Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

imitacja

Zamieszcza historie od: 8 marca 2015 - 23:53
Ostatnio: 1 grudnia 2017 - 8:44
  • Historii na głównej: 10 z 16
  • Punktów za historie: 2457
  • Komentarzy: 156
  • Punktów za komentarze: 1046
 
zarchiwizowany

#79553

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Szłam dzisiaj na rozmowę kwalifikacyjną.
Postanowiłam zaoszczędzić sobie drogi, zamiast obejść łukiem bloki, przeszłam między nimi. Ale sobie zaoszczedziłam. :D

Chodnikiem - całą szerokością - szło troje nastolatków. Dwóch chłopaków, jedna dziewczyna. W granicach wieku 14-16 lat.
Do końca chodnika zostało niewiele, więc wyminęłam ich idąc trawą. Nadmienię, że widzieli mnie, odwrócili się w moją stronę i mimo to nie ustąpili przejścia, dlatego przeszłam dwa kroki trawą,ot,nic wielkiego.
Gdy byłam o krok przed nimi, usłyszałam, że jestem pierd**nięta.
Odpowiedziałam tym samym i poszłam dalej.

Nagle czuje uderzenie w plecy. Gnój rzucił we mnie kamieniem, małym, ale jednak. Oni w śmiech, ja w złość. Pytam, czy są normalni, w dość dosadnych słowach. W odpowiedzi usłyszałam tak fantastyczne słowa jak "wyjmij uja z mordy jak mówisz" itp.
Odeszłam kawałek dalej.
Nie wiem co mnie pokusiło, ale zrobiłam im kilka zdjęć. Jako dowód, bo chciałam to pokazać dzielnicowemu.

Zobaczyli to, doskoczyli do mnie i zaczęli wyrywać mi telefon. Laska miała mnóstwo siły, naprawdę, ręce ze stali. Kazała mi to skasować, jakoś udało mi się odebrać moją własność, ale podczas kolejnych przepychanek wzięli mi go znów. Mówiłam, że to zgłoszę, że to moja własność, mają oddać, przeklinałam... Raczej nie oszczędzając w słowach. W międzyczasie podszedł facet z ręką w gipsie, przystanął. Poprosiłam go o pomoc, jednak tylko stał i również powiedział, żebym skasowała zdjęcia to będę mieć spokój.
Wielkiego wyboru nie miałam, do spotkania 15 minut, musiałam już wtedy wziąć taksówkę. Oni stali dalej wzywając mnie. Poszłam na taksówkę, nie zauważyli mnie, więc wiem do jakiego bloku weszli.
Dzwoniłam na policję, żeby zapytać, czy jest przy tym bloku monitoring. Kazano mi dzwonić do spółdzielni.

Wielkich obrażeń nie mam. Trzy ślady na nadgarstku po palcach, bolą mnie palce u drugiej ręki, bo mocno ścisnęła mi kostki.

Szczerze, nie wiem co mam z tym zrobić dalej.

Osiedle

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (31)
zarchiwizowany

#77375

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio paliłam papierosa na balkonie, było wtedy deszczowe popołudnie.
Wzdłuż bloku mamy uliczkę prowadzącą wgłąb osiedla.

Uliczką idzie pani, po chwili zatrzymuje się i coś wyrzuca w krzaki. Robi dwa kroki w przód i zawraca, bierze to magiczne coś, gasi w kałuży wody i znów wyrzuca pod krzaki. I odchodzi.

Metr dalej była studzienka kanalizacyjna, a jakieś trzy metry dalej kosz na śmieci z wbudowaną popielniczką.

Całość trwała tak krótko, że zanim zdążyłam zrozumieć sytuację pani sobie poszła.

papieroski

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (26)
zarchiwizowany

#71555

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie mam pojęcia dlaczego w ostatnim czasie przyciągam do siebie tak dziwnych ludzi.
Ostatnio pisałam o grupce chłopaków przed blokiem, którzy zwyzywali mnie bez powodu. Pisaliście: chamstwem na chamstwo. Więc zrobiłam tak dzisiaj.

Wejście główne Galerii Krakowskiej.
Stoję i palę papierosa, z boku, nikomu nie przeszkadzając. Obok mnie stała jakaś kobieta ok 45-50 lat, też paliła.
Nagle powiedziała w eter "ale jesteś wieśniarą" - myślę sobie, ki czort? Profilaktycznie odsunęłam się dwa kroki w tył, rozejrzałam się, ale nie wiedziałam do kogo ona mówi.
10 sekund później przekonałam się, że do mnie.
No i słyszę znów:

- Ale jesteś wieśniarą!
- Słucham? Dlaczego pani się tak do mnie odzywa?
- Boże jak ty wyglądasz, co ty ubrałaś... Ale z ciebie wieśniara, wracaj skąd przyszłaś!
- Niech się do mnie pani tak nie odzywa.
- Ty mi nie będziesz mówić co mam robić!!

