Profil użytkownika
muflon63
Zamieszcza historie od: | 25 listopada 2016 - 14:34 |
Ostatnio: | 28 sierpnia 2019 - 9:39 |
- Historii na głównej: 1 z 1
- Punktów za historie: 110
- Komentarzy: 136
- Punktów za komentarze: 847
« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »
@tasman: Halo, ten produkt nie jest pełnowartościowy nie z powodu metek, tylko dlatego, że NIE DZIAŁA. Pracowałam kiedyś w Euro i tam po zakupie możesz podłączyć i sprawdzić kupioną rzecz. I jeśli się okazywało, że nie działa, to nawet jeśli trzeba było rozpakować tak, że nie dało się potem już zapakować (np. suszarki Remington są tak zapakowane w woreczek, który trzeba rozerwać) to sklep brał na siebie reklamację wewnętrzną, a klientowi dawaliśmy sprawny towar. I to było uczciwe, bo nie było w tym ŻADNEJ winy klienta, że miał pecha. A klep i tak sobie to potem wysyłał do producenta na reklamację, ale już we własnym zakresie.
I nadal uważam, że sprzedawanie wadliwego towaru i żądanie od klienta składanie reklamacji i czekania na jej rozpatrzenie to zwykłe naciąganie. Co innego, jeśli rzecz się zepsuła po miesiącu czy kilku, a co innego jak ujawniono wadę właściwie od razu po zakupie. W tym momencie ja wydałam pieniądze i od razu jestem danej rzeczy pozbawiona, a jeśli potrzebuję tego na już to muszę iść i wydać pieniądze jeszcze raz. A potem czekać, aż sklep łaskawie reklamację rozpatrzy i może zwróci mi pieniądze, bo nie ma takiego obowiązku, może naprawić i zostaję z dwiema takimi samymi rzeczami. Dla mnie to jest oszustwo, żeby rzecz działała krócej niż trwa rozpatrzenie reklamacji albo od razu po zakupie była uszkodzona, a sklep się wypiera odpowiedzialności.
@Shi: Masz jakiś problem ze sobą, żeby obcym ludziom na forum zarzucać kłamstwo? Ze słownika języka polskiego: kłamać 1. «świadomie mówić nieprawdę» Więc mogłam się pomylić, ale na pewno nie kłamać. Nie wspominając już o tym, czy to by było uczciwe odkryć wadę i zwrócić jakby było sprawne, żeby ktoś kolejny się naciął. Ale na pewno nigdzie nie skłamał, co najwyżej się pomyliłam. I dlatego oczekuję od Ciebie przeprosin, bo nie kłamię i nie życzę sobie, żeby mi ktoś zarzucał kłamstwo.
Poza tym, szczerze mówiąc bardziej mi chodzi o szerszy problem, który świetnie oddaje powyższa historia i mój komentarz, czyli: sklepy mają klienta coraz bardziej w nosie i nie zawracają sobie głowy jakością sprzedawanych produktów, a potem obciążają klienta konsekwencjami (w postaci biegania z reklamacjami). W moim przypadku zamówiłam sandały dla syna przez internet, ale przysłali zły rozmiar. Ich błąd, niby spoko, zdarza się, wymienią bez problemu. No, ale to trwa. A tu majówka zrobiła się nadzwyczaj gorąca. To lecimy do Pepco kupić jakiekolwiek sandały, co by dzieciak miał. I te właśnie sandały po czterech dniach się rozpadły. Czy to wina Pepco, że tamci nawalili? Nie, ale irytujące jest to, że dopiero przy trzecim podejściu udało mi się kupić buty w dobrym rozmiarze, które się nie były kupione uszkodzone. A nie jest to odosobniony przypadek. Coraz częściej mi się zdarza, że praktycznie od razu jest coś nie tak, a bardzo nie lubię wyrzucać pieniędzy i potem jeszcze czekać na rozpatrzenie reklamacji na rzecz, która była już sprzedana wadliwa niezależnie, czy to taniocha z Pepco (ja rozumiem niską jakość, ale nich to chociaż w momencie zakupu będzie sprawne), wypasiona karuzela do łóżeczka czy telewizor 4k za ciężkie tysiące. A teraz się okazuje, że cokolwiek się kupuje to trzeba trzymać wszystkie paragony (nawet na spożywkę!) i najpierw pójść do sklepu kupić a potem lecieć tracąc czas jeszcze raz z reklamacją. Nawet durne mięso z Tesco jest śmierdzące, choć ważności ma jeszcze 4 dni. Takie podejście do klienta jako całość, nie jako jeden konkretny sklep, uważam za piekielne. No, chyba że to ja mam jakiegoś pecha.
