Profil użytkownika
plokijuty
Zamieszcza historie od: | 4 października 2011 - 15:05 |
Ostatnio: | 18 października 2023 - 16:23 |
- Historii na głównej: 14 z 49
- Punktów za historie: 9514
- Komentarzy: 1017
- Punktów za komentarze: 5782
Dzwoni telefon. Odbieram, a tu mi się kłania pani X z firmy windykacyjnej INTRUM...
„Czy pan plokijuty?” Potwierdziłem. Pani X w celu weryfikacji danych poprosiła mnie o pesel. Odpowiedziałem, żeby podała mój pesel, a ja potwierdzę, czy rzeczywiście do mnie należy. X odrzekła, że to niemożliwe. Zatem podziękowałem za rozmowę i odłożyłem słuchawkę.
Zaś swojego peselu nie dam wyłudzić, żeby mi wepchnięto nieistniejące zadłużenie. X nawet nie prosiła o potwierdzenie adresu.
„Czy pan plokijuty?” Potwierdziłem. Pani X w celu weryfikacji danych poprosiła mnie o pesel. Odpowiedziałem, żeby podała mój pesel, a ja potwierdzę, czy rzeczywiście do mnie należy. X odrzekła, że to niemożliwe. Zatem podziękowałem za rozmowę i odłożyłem słuchawkę.
Zaś swojego peselu nie dam wyłudzić, żeby mi wepchnięto nieistniejące zadłużenie. X nawet nie prosiła o potwierdzenie adresu.
windykacja
Ocena:
740
(782)
O oszczędnym na przekór pracodawcy.
Pod koniec sierpnia jadę sobie rowerkiem drogą krajową 17 do Zamościa. Za mną jedzie TIR. Słyszę stuk, stuk, stuk; stukanie przyśpiesza. W pewnym momencie przy wyprzedzaniu mnie przelatuje koło mojej głowy kawałek oderwanej opony. Kilkaset metrów dalej, w zatoczce przystankowej staje kierowca TIR-em. Podjeżdżam, kierowca już wysiadł, patrzę a opona od naczepy poharatana. Mówię o tym kierowcy. A co on na to?
- To już trzecia opona w ciągu dwóch tygodni. Mówiłem szefowi, żeby nie zakładał mi nalewajek. Ale jak widać do szefa nie dotarło i chciał oszczędzić, bo dobre. Dwa tygodnie temu w Poznaniu poszły mi dwie opony. Z naczepy wypadły dwie palety cementu, większość na straty. Popracuję do końca umowy [dwa miesiące] i zmieniam firmę na inną. Nie będę w takim burdelu robił...
PS. Dodam, że opona była założona dwa dni wcześniej.
Pod koniec sierpnia jadę sobie rowerkiem drogą krajową 17 do Zamościa. Za mną jedzie TIR. Słyszę stuk, stuk, stuk; stukanie przyśpiesza. W pewnym momencie przy wyprzedzaniu mnie przelatuje koło mojej głowy kawałek oderwanej opony. Kilkaset metrów dalej, w zatoczce przystankowej staje kierowca TIR-em. Podjeżdżam, kierowca już wysiadł, patrzę a opona od naczepy poharatana. Mówię o tym kierowcy. A co on na to?
- To już trzecia opona w ciągu dwóch tygodni. Mówiłem szefowi, żeby nie zakładał mi nalewajek. Ale jak widać do szefa nie dotarło i chciał oszczędzić, bo dobre. Dwa tygodnie temu w Poznaniu poszły mi dwie opony. Z naczepy wypadły dwie palety cementu, większość na straty. Popracuję do końca umowy [dwa miesiące] i zmieniam firmę na inną. Nie będę w takim burdelu robił...
PS. Dodam, że opona była założona dwa dni wcześniej.
transport
Ocena:
464
(516)
Będzie o piekielnym bałaganie w dokumentach PGE Polskiej Grupy Energetycznej.
PGE dostarcza prąd do budynków publicznych i prywatnych. Za prąd rzecz jasna płacić należy. I płaciłem regularnie do czasu aż dotknęły mnie trudności finansowe. Była przerwa w płatności przez jakiś czas ale potem wszystkie zaległości uregulowałem. W międzyczasie, ok dwu i pół roku temu nastąpiło rozwiązanie umowy z PGE.
I tu zaczyna się piekielność PGE wobec mnie i nie tylko. PGE wysłało moje (?!) zadłużenie o określonej kwocie do firmy windykacyjnej EOS KSI mniej więcej w połowie grudnia 2011. Firma windykacyjna zapłaciła za mój (?!) dług PGE. Firma windykacyjna EOS przysłała pismo około połowy lutego 2012, że teraz zalegam wobec nich, a w PGE mam czyste konto. Upewniłem się, że tak jest naprawdę.
