie i na dodatek mdłości. W odpowiedzi usłyszał że tak może być jeśli mam niski próg bólu... HELLO!! Próg bólu to ja mam niestety wysoki... Cóż lekarz wie lepiej... Najdziwniejsze jest to że lek pooperacyjny (Tramal czy tramadol), który dostałam od znajomego by móc spać normalnie, nie działał. W nocy nie spaliśmy wogóle, ja wiłam się z bólu. Z niedzieli na poniedziałek Luby zadzwonił do tej poradni że ból mam coraz gorszy. Lekarka stwierdziła że jeszcze raz otworzy zęba i sprawdzi co się dzieje ale zęba nie wyrwie... Jak to usłyszałam to mimo bólu wpadłam jeszcze w histerię na myśl o tym ile jeszcze mam cierpieć. Bunt z mojej strony i dzwonimy do innej poradni. Wizyta w naszym mieście o 13. Lekarze bardzo mili. Standardowo fotel, zdjęcie zęba, znieczulenie i... co słyszę? Ząb powinien być wyrwany w sobotę gdyż zapalenie okostnej jakie się wytworzyło musiało być widoczne już w sobotę. W rezultacie: ząb wyrwany a ja już żadnych leków przeciwbólowych nie potrzebuje...

Powiedzcie mi co kierowało tą Piekielną Dentystką że nie chciała mi pomóc a wręcz dołożyła mi cierpienia? Chęć zarobku? Niechęć do Polaków? A może to że mój partner jest Holendrem a ja Polką?

Troszkę długo wyszło mam nadzieję, że Was nie zanudziłam.

zagranica

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (35)

1