Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

observator

Zamieszcza historie od: 17 listopada 2010 - 0:29
Ostatnio: 14 listopada 2015 - 21:55
  • Historii na głównej: 17 z 28
  • Punktów za historie: 12181
  • Komentarzy: 136
  • Punktów za komentarze: 327
 

#47867

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak czytam o "moherowych" i "niemoherowych" babciach i przypomniała mi się historia, którą opowiadał mi znajomy.

Był początek roku 1982, Warszawa. Dla wielu z czytających jest to prehistoria. Trwał stan wojenny. Znajomy bardzo mocno zaangażowany w działalność związkową, zdołał uciec przed internowaniem i działał w nielegalnych strukturach "Solidarności". Miał bardzo ważną przesyłkę do przekazania na drugi koniec miasta. Została polecona mu pewna starsza pani jako osoba godna zaufania do przetransportowania tej przesyłki.

Punktualnie na jego "melinie" zjawiła się sympatyczna staruszka. Niepozorna, "szara myszka". Znajomy zwątpił czy to dobry pomysł by takiej osobie przekazywać tak ważne zadanie. Zaczął więc jej tłumaczyć, żeby uważała na szpicli, żeby sprawdziła dyskretnie czy nie jest śledzona, jak ma się zachować wsiadając czy wysiadając z autobusu, tramwaju itd. Jednym słowem szybki kurs szpiegowski. Staruszka słuchając tego wszystkiego dobrotliwie się uśmiechała. Znajomy miał coraz większe wątpliwości. Na koniec zapytał:

- Czy pani to wszystko dobrze zrozumiała?
- Kochany, byłam kurierem Komendy Głównej Armii Krajowej, - po czym zabrała z rąk zażenowanego znajomego pakunek.

a to historia...

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1501 (1587)

#41714

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłem dzisiaj na serwisie w pewnej firmie.

Krótki rekonesans - kupa roboty. Uprzedzam szefa firmy, że będę musiał posiedzieć i pogrzebać w urządzeniu. Oczywiście, nie ma sprawy.
- A może napije się pan kawy? - zapytał mnie uśmiechnięty szef firmy.
- Dziękuję bardzo, bardzo proszę...

Kawę zrobiła mi miła pani. Ze śmietanką, z cukrem, cud-miód-malina. Upiłem łyk i muszę do toalety. Wracam po kilku minutach i co słyszę, co widzę? Szefa firmy siorbiącego... moją kawę, stojącego tyłem do wejścia do pomieszczenia. O pomyłce nie było mowy! W pomieszczeniu byłem sam, kawa była jedna. Skonsternowany wycofałem się. Po sekundzie wychodzi uśmiechnięty szef, pyta, jak idzie...

Kawy nie tknąłem. Robota dłuższymi chwilami "sama się robi" to obserwuję przez okno plac i pracowników. Szef firmy kazał uczniom umyć jego samochód. Dwóch chłopaków umyło auto dokładnie, obserwowałem ich dłuższy czas, nawet opony przetarli mokrą szmatą. Szef był zadowolony. Dał chłopakom na... butelkę coli. W tym czasie poszedłem po coś do auta. Patrze, chłopaki wracają z kupioną colą, słyszę ich rozmowę i wnioskuje, że to nagroda za umycie auta. Nagle zawołał ich SZEF, zabrał butelkę, wypił połowę i oddał lekko osłupiałym chłopakom...

Mam nadzieję, że nie słyszał mojego parsknięcia.

Szef

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 769 (843)

#38763

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja historia jest jednocześnie apelem.

Wczoraj jechałem autem. Droga przez wieś, skręca po łuku w prawo, jest rozwidlenie, na wprost jest droga podporządkowana. Przed łukiem widzę jadącego rowerzystę. Zawsze, ale to zawsze trąbię kiedy zbliżam się do rowerzysty. Krótko, nie natarczywie, to ma być ostrzeżenie a nie jakaś uszczypliwość: "uwaga, za tobą, drogi rowerzysto, jedzie auto". Co robi rowerzysta? Naturalnie skręca w lewo na rozwidlenie. Bez sygnalizacji zamiaru skrętu, bez obejrzenia się za siebie. Jedzie to sobie skręca... Pisk hamulców - potrąciłem "biedaka". Prędkość była nie większa niż 40km/h. Rowerzyście nic się nie stało, miał kask, rower mało ucierpiał. Zanim wyskoczyłem z auta chłopak stał już na nogach. Wszystko w porządku? Tak - kiwa głową i... wyjmuje słuchawki z uszu! Nie mógł słyszeć warkotu silnika ani klaksonu. Ręce mi opadły i scyzoryk otworzył się w kieszeni! Spojrzenie w lusterko, oglądnięcie się za siebie? Przecież to są podstawy poruszania się po drodze!
Za chwilę, przy nas zatrzymuje się jeszcze trzech "cyklistów". Zaaferowani zdarzeniem na drodze. Wszyscy trzej... wyjęli słuchawki z uszu. Co to jest? Debiloza jakaś? Nie wytrzymałem. Powiedziałem im co o nich myślę.