No zaś nerwy mi puściły, więc powiedziałam, że chyba ją pop....doliło, i że nie życzę sobie, by do mnie mówiła cokolwiek. Ona dalej swoje, więc ja też mało kulturalnie, zwyzywałam ją i powiedziałam, że jeszcze słowo i jej wypier...

- To jest groźba, ja dzwonię na policję!
- A to se dzwoń.

Zadzwoniła (albo udawała, że dzwoni - nie wiem) i powiedziała, by przyjechali na Monte Cassino 9 bo stoję i ją obrażam.
W międzyczasie również powiedziała mi, że:
- Ja nie jestem wróżką i nie mam czarnego kota, ale następne twoje 48h to ci przepowiem!

Zgasiłam papierosa, powiedziałam jej tylko, że jesteśmy pod Galerią, a nie na Monte i że bardziej by jej się przydał telefon do psychiatry, a nie na policję.
Weszłam do galerii - a ta baba za mną! Wyminęłam ludzi, wlazłam na schody ruchome w dół, znów wyminęłam dwie osoby i zjechałam. No tak sensacyjnej ucieczki jeszcze nie przeżyłam. :)


Co prawda baba miała rację - jestem ze wsi. Ale wieśniarą, jak to ona określiła, się nie uważam.
Myślę że wyglądam dosyć normalnie, więc również nie wiem o co jej chodziło z tym moim ubraniem - kurczę, mogłam jej powiedzieć, że skoro jej zdaniem mam taką brzydką kurtkę, to może mi kupić nową, albo dać ze trzy stówki to sama sobie kupie.:D

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (41)
zarchiwizowany

#67806

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wsi spokojna, wsi wesoła...

Mieliśmy psa.

Serdecznie nie pozdrawiam debila, który wyjeżdżał drogą pod górę i przejechał nam psa. Serdeczne dzięki, złamałeś mu miednicę, biedak tak piszczał, że pół wsi go słyszało. Męczył się przez resztę jego króciutkiego życia, trzeba było go uśpić.
W międzyczasie jakaś baba wyleciała z domu i chciała nie wiem, pogłaskać czy co? Pies ją ugryzł. Cierpiał przez człowieka i nie wiedział, czego chce ten drugi człowiek, więc się bronił.
Baba krzyczała, że pewno ma wściekliznę, że ona nas pozwie.
Tata przyjechał, ostrożnie zapakował psa na starych prześcieradłach do weterynarza, zrobili badanie na wściekliznę, wyrok zapadł- nawet jak z tego wyjdzie, to będzie się męczyć całe życie. Lepiej dla psa, żeby uśpić, niż go męczyć. Uśpili.
Przez jakiś czas na wsi gadali,żeśmy psa ze wścieklizną mieli.

Niestety, jak to na wsi, monitoringu nie ma.
Nie ma jak namierzyć sprawcy.
Nie oczekiwaliśmy, że ten, kto go przejechał, ma wysiąść i ratować psa- jego też by ugryzł. Wystarczyło poczekać na nas chwilę - siostra z tatą była tam w dwie minuty później- i przeprosić.

Pies zbiegał z górki, ale takiej dość odsłoniętej, niskiej, górka ma może z metr wysokości a z dołu widać kawałek polanki. Więc pies był odsłonięty i widoczny.

Uciekł nam z zagrodzonej posesji.
Na wolności był niecałą minutę.

uśpiony pies

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (36)
zarchiwizowany

#67492

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nocną porą wybraliśmy się z narzeczonym do Tesco 24h. Jakiś czas chodziliśmy po sklepie, wybraliśmy cydr i orzeszki i stanęliśmy w kolejce.
Kolejka- długa. Już widząc jedną starą kobiecinę (z grzywką jak z Uli Brzyduli :)) za kasą pomyślałam, że trochę zejdzie zanim nas obsłuży. Wprawdzie nigdzie nam się nie śpieszyło, ale chwilę trzeba było postać.
Przed nami był chłopak, młody, z wózkiem zapełnionym alkoholem (czteropaki piwa, kilka wódek)

Gdy nadeszła jego kolej, Ekspedientka zapytała o dowód.
Chłopak mówi, że nie ma, miesza się- on w samochodzie zostawił. I czy musi po niego iść.
Pani mówi, że tak, owszem- inaczej nie sprzeda.
Już ładowała jego rzeczy na pustą półkę obok.
Chłopak odwraca się do nas i pyta, czy będzie nam to przeszkadzało, że on po ten dowód pójdzie.
Wtf?
Nie, nie będzie, bo przecież Pani chciała nas skasować i puścić kolejkę dalej, a nie czekać na niego aż wróci.
Nic nie odpowiedzieliśmy, bo nie zdążyliśmy, jakiś facet wyciągnął dowód, powiedział, że na jego odpowiedzialność, że on bierze ale "kolega" płaci.
Cóż.

