Profil użytkownika
jaszczur190
Zamieszcza historie od: | 26 kwietnia 2015 - 11:48 |
Ostatnio: | 15 stycznia 2020 - 14:34 |
- Historii na głównej: 3 z 4
- Punktów za historie: 1036
- Komentarzy: 23
- Punktów za komentarze: 27
Historia #84424 przypomniała mi świętej pamięci już sąsiadkę.
Blok 4 piętrowy, ale mieszkania wysokie, a i sam parter nietypowy, więc piętro czwarte jest na wysokości mniej więcej piątego lub szóstego.
Wychodzę z mieszkania i widzę sąsiadkę w wieku zaawansowanym. Bardzo zaawansowanym, jak taszczy dwie siaty z zakupami. Ledwo babcia zipie. Szkoda mi się staruszki zrobiło (mieszkałem tam od niedawna i widziałem ją po raz pierwszy). Wziąłem zakupy, okazało się, że mieszka na ostatnim piętrze. Pukam do drzwi myśląc, że jak mi nikt nie otworzy, to zostawię siaty, zresztą w mieszkaniu może być jej sparaliżowany lub całkowicie schorowany i przygłuchy mąż...
Nagle drzwi otwiera mi... na oko 20-letni gnojek w bluzie pseudo patriotycznej z odjechanym orłem w koronie.
Coś mi się zrobiło, nieco się napiąłem, stanąłem trochę na palcach by wyższym się wydawać (ze dwa metry będą), spojrzałem spode łba zza brodatego mego ryja i najbardziej grobowym głosem rzekłem:
- Zakupy!!! A Babcia idzie!!! Ledwo!!!
Ech....
Blok 4 piętrowy, ale mieszkania wysokie, a i sam parter nietypowy, więc piętro czwarte jest na wysokości mniej więcej piątego lub szóstego.
Wychodzę z mieszkania i widzę sąsiadkę w wieku zaawansowanym. Bardzo zaawansowanym, jak taszczy dwie siaty z zakupami. Ledwo babcia zipie. Szkoda mi się staruszki zrobiło (mieszkałem tam od niedawna i widziałem ją po raz pierwszy). Wziąłem zakupy, okazało się, że mieszka na ostatnim piętrze. Pukam do drzwi myśląc, że jak mi nikt nie otworzy, to zostawię siaty, zresztą w mieszkaniu może być jej sparaliżowany lub całkowicie schorowany i przygłuchy mąż...
Nagle drzwi otwiera mi... na oko 20-letni gnojek w bluzie pseudo patriotycznej z odjechanym orłem w koronie.
Coś mi się zrobiło, nieco się napiąłem, stanąłem trochę na palcach by wyższym się wydawać (ze dwa metry będą), spojrzałem spode łba zza brodatego mego ryja i najbardziej grobowym głosem rzekłem:
- Zakupy!!! A Babcia idzie!!! Ledwo!!!
Ech....
Ocena:
134
(158)
Mieszkanie obok wynajmowała para. Włoch i Hiszpanka. Sympatyczni, do pogadania od czasu do czasu, zawsze uśmiechnięci.
Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i para znalazła mieszkanie w innej części miasta (tuż obok miejsca zatrudnienia).
Przez dwa tygodnie mieszkanie stało puste, aż pewnego wieczoru zapukała do mnie właścicielka owego M, że znalazła nowych lokatorów i na wszelki wypadek zostawia mi swój numer telefonu, gdyby coś się działo.
Niestety działo się. Drugiej nocy chłopcy zrobili imprezę. Mieszkam w starym, solidnym budownictwie z cegły, a ściany mają po 50 do 80 cm grubości, podobnie jak stropy. U mnie w mieszkaniu wszystko było słychać doskonale. Stwierdziłem, że jedną parapetówkę przeżyję.
W okolicach świąt chłopaki znaleźli sobie z kolegami rozrywkę w postaci wyrzucania petard za okno i nie były to pchełki lecz wielkie hukowe naboje, przyprawiające chyba wszystkich wokół o palpitacje serca. Wezwałem policję, która rozpędziła imprezę i nastał błogi spokój.
