Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

groszkowa

Zamieszcza historie od: 22 listopada 2010 - 17:55
Ostatnio: 12 października 2016 - 23:51
  • Historii na głównej: 19 z 24
  • Punktów za historie: 13797
  • Komentarzy: 183
  • Punktów za komentarze: 1571
 
zarchiwizowany

#59044

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dodam swój kamyczek do ogródka narzekań na NFZ.

Wczoraj wieczorem mój półtoramiesięczny synek został przyjęty na oddział pediatryczny z powodu biegunki i odwodnienia organizmu. Pierwsze co mnie zdziwiło to to, że za swój pobyt muszę płacić... Tak, muszę zapłacić szpitalowi za możliwość opiekowania się moim dzieckiem. Ale nie to jest piekielne.

W celu określenia przyczyn biegunki i postawienia ostatecznej diagnozy, konieczne jest wykonanie kilku badań, między innymi usg jamy brzusznej.
Zlecone dziś rano badanie wykonane zostanie dopiero we wtorek, ponieważ nie ma specjalisty.
W szpitalu powiatowym. W czterdziestotysięcznym mieście...

słuzba_zdrowia

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (51)
zarchiwizowany

#55779

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja mama jest osobą widocznie niepełnosprawną i porusza się o kuli. Podróżując komunikacją miejską zwykle prosi kogoś o ustąpienie miejsca, bo w razie gwałtownego hamowania nie byłaby w stanie utrzymać równowagi. Zdarzyło jej się raz czy dwa upaść i poobijać, więc stara się usiąść nawet mając do pokonania jeden przystanek.

Kilka dni temu jechała metrem - jak wygląda metro w godzinach porannego szczytu chyba nikomu nie muszę opisywać. W każdym razie rodzicielka wtoczyła się do wagonika kolejki, jakaś dobra dusza podniosła się i ustąpiła miejsca. Mateczka z wdzięcznością pomalutku człapała się w stronę siedzenia i w tym momencie odepchnął ją jakiś jegomość, ciągnąc za sobą dziecko w wieku wczesnoszkolnym. Bo jest tłok i dziecko musi siedzieć. Paradoksalnie właśnie ten tłok sprawił, że rodzicielka nie upadła na cztery litery i nie uszkodziła sobie jeszcze bardziej kręgosłupa, bo ktoś ją złapał, ktoś inny ustąpił miejsca, ktoś spytał, czy aby na pewno wszystko w porządku. Jeszcze ktoś inny objechał przedsiębiorczego rodzica z góry na dół, że się nie godzi takie zachowanie i jaki przykład daje dziecku? Zaradny pan milczał dumnie i razem z dzieckiem wysiadł dwie stacje dalej, a mama do dziś zastanawia się, czy cała a sytuacja naprawdę się wydarzyła, bo poziom absurdu przekroczył jej zdolność pojmowania rzeczywistości.

Nie ogarniam.

komunikacja_miejska

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 239 (319)
zarchiwizowany

#40420

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam sąsiadów. Żadna patologia, młode małżeństwo, spokojne, pracujące.
Sąsiedzi zaś mają dzieciaka, który jest w takim wieku, że komunikuje się głównie za pomocą słowa "nie". A robi to nader często.

Wczoraj wracając do domu odkryłam, dlaczego - mimo ilości pięter dzielących nasze mieszkania - krzyki dzieciaka słychać u nas tak dobrze.

Otóż kiedy dzieciak zaczyna swoje nie-wrzaski, rodzice wystawiają małego na klatkę schodową i zamykają drzwi z komunikatem "wrócisz, jak się zamkniesz", co oczywiście powoduje, że dzieciak drze się jeszcze głośniej, ale ze strachu.

Karny jeżyk to już przeżytek?

sąsiedzi

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (210)
zarchiwizowany

#28590

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia zasłyszana.
Znajomemu posypała się psychika. Ot, dużo stresu, po wypadku w pracy i uszkodzeniu kręgosłupa nie odzyska pełni sprawności, a że aktywnym człowiekiem jest, bardzo nad tym ubolewa. Zapadło mu się na depresję, samobójstwo chciał popełnić, ale nie wyszło.
Trafił na obserwację do szpitala psychiatrycznego pod Warszawą, na oddział, jak się okazało, dla pacjentów nie do końca panujących nad swoim zachowaniem.
Pierwsza noc, znajomy - dajmy na to, Wiesiek - leży na sali obserwacyjnej. Przez szybkę obserwują jego i jeszcze kilku pacjentów sanitariusze i pielęgniarki, ktoś wrzeszczy przez sen, a ktoś inny całkiem świadomie... Wiesiek nie śpi, udaje - boi się potwornie, bo choć chłop dorosły i w bojach zaprawiony, sytuacja i miejsce nieco go przerosły. W pewnym momencie zauważa, że cichaczem do jego łózka zbliża się ON - ogolony na łyso, nos po wielokrotnych złamaniach z przemieszczeniem, napakowany jak Pudzian, z miną seryjnego mordercy i wzrokiem cokolwiek obłąkanym. Wiesiek zastanawia się, czy uda mu się wystarczająco szybko zerwać się z łóżka i uciec w bezpieczne miejsce i w tym momencie ON zauważa, że Wiesiek nie śpi. Unosi swoją olbrzymią rękę, przygotowując się do zadania ciosu...
- Siema, Piotrek jestem - mówi przyjaźnie.
Wieśkowi do problemów z kręgosłupem doszedł stan przedzawałowy.

takie tam z zaskoczenia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 236 (266)
zarchiwizowany

#12389

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
A propos pomyłkowych telefonów...

W latach 80 XX wieku nie wszystkie rozmowy były łączone automatycznie. Podnosiło się słuchawkę i pani telefonistce podawało numer wewnętrzny, po czym pani łączyła - tak wyglądały połączenia lokalne. Połączenia międzymiastowe z kolei wymagało podniesienia słuchawki, wykręcenia numeru na centralę i po połączeniu z centralą, wyboru właściwego numeru. Skomplikowane, a i o pomyłkę nietrudno.

W "naszej" centrali musiała pracować jakaś wyjątkowo niekumata telefonistka, bo wpadające pomyłki zdarzały się częściej niż połączenia kierowane do nas.

Miałam wtedy kilka miesięcy, telefon dzwonił o różnych porach i złośliwie akurat wtedy, gdy spałam. Moja mama była więc bardzo zmęczona, po pierwsze ciągłą koniecznością uspokajania obudzonego niemowlęcia i po drugie, wiecznym tłumaczeniem, że to pomyłka.

Trafił się pewnego razu jakiś młody człowiek, który koniecznie chciał rozmawiać z jakąś Kasią, moją imienniczką. Prawdopodobnie miał źle zapisany numer (albo telefonistka się myliła), w każdym razie potrafił dzwonić kilka razy dziennie i prosić o rozmowę z Kasią. Moja mama naprawdę miała dosyć i już nie wiedziała, jak ma chłopakowi tłumaczyć, że to pomyłka i żeby więcej nie dzwonił, więc któregoś dnia doszło do takiej rozmowy:

- Dzień dobry, chciałbym rozmawiać z Kasią.
- Oczywiście, ale musi pan zadzwonić trochę później, bo Kasia ma dopiero pół roku i jeszcze nie umie mówić...

Chłopak więcej nie zadzwonił.

Cudowne lata 80

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (171)

1