Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

r4ll

Zamieszcza historie od: 28 maja 2015 - 20:14
Ostatnio: 14 listopada 2015 - 1:49
  • Historii na głównej: 7 z 8
  • Punktów za historie: 2954
  • Komentarzy: 11
  • Punktów za komentarze: 24
 

#69576

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie martwcie się. Kurierzy nie tylko w Polsce są piekielni.

Tu, za oceanem, postanowiłem trochę podrasować swojego laptopa i zdecydowałem się na zakup dysku SSD. Ów dysk do kraju urodzonych hokeistów ściągnąłem z USA. Kurierowi zostawiłem wyraźną notkę, żeby paczkę doręczono po godzinie 15. Plus mój telefon kontaktowy na wszelki wypadek.

Już 2 dni później zastałem awizo na drzwiach. Patrzę na godzinę przybycia - 9:30. Zadzwoniłem do centrali UPS, przedstawiłem sytuację i ponownie poprosiłem o dostarczenie paczki nazajutrz po 15.

Sytuacja, jakże by inaczej, powtórzyła się. Kurier znów zostawił awizo (o godz. 12). Tym razem ostatnie, jeżeli jutro nie odbiorę paczki, to zostanie w centrali (drugi koniec miasta, ponad 35 km w jedną stronę). Jako ciekawostkę dodam, iż musiałem kurierowi zapłacić cło, gdybym nie musiał tego zrobić, kurier po prostu zostawiłby paczkę z moim nowym dyskiem pod drzwiami (brak ogrodzenia, podwórza, czegokolwiek, co ograniczałoby wścibskich; pełny dostęp dla każdego).

Dzwonię ponownie, lekko podirytowany. Dowiedziałem się, że kurier nie może być u mnie o 15, gdyż nie zdąży być na bazie o 16, a wtedy kończy pracę i nikt mu za nadgodziny nie zapłaci. Poprosiłem więc o pozostawienie paczki w najbliższym z punktów UPS, których jest bardzo wiele w całym mieście. Niestety mogą zostawić tylko w centrali, bo tylko tam mogą pobierać opłaty celne (sic!).

Chcąc za wszelką cenę uniknąć jechania do nieszczęsnej centrali, poprosiłem o dostarczenie do mojego miejsca pracy. Jasne, oczywiście, nie ma problemu, ale to będzie 6$ extra. Trudno, OK, zapłacę, tylko dajcie mi tę cholerną paczkę!

Nieee, nie ma tak lekko. Co prawda kurierowi mogę zapłacić za cło, ale za zmianę adresu muszę dokonać dopłaty tylko i wyłącznie telefonicznie (sic x2!).

Ślęczę więc z moją kartą debetową, dyktując wszystkie dane, czas płynie, ucho odpada, po przekazaniu wszystkich informacji do 3 pokoleń wstecz, pani prosi o chwilę, gdyż system jej się zawiesił.

Po kolejnych straconych minutach, które już nigdy do mnie nie wrócą, pani z UPS poddała się i powiedziała, żebym te 6$ zapłacił z cłem kurierowi (ha! czyli jednak da się!).

W końcu paczka dotarła, ale ileż to człowiek się musiał nawalczyć o nią, to szkoda słów. Wniosek nasuwa mi się chyba tylko jeden - kurierzy UPS zarabiają tak mało, że nie stać ich na własny telefon komórkowy. Zamiast zadzwonić i zapytać, czy będzie w stanie ktoś odebrać, albo chociaż przeczytać notkę, to nie. Uparcie jeździć i przyklejać awizo, jedno po drugim, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu...

kurierzy

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (198)
zarchiwizowany

#69495

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na początku było zabawnie.

Poszukiwanie przez Kanadyjczyka Polski w rejonie Afryki - całkiem śmieszne.
Późniejsze pytania o to czy w Polsce mamy lodówki lub telewizory lekko szokowały.
Przekonywanie mnie, że Kanada wygrała II wojnę światową (nie w postaci takiej, że skoro alianci wygrali to i Kanada tylko, że gdyby nie Kanada to teraz by po świecie chodziła tylko rasa aryjska) zaczęło być irytujące.

Ale jak się dowiedziałem od lokalnych studentów, że uchodźcy z Syrii to biedni ludzie, koniecznie trzeba im pomóc a Węgry to straszne zwyrole i w ogóle bezduszne chamy to niestety "pałka się przegła", jak to się w niektórych kręgach mawia.