Nie na długo...
Wybieram się na spacer. Nakładam buty w przedpokoju i słyszę, jak coś obiło mi się o drzwi do mieszkania. Zerkam przez wizjer i widzę kawałek męskiego łba.
Pomyślałem, że może sąsiad po drugiej stronie zasłabł i rozłożył mi się na drzwiach, więc szybko je otworzyłem i na ułamek sekundy zbaraniałem kompletnie.
Jeden z łepków z oczami jak spodki, nieprzytomny od alkoholu sikał mi pod drzwiami!
Ręka wyskoczyła mi sama i przyrąbałem chłopcu dość konkretnie.
Był w takim stanie upojenia, że nie wiedział zupełnie, co się dzieje ani gdzie jest. Zatoczył się jeszcze trochę i nie chowając przyrodzenia do sporni poczłapał do mieszkania.
Po dwóch godzinach przyjechała wezwana przeze mnie właścicielka mieszkania (btw, naprawdę sympatyczna i fajna dziewczyna), z wypowiedzeniem umowy dla tych gnojków. Dostali 24 godziny na spakowanie się i wyprowadzkę (wynajem okazjonalny, gdzie niedotrzymanie warunków umowy skutkować może natychmiastowym zerwaniem kontraktu).
Wyprowadzili się rzeczywiście następnego dnia.
Mieszkanie doprowadzili do stanu ruiny. Czuć było mocz, a parkiet zniszczyli tak, że już nie dało się go uratować.
Czekam na nowych sąsiadów z coraz większym zaciekawieniem...
Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i para znalazła mieszkanie w innej części miasta (tuż obok miejsca zatrudnienia).
Przez dwa tygodnie mieszkanie stało puste, aż pewnego wieczoru zapukała do mnie właścicielka owego M, że znalazła nowych lokatorów i na wszelki wypadek zostawia mi swój numer telefonu, gdyby coś się działo.
Niestety działo się. Drugiej nocy chłopcy zrobili imprezę. Mieszkam w starym, solidnym budownictwie z cegły, a ściany mają po 50 do 80 cm grubości, podobnie jak stropy. U mnie w mieszkaniu wszystko było słychać doskonale. Stwierdziłem, że jedną parapetówkę przeżyję.
W okolicach świąt chłopaki znaleźli sobie z kolegami rozrywkę w postaci wyrzucania petard za okno i nie były to pchełki lecz wielkie hukowe naboje, przyprawiające chyba wszystkich wokół o palpitacje serca. Wezwałem policję, która rozpędziła imprezę i nastał błogi spokój.
Nie na długo...
Wybieram się na spacer. Nakładam buty w przedpokoju i słyszę, jak coś obiło mi się o drzwi do mieszkania. Zerkam przez wizjer i widzę kawałek męskiego łba.
Pomyślałem, że może sąsiad po drugiej stronie zasłabł i rozłożył mi się na drzwiach, więc szybko je otworzyłem i na ułamek sekundy zbaraniałem kompletnie.
Jeden z łepków z oczami jak spodki, nieprzytomny od alkoholu sikał mi pod drzwiami!
Ręka wyskoczyła mi sama i przyrąbałem chłopcu dość konkretnie.
Był w takim stanie upojenia, że nie wiedział zupełnie, co się dzieje ani gdzie jest. Zatoczył się jeszcze trochę i nie chowając przyrodzenia do sporni poczłapał do mieszkania.
Po dwóch godzinach przyjechała wezwana przeze mnie właścicielka mieszkania (btw, naprawdę sympatyczna i fajna dziewczyna), z wypowiedzeniem umowy dla tych gnojków. Dostali 24 godziny na spakowanie się i wyprowadzkę (wynajem okazjonalny, gdzie niedotrzymanie warunków umowy skutkować może natychmiastowym zerwaniem kontraktu).
Wyprowadzili się rzeczywiście następnego dnia.