@Habiel: Co do zasady masz rację, nie potraktowano mnie w sposób niewłaściwy. Wszystko było zgodnie z prawem i wszelkimi regulaminami. Raczej chodzi mi właśnie o to, żeby przy takiej jakości produktów i takiej procedurze reklamacyjnej tracą klientów, mnie na pewno bardzo to zirytowało. Chociaż z drugiej strony bronią się cenami i mogą mieć obsługę klienta w nosie, bo i tak przyjdą (u nas w Pepco całymi dniami są kolejki czasem prawie do drzwi, pół godziny stania w kolejce).
@Czarnechmury: Ale jakość i ceny podobne, więc dziwi mnie takie nie dbanie o klienta ze strony pepco. Po prostu sandały musiały być od początku uszkodzone, tylko nie zauważyłam. Inna sytuacja, zupełnie inny sklep: zamówiłam dawno temu karuzelę do łóżeczka, taką z tych droższych, prawie 200 zł kosztowała. Szmery, bajery. Oczywiście przy kupowaniu na odległość można zwrócić w ciągu 14 dni, ale towar nie otwarty i nie używany. Karuzela była tak zapakowana, że nie dało jej się już zapakować z powrotem tak, żeby nie było widać. Niestety, okazało się od razu po włączeniu, że jest wadliwa, zacina się. Ewidentnie przyszła od razu uszkodzona, w grę wchodziła tylko reklamacja. I co, to też moja wina, że jej nie obejrzałam przed zakupem? Dla mnie to jest piekielne samo w sobie, żeby sprzedawać już uszkodzony produkt i jeszcze zamiast spróbować załagodzić sytuację i pójść klientowi na rękę z wymianą od ręki (cóż, zdarza się) to kazać czekać na rozpatrzenie gwarancji 14 dni. Z resztą często jeszcze nie uwzględniając reklamacji i trzeba się znowu odwoływać. A produkt już w momencie zakupu uszkodzony.
@Habiel: I szczerze, gdyby te sandały rozpadły się nawet po miesiącu, nawet by mi do głowy nie przyszło ich reklamować. Ale serio, cztery dni? W dodatku akurat niezbyt intensywnego noszenia, praktycznie bez śladów użytkowania?
@Habiel: Aha, czyli teraz będziemy liczyć ile butów ma moje dziecko. No dobrze, skoro tak Cię to interesuje to ma na sezon letni cztery pary, ale tylko jedne sandały i nie widzę powodu, aby miało więcej, bo oprócz tego potrzebne są trzewiki, trampki, kalosze i takie tam. W komentarzy wyżej napisałam, że mam świadomość jakości rzeczy z Pepco, ale mam też świadomość, że w np. w Lidlu wymienia się rzeczy od ręki albo zwraca pieniądze bez bawienia się w idiotyczne w tej sytuacji gwarancje. Spodziewałam się podobnego podejścia po innym dyskoncie i się zawiodłam. Uważam po prostu, że bawienie się w rozpatrywanie gwarancji przy tego typu towarze jest graniem na nerwach klientowi i więcej ich kosztuje (wizerunkowo) niż wymiana od ręki. Poza tym nie o jakości tu rozmawiamy. Nie wiem czy masz dzieci, ale każdy rodzic wie, że dziecko potrzebuje rzeczy porządnych i takich "jednorazówek". Po prostu w czym innym ubierasz je do piaskownicy, a w czym innym na poważniejsze wyjście. I nie masz potem problemu pilnowania dziecka, żeby czasem się za bardzo nie ubrudziło - w najgorszym razie spodnie / bluzkę wyrzucasz i już. A nie jak czasem nawiedzone mamuśki biegają po placach zabaw, żeby się tylko dziecko nie ubrudziło, albo - o zgrozo! - nie przetarło spodni na kolanach.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 6 czerwca 2018 o 17:56
@bloodcarver: Nie wydaje mi się, żeby akurat CCC należało do sklepów, które bardzo chcą pomóc swojemu klientowi. Poza tym, jeśli przez pomyłkę kupię w sklepie przeterminowane mięso, to też moja wina? Pewnie, mogłam sprawdzić. W ogóle mogę na nic innego czasu nie poświęcać, tylko oglądać z każdej możliwej strony każdą kupowaną rzecz, trawiąc na tym długie godziny. Nie lubię robić zakupów, zwłaszcza jak jest dużo ludzi i staram się to załatwić jak najszybciej. A sklep powinien pilnować jakości sprzedawanych produktów, w przeciwnym razie po prostu więcej tam nie wrócę po kilku takich wpadkach.
