Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

observator

Zamieszcza historie od: 17 listopada 2010 - 0:29
Ostatnio: 14 listopada 2015 - 21:55
  • Historii na głównej: 17 z 28
  • Punktów za historie: 12181
  • Komentarzy: 136
  • Punktów za komentarze: 327
 
zarchiwizowany

#48015

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia piekielna?
Moje dwie koleżanki, rodowite wrocławianki, wybrały się do Częstochowy na swoją dawną uczelnie po jakieś dokumenty. Wyszły ze szkoły, ciemno, zimno, po krótkim marszu stwierdziły, że jednak pojadą na dworzec taksówką. Jak pomyślały tak zamówiły taksówkę i czekały. Czekały, czekały... W końcu zniecierpliwione zadzwoniły jeszcze raz.
-Kierowca mówi, że pod wskazanym adresem nikt nie czeka - powiedziała dyspozytorka
-Jak nie czeka jak my tu dwie stoimy... Koło takiego budynku...
-A w jakim mieście panie są?
-W Częstochowie...
-Dodzwoniły się panie na radio taxi we Wrocławiu...

radio taxi

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (48)
zarchiwizowany

#40410

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Poszedłem sobie na spacer po parku. Pochodziłem, pooddychałem świeżym powietrzem, usiadłem na ławce. Widzę jak przez park do swojego domu zmierzają moi znajomi. Małżeństwo z czteroletnim chłopcem i brat kobiety a także pies - Benek. Benek to krzyżówka bernardyna z... trudno powiedzieć. Pies młody ale spokojny. Pobiegł przodem bo zauważył psa innych sąsiadów - kundelka o połowę mniejszego jak Benek, noszącego wdzięczne imię Bąbel. Myślałem, że zaczną się bawić jak widziałem to już nie raz wcześniej, ale Benka coś wzięło... i zaczął napastować swojego kolegę. Mąż poleciał rozdzielać psy a mały chłopiec zapytał
-Wujek, co Benek robi?
-One się... bawią- niepewnie odpowiedział wuj.
-To nasz Benek jest pedałem? - zapytał rezolutny chłopiec.
Omal nie udusiłem się ze śmiechu. Matka chłopca nie wiedziała gdzie oczy podziać a wuj spłonął rumieńcem.

w parku

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (44)
zarchiwizowany

#39471

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O siusianiu.
Wczoraj. Świdnica, woj. Dolnośląskie. Centrum handlowe Tesco. Wychodzę z Euro AGD wprost na parking. Na chodniku stoi pochylona kobieta, pewnie mamusia, i trzyma w powietrzu 2-3 letnią dziewczynkę która... sika obficie na chodnik. 20 metrów dalej jest wejście Leroy Merlin a w korytarzu jest wejście do WC.

centrum handlowe

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 105 (175)
zarchiwizowany

#35342

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie jestem wrogiem zwierząt ale nie pozwalam by pies mordę mi lizał :)
W naszym osiedlowym sklepiku panuje dziwny zwyczaj wprowadzania psów do środka. Niby nic ale na ziemi leżą zgrzewki z napojami, skrzynki z piwem a nawet makarony w kartonowych pudłach. Wchodzę do sklepu i widzę jak pani przyprowadziła yorka na smyczy i stoi w kolejce. Jak zwykle zwracam uwagę:
-Proszę pani to jest sklep spożywczy, tu się psów nie wprowadza...
A ta zaczęła na mnie wrzeszczeć
-A co ci taki mały piesek przeszkadza, nie lubisz zwierząt, się nad nimi znęcasz! - i takie tam...
Nie wiem czy jej pies przestraszył się tego wrzasku czy też wyczuł zapach innego psa, dość, że w tej sytuacji zsiusiał się na podłogę. Kobieta podniosła jeszcze większy wrzask a ja wyszedłem. I nie kupię tam nic więcej.

