Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

didi_madloba

Zamieszcza historie od: 1 maja 2013 - 18:47
Ostatnio: 9 października 2016 - 18:20
  • Historii na głównej: 16 z 16
  • Punktów za historie: 10510
  • Komentarzy: 28
  • Punktów za komentarze: 289
 

#51733

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W jednej z poprzednich gruzińskich historii wspominałam o kumulacji szalonych kierowców. Postanowiłam rozwinąć wątek, bo poruszanie się po drogach tego kraju to jedna wielka piekielność. Ale w sumie jak ma być inaczej, kiedy nawet oznakowanie skrzyżowań często wzbudza konsternację- w tym samym miejscu potrafi stać znak "ustąp pierwszeństwa" oraz "droga główna" oraz "stop" (przykłady tutaj: http://innagruzja.blogspot.com/2012/10/na-skrzyzowaniu.html). I kończy się na tym, że znaki sobie, a i tak w praktyce pierwszeństwo ma z reguły większy pojazd....

Ale do rzeczy. Gruziński kierowca to z natury dżygit, który musi być pierwszy. No po prostu musi i już. W związku z tym będzie wyprzedzał na trzeciego, a nawet na czwartego trąbiąc przy tym niemiłosiernie. Będzie również wyprzedzał na zakręcie, pod górę, w ulewnym deszczu, albo dla odmiany poboczem. Będzie wyprzedzał mając niesprawne auto (a w Gruzji nie ma obowiązkowego przeglądu technicznego), czyli np. niedziałające hamulce, łyse opony nie od kompletu, popękaną przednią szybę, brak bocznych drzwi. Po czym w wielu przypadkach jak tylko wyprzedzi, to natychmiast zwolni, bo usatysfakcjonuje go bycie na czele stawki, a przecież trzeba oszczędzać paliwo.

"Oszczędzanie" paliwa to kolejna mrożąca krew w żyłach koncepcja gruzińskich kierowców - pomijam zjeżdżanie "na luzie" ze stromej góry, bo mistrzowie są znacznie lepsi, mianowicie potrafią w rozpędzonym do 100km/h samochodzie pośrodku trasy wyłączyć silnik, aby toczył się siłą rozpędu bez paliwa. Wyłączanie silnika gdy czeka się na czerwonym świetle to już niemal standard - o tyle bez sensu, że potem znowu ruszają z rykiem aby być na czele stawki.... Dla tejże samej oszczędności duża część kierowców nie zapala świateł w samochodzie, co jest szczególnie mało śmieszne w trakcie ulewy lub po zmroku.

Najlepsze jest jednak skręcanie. Oczywiście kierunkowskaz jest dla cieniasów, to samo jakiekolwiek inne sygnalizowanie. Najfajniej jest zjechać do prawej, tak jakby się człowiek chciał zatrzymać, a potem znienacka zawrócić przez całą szerokość jezdni, oczywiście nie zważając na pojazdy nadjeżdżające z obu stron. To samo jest z włączaniem się do ruchu, wystarczy ruszyć w dowolnie wybranym momencie i niech się ci z tyłu martwią czy wyhamują....

Kolejna zasada to brak jakichkolwiek zasad dotyczących ładunku bądź pasażerów. Co się zmieści, to jedzie. Sto kilo jabłek luzem, kanapa i cztery fotele na dachu, wielkie pakiety siana przewyższające dwukrotnie wysokość auta, lodówka, kilkanaście dziecięcych rowerków, wielkogabarytowe elementy budowlane - o taaak, jak najbardziej! Acha, a dziecko najfajniej jest przewozić na kolanach kierowcy. Przy czym tak obładowane pojazdy nadal pędzą z gazem wciśniętym do dechy!

A wisienka na torcie to wszechobecne krowy, konie, świnie i psy łażące hurtowo po ulicy. Za każdym zakrętem czai się potencjalne stado, które uwielbia leżeć na środku drogi i ani myśli ruszyć się dokądkolwiek.