@Daro7777: Tutaj możemy się przerzucać różnymi argumentami, na tym polega praca prawnika, że tą samą sytuację można różnie interpretować i mając odpowiednie argumenty wygrać. W tym przypadku kluczowe były te nieszczęsne oderwane metki, ale myślę, że odrobina dobrej woli u sprzedawcy wystarczyłoby, żeby poprosić kierownika i przedstawić sytuację. Przecież to dziecko niemal cały czas było w sklepie, kwestia dosłownie kilku minut od zakupu. Sytuacja oczywista i przyjmowanie w tej sytuacji reklamacji jest służbistością, w dodatku robiącą przykrość dziecku. Rodzice mogli lepiej sprawdzić nieszczęsne sandały przed zakupem, jasne. Sprzedawca / kierownik mógł być człowiekiem i ogarnąć sytuację, w końcu metka może się też oderwać niechcący podczas przymierzania w sklepie. Ja raz zwracałam kurtkę bez metki, ale wytłumaczyłam, że kupiłam już bez metki i pokazałam, że większość identycznych kurtek w sklepie wisi bez metki. Może były źle zamocowane czy coś, nikt mi nie robił problemu. Czasem zadowolony klient jest wart więcej niż sztywne trzymanie się zasad, jeśli oczywistym jest, że produkt na 99% był uszkodzony w momencie zakupu.
@niemoja: Wiesz, wiele sklepów zwłaszcza dyskontowych ma taką politykę, że od razu wymienia albo zwraca pieniądze, jeśli nie ma danego przedmiotu już w sprzedaży. Tak jest chociażby w Lidlu, oni tego nawet nie wysyłają na żadne reklamacje tylko leci w straty. Nie jest to towar najwyższej jakości ani za duże pieniądze, więc chociaż w ten sposób nie utrudniają ludziom życia rozpatrując reklamację przez dwa tygodnie, bo się rzecz za 30 zł rozpadła po kilku dniach. Nie mam pretensji w sumie do ekspedientki, ale polityka firmy mnie powaliła. Przy takim towarze powinni od razu zwracać pieniądze i tyle.
@livanir: Jest różnica czy się kupuje buty na obcasie czy sandały dla dziecka, zwłaszcza w tłumie. Co innego jak sobie idziesz sama na zakupy, a co innego z dzieckiem / dziećmi. Poza tym, towar powinien być sprzedawany wolny od wad, prawda? Czyli to moja wina, że nie prześwietlam kupowanego towaru, czy producenta / sklepu, że sprzedaje bubel?
@bloodcarver: Wiesz, ja rzadko zakładam oba buty przy zakupie, szkoda czasu. Zwłaszcza, skoro był taki tłum. Być może na tym przymierzanym działały, a na drugim już nie.
@Daro7777: Wiesz, jest coś takiego jak duch prawa, bardzo enigmatyczny termin. Powoływanie się na ducha prawa, nawet w wyrokach sądowych, ma właśnie ukrócić bezduszne, bezsensowne trzymanie się litery prawa w sytuacjach, które nie były zamierzone przez twórcę. Wiele jest wyroków sądów administracyjnych uchylających decyzje urzędników, które były zgodne z literą prawa, ale bezduszne i bezsensowne z punktu widzenia ducha, czyli intencji danej np. ustawy.
Ja niedawno reklamowałam buty w Pepco, takie zwykłe sandałki dziecięce do biegania po placu zabaw. Rozpadły się po czterech dniach. Okres oczekiwania na rozpatrzenie reklamacji dwa tygodnie. Pytam, a co mam założyć dziecku przez dwa tygodnie? Kupić drugie i potem mieć dwie pary butów, których nie potrzebuję? Przecież skoro rozpadły się po czterech dniach, w dodatku noszone były tylko dwa i nawet nie są w żaden sposób zniszczone to oczywiste, że reklamacja jest zasadna. Nie i już, pani to nie obchodzi. Cóż, wypisałam reklamację z żądaniem zwrotu pieniędzy i poszłam kupić buty. W innym sklepie.