Nie żałuję słów jakie im powiedziałem. Dzisiaj jeszcze bym dołożył!
Ludzie, proszę, myślcie co robicie! Nie zakładajcie obydwu słuchawek do uszu! Nie dość że nie słyszycie co się dzieje, to muzyka może sprawić wam "odlot" i nieszczęście gotowe!

rowerzyści

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 480 (582)

#36578

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia zasłyszana od kolegi z działu serwisu.

Dzwoni klientka.
-Dzień dobry, nazywam się Piekielna, dzwonię z Piekła, panowie montowali mi piecyk na ciepłą wodę...
Kolega szybko sprawdza jaki kocioł i kiedy był montowany u klientki. Wszystko się zgadza.
-Proszę pana, bo ja chciałam podnieść temperaturę wody i zaczęłam na sterowniku guziczki wciskać i coś zrobiłam, że teraz woda zimna leci...
Kolega sprawdza model sterownika zainstalowany u klientki i wie jak może jej pomóc przez telefon.
-Nie ma sprawy, proszę nacisnąć niebieski guziczek i przytrzymać... Na wyświetlaczu zaczną migać literki. Migają?
-Nie...
-To jeszcze raz... Migają?
-Nie!
-Hmmm... a jaka nazwa jest na obudowie sterownika?
-Superpiekielny 2500.
-Że jak? - Nazwa sterownika i jego symbol w żaden sposób nie odpowiadały informacji jaką uzyskał z naszego systemu. -Czy sterownik nie był wymieniany?
-Nie...
-Ale u pani było instalowane inne urządzenie.
-Jestem u koleżanki...
Oczywiście koleżanka nie była nasza klientką.
-Nie mogę pani pomóc
-Dlaczego? Przecież jestem waszą klientką a pan jest serwisantem!
-Ale nie mogę ingerować w sterownik urządzenia, którego nie instalowaliśmy i pani też nie radzę.
-Ja wam płacę i żądam by pan mi pomógł! - klientka nie dawała za wygraną.
-Ale to nie jest urządzenie przez naszą firmę instalowane i nie mogę... Proszę dzwonić do firmy, która to montowała.
-Tej firmy już nie ma!
-To mogę przyjąć zgłoszenie od pani koleżanki i pojawi się u niej nasz serwisant. Oczywiście usługa będzie płatna, możemy podpisać umowę serwisową...
-Ja mam z wami umowę serwisową!!!
-Nie na to urządzenie...
I tak cały czas w ten "deseń".
W końcu rozłączyła się, bez żadnych konkretnych ustaleń.

Myślicie, że to koniec historii?

Następnego dnia, czyli dzisiaj, z samego rana została zgłoszona awaria pod adresem pani Piekielnej. Pojechał inny serwisant, nie mający pojęcia o wczorajszej historii. Zadzwonił do firmy gdzie kolega odebrał telefon.

-Słuchaj, tu, pod tym adresem, mam w papierach sterownik Turbopiekielny 3000, a na ścianie wisi Superpiekielny 2500. O co chodzi?
Kolega oniemiał, przypomniał sobie wczorajszą historię i dokładnie sprawdził dane. Wszystko się zgadza.
-A sterownik świeci? (ma napięcie)
-Nie... ty... ale numer, tu są ucięte kable i włożone w osłonę (peszel), a sterownik wisi na słowo honoru...

Kolega opowiedział serwisantowi wczorajszą historię.
Serwisant zapytał pani Piekielnej, przy mężu, skąd ten sterownik znalazł się w domu, skoro wisiał inny. Mąż zdziwiony ponowił pytanie i co się okazało?

Pani była u koleżanki i po umyciu rąk stwierdziła że jej ciepła woda jest niezbyt ciepła. Chciała jej zrobić cieplejszą. Naciskała guziki w sterowniku ale jej nie wychodziło, więc zadzwoniła do serwisu oczekując pomocy. Ponieważ jej nie uzyskała, bo cytuję "sterownik nie był w jej domu", w świętym oburzeniu urżnęła kable sterownika u koleżanki, przyniosła do domu i urżnęła kable u siebie, zastępując sterownik tym przyniesionym...

Czym się kierowała w swojej "logice"? Trudno powiedzieć.

branża grzewcza

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1001 (1027)

#34912

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bardzo rzadko jeżdżę na serwisy czy naprawy z naszej firmy.
Zdarzyło się. Brak ludzi, szef poprosił, biorę kolegę i w drogę.