Mieszkanie doprowadzili do stanu ruiny. Czuć było mocz, a parkiet zniszczyli tak, że już nie dało się go uratować.
Czekam na nowych sąsiadów z coraz większym zaciekawieniem...
usługi wynajem
Ocena:
145
(155)
Historia nie piekielna, ale z piekłem w tle.
Postanowiłem wstawić okna w mieszkaniu, roboty może i niewiele, ale kamienica stara, mury pełne niespodzianek i okna ogromne. Umowa podpisana, ekipa pojawia się punktualnie w postaci mężczyzn dwóch.
Przywitałem się, pokazałem pomieszczenia, zaprowadziłem do kuchni i mówię, że kanapki, wodę, kawę i herbatę mają w ilościach nieograniczonych, piwo po pracy znajduje się w lodówce i mają zabrać, bo piwa nie piję, a o 14:10 mają siedzieć przy stole i spożyć obiad.
Faceci nie odezwali się ani słowem, pracę wykonali, obiad zjedli, piwo zabrali (i czekolady, bo się okazało, że rodziny i dzieci mają).
Po trzech tygodniach przyszła inna ekipa by sprawdzić, czy okna nie osiadły, co należy wypoziomować, dokręcić i założyć taki specjalny uchył, o którym poprzednia ekipa zapomniała. Weszło dwóch młodych chłopaczków z ustami w podkówkę i takich jakby przerażonych. Posadziłem przy stole, dałem kawę i ciasto, i pytam co się dzieje w tej firmie, że oni jacyś smętni, wystraszeni i wręcz po kątach się chowają.
- A bo wie pan - zaczął w końcu jeden. - My te okna już od lat wstawiamy i jeszcze się nie zdarzyło, żebyśmy choć szklankę wody dostali. Najczęściej to się klienci wydzierają i nie chcą płacić za robotę, mimo że naprawdę dobrze te okna robimy, i jak mieliśmy tu przyjść ten dinks zamontować, to już się zakładaliśmy czy awantura będzie mała czy duża.
Tu mnie zamurowało, bo wiadomo, że pracownik najedzony i napojony to człek zadowolony, i tak przyjemniej mu się robi.
Postanowiłem wstawić okna w mieszkaniu, roboty może i niewiele, ale kamienica stara, mury pełne niespodzianek i okna ogromne. Umowa podpisana, ekipa pojawia się punktualnie w postaci mężczyzn dwóch.
Przywitałem się, pokazałem pomieszczenia, zaprowadziłem do kuchni i mówię, że kanapki, wodę, kawę i herbatę mają w ilościach nieograniczonych, piwo po pracy znajduje się w lodówce i mają zabrać, bo piwa nie piję, a o 14:10 mają siedzieć przy stole i spożyć obiad.
Faceci nie odezwali się ani słowem, pracę wykonali, obiad zjedli, piwo zabrali (i czekolady, bo się okazało, że rodziny i dzieci mają).
Po trzech tygodniach przyszła inna ekipa by sprawdzić, czy okna nie osiadły, co należy wypoziomować, dokręcić i założyć taki specjalny uchył, o którym poprzednia ekipa zapomniała. Weszło dwóch młodych chłopaczków z ustami w podkówkę i takich jakby przerażonych. Posadziłem przy stole, dałem kawę i ciasto, i pytam co się dzieje w tej firmie, że oni jacyś smętni, wystraszeni i wręcz po kątach się chowają.
- A bo wie pan - zaczął w końcu jeden. - My te okna już od lat wstawiamy i jeszcze się nie zdarzyło, żebyśmy choć szklankę wody dostali. Najczęściej to się klienci wydzierają i nie chcą płacić za robotę, mimo że naprawdę dobrze te okna robimy, i jak mieliśmy tu przyjść ten dinks zamontować, to już się zakładaliśmy czy awantura będzie mała czy duża.
Tu mnie zamurowało, bo wiadomo, że pracownik najedzony i napojony to człek zadowolony, i tak przyjemniej mu się robi.
uslugi
Ocena:
637
(777)
1
« poprzednia 1 następna »