@Balbina: Środkiem to jeszcze pół biedy. O wiele gorsze moim zdaniem są okazy jadące slalomem i nie sygnalizujące jakichkolwiek dalszych zamiarów.
@Grejfrutowa: No nie wiem, może tak, że musisz ich wyprzedzić zachowując odpowiedni, bezpieczny odstęp, czyli wyjechać na przeciwny pas ruchu? Więc musisz czekać aż będzie taka możliwość tak jak przy każdym innym wyprzedzaniu, a do tego czasu wlec się na dwójce. A za Tobą rosnący sznureczek samochodów to samo.
@Grejfrutowa: Przypedałować to znaczy ile jedzie? 20km/h? Dla samochodu to nadal bardzo mało i nadal taki rowerzysta jest zawalidrogą. Gdybym chciała się pobawić samochodem i przycisnąć to też są do tego specjalne tory, żeby bezpiecznie sprawdzić swoje możliwości albo poćwiczyć. Po ulicy ludzie jeżdżą żeby się dostać z punktu A do punktu B możliwie szybko, bez korków. A rowerzyści niestety takie korki generują. Jeśli nie ma ścieżki to miejsce rowerzysty jest na ulicy, trudno. Ale jak już jest to jego obowiązkiem jest jechać tą nieszczęsną ścieżką, nawet jeśli ma rower szosowy a ścieżka jest wykostkowana. A jak chce sobie pojeździć rekreacyjnie albo potrenować jakimś super sprzętem to niech idzie na tor do tego przeznaczony, a nie utrudnia życie wszystkim naokoło. Na ulicy obowiązuje przede wszystkim kodeks drogowy wszystkich uczestników ruchu, czy się to komuś podoba czy nie. Jak mu się nie podoba to niech się do tego ruchu nie włącza.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 czerwca 2018 o 19:15
Bo pedalarze (czyli z mojej obserwacji niestety większość rowerzystów) nie znają nawet przepisów, nie wspominając o stosowaniu się do nich. Uważają się za królów szos i chodników, choć w starciu z samochodem nie mają żadnych szans (jeszcze zależy od prędkości, oczywiście).
@LeDragonCramoisi: No niestety, ja już się dorobiłam zwyrodnienia kręgosłupa w odcinku piersiowym. Stanik kosztuje co najmniej 150 zł, żeby był w miarę wygodny. Nie mówiąc o wyglądzie, który wcale nie jest fajny, bo naturalne piersi są bardzo ciężkie i nie ma szans, żeby przy tej wielkości były jędrne i w ogóle. A i tak nie udało mi się znaleźć lekarza, który na NFZ by wypisał odpowiednie skierowanie... Dodam tylko, że tak ogólnie to mam normalną figurę, wzrost piersi nie wziął się z nadwagi czy otyłości. A w czasie laktacji moje piersi nie mieściły się nawet w miseczce L i to był dopiero dramat, bo stanik nosić trzeba (piersi z mlekiem są mega ciężkie i bolesne), a ten co jest powoduje zastoje, bo uciska. A większych nie produkują.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 czerwca 2018 o 9:38
@All4You: Prawda jest taka, że każda inność jest, była i będzie wyśmiewana, zwłaszcza w szkole. Ja mam na przykład nadzwyczaj duży biust. Już w podstawówce miałam miseczkę C i koleżanki się śmiały, że na pewno wypycham. W gimnazjum były dalsze docinki wraz z wciąż rosnącym biustem i oczywiście ciągłe żarty o seksie. Ja to też obracałam w żart, choć nie było to miłe. Pisząc maturę miałam już miseczkę G. Teraz mam J i przestało mnie to bawić. I niestety podobnie jak w przypadku problemów z wagą, sami lekarze nie zdają sobie sprawy ze skali problemu. Na NFZ można na przykład przejść redukcję piersi, ale najpierw trzeba znaleźć ortopedę, również na NFZ, który wypisze skierowanie. Większość z nich nawet nie wie, że taki zabieg jest w koszyku świadczeń, nie wspominając o niewybrednych komentarzach "he he, kto by zmniejszał, he he. baby se powiększają, a pani chce zmniejszać, nienormalna jakaś!" Przykra prawda.