Najlepsze jest to, iż zadłużenie w określonej kwocie wobec PGE spłaciłem pod koniec czerwca 2010. Zatem PGE zrobiło na szaro nie tylko mnie ale i EOS, które zapłaciło za moje nieistniejące zadłużenie. Skan rachunku wysłałem do EOS i czekam na ciąg dalszy.
PS. Podobnie w EOS istnieje moje (?!) zadłużenie wobec Netii gdzie też mam wszystko uregulowane, a nawet jestem wobec Netii na plusie.
PGE dostarcza prąd do budynków publicznych i prywatnych. Za prąd rzecz jasna płacić należy. I płaciłem regularnie do czasu aż dotknęły mnie trudności finansowe. Była przerwa w płatności przez jakiś czas ale potem wszystkie zaległości uregulowałem. W międzyczasie, ok dwu i pół roku temu nastąpiło rozwiązanie umowy z PGE.
I tu zaczyna się piekielność PGE wobec mnie i nie tylko. PGE wysłało moje (?!) zadłużenie o określonej kwocie do firmy windykacyjnej EOS KSI mniej więcej w połowie grudnia 2011. Firma windykacyjna zapłaciła za mój (?!) dług PGE. Firma windykacyjna EOS przysłała pismo około połowy lutego 2012, że teraz zalegam wobec nich, a w PGE mam czyste konto. Upewniłem się, że tak jest naprawdę.
Najlepsze jest to, iż zadłużenie w określonej kwocie wobec PGE spłaciłem pod koniec czerwca 2010. Zatem PGE zrobiło na szaro nie tylko mnie ale i EOS, które zapłaciło za moje nieistniejące zadłużenie. Skan rachunku wysłałem do EOS i czekam na ciąg dalszy.
PS. Podobnie w EOS istnieje moje (?!) zadłużenie wobec Netii gdzie też mam wszystko uregulowane, a nawet jestem wobec Netii na plusie.
Polska Grupa Energetyczna / EOS
Ocena:
416
(456)
Historia o piekielnym księdzu i piekielniejszym lekarzu wydarzyła się kilka lat temu w moim miasteczku powiatowym w kościele, podczas mszy. [Było o tym nawet w pewnym programie TVP co obcokrajowcy sądzą o Polakach].
W kościele trwa msza, podczas której ksiądz mówi o aborcji, że to morderstwo nienarodzonych dzieci. Dalej wymienia pewnego lekarza z imienia i nazwiska podając, że ten a ten lekarz dokonał dwóch aborcji i zasługuje na całkowite potępienie. W trakcie powyższego wystąpienia do ambony podchodzi pewien parafianin prosząc o zabranie głosu. [K]siądz uprzejmie zaprasza, ale nie wie on ani pozostali parafianie, iż jest to w/w [L]ekarz.
L: Nazywam się tak i tak [K zachowuje spokój], jestem tym i tym lekarzem [K zaczyna nabierać barw na twarzy], dokonałem nie dwóch, a pięciu aborcji - podniesionym głosem - w tym trzech u zakonnic [K próbuje wyrwać księdzu mikrofon, na ambonie szamotanina] PROSZĘ DO MNIE WIĘCEJ NIE PRZYSYŁAĆ ZAKONNIC.
U wszystkich parafian szok i niedowierzanie...
W kościele trwa msza, podczas której ksiądz mówi o aborcji, że to morderstwo nienarodzonych dzieci. Dalej wymienia pewnego lekarza z imienia i nazwiska podając, że ten a ten lekarz dokonał dwóch aborcji i zasługuje na całkowite potępienie. W trakcie powyższego wystąpienia do ambony podchodzi pewien parafianin prosząc o zabranie głosu. [K]siądz uprzejmie zaprasza, ale nie wie on ani pozostali parafianie, iż jest to w/w [L]ekarz.
L: Nazywam się tak i tak [K zachowuje spokój], jestem tym i tym lekarzem [K zaczyna nabierać barw na twarzy], dokonałem nie dwóch, a pięciu aborcji - podniesionym głosem - w tym trzech u zakonnic [K próbuje wyrwać księdzu mikrofon, na ambonie szamotanina] PROSZĘ DO MNIE WIĘCEJ NIE PRZYSYŁAĆ ZAKONNIC.
U wszystkich parafian szok i niedowierzanie...
Ocena:
1254
(1374)
‹ pierwsza < 1 2
« poprzednia 1 2 następna »