Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

gontier

Zamieszcza historie od: 20 stycznia 2016 - 21:04
Ostatnio: 11 sierpnia 2016 - 22:33
  • Historii na głównej: 4 z 11
  • Punktów za historie: 1452
  • Komentarzy: 69
  • Punktów za komentarze: 321
 

#72370

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może to nie jakaś wielka piekielność, ale we mnie sie gotuje.

Moja mama ma takie hobby, a przy okazji może dodatkowo zarobić. Maluje obrazy akrylowe. Talent ma, obrazy są świetne, chociaż wiadomo, nie każdemu do gustu przypadają abstrakcje, szczególnie że na przynajmniej połowie pojawiają się półnagie kobiety. Jeden taki obraz, w zależności od wielkości, wykorzystanego materiału i oczywiście czasu poświęconego na namalowanie potrafi sprzedać za 300-2000 zł. Bywa i tak, że mama po prostu jakiemuś bliższemu znajomemu czy komuś z rodziny daje jeden obraz, lub nawet kilka, no bo kto jej zabroni.

1. Nie wiem, czy jakaś plotka poszła, ale jej znajomi, często nawet ci dalsi albo nawet tacy, co przez ostatnie lata mieli moją mamę w czterech literach, nagle odzywają się, przymilają, a potem "słyszałam/em, że malujesz obrazy. Widziałem nawet kilka, jeden mi się super spodobał, sprzedasz po znajomości/oddasz za coś tam/dasz mi go (to już w ogóle bezczelność)?.

2. Też właśnie o takim znajomym jak wyżej, tylko trochę inna sytuacja. Od początku napisał z zamiarem kupna, do nowego mieszkania czy coś. No bo szukali z żoną czegoś fajnego, no i on na oku miał ten jeden konkretny od dawna, żaden inny się mu nie podoba, tylko ten chce i w ten deseń, ale no za drogo, po znajomości ile? Mama zeszła z 1000 na jakieś 300 zł. Co dostała w odpowiedzi? "Staremu przyjacielowi (słucham?) tak drogo? Myślałem, że mi za jakąś stówę sprzedasz. To my jednak nie chcemy, weźmiemy taki, co w Zakopanym widzieliśmy, 150 zł kosztował". Szkoda tylko, że 100 zł to zwrot za podobrazie, farby i pędzle. Później obraz kupił ktoś ze Stanów.

3. Mama wystawia obrazy na zagranicznej stronie, na której są artyści i potencjalni kupcy, ewentualnie miłośnicy sztuki wszelkiego rodzaju. Generalnie kupcy z całego świata. Przesyłka jakimś kurierem z Polski np. do Anglii kosztuje około 1000 zł, a Pocztexem około 160, wiadomo, zależy od przesyłki. Mama wysyła Pocztexem, bo taniej, zresztą jak ktoś kupi ze 4 obrazy w miesiącu (mama ma tydzień na wysyłkę), to ciężko by było pokryć koszty przesyłki na czterech kurierów, a wyłożyć musi z własnej kieszeni. Pewien pan, nie pamiętam już z jakiego kraju, chciał kupić obraz, dosyć mały, więc i lekki. Mama ma ustawioną przesyłkę na około 200-300 zł, w zależności od kraju. Obraz kosztował jakieś 400 zł, z czego ponad 30% to podatek pobierany przez stronę. Później jeszcze przelewy, przewalutowanie. Niewielki zarobek. Przesyłka do tego kraju kosztowała więcej niż sam obraz, pomimo jego lekkości. Pan oburzony, on chce tańszą przesyłkę, bo to niemożliwe, że aż tyle. Gdyby mama obniżyła koszt na taki, jaki ten pan sobie życzył, wyszłaby stratna. Musiałaby dopłacać z własnej kieszeni. Ale facet nie rozumiał, oburzony, obrażony i wielki foch.

4. Kilka miesięcy temu facet kupił dwa obrazy. Cena już nieważna, ale tanie nie były (a nawet mama obniżyła mu cenę). Później okazało się, że facet kupuje od wielu artystów dzieła, które potem sprzedaje ludziom dwa razy drożej.

Ale no cóż, mimo wszystko mama szczęśliwa, że komuś się podoba jej praca, że ktoś docenia, że ktoś chce to na swojej ścianie mieć powieszone.

Skomentuj (78) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (255)

#70695

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jeśli czytaliście moje poprzednie historie wiecie pewnie, że pracuję w sądzie. Okazjonalnie, z uwagi na posiadaną wiedzę udzielę jakieś nieformalnej porady prawnej. Oczywiście zawsze nieodpłatnie i tylko wśród rodziny i bliższych znajomych. Ot taka zwykła przysługa, bez sporządzania żadnych pism, czy bawienia się w adwokata albo radcę prawnego.