Co w tym wszystkim aż tak piekielnego? Gruzja twierdzi, że jest częścią Europy, a flag unijnych widać tu na każdym kroku co najmniej tyle samo ile flag narodowych. Szkoda tylko, że za tym nie idą jakiekolwiek standardy, a człowiek siadając za kółko za każdym razem modli się, żeby tym razem nie spotkać żadnego dżygita ani świętej krowy na swoim pasie....

zagranica

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 447 (487)

#51210

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bardzo często latam samolotami. Nie cierpię tego serdecznie i to wcale nie ze strachu przed katastrofą, ale ze względu na to, iż jest się skazanym na przypadkowych towarzyszy podróży, jakże często absolutnie piekielnych.... mój prywatny ranking na chwilę obecną wygląda tak:

1. Pedanci.
Wchodzą do samolotu na samym początku kolejki, mając oczywiście miejscówkę gdzieś na samym początku. Następnie stoją w przejściu i wrzucają torbę do schowka... nie, jednak lepszy będzie inny schowek... nie, jednak w torbie została gazeta... teraz znowu do schowka.... nie, jednak nie tą stroną.... to teraz może jeszcze płaszczyk zdjąć i dokładnie poskładać... i może jeszcze sweterek... A cała kolejka za nimi stoi i czeka - często w deszczu lub na silnym wietrze.

2. Uparciuchy.
Zapiąć pasy? Eeee tam. Podnieść stolik? Eeee tam. Wyłączyć komórkę? Ale jak to, nie zgadzam się! To nie moje miejsce? No to co, tutaj mi się podoba, a ktoś inny niech się przesiada. Za każdym razem dyskusja ze stewardessą i wielkie oburzenie.

3. Miłośnicy wielkiego bagażu.
Nie wiem, jakim cudem ludzie wnoszą na pokład naprawdę wielkie walizy lub inne przedmioty nie mieszczące się nigdzie. Potem jest kłótnia i próby upychania tego w schowkach bez uwzględnienia faktu, że prawa fizyki są raczej okrutne. Moim ulubionym był facet, który 2,5 godzinny lot przesiedział z sadzonką drzewka w wielkiej donicy trzymaną na kolanach.

4. Palacze.
Pomimo widocznego jak byk zakazu wykradają się "na dymek" do samolotowej toalety. Oczywiście uruchamia się alarm i przez dłuższą chwilę jest naprawdę niemiło...

5. Wyluzowani rodzice.
Wiadomo, że małe dziecko w samolocie się nudzi. Najlepiej więc wypuścić je i pozwolić mu biegać samemu między siedzeniami. Nieważne, że wkłada palce do czyjegoś jedzenia albo ciągnie kogoś za włosy. Histeryczne krzyki, plucie i kopanie tez nie są wystarczające, aby się dzieckiem zająć.

6. Gaduły.
Za wszelką cenę usiłują nawiązać kontakt z siedzącą obok osobą. Nie zraża ich jawne ignorowanie. Nie uzyskując odpowiedzi na zadawane pytania, zaczynają opowiadać o sobie.

7. Spieszący się.
Jak tylko samolot dotknie kołami pasa, natychmiast wstają, wyciągają bagaż ze schowka i przemieszczają się do przodu, nie zważając na to, że nadal trwa kołowanie i dokowanie (czasami to dobre kilkanaście minut). Drugi wariant: zamiast wypuścić z rzędów osoby siedzące przed nimi, pchają się na oślep do wyjścia, depcząc innym po nogach i tratując bagaż. W efekcie wszystko trwa dwa razy dłużej. Raz byłam świadkiem sceny, gdy na pokład musiał wejść lekarz i ratownicy z noszami, a "spieszący się" pomimo komunikatu kapitana, na tyle skutecznie zablokowali jakąkolwiek możliwość poruszania się, że dopiero fizyczne wpychanie ich w fotele przez stewardessy rozwiązało problem.

Macie jeszcze jakieś inne ulubione kategorie?

samoloty

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 697 (783)

#50821

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Widzę, że moja gruzińskie przeżycia zyskały spore zainteresowane, więc spieszę z następną historią. Tym razem o szalonych i absolutnie piekielnych gruzińskich kierowcach.