Ps. I tu nie chodzi o ludzi niewykształconych, czy margines społeczny. Większość z nich to studenci lub ludzie na całkiem przyzwoitych stanowiskach. Co gorsza nie wynoszą tego tylko z TV ale takie rzeczy są im przekazywane również w liceach/na studiach.

zagranica

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 98 (214)

#68972

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio pisałem jak łatwo w drugim największym kraju świata zdobyć prawo jazdy. Dziś będzie o organach policji (historia zasłyszana od przyjaciół).

Prowadzenie po piwku czy nawet dwóch nie jest kłopotem/wykroczeniem, ponieważ alkomatów policja nie używa, ocenia trzeźwość na podstawie zapachu tudzież zachowania. Śmiało więc można legalnie spotkać się ze znajomymi na mieście, przechylić złocisty napój i wrócić samemu samochodem do domu.
Pewien znajomy postanowił spotkać się ze znajomymi na piwko. Niestety czasami i tak bywa, że dobra zabawa i stracone poczucie czasu zamienia jeden browarek w niezłą popijawę. Po wszystkim uparcie postanowił, że prześpi się w samochodzie i rano wróci do siebie.

Po otrzymaniu zgody na nocleg na parkingu od właściciela lokalu, uchyleniu szyby, oddał się na tylnej kanapie kulturalnie pod kocykiem objęciom Morfeusza.

Po kilku godzinach, jeszcze grubo przed wschodem słońca, obudził go patrol policyjny z zapytaniem co tutaj robi. Wyrwany z letargu, otulony kocem, po wyjaśnieniu swojej wersji wydarzeń został zabrany na komisariat gdzie zabrano mu prawo jazdy za... próbę usiłowania prowadzenia pod wpływem upojenia alkoholowego.

zagranica

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 277 (341)

#68533

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak zdać prawo jazdy na motor lub samochód w kraju klonowych liści?

Idziemy do urzędu i prosimy o umożliwienie podejścia do egzaminu, parę dolców i od ręki siadamy przy monitorze. Jeśli ktoś czuje się słabo z angielskim może wziąć tłumacza, który za dodatkowych kilka zielonych poda wszystkie odpowiedzi, bo skąd urzędnik może wiedzieć o czym rozmawia egzaminowana osoba z tłumaczem.

Po zdaniu teorii czeka nas 30-minutowa przejażdżka z bardzo sympatycznymi egzaminatorami. W przypadku kolegi przejażdżka motorem trwała 5 minut, bo się zwyczajnie z egzaminatorem zagadał na parkingu. Pojechał sam(!) motocyklem do najbliższego skrzyżowania, zawrócił i prawo jazdy zdane.

Wypadków fakt, wiele nie ma. Wysokie mandaty oraz ograniczenia prędkości, wszechobecna policja oraz świetna infrastruktura skutecznie minimalizują straty.

Efekty?
Jeżdżą tutaj ludzie ponad 3-tonowymi truckami, którzy za nic nie mają pojęcia do czego służy kierunkowskaz albo dlaczego w każdym aucie jest tyle tych lusterek napchanych.

Przy lekkim urwaniu chmury ludzie zjeżdżają na pobocze i czekają, gdyż nie umieją jeździć w deszczu! Z jednej strony odpowiedzialne zachowanie, z drugiej wyobraźcie sobie ilu mamy użytkowników dróg, którzy w sytuacjach podbramkowych puszczają kierownicę i cieszą się, że siedzą w pancernych wozach.

Normą jest włączanie kierunkowskazu w momencie opuszczania skrzyżowania i jechanie z włączonym kierunkowskazem przez następne 5 km.
Jako użytkownik małej jak na lokalne standardy Mazdy 3, jeżdżąc do pracy (20km) jadę z duszą na ramieniu, bo przynajmniej raz dziennie ktoś chce zrobić ze mnie blaszany naleśnik.

zagranica

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 296 (356)

#68247

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno wyleciałem za ocean w poszukiwaniu lepszego życia. W Kanadzie czuję się świetnie, to piękny kraj ale i parę piekielności się znajdzie. Tymi piekielnościami, których prawdopodobnie nie spotkacie nad Wisłą chciałem się podzielić. Jeśli się spodobają to wrzucę więcej.

Wraz z narzeczoną wybraliśmy się do banku podjąć trochę większą gotówkę z konta. Dokładnie 2500 CAD. Gwoli przybliżenia sytuacji powiem, że większość transakcji odbywa się tu bezgotówkowo, więc kwota trochę wysoka (przy podjęciu np. 10000 CAD trzeba zadzwonić wcześniej i się umówić, gdyż pojedynczy oddział banku raczej takiej kwoty przy sobie nie posiada).

Na przywitanie przy 'okienku' wkłada się kartę kredytową/debetową, wpisuje PIN i pracownik już ma wyświetlone wszystkie nasze dane. Wówczas mówimy po co przyszliśmy. Zaczęło się niewinnie.