Branża grzewcza

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (201)
zarchiwizowany

#14977

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Do naszej firmy został przyjęty nowy, młody inżynier do nadzorów inwestycji. Chłopak po polibudzie, nawet poukładany i chętny do pracy, nazwijmy go Marcin.
Przyjeżdżam na budowę. Marcin jakiś nie w sosie. Jako, że nowy pracownik i trzeb go na duchu podtrzymać biorę go na stronę i pytam o co chodzi
-Bo ja nie będę pod Józkiem!
Pan Józio to emerytowany budowlaniec, można powiedzieć "przyjaciel firmy", człowiek starej daty, który bez pracy nie potrafi żyć. Zawsze się zjawia na prośbę szefa przy większych inwestycjach.
-Ale o co chodzi?
-On mi nie będzie mówił co ja mam robić! On ma ledwie skończoną podstawówkę!
Spojrzałem na młodego. Był bardzo zdenerwowany
-Zwariowałeś?! Ten człowiek pracował w branży jak jeszcze twojego ojca na świecie nie było! Ma doświadczenie i wiedzę większą niż wszyscy inżynierowie tej budowy razem wzięci! Znam go od lat i nie raz widziałem jak zaginał ludzi z większym doświadczeniem niż ty!
-Nawet nie ma średniego wykształcenia - Marcin miał prawie łzy w oczach - nie będę go słuchał! Mnie się zrobiło strasznie przykro. Bo Pan Józef to naprawdę znakomity fachowiec o wielkim doświadczeniu i człowiek bardzo kulturalny. A i Marcin wydawał mi się z innej gliny niż młodzi ludzie przewijający się przez firmę.
W tej chwili pojawił się Pan Józef z jakimiś papierami
-Pan to podpisał? - pokazał jakiś papier Marcinowi. Ten spojrzał z zaciśniętymi ustami
-Ja! a bo co? - Gniewnie patrzył na Pana Józefa
-To też? - Pan Józio pokazał palcem uśmiechając się pod nosem
-O Kur... -wyszeptał Marcin
-Bierz pan szybciutko i poprawiaj, zatrzymałem chłopaków z robotą - mrugnął do mnie okiem. Marcin zniknął z papierami w kontenerze a Pan Józef zaczął mi opowiadać o Marcinie, że zdolny, jakieś "zacięcie" w nim jest, że nabierze praktyki, wyrobi się...
-Jest nadzieja na przyszłość!- Roześmiał się do mnie i poleciał.

branża grzewcza

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (271)
zarchiwizowany

#13906

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Unikam serwisowania sprzętu komputerowego nie należącego do firmy. Czasami "z polecenia" zajmę się jakimś przypadkiem. Tak było tym razem. Pani, około czterdziestki, przyniosła laptopa.
-Co się stało?
-Nie włącza się - kobieta błagalnie patrzyła na mnie.
Podłączyłem zasilacz laptopa, wciskam guzik, faktycznie komputer się nie włączył. Odłączyłem baterię, włączam komputer - działa!
-Dziwne, wygląda na to, że bateria ma zwarcie. Trzeba by kupić nową.
Oglądnąłem dokładnie sprzęt i stwierdziłem, że laptop ma już 12 lat!
-Ile czasu laptop pracował na akumulatorze?
-W ogóle nie pracował
-To znaczy, że pani miała ciągle podłączony zasilacz?
-Tak
-Ciężko będzie dokupić baterię do tego modelu. Jest już dość leciwy...
Teraz będzie troszkę lżejszy - uśmiechnąłem się. Klientka przybrała minę odwrotną do mojej
-Co pan sobie myśli!? Że jak leciwy to już do wyrzucenia!? Co to za fachowiec, który baterii nie potrafi naprawić! Gó.no się znasz! Baterię trzeba naładować a ja jej nigdy nie ładowałam! - Wyrwała mi sprzęt z ręki i wyszła trzaskając drzwiami. Na to zamieszanie pojawił się mój szef. Wyjaśniłem mu w czym rzecz, przeprosił mnie i wyjaśnił, że to jakaś luźna znajomość na którą, po latach, przypadkiem wpadła na mieście jego żona.
Następnego dnia rozbawiony szef zrelacjonował mi sytuację przedstawioną przez ich znajomą. Wyszło, że jestem "dupa" bo laptop działa... na zasilaczu z "odpiętą" baterią.

branża grzewcza

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (169)
zarchiwizowany

#11982

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowieść mojego kolegi z Urzędu Pracy. Przyszedł czas kiedy wymieniali monitory CRT na LCD. I oto wymienił w jednym z pomieszczeń dwa monitory, stare złapał za kable wyszedł. Na korytarzu dogoniła go jedna z pań z pomieszczenia
-Proszę panna, tam na pulpicie moje dokumenty zostały...