Przyjeżdżamy na miejsce, ładna willa, piękny ogród, dzwonimy do drzwi wejściowych. Otwiera nastolatka... w ręczniku... Kąpała się czy jak?
- Dzień dobry, jesteśmy z firmy X przyjechaliśmy w sprawie awarii.
- Ale ja nic nie wiem, proszę zadzwonić do mamy. - I trzasnęła drzwiami.

Kolega uśmiechnięty, podteksty w jego oczach. Dzwonię do klientki, czyli mamusi panienki, która nam otworzyła. Kobieta nie do końca zrozumiała o czym mówię.
- Ależ tak, proszę przyjechać, córka cały czas jest w domu. - I rozłączyła się.

Dzwonię do drzwi ponownie. Po chwili słychać kroki, drzwi się otwierają i staje w nich facet, lat dwadzieścia parę, mięśniak z łańcuszkiem na szyi i wielkim zegarkiem na ręce. Złapał prześcieradło, zwinął je w kłębek i zasłonił swoje przyrodzenie. Tak nam otworzył drzwi.
- K...wa, przyjedźcie później co? - I trzasnął drzwiami.
Kolega w śmiech ja trochę skrępowany. Ale nic... przyjeżdżamy 2 godziny później.

Otwiera nam uśmiechnięta właścicielka domu, zaprasza do środka.
- Córka mówiła, że panowie byli ale ona się bała i dlatego nie wpuściła.
Córeczka stoi, na oko nie ma 16 lat. Co mamy mówić? Idziemy do awarii, likwidujemy ją i po pół godzinie mamy zamiar opuścić to domostwo.
Dzwonek do drzwi, właścicielka biegnie otworzyć.
- Misiuuu... Stęskniłam się... Mój kochany... - Ćwierka do kogoś za drzwiami
Tak, tak, nie mylicie się. Stał tam ten sam "misiu", który wcześniej otworzył nam drzwi zasłaniając się prześcieradłem. Tym razem stał ubrany, z torbą, jakby przed chwilą przyjechał.

Przeczytać taką historię, zobaczyć w tv, to "mały pikuś" w stosunku do uczuć i wrażenia, kiedy widzisz to LIVE!

branża grzewcza

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1288 (1332)

#16369

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakieś 3-4 lat temu zostałem poproszony o złożenie komputera. Bardzo silna konfiguracja do gier. Zamawiającym był bogaty kamieniarz, komputer miał być dla jego syna. Podjąłem się tego, ponieważ miałem w ten sposób możliwość "kontaktu" z podzespołami z górnej półki :) Wszystko fajnie, transakcja doszła do skutku, obie strony zadowolone. Gdzieś tak po miesiącu telefon od kamieniarza, że z komputerem jest jakiś problem. Przyjechałem, okazało się że awaria była dość błaha. Przy okazji zobaczyłem "dzieło" Chłopaka, który zrobił sobie fajne "stanowisko" do gry w "Colina McRae". Kubełkowy fotel, duży monitor LCD, dobra kierownica, pedały... Pomysłowo i zgrabnie, po prostu fajnie. Miałem okazję i nie odmówiłem sobie przyjemności zrobienia okrążenia. Bardzo pozytywne wrażenia :) Już się zbieram do odjazdu, stoimy we trzech na podwórzu. Dostrzegam stojące BMW. Sportowe, aczkolwiek najlepsze lata miało już za sobą. Wywiązała się taka, mniej więcej, rozmowa między mną, ojcem chłopaka a chłopakiem samym:

JA: Oooo, a co to za bestia?
OJCIEC spoglądając dumnie na syna: Obiecałem synowi, że jak zda maturę to mu kupię auto. Zdał, auto stoi, musi jeszcze prawo jazdy zrobić.
JA: Nie za mocna maszyna dla młodego kierowcy?
SYN: Nieeee... Dużo gram w Colina to sobie poradzę...
W duchu się roześmiałem, już ściągałem mięśnie do szczerego uśmiechu z dobrego żartu, bo przecież młody chłopak, po maturze, inteligentny i błyskotliwy, muszę przyznać, że tym dowcipem w jednym momencie mnie ujął. Tylko...
dlaczego oni się nie śmieją?
Na ich twarzach nie ma nawet grymasu? Zaraz... MŁODY TO POWIEDZIAŁ POWAŻNIE! Szczęka dosłownie mi opadła.

branża grzewcza

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 531 (657)

#15687

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pożyczyłem auto od koleżanki, ważne: niebieskie Volvo S40. Musiałem załatwić kilka spraw w mieście, a miałem mało czasu. Koleżanka dała mi kluczyki z uwagą bym nie używał pilota, bo coś się zepsuło, tylko kluczyka i nim otwierał i zamykał drzwi. Zaparkowałem w bardzo ruchliwym miejscu na małym parkingu. Z rozpędu użyłem pilota, zakląłem w duchu, zamknąłem auto kluczykiem i poszedłem załatwiać sprawy.