Poproszono nas o podanie ID. Spoko, pomimo iż już przyszedłem do banku, włożyłem swoją kartę i wpisałem prawidłowy PIN dla dodatkowej weryfikacji, chcą dowód osobisty.
Jednak to nie było wystarczające. Spytano mnie czy pamiętam ostatnie transakcje jakie przeprowadzałem. Zaczęło mnie to męczyć, ale kilka ostatnich transakcji wymieniłem. Wezwanie kierownika, krótka konsultacja i chcą nasze paszporty.

- No nie mam przy sobie. Nie noszę na co dzień.
- To nie wydamy gotówki.
- Dlaczego?
- Gdyż nie jesteśmy w stanie potwierdzić czy jesteście właścicielami konta.
- Kpicie sobie?
- Proszę Pana, konto jest na r4ll'a Piekielnego, a wg dowodu nazywa się Pan Rzeczpospolita Polska.

Zdębiałem. Rozumiem, że pewnie nie widzieli wcześniej Polskiego dowodu osobistego, ale jest tam tłumaczenie dla imienia, nazwiska itd. Nawet po wytłumaczeniu tego i innych dowodów nie dało rady wybrać gotówki.

Jutro idę z paszportem. Życzcie mi powodzenia.

zagranica

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 541 (613)

#66726

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Któż z nas nie uwielbia po ciężkim tygodniu odespać sobie dodatkowych kilka godzin w weekend? Sama świadomość o tym, że można śmiało jeszcze dwie lub trzy godzinki więcej poleżeć jest cudowna.

Chyba, że nieopodal twojego bloku zatrzyma się stary, zdezelowany bus, z którego wysiądzie około 15 Romów tudzież Cyganów i ze szwajcarską precyzją obskoczą całe osiedle.
Ci, w 3 osobowych grupach, posiadając różne etniczne instrumenty ustawiają się pod balkonami i zaczynają grać i śpiewać. Tylko nie jakoś ładnie, coby można było poznać inne kultury. Jest to irytujące walenie w tamburyn w akompaniamencie zarzynanej świni. Ludzie rzucają z balkonów kilka drobnych i po ok. 30 minutach zbiórka przy aucie i wio na następne osiedle.

Ja po którymś takim porannym weekendzie, postanowiłem rzucić z balkonu czymś innym. Wziąłem swoje kolumny od wieży, wystawiłem je na zewnętrznym parapecie, ustawiłem suwaki w pozycji maksiumum i uraczyłem natarczywych kolegów jakże pięknym "Drowning pool - Let the bodies hit the floor".

Dwie takie akcje i od tamtego czasu mogę wreszcie się wyspać.

Romowie cyganie wyłudzanie żebranie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 581 (631)

#66595

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po debiutanckim sukcesie postanowiłem iść za ciosem. Dziś nie o rodzinie, nie o samochodach. Dziś będzie o popularnych tu historiach z najmem mieszkania. Kto wie, może w tej historii nawet ja zostanę piekielnym?

Chcąc znaleźć z kolegami mieszkanie na październik, rozpoczęliśmy poszukiwania blisko dwa miesiące wcześniej. Już nie pierwszy to nasz najem (każdy mieszkał wcześniej gdzie indziej, a chcieliśmy zamieszkać paczką), więc wiedzieliśmy na co już warto uważać.
Zapomnieliśmy o czynniku ludzkim. Po znalezieniu świetnego miejsca w fajnej lokalizacji i akceptowalnej przez wszystkich cenie, zaczęliśmy mieć już tylko roszczenia.

Jak od właściciela się dowiedzieliśmy po najmie (wcześniej te informacje świadomie zataił), Internet działa tylko wtedy gdy wieje wiatr wschodni, a ciepła woda jest darem niebios i otrzymamy ją tylko po odprawieniu wystarczającej ilości modłów.
Nie zwlekając już w pierwszym tygodniu poinformowaliśmy właściciela, że rezygnujemy z najmu i zostajemy do końca miesiąca.

Właściciel w przeddzień wyprowadzki nie szczędząc w słowach powiedział, że z kaucją się możemy pożegnać, bo umownie się przyjmuje, że okres wypowiedzenia to jeden miesiąc, a nie jak w tym przypadku 26 dni! Co ważne dla historii, właściciel mieszkania popełnił jeden błąd. Nie spisał z nami umowy najmu ani inwentaryzacji na samym początku. Miał to zrobić "Jak będzie na dniach przejazdem to wpadnie'.
W związku z powyższym nie byliśmy zobowiązani do żadnego okresu wypowiedzenia, ale właściciel szedł w zaparte, bo 'zazwyczaj tak jest' i kaucje zobaczymy jak świnia niebo.

