Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

sarenka859

Zamieszcza historie od: 10 lipca 2011 - 12:07
Ostatnio: 3 kwietnia 2019 - 23:25
Gadu-gadu: 13591023
  • Historii na głównej: 8 z 20
  • Punktów za historie: 9704
  • Komentarzy: 64
  • Punktów za komentarze: 615
 
zarchiwizowany

#22476

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z cyklu "opowieści sportowca" ;p

W moim mieście działają 2 kluby sportowe X i Y. Jak wspominałam kiedyś, każdy z klubów, posiadał sekcje piłki nożnej (tu dużą rolę odgrywałay spotkania towarzyskie w stylu "kibole X naparzają tych z Y i odwrotnie"). Ponadto klub Y to klub mający również sekcję lekkoatletyki, w której trenowałam.

Akcja właściwa;

Zimowy wieczór godzina tuż przed 22, wychodzę z treningu. Na równoległej hali trening miała sekcja piłki, spotkałam znajomego, który zaproponował odprowadzenie do domu. Jako że było dosyć nieprzyjemnie na zewnątrz, zgodziłam się, zwłaszcza, że mieszkał niedaleko mnie.

Idziemy, z torbami, na horyzoncie wiadukt, ulubione miejsce spotkań kiboli druzyny X (tej przeciwnej) ale i najbliższe przejście w okolicy. Po chwili żałujemy nieco tej decyzji, bo oto ukazują nam się malownicze dresy drużyny X. Chcemy przejść obok, ale nas zatrzymują, widać po nas, że trenujemy na Y, na pierwszy rzut oka, ale wywiązuje się dialog;
J-ja, K-kolega, D-dresy

D; no i co k*** gołąbeczki mamy was
J; nie jesteśmy parą, to po 1, a poza tym o co wam chodzi
D; jak to k*** "o co chodzi?" jesteście z Y to wp*****
K; ok, więc ja zostaję ona idzie spokojnie do domu
J; nie ma mowy
D; nie nie, nikt stąd k**** żywy nie umknie
K; albo nam w końcu powiecie o chodzi, albo stad spadamy
D; nie tak k***** szybko, co trenujecie?
J; lekkoatletyke, biegi
D; obydwoje?
J; tak (wolałam minąć się z prawdą, niż widzieć kumpla zbierającego swoje zęby)
D; nie piłkę? mowić mi tu wszystko k*****
J; nie, nie piłke,
D; a znacie ludzi z nożnej?
K; trochę znamy
D; no to i k**** mówcie nożna też skończyła teraz trening?
K; chyba tak
D; to k**** dobrze, teraz mi powiedzcie, znacie takiego ch*** jak Piotr Piekielny** (zmyślone)
J,K; bledniemy ale mówimy, że nie
D; no to k**** s*****, i się mi tu wiecej nie pokazujcie, a temu ch***** piśniecie słówko to za***** kumacie?
J,K; tak

Teraz wytłumaczenie sensu historii;

**Piotr Piekielny to kolega który szedł wtedy ze mną, nie mamy do dzisiaj pojęcia, za co chcieli mu wp****, ale idąc po rozum do głowy- jak nierozgarniętym trzeba być żeby w ten sposób szukać kogoś i nawet nie wiedzieć jak on wygląda? :P

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 203 (241)
zarchiwizowany

#22249

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia pt. "Wakacje z duchami" ;p

Lato, dosyć upalne, wybierałam się na impreze do kumpla, wiec ubrałam białą sukienke i dawaj na impreze. Komentarz do sukienki (ważne) "wyglądasz jak "biała dama".
Jako że nie ostał się żaden kierowca (wszyscy przelali energię "na wysoki procent"), ok godz. 2 w nocy poczyłam powaźna potrzebę powrotu do domu, na piechotę. Drogi do wyboru miałam 2 długa- godzina marszu minimum, krótka góra pół godzinki, tylko, że przez pobliski cmentarz pełniący też funkcję parku. W duchy nie wierze ;p a nie uśmiechało mi się iść godziny okrężną drogą, więc wybór pada na cmentarz. Pokonałam juz większą część drogi kiedy słyszę głos dobiegajacy z pobliskiej ławeczki (w tym momencie moja panika sięga zenitu, ale okazało się, ze byli to nieco już zamroczeni 2 koneserzy tanich win)
- "Ej, mała nie boisz sie tak sama po nocy chodzić po cmentarzu?"
Ja niewiele myśląc wypaliłam dobitnym głosem;
- "taak bałabym się gdybym..... żyła"