Tytułem wstępu: w Gruzji wszelkiego rodzaju przepisy drogowe istnieją głównie w teorii, natomiast w praktyce większy i szybszy ma pierwszeństwo. Podstawowym wyposażeniem auta jest klakson, a na drodze trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo nie istnieje chyba taki manewr, do którego nie byłby zdolny tubylczy kierowca.

Kiedy przyjechałam do Gruzji jako "świeżak" i uczyłam się poruszać samochodem, zostałam od razu ostrzeżona przez doświadczonych kolegów, abym nigdy ale to przenigdy nie zatrzymywała się przed pasami. Powód? Kierowca z tyłu na 99% nie będzie przygotowany na taki mój manewr i albo wjedzie mi w bagażnik, albo spróbuje wyprzedzać i wjedzie w pieszych. Hm, z dużymi oporami, ale lekcję przyswoiłam, tym bardziej, że moje obserwacje w pełni zgadzały się z treścią ostrzeżenia.

Kiedy z kolei mi przyszło uczyć kolejnego "świeżaka", przekazałam mu to samo ostrzeżenie, oczywiście z pełnym wyjaśnieniem. Spojrzał na mnie dziwnie, wzruszył ramionami i strzelił focha, że go baba poucza. No dobra...

Jakiś czas później jedziemy sobie przez duże miasto na dwa samochody, on jako drugi. Kilka skrzyżowań już pokonane, uff za chwilę wyjedziemy z tego domu wariatów... ale nie, na horyzoncie przyplątały się dwie dziewczyny z dzieckiem przed pasami. Ja niewzruszona prę naprzód, w lusterku wstecznym widzę, że mój kolega_dżentelmen_z_bożej_łaski się zatrzymuje... i taaaaaaak, oczywiście następuje wielkie bumm! Bo kierowca za nim nie zajarzył o co chodzi.... Efekt: przepiękne wgniecenie w tyle prawie nowego samochodu i pęknięta szyba u kolegi, u gościa lekka harmonijka z pokrywy silnika i piana na ustach bo jakże to tak przed przejściem się zatrzymywać....

I już sama nie wiem, kto tu był bardziej piekielny - gruziński kierowca ignorujący pasy, czy mój kolega ignorujący dobre rady....

piekielni_kierowcy

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 673 (721)

#50558

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ciąg dalszy gruzińskich przygód z piekielnymi wynajmującymi mieszkania :)

- Koleżanka wracając do domu spotkała w salonie właścicielkę mieszkania pijącą kawę z jakimiś obcymi babami. Bo to przecież JEJ mieszkanie jest.

- Koleżanka-muzułmanka zdjęła z szafek poustawiane wszędzie prawosławne obrazki (nie żadne drogie artystyczne ikony, tylko takie obrazki, jak u nas ksiądz po kolędzie rozdaje). Następnego dnia wpadła właścicielka i z wielką awanturą poustawiała wszystko z powrotem. Uzasadnienie jak wyżej.

- Nieświadomy realnych cen kolega płacił majątek za internet. Po jakimś czasie okazało się, że dzięki niemu internet miało jeszcze dwóch sąsiadów.

- Kolega wynajmujący piętro domu zostawił na tarasie buty, prawie nowe, takie typu wojskowego. Następnego rana butów nie ma. Mieszkająca na dole właścicielka twierdzi, że buty w nocy pogryzł pies, a w ogóle to były stare, więc je wyrzuciła. Postraszona policją z fochem poszła do sąsiadów i przyniosła buty jakimś dziwnym trafem nie mające żadnych uszkodzeń.

- Mieszkanie nie posiadało żadnych zasłon ani firan w oknach, koleżanka nie mogąc się ich doprosić w końcu sama coś powiesiła. Właścicielka wpadła z awanturą, bo firanki niszczą okna - a mianowicie wpadające do pokoju światło odbija się od zasłon i promieniuje na okno niszcząc je w ten sposób. (WTF???)

- I absolutny hicior: kolega po powrocie z pracy zastał w swoim salonie żałobników i katafalk z dziadkiem, któremu zmarło się tegoż ranka...

zagranica

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 764 (860)

#50451

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od półtora roku mieszkam w Gruzji. Mniejszych czy większych piekielności namnożyło się już sporo, ale ostatnie wydarzenia biją wszystko na głowę.