Bez chwili namysłu wkroczyłem akcji racząc właściciela taką wiązanką: "Dobrze, nie ma sprawy, proszę zatrzymać kaucję. My w tym czasie - jako iż nie było umowy ani inwentaryzacji, zabierzemy sobie wszystko. I Choćbym miał kafelki z łazienki zębami zrywać i sprzedawać je po 10gr., to sobie tę kaucję odbijemy".

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po 20 minutach Pan przyjechał z pieniędzmi i pobitym rekordem świata w paleniu 10 papierosów na czas.

mieszkania najem studia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 467 (519)

#66491

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po przewertowaniu 100 stron piekielnych w kilka dni postanowiłem dołączyć do zacnego grona i spróbować swoich sił. Zacznę od najświeższej historii a kto wie, może wkrótce podzielę się kolejnymi.

Słowami wstępu - mam wujka mechanika(WM), zawsze przy drobnych rzeczach przy aucie pomagał w dobrych cenach, a i ja byłem zdania po co zostawiać pieniążki u kogoś obcego jak można w rodzinie. Do czasu...

...aż moje auto zaczęło brać olej. Było to rok temu. Mówię grubsza sprawa, zdam się na wujka. Po diagnozie wujka dowiaduję się by pomóc mojej maszynie niezbędna jest otwarta operacja na sercu czyli remont silnika. Cóż zrobić, na nowe mnie nie stać - operujemy. Myślałem, że operacja pomoże.

Nie pomogła. Kilkaset złotych zostawione. Z lekkim niesmakiem w ustach i przedmuchaniu portfela pytam wujka - co dalej?
WM: Przeszczep serca - to jedyne co możemy zrobić.
Ja: Tylko skąd silnik weźmiemy?
WM: Ja popytam, poszukam - nie bój nic.

To nie bałem.

Po niecałych 2 tygodniach znalazł się! Auto po małej stłuczce, silnik miał jedynie pękniętą miskę olejową, poza tym przebieg znikomy, a silnik 'perełka'.

Teraz to już byłem prawie pewien, że przeszczep pomoże.

Nie pomógł. Jako mały przerywnik tej przydługiej historii dodam, że po powrocie z przeszczepu auto mi zrobiło nura do przodu na skrzyżowaniu. Po otrząśnięciu się szybki rekonesans i co? Jedno koło pojechało samo do przodu. Śruby były dokręcone 'na rękę'.

Już z wielkim rozgoryczeniem i wręcz z żalem jadę po raz trzeci:
Ja: Wujku, zrób mi to kurcze raz a porządnie, auto bierze olej, zrobisz mi to żebym miał spokój czy nie? Już półtora pensji tutaj zostawiłem!
WM: Ok zrobię zrobię, będzie dobrze.

Minął ponad miesiąc po wielokrotnym zbywaniu mnie przez telefon. Postanowiłem podjechać by się dowiedzieć czegoś więcej.

Ja: Wujku co z tym moim autem w końcu - zrobiliście czy nie?
WM: A no zrobiliśmy, planowanie głowicy, wymiana uszczelniaczy, czyszczenie zaworów. To by było 300zł Ale....
JA: To może być jeszcze jakieś ale?!
WM: Noo... tak. Jak wzięliśmy na jazdę próbną to pękł pasek rozrządu. Na pewno stary był i pękł. Pokrzywiło zawory ssące i kilka innych rzeczy. Musieliśmy to zrobić i wyszło 1200zł.
JA: Co proszę?!
WM: No bo to stary pasek był.
JA: Przecież wujek go sam wymieniał, nowy zakładał. 20 tys. km miał ledwie.
WM: No ale widzisz paski się czasem psują, jak wszystko.

Na tym w zasadzie mógłbym skończyć by nie przedłużać. Akurat dobry pasek strzelił i zniszczył pół silnika jak się przejechali 1km wokół warsztatu, a przez 20 tys. nic się nie działo. Zakładam, że pasek został źle zmontowany przy składaniu silnika i próbują wyjść z sytuacji, i uniknąć kosztów. Wujek z uczniami - gdyż tacy ciągle się u niego dokształcają.
Miałem wujka za dobrego mechanika, teraz mam za naciągacza, jeszcze własnej rodziny... Ktoś wie jak wybrnąć obronną ręką z tej sytuacji?

PS. Niestety nie brałem faktur za dotychczasowe usługi, tak to wygląda jak się daje kredyt zaufania.

uslugi mechanik

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 277 (375)

1