Panowie popatzryli na sukienkę, mój usmiech i zaczeli uciekać ;p

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (317)
zarchiwizowany

#21660

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka z moich "wisienek" dzieciństwa ;)

Na samym początku, przenieśmy się do małej wsi. Akcja toczy się kilkanaście lat temu. Otóż, kiedy byłam mała, mieszkaliśmy rodzinnie tj. z dziadkami. Okolica spokojna, ale... sąsiedzi jakoś często nowi, nikt nie mieszkał w tych okolicach dłużej niż rok... Wytłumaczenie? -ONA, czyli sąsiadka dziadków, której specyficzność wywołuje u mnie brak odpowiednich słów do sprecyzowania jej- w każdym razie aby przybliżyc, jej cudowną personę, krótkie historie (na rozgrzewkę).

Siedzimy z rodzinką przy późniejszym obiedzie, gdy nagle słychać krzyki "zza miedzy" więc wybiegamy na zewnątrz, żeby zbadać sytuację- patrzymy a tam ONA ciągnie przez swoje podwórko inną sąsiadkę- nie byłoby w tym nic dziwnego ale, akurat ONA ciągnęła ją po ziemii ZA WŁOSY jak szmacianą lalkę;/ skończyło się noszeniem peruki przez tę kobietę, wezwaniem policji (nie po raz pierwszy i nie ostatni), która sugerowała "a weźcie ją k*** do czubów, bo my tu juz nie przyjedziemy" ;/

Innego dnia, słyszymy piłę motorową u NIEJ, więc z ciekawości zerkamy któż taki zechciał jej pomagac (dodam, że ONA miała wtedy 60 lat). O my naiwni, przecież dla NIEJ nie ma rzeczy niemożliwych, tak wiec siedzi na czubku 5 metrowego drzewa i w najlepsze operuje piłą motorową... Już mieliśmy się oddalić od okna, celem zajęcia się własnymi sprawami, kiedy nieopatrznie, po 2 stronie płotu (czyli sąsiada do nas równoległego mającego "szczeście" mieszkac z 2 strony NIEJ) napatoczyła się wnuczka sąsiada, mająca wtedy 6 lat i wielkie oczy na widok starej wiedźmy z piłą motorową, ta jednak postanowiła zignorować wszelkie przepisy BHP i ludziego rozumu i poprostu rzuciła za płot sąsiada, w kierunku dziecka włączoną piłę motorową;/ Do dzisiaj, kiedy ten widok stoi mi przed oczami, szlag mnie trafia... na szczęście nic się nie stało. Oczywiście- "niebiescy" jej nie biorą "bo co ona k*** zacznie w "suce" odpier****";/

Miało być więcej historii ale stwierdziłam, że może jeszcze opisze kiedyś kilka;) i nie wszystkie są tak drastyczne jak te 2, zwłaszcza wliczając w to zemsty jej sąsiadów :P

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (256)

#20886

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mama koleżanki prowadzi sklep z bielizną. Nie jest to jakiś wielki przybytek ale odwiedzany dosyć często z racji posiadania asortymentu "od podlotka do... no właśnie...", w każdym razie staruszki zachodziły tam także.

Piękny upalny dzień, do przybytku wkracza raźnym krokiem pani na oko 70 lat i mówi że chciałaby nabyć bieliznę (w sensie jakieś "majteczki babcine"). Mama koleżanki (w skrócie będzie E) pokazuje wszystko. Babcia zafascynowana wybrała modele. Na to E pyta o rozmiar. Babcia troszkę zmieszana, przyznaje że nie ma pojęcia, prosi E o ocenę "na oko" ale E mówi, że tak się nie da i proponuje babci aby ta poszła do przybytkowej toalety, celem sprawdzenia rozmiaru na metce swoich "reform".
Babcia ochoczo się zgadza.

Po wyjściu z łazienki podchodzi do lady, zadowolona kładzie na ladzie własne majtki i mówi:
- Pani sprawdzi bo okularów nie wzięłam.

sklepy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 783 (847)
zarchiwizowany

#20985

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Warszawa obecnie ma miano stolicy "europejskiej" jak to powiedziała pewna pani w telewizji :) a to dzięki różnorodności języków, jakie możemy w tym mieście usłyszec;)
Poczatkowo, byłam dosyć sceptycznie nastawiona, do tego zdania, jednak po wakacyjnych "włajażach" muszę przyznać jej rację ;)

Nie będe sie rozpisywać na temat, planu odwiedzin miasta, bo nie jest to istotne, ale na temat różnych bezdomnych,"żulików", "tych co nie maja na bilet" itp... oczywiscie nie wrzucam wszystkich do jednego worka, ale albo miałam takiego pecha, albo