Chłopak zadowolony, Pani nabija i mówi:
- Następnym razem proszę przyjść z dowodem, albo nie sprzedam
[chłopak] - Dobrze, naprawdę zostawiłem w aucie...
Poprosił jeszcze o siateczki w międzyczasie kasowania już naszych produktów, zapłacił, poszedł.

Nadchodzi nasza upragniona kolej.
Pani patrzy na towary: cydr i orzeszki i pyta:
- To są PANI rzeczy?
- Tak, owszem
- To poproszę o dowód

Szczękę zbierałam z podłogi.

Przed chwilą sprzedała nieletniemu wózek wypchany alkoholem, wiedząc, że nie miał tego zasranego dowodu, inaczej by poszedł grzecznie do samochodu [Widać było, że chłopak się stresował, naprawdę drżała mu dłoń jak sięgał po pieniądze] ale od nas chciała dowód?

Jestem młoda. Mam 21 lat, jednak wyglądam trochę starzej. Mój narzeczony ma lat prawie 30, co widać.

Ja wyjmuję dowód i pytam:
- A to może ten Pan też dowód pokaże? Bo to piwo to będziemy pić razem...
Panią zatkało, nie odezwała się, my zapłaciliśmy,wzięliśmy rzeczy i wyszliśmy.

Wkurzyliśmy się. My, dorośli już ludzie idziemy i kupujemy jeden mały cydr i jesteśmy proszeni o dowód, a minutę wcześniej nastolatek kupuje alkohol w ilościach zadowalających szerokie grono znajomych. Pani wiedziała, że nie miał ukończonych 18 lat. Sprzedała alkohol. Nas potraktowała z góry. (Gdybym była sama, rozumiem, bo mogłaby zapytać. Ale 30-letniego faceta pytać o dowód?)

Absurd.

tesco 24h

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (37)
zarchiwizowany

#65293

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wasze historie przypomniały mi o moich poszukiwaniach pracy, dwa lata temu.

Mieszkałam w Krakowie z chłopakiem, wiodło nam się średnio, bo byłam dopiero w trakcie poszukiwań pracy.
Chodziłam na spotkania o pracę jako kelnerka, barmanka.


Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Pani z firmy ****. Nie sprawdziłam jej w sieci, nie miałam zbytnio dostępu do sieci wtedy.
Umówiłyśmy się na spotkanie następnego dnia w ich siedzibie, godzina 13:30 tu i tu.
Poszłam- budynek jeden z tych nowoczesnych, z domofonem, z pięknie oszklonymi drzwiami.
W środku były dwa biurka, jedno zajmowała jakaś Pani, bardzo zadbana, wypełniała papierki. Pod ścianą było kilka krzesełek. usiadłam i czekam na spotkanie.
Przede mną była jeszcze jedna dziewczyna, chwilę porozmawiałam z konkurencją, swoją drogą sympatyczną. ;)

Kiedy już druga Pani zaprosiła mnie do pokoiku obok sprawiała wrażenie bardzo kompetentnej, rzeczowej.

Oferta wyglądała następująco:
* Praca na stanowisku barmanki/kelnerki/selekcjonerki/kierowniczki w klubie nocnym. Które mi pasuje. Nie mam doświadczenia jako kierowniczka?
To im nie przeszkadza, na pewno się sprawdzę. Co z tego, że kierowniczka musi być odpowiedzialna a ja mam tylko 4-miesięczne doświadczenie?
* Praca w innym mieście. W Krakowie wszystko obsadzone. Mogę sobie wybrać inne: Zakopane, Wrocław, Warszawę, Gdańsk.
* Zapewniają mi mieszkanie, już opłacone.
* Zarobki OD 3 000 zł. Plus napiwki oczywiście.
* Jak wiadomo, praca w godzinach nocnych, 4 dni w tygodniu.
* Oferują szkolenie- miesiąc- w innym mieście, płatne (nie pamiętam już stawki za to szkolenie, ale było niezłe)
* Podpisujemy umowę. AAaa, wróć- kontrakt. Na rok.
* Pani mogłaby ów kontrakt podpisać JUŻ. Na rozmowie rekrutacyjnej...