@Lobo86: Ale masz świadomość, że oprócz oczywistego marnowania pieniędzy to jest też kwestia wysokości składek? Bo np w takim Medicover płacisz składkę kilkaset złotych, ale to i tak jest tylko na leczenie ambulatoryjne. Leczenie szpitalne musisz wykupić osobno, oczywiście refundacji leków czy sprzętów też w tym nie ma, chyba że wykupisz taki pakiet, o wiele droższy. W NFZ płacisz obecnie niecałe 300 zł i w tym masz wszystko, możesz pod to podpiąć całą rodzinę niezależnie od liczebności, plus na przykład bezrobotni zarejestrowani w UP też są ubezpieczeni, choć składek nie odprowadzają. Czyli korzystają z Twoich i moich składek. Każde dziecko też jest ubezpieczone, niezależnie od tego czy rodzic płaci czy nie płaci. Nie jestem pewna jak wygląda sprawa z emerytami, czy odprowadzane są składki zdrowotne z emerytury czy też nie. I dlatego masz taki a nie inny standard, za te pieniądze po prostu się nie da zapłacić więcej np pielęgniarkom i ratownikom, zwiększyć dostępności badań i specjalistów i skrócić kolejek. Musielibyśmy wprowadzić ze dwa razy wyższą składkę albo współfinansowanie, czyli oprócz obecnej składki za każdą wizytę płacisz np. 10 - 20 złotych. Ludzi by to za bardzo nie obciążyło, a przy okazji zniknąłby problem nieodwoływania wizyt, jakby trzeba było zapłacić choćby niewielką kwotę.
@Lobo86: Tak, składki odprowadzają nie pytając się o zdanie, ale czy w ramach składek chcesz zostać kaleką? W przypadku hemoroidów NFZ usuwa je wyłącznie chirurgicznie, co niestety często pozostawia trwałe problemy choć hemoroidów jako takich już nie ma. Do końca życia ma się problemy z wypróżnieniem. Prywatnie możesz mieć zrobiony za 200 zł nieinwazyjny zabieg wymrażania, który jest skuteczny i właściwie nie powoduje skutków ubocznych, nie wymaga rekonwalescencji, gojenia. Nie wiem jak Ty, ale ja wolę już zapłacić te 200 zł i mieć zrobione dobrze niż dać sobie zrobić krzywdę gratis. Podobnie jest z płaskostopiem - NFZ Ci połamie kości i zobaczy, czy się dobrze zrosną. Zwykle nie zrastają się dobrze i niestety ludzie mają już zawsze problemy, uprawianie sportu odpada. Prywatnie możesz mieć wszczepione implanty pod łuk stopu i najdalej po kilku tygodniach wrócić do pełnej aktywności wraz z uprawianiem sportu. Dla mnie wybór jest prosty.
@Lobo86: Napisałam przecież, że faktycznie NFZ niejednokrotnie jest piekielny, podpisuję się pod tym. Sama prowadziłam ciąże w większości prywatnie, ostatnią w całości, bo się nie można było doprosić o badania W TERMINIE. USG powinno być w 12 tygodniu ciąży? Pani przyjdzie w 18, bo tak jest termin, co z tego że to zupełnie nic nie da. Chodziło mi raczej o to, że jak naprawdę chcesz mieć DOBRZE zrobione i zadbać o zdrowie to idź i zrób prywatnie, a nie się ciesz, że wprawdzie nic to nie dało, ale chociaż za darmo było (jak przy plastyce podniebienia). Piekielne jest to, że w Polsce będąc niezadowolonym z NFZ i tak nie można zmienić ubezpieczenia na prywatne, możesz ewentualnie mieć prywatne ubezpieczenie OPRÓCZ NFZ. To jest piekielne. Jakby ludzie zaczęli masowo przechodzi do Medicover czy Luxmedu (nie jest super, ale i tak o niebo lepiej niż "państwowo"), to by może poszli po rozum do głowy i zaczęli skutecznie zarządzać, a nie tylko inkasować składki.
@Lobo86: Piekielności NFZ to jedno, ale serio rezonans to nie jest rutynowe badanie profilaktyczne. Piekielne jest to, że czasem nawet o morfologię raz w roku ciężko się doprosić. A jeśli tak Cię martwi Twoje zdrowie i chcesz się gruntownie przebadać, to idź do Luxmedu czy innego Medicovera i wykup pakiet badań profilaktycznych. Podstawowy, rozszerzony, do wyboru do koloru (z resztą, raczej w żadnym rezonansu nie znajdziesz jako badania profilaktycznego). Będziesz mieć za kilka stówek wszystko najdalej w kilka dni i omówienie z lekarzem.