Wynajmuję, a właściwie wynajmowałam, mieszkanie, płacąc za nie jakieś dwie tubylcze średnie pensje.
Piątek, godz. 8 rano, ktoś wali do drzwi. Totalnie zaspana otwieram, a tu sąsiadka informuje mnie, że w nocy zmarł mąż właścicielki mieszkania i mam dwie godziny na wyprowadzkę, bo już jadą goście na pogrzeb i właścicielka potrzebuje tego mieszkania natychmiast. Ale spokojnie, mam się nie martwić, bo zaraz sąsiedzi przeniosą moje wszystkie rzeczy do innego mieszania, znajdującego się blok dalej. I faktycznie, do domu ładują mi się jakieś dwie obce baby, a na klatce czeka już kilku facetów. Yyyyyy, rozglądam się osłupiała czy to nie jakaś ukryta kamera.....

Ogłuszyła mnie lekko ta sytuacja, ale odzyskałam na tyle przytomność, żeby kategorycznie nie zgodzić się na przymusową przeprowadzkę do mieszkania droższego, o połowę mniejszego i leżącego przy skrzyżowaniu dwóch głośnych ulic. W wyniku usilnych negocjacji stanęło na tym, że wyjadę na kilka dni (i tak musiałam załatwić kilka spraw z dala od miejsca zamieszkania, więc co mi tam), zamknę swoje rzeczy w jedynym pokoju zamykającym się na klucz, a zanim wrócę właścicielka pozbędzie się gości i wszystko posprząta, po czym "jakoś się rozliczymy".
O ja naiwna!
W dniu powrotu zastałam oczywiście rodzinkę w mieszkaniu dopiero zbierającą się do wyjścia, totalny syf i zacząć musiałam od szorowania wszystkiego, ze szczególnym uwzględnieniem kuchni i łazienki.

Mało piekielne? To jeszcze wcale nie koniec. W przyszła trzy dni później oznajmiając mi, że:
- za miesiąc ona znowu będzie potrzebowała mieszkania na tydzień i mam się znowu wynieść na te dni,
- żąda podwyżki za czynsz, bo zdecydowanie za mało jej płacę,
- nie wolno mi przyjmować żadnych gości, bo to jej mieszkanie i ona będzie decydować kto ma prawo w nim przebywać,
- mam zapłacić wszystkie rachunki za tamten miesiąc (po wizycie jej rodzinki rachunek za prąd wyszedł 3 razy taki jak zwykle miałam),
- jak mi się nie podoba, to mogę się wyprowadzić, ona z łatwością znajdzie kogoś kto jej zapłaci dużo więcej niż ja.

A to się kobieta zdziwiła, kiedy faktycznie skorzystałam z jej dobrej rady zawartej w ostatnim punkcie! I na koniec to chyba ja okazałam się piekielna - po mojej szerokiej "reklamie" jakoś wątpię, aby w małym miasteczku znalazła kogoś, kto wynajmie to mieszkanie choćby za taką cenę jak ja, nie mówiąc już o podwyżce.

zagranica

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 899 (959)

#49863

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z panią z okienka Poczty Polskiej w roli głównej.

Musiałam nadać przesyłkę do Sarajewa, ustawiłam się zatem w kilometrowej kolejce na lokalnej poczcie. W końcu dotarłam do okienka, a tam.... pani po obejrzeniu adresu (wielkimi literami napisane "Bośnia i Hercegowina") nerwowo sięga po zeszycik ze spisem krajów, aby dobrać odpowiednie znaczki. Szuka, szuka, przewraca powoli kartki, kolejka za mną przeszczęśliwa....

W pewnym momencie orientuję się, że pani przekartkowała już całą Europę i dobiera się do Azji czy innej Afryki. Nieśmiało mówię zatem"
- To w Europie jest.
- Taaaaak? W Europie???
- No tak, dawna Jugosławia.
I w tym momencie pani z fochem zatrzaskuje zeszycik i krzyczy:
- No to co mi Pani tu jakaś Bośnia wypisuje, jak to Jugosławia jest!!!

poczta

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 753 (839)