Wracając miałem głowę nabitą różnymi informacjami i klarującymi się planami dalszego postępowania. Taki stan "przepełnienia pamięci" :)
Zlokalizowałem samochód, włożyłem kluczyk do zamka i... nic. Samochód nie daje się otworzyć. Próbuję, kombinuję, nie daję rady. Widocznie użycie przeze mnie pilota doprowadziło do tego! Użycie pilota w myśl zasady "od czego zachorowałeś tym się lecz" - nie daje efektu. "Na wyczucie" grzebie kluczykiem w zamku. W tej chwili pojawił się jakiś gość:
-Co pan robi?!
-Usiłuje otworzyć samochód - A w myślach morduje faceta bo mi przeszkadza i rozprasza.
-Ale to nie pana samochód!
Oczywiście, że nie mój! Pożyczony od koleżanki. Miałem nie używać pilota, użyłem i oto problem!
-Proszę natychmiast zostawić MÓJ SAMOCHÓD! - gość zaczynał być nerwowy. I ja mu się nie dziwię. Oto jakiś facet, na bezczelnego, grzebał czymś w zamku jego samochodu, a po minie można było sądzić, że nie ma zamiaru odpuścić.
Zwrot "mój samochód!" trochę mnie otrzeźwił. Rzut oka do środka i faktycznie... Z tyłu na siedzeniu nie powinno być żadnej torby, a z przodu nie zostawiałem okularów przeciwsłonecznych. Wniosek: to nie jest "moje" Volvo.
-Przepraszam pana- wyjąkałem- zdaje się, że pomyliłem samochody...
-A widzi pan tu gdzieś niebieskie Volvo! - Facet jakby przeszedł do ataku. Rozglądałem się bezradnie i... auto stało dwa miejsca dalej!
-O! Tam! - uśmiechnąłem się do faceta- Przepraszam bardzo - ukłoniłem się i szybko oddaliłem. Bez żadnych problemów otworzyłem i uruchomiłem samochód. Odjeżdżając widziałem jak gość stał i patrzył z niedowierzaniem. Chyba był przekonany, że przyłapał złodzieja na gorącym uczynku.

branża grzewcza

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 804 (860)

#12153

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trochę fotografuję. Spotkałem dawnego znajomego, starszy człowiek, uprawiający zawód nietechniczny. Swoim zwyczajem wziął mnie pod rękę
-Słuchaj, te aparaty cyfrowe to fantastyczna sprawa! Kiedyś trzeba było z tymi filmami się trudzić, w ciemni zakładać, i tylko 36 klatek w rolce. A dzisiaj, cyfrówka, na karcie i tysiąc zdjęć. Już zapełniłem kilka kart!
-Jak to kilka?
Okazało się, że znajomy robił zdjęcia dopóki miał na karcie miejsce. Jak się skończyła kupował następną.

branża grzewcza

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 535 (595)

#11856

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uczestniczyłem w stłuczce na skrzyżowaniu, które miało zmianę organizacji ruchu z powodu jakiś remontów. Droga "od wieków" z pierwszeństwem przejazdu stała się podporządkowaną i odwrotnie, droga podporządkowana stała się główną. Drugi uczestnik kolizji nie dawał mi dojść do słowa. Sam wezwał Policję. Panowie Policjanci przyjechali, odpytali kto z którego kierunku nadjechał i zwrócili się do mnie:
-Pana wina, będzie mandacik...
-A dlaczego?
-Wyjechał pan z podporządkowanej...
-Od kiedy podporządkowanej?! - rozejrzałem się, bo ogarnęły mnie wątpliwości.
-Jaki tu stoi znak...? - Policjant długopisem wskazał za siebie
-Droga z pierwszeństwem przejazdu
-A tam... - pokazał długopisem przez drugie ramię - Co! Jaki znak? - jakby dopiero do niego dotarło co powiedziałem. Policjant aż podszedł zobaczyć znaki z bliska, jego mina - bezcenna :)
Kierowcy jeżdżący na pamięć - zjawisko znane ale Policjanci wlepiający mandat "na pamięć" - o tym wówczas się dowiedziałem.

branża grzewcza

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 866 (926)

#12121

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kiedyś pracowałem w Urzędzie Pracy. Jedna z urzędniczek miała wysłać do około 100 osób jakieś zawiadomienia.
Robiła tak: w Wordzie stworzyła sobie wzór pisemka, wstawiła dane adresowa pierwszego petenta i kliknęła "zapisz". Następnie zmieniła nazwisko i adres następnego petenta i... kliknęła "zapisz". I tak przez 8 godzin. Na koniec pracy chciała wydrukować wszystkie zawiadomienia, a ten głupi komputer zapamiętał i wydrukował tylko ostatniego człowieka...

branża grzewcza

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 733 (793)