Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

pracownik

Zamieszcza historie od: 18 sierpnia 2011 - 17:01
Ostatnio: 14 czerwca 2018 - 1:18
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 790
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 7
 
zarchiwizowany

#35650

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia nie wydarzyła się teraz ale 5 lat temu jak córka miała 3 lata. Przypomniało mi się teraz dlatego piszę.
Mieszkam w bloku w małej miejscowości, blok budowany w latach sześćdziesiątych. Jest charakterystyczny do tego okresu, bo ma owszem drzwi balkonowe ale właściwego balkonu nie posiadamy, tylko taką barierkę z miejscem na kwiatki itp, pieszczotliwie nazywane to jest przez mieszkańców bloku "rzygownikiem". Ale o co chodzi. Blok właściwie zamieszkują starsi już ludzie, emeryci i kilka młodych małżeństw. Chciałem zrobić córce frajdę i wraz z ojcem zrobiliśy samodzielnie i zamontowaliśmy karmnik dla ptaszków. Fajna sprawa, Julka się cieszyła, mogliśmy patrzeć zza szyby jak ptaszki jedzą okruszki, sama też pilnowała, by zawsze coś tam było... No ale ta sielanka nie trwała długo...
Pewnego razu sąsiad zatrzymuje mnie na klatce schodowej:
- Panie sąsiedzie, ale nie może mieć Pan karmnika u siebie! Tego się u nas nie praktykuje! Nikt tego u nas nie ma! Ptaki srają na parapety na okna, no tak nie może być...

No jakoś nie za bardzo się przejąłem tym, stwierdziłem, ze sąsiad coś za bardzo uczulony, pewnie ptaszków nie lubi i dałem sobie spokój. Ale zacząłem zauważać, że sąsiadka zaczęła codziennie wieszać tuż obok mojego "rzygownika" swoje pościele, kołdry, poduszki do "wywietrzenia"... Oczywiście na efekt nie trzeba było długo czekać...
Pewnego miłego sobotniego popołudnia, nerwowy dzwonek do drzwi i sąsiad z kołdrą pod pazuchą:
- Panie, no zobacz Pan coś Pan zrobił! (?) Całą pościel mam teraz zasraną, trzeba prać! Żona zła jest na mnie, ja Panu przecież mówiłem!

Nie wiem czy dobrze zrobiłem, ale od tego czasu karmnik wylądował do piwnicy...

----

Historia z karmnikiem już nie jest dla mnie problemem. Obecnie męczy mnie z kolei sąsiad z dołu. Wiadomo, lato okna mam pootwierane praktycznie całą dobę. Oboje z żonką niepalący jesteśmy od urodzenia, sąsiad z dołu to niestety emerytowany policjant i bucha i bucha jak piec w otwartym oknie opierając się o "rzygownika" tym sposobem cały dym leci do mnie do pokoju. Niepalący wyczuje ta woń od razu. Nie pali jakiś tam super fajek tylko pewnie zwykłe jakieś bo odór jest nie do opisania. Już parę razy powiedziałem "głośno i wyraźnie" przy oknie jak palił "Znowu ten cholerny smród od papierosów w domu!" Ale widać bez reakcji.. no i nie mam sposoby na sąsiada.

Przepraszam za "dwie pieczenie na jednym ogniu"

Mieszkanie w starym bloku

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (21)
zarchiwizowany

#22456

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia "pocztowa" "latynoski89" przypomniała mi również nieprzyjemności jakie miewam z pocztą. Ale ta sytuacja była bardzo ciekawa...

Przyjaciółka namalowała mi obraz na płótnie dość sporych rozmiarów. Miała mi go przywieźć, ale że mieszka w drugiej części Polski (Legnica) postanowiła go ostatecznie wysłać do mnie pocztą... Przesyłka oczywiście nie dotarła od razu tylko najpierw przyszło awizo. Podobna sytuacja listonosz w trasę nie będzie zabierał paczki 80 cm na 40 cm, bo przecież może tylko cienkie listy nosić... No ale dobrze, po przyjściu z pracy nie było już możliwości pójścia na pocztę po odbiór wybrałem się wiec na drugi dzień z awizo po odbiór paczki. Paczka była, wyglądała jak wielka koperta ale Pani już po zobaczeniu awizo stwierdziła: "Ale to trzeba będzie opłacić!" po czym przytargała obraz z zaplecza i mi pokazuje. Na paczce mój adres tylko i wyłącznie, brak adresu nadawcy i brak jakiegokolwiek znaczka czy tej żółtej nalepki na paczkę. Do dzisiaj się dziwię jak to do mnie doszło. No nic pytam się się Pani ile za to będzie? Pani zważyła list i mówi no będzie 5 zł, potraktujemy jako zwykły list i skasujemy za tyle ile waży... Po wyjściu z poczty zadzwoniłem do przyjaciółki i okazało się, że ona wysyłała to jako paczkę, wypełniała tą żółtą kartkę/naklejkę która wcale mała nie jest i opłaciła jak za paczkę...
Dziwne, dziwne, mimo wszystko obraz dotarł cały i zdobi teraz moją ścianą nad biurkiem. O ilościach poniszczonych płyt przez pocztę nie wspomnę, a trochę tego do mnie przychodzi.

Poczta Polska

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (167)

#16113

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem fanem Piekielnych od dawna, ale dopiero dzisiaj postanowiłem założyć tutaj konto i podzielić się moimi historyjkami związanymi z moją pracą.
Jestem pracownikiem cywilnym Policji - informatykiem. Docierają do mnie (jedynego takiego pracownika w powiecie) różne usterki, awarie, drobne wymiany, prośby itd, itp. W sumie wszystko co można "podpiąć" do działu "łączność i informatyka". Bywa, że jest awaria w nocy, telefon z "firmy" i się biegnie. Na szczęście nie mam daleko. Poniżej na początek jedna z takich historii...

Wczesna noc, dla mnie około 1:00, 1:30. Ja już w łóżku ale spoglądam sobie na telewizor, jesień, deszczowo i mokro na dworze... nagle telefon. Odbieram.
ja - Tak?
XY - Cześć, musisz przyjechać mi pomóc...
ja - A co się stało?
XY - Komputer mi się nagle wyłączył i nie chce się włączyć...
Z racji powagi sytuacji (komputer dyżurnego jednostki) zrywam się z łózka ubieram i wychodzę, na dworze pada, mokro no ale cóż.. Po drodze myślę, żeby tylko nie zasilacz bo teraz w nocy nigdzie nie dostanę, by podmienić, tym bardziej, że w zapasie nic nie mam... No nic docieram do jednostki. Podchodzę do biurka, pstrykam przycisk zasilania - nic, echo... Spoglądam na monitor - dioda czuwania nie mruga... (brak zasilania?) No nic zerkam dalej trochę w głąb biurka tam gdzie dyżurny trzyma nogi. I co widzę? Listwa zasilająca a na niej magiczny pstryczek-elektryczek w pozycji OFF... Pstryknąłem na ON i oczywiście włączyłem komputer.
O wyrwanych 40 minutach z nocy i strachu po drodze nie wspomnę...

"Trzynasty Posterunek"

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 592 (676)

1