branża grzewcza

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 187 (243)
zarchiwizowany

#11318

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z innej beczki.
Scyzoryk noszę od siódmego roku życia. Kilka modeli przeszło mi przez ręce. Teraz mam scyzoryk dobrej, szwajcarskiej firmy, sporych gabarytów.
Godzina druga w nocy, wracam z pracy, parkuję pod domem. Kątem oka widzę, że jakaś postać stoi koło auta. Podnoszę głowę i dostrzegam policjanta. Prosi o dokumenty, zaprasza do radiowozu. Tu drugi policjant. Sprawdzają mi dokumenty i zadają pytania: skąd jadę, dlaczego tak późno, czy nie mam nic podejrzanego w aucie i... czy nie mam broni? Jeszcze z taką sytuacją się nie spotkałem więc wolę nie ryzykować:
-Mam scyzoryk...
-Proszę pokazać!
Policjant rozkłada ostrze:
-A wie pan, że to ostrze ma więcej niż pięć centymetrów i to już jest niebezpieczne narzędzie?!
Cholera, jeszcze zabiorą mi nóż, podarunek od osoby dla mnie bardzo ważnej.
-To za gwałt mnie zamkniecie...
Policjant ożywił się:
-A zgwałcił pan kogoś?
-Nie, ale mam narzędzie...
Wybuchnęli śmiechem, oddali scyzoryk i puścili wolno.
Dopiero w domu przypomniałem obie, że w bagażniku jeszcze miałem świeżo zaostrzoną siekierę a w torbie z narzędziami nóż kuchenny.

branża grzewcza

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 193 (275)
zarchiwizowany

#11287

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Co roku, mniej więcej o tej porze, zjawia się w naszej firmie nowy narybek - świeżo upieczeni magistrowie-inżynierowie. Wchodzą zazwyczaj z miną dumną i hardą, bo właśnie skończyli studia i "klękajcie narody". Rozmawia z nimi komisja w składzie: prezes, dyrektor do spraw inwestycji, kadrowa i informatyk czyli ja. Jestem w tej drużynie "piekielny". Dlaczego? Wszystkich "z biegłą znajomością angielskiego" proszę o skreślenie kilku zdań, po angielsku oczywiście, czego dotyczyła ich praca dyplomowa. I nagle kandydat zdaje sobie sprawę, że biegła znajomość języka obcego to nie jest rozumienie słów piosenki a posługiwanie się tymże językiem w swojej dziedzinie, ze znajomością specyficznych dla niej zwrotów i terminów technicznych. Daje do narysowania w programie ZWCad prosty schemat. Najczęściej magistrowie tłumaczą się, że na studiach mieli AutoCada. Dla niezorientowanych: to jest tak jakbym kazał jechać Oplem Astrą osobie z prawem jazdy a ona się tłumaczyła, że nie pojedzie, bo na kursie jeździła Fiatem Pandą... Nie do pobicia był jeden z inżynierów, który w prostym zadaniu miał do policzenia wynik działania 12x1,2... i wyciągnął telefon komórkowy by to wymnożyć.

branża grzewcza

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (227)
zarchiwizowany

#8959

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O piekielnych "dochtorach" część dalsza.
Właśnie wchodziły kasy chorych. Zachorowałem. Niby niewinne przeziębienie ale temperatura bardzo wysoka, dochodząca do 40 stopni. Mama przerażona zadzwoniła do najlepszego lekarza o prywatną wizytę. Przyjechał, stwierdził zapalenie oskrzeli i dał jakieś leki. Nawet nie trzeba było do apteki się fatygować. Faktycznie poczułem się lepiej na tyle, że mogłem zasnąć. Budzę się w środku nocy, cały opuchnięty. Do rana opuchlizna nie schodziła. Rano Mama ponownie zadzwoniła do lekarza, przyjechał. Stwierdził, że... wszystko w porządku, dodał jeszcze jakieś piguły i pojechał. Opuchlizna zaczęła schodzić ale po kolejnej dawce leków poczułem się źle. Znowu zacząłem puchnąć. Po dwóch dniach nie ma śladu po mojej chorobie tylko ta opuchlizna. Z Mamą się kłócę, że to leki. Oczywiście nie mam racji, bo jak nastolatek może być mądrzejszy od najlepszego doktora w mieście? Zakładam cichy "strajk lekowy". Biorę tylko wapno, które wydaje się, że mi pomaga. Resztę tabletek skrzętnie chowam "pod poduszkę". Po kolejnych 4 dniach opuchlizny prawie nie ma. Przyjeżdża doktor na kontrolę. Zadowolony z zaaplikowanej kuracji która potwierdza jego dobrą renomę. Na oczach triumfującego konowała wyciągam woreczek z tabletkami. Jego mina - bezcenna.
Oczywiście miałem uczulenie na któryś z leków, prawdopodobnie antybiotyk. I wcale nie miałem zapalenia oskrzeli!

chory w domu

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (189)