Wszystko było przedstawione super-hiper-mega-wypas przez tą Panią. Złote góry obiecywała, żartowała sobie ze mną, ogólnie sprawiała dobre wrażenie.
Obiecałam, że do niej zadzwonię za kilka dni, bo muszę się zastanowić. (Niemniej jednak dziwne było to,że umowę chciała podpisywać już)
Wszak wyjazd do innego miasta to nie wycieczka jednodniowa,trzeba wszystko przemyśleć.
Pragnę zaznaczyć, że moje doświadczenie w gastronomii było mierne, więc myślałam wtedy, że złapałam Pana Boga za nogi, że takie ekstra pieniądze,że wyszkolą mnie, będę mieć kursy barmańskie i kelnerskie... Co tam wzrok obleśnych typów zza baru. Będzie ochrona, jeśli ktoś mi się nie spodoba- Out.

Poszłam się pochwalić chłopakowi jaką mam cudną ofertę. Chłopak zły. No bo jak to tak się przeprowadzać, a co z jego pracą, a jeśli nie znajdzie w innym mieście...
(Chcę zaznaczyć również, że zima to raczej martwy sezon w gastro i ciężko znaleźć dobrą pracę w tym okresie)
Mieliśmy wszystko przemyśleć.
Godzinę po powrocie do domu dostałam sms od Pani Rekrutującej: Mamy wolne miejsca w Zakopanem, czekam na telefon, miłego wieczoru.


Wieczorem spotkaliśmy się ze Znajomym, który niedawno się z nad morza do Krakowa przeniósł. Opowiedziałam mu o mojej cud-miód ofercie.
Złapał się za głowę i prawie krzyczał na mnie, żebym nie robiła głupot.
Co się okazało? Ano, jego (była) dziewczyna (Nazwę ją Monika)kiedyś właśnie na taką ofertę odpowiedziała. Pojechała na szkolenie, wszystko było super, później praca- w sąsiednim mieście, więc OK.
Mieszkanie dostała, owszem- z 12 ! innymi dziewczynami. 4 pokojowe, po 3 dziewczyny w każdym.
Początkowo praca wyglądała dobrze, ona była na stanowisku kelnerki.
Początkowo tylko roznosiła drinki.
Później szef kazał dziewczynom zachęcać facetów do tych droższych. Np: za 40ml Jacka Daniels'a Gość płacił tyle, ile powiedziała kelnerka. A mówiły różnie- 40/70/150 zł. Zależy jak bardzo Ów Gość był pijany/naćpany.
Szampan za tysiąc zł? Nie ma sprawy, da się zrobić.
Kelnerki dostawały od tego pieniążki ekstra, firma zarabiała, faceci byli pijani i później oglądali tancerki, wszyscy zadowoleni.
Pierwszą wypłatę Monika dostała bardzo wysoką- ponad 4 tys. Nic tylko się cieszyć,prawda?
Z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc jednak było gorzej- dziewczyny z mieszkania wychodzić nie mogły. Dlaczego? Nikt nie wie, ale Ochrona ich pilnowała.
Telefony im pozabierali, żeby nie mogły dzwonić do bliskich. Z tego co Znajomy opowiadał, Monika stawała się powoli wrakiem, więcej piła, mniej się kontaktowali ze sobą...
Kontakt zaczął zanikać. On chciał ją stamtąd wyciągnąć- ona bała się kary. Kelnerki musiały również siadać na kolanach obcych facetów, żeby "podnosiły sprzedaż na barze"
Monika po jakimś czasie stamtąd uciekła, już nie pamiętam w jaki sposób, ale jeszcze długo musiała dochodzić do siebie.


Cóż... Po takiej opowieści nie chciało mi się z ową Panią Rekrutującą nawet rozmawiać o tej cudnej pracy.
Do wieczora dostałam jeszcze kilka smsów zachwalających pracę w Zakopanem i prośby o kontakt.
Następnego dnia ona dzwoniła i dzwoniła,a ja konsekwentnie ignorowałam jej telefony.
Nie wiem jak podłym trzeba być, by tak wykorzystywać ludzi.
Jednak najgorszą piekielnością było dla mnie to, że wtedy byłam już w ciąży, o której jeszcze nie wiedziałam.
Gdybym zaczęła tam pracę, to nie wiem... Albo miałabym zapłacić im 30 tysięcy [Za zerwanie kontraktu] Albo co.. Urodzić dziecko w burdelu, bo nie pozwoliliby mi odejść?
Czy usunąć?
Dobrze,że znalazł się ktoś, kto wytłumaczył mi o co chodzi w polityce tej firmy. Współczuje tym, które dały się nabrać i zrobiono z nich totalne wraki.


Nie wiem czy do końca przejrzyście to napisałam- jestem tu nowa i pewnie jeszcze trochę minie aż wkręcę się w ten specyficzny styl pisania tutaj :)
Dodaję historię ku przestrodze, może komuś się to przyda.

firma event

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 91 (235)

1