Zdarzenia, o których piszę miały miejsce prawie 4 lata temu. Siedziałam w ciepłym mieszkaniu z kubkiem herbaty i pisałam jakieś uzasadnienie, kiedy zadzwonił mój małżonek. Zawsze bardzo chętnie zrobię sobie przerwę w pracy, zwłaszcza, że mąż wtedy dostał nową pracę i spędzał w niej bardzo dużo czasu, a pokonwersować z nim bardzo lubiłam. No więc rozmawiamy o dupie Maryny, śmiejemy się, dowcipkujemy, jak to świeżo upieczone, stęsknione za sobą małżeństwo. No i tak od słowa do słowa, mąż opowiada mi, że ma kolegę w pracy, który się rozwodzi, ale w zasadzie to nie wie co do czego i potrzebowałby porady. Dalsza rozmowa z moim małżonkiem wyglądała mniej więcej tak:

(nieco to skróciłam, żeby nie zanudzać Was prawniczym bełkotem)

Ja: O, to smutne, a już miał rozprawę, kto złożył pozew?
Mój Mąż: To trzeba z tym do sądu iść? Myślałem, że jak na amerykańskich filmach wysyła się jakieś papiery, żona to podpisuje i heja.
Ja: No nie, w Polsce trzeba złożyć pozew, uzasadnić, wpłacić opłatę sądową, a potem sędzia razem z ławnikami prowadzą rozprawę. Czasami się to potrafi ciągnąć, zwłaszcza przy orzekaniu o winie.
Mój Mąż: To, aż tak skomplikowane. To ja koledze to przekażę w wolnej chwili.
Ja: Aha, to się nie rozwodzi, a dopiero planuje złożyć pozew.
Mój Mąż: No tak. A duża ta opłata.
Ja: 600 zł, ale może wnieść o zwolnienie od kosztów.
Mój Mąż: Strasznie dużo, a jeszcze pewnie żona go o alimenty pozwie.
Ja: No na dzieci na pewno.
Mój Mąż: Oni dzieci nie mają, mają tylko ślub cywilny, tak jak my. Mi chodzi o te alimenty na żonę. Jak to jest?

Tu mu w skrócie opisałam, zasady orzekania rozwodu z winy którejś ze stron.

Mój Mąż: Aha, aha (notuje zawzięcie) A jeżeli on ją zostawi, bo ma inną kobietę, a ona się o tym dowie przed rozwodem to żona dostanie alimenty?
Ja: No kochanie, fajnego masz kolegę. Generalnie by się jej należały, jeżeli byłby uznany za winnego rozkładu pożycia, ale jeśli nie mają dzieci i ona zarabia więcej od niego, to raczej nikt się nie chce w takie rzeczy bawić. (w pracy mojego męża nowi zarabiali minimalne wynagrodzenie na śmieciówkach).
Mój Mąż: A czemu?
Ja: Bo, moim zdaniem udowadnianie komuś winy, czy romansu przed obcymi ludźmi, rozwalanie na kawałki tak intymnych spraw jest bardzo upokarzającym i bolesnym doświadczeniem i raczej mało kobiet uzyskuje taki wyrok z uznaniem winy męża dla samej zasady. To za dużo przykrych emocji.
Mój Mąż: Więc jest szansa, że jego żona nie będzie tego przeciągać, bo zarabiając więcej po prostu jej się to nie opłaca i alimentów nie dostanie?
Ja: Kochanie, nie znam jego żony i nie znam sytuacji. Wiem, że chcesz pomóc koledze, ale mógłby się wobec żony zachować lojalnie, zwłaszcza jeśli przygruchał sobie inną babę. Nie wiem jak jego żona się zachowa.
Mój Mąż: No dobra, nie moralizuj tak Pani Prawnik :). Pogadam z gościem i przekażę twoje uwagi. Muszę kończyć, kocham cię.
Ja: No, to do zobaczenia w domu.

A teraz konsekwencje powyższej rozmowy:
Dokładnie 3 tygodnie później mój mąż złożył przeciwko mnie pozew rozwodowy. Totalnie się tego nie spodziewałam, byliśmy 10 miesięcy po ślubie. Skubany zastosował się do wszystkich moich rad. I nie, nie zrezygnowałam z udowodnienia mu winy. Głupek przyszedł na rozprawę rozwodową ze swoją dziewczyną, dla towarzystwa.

darmowa porada prawna

Skomentuj (85) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1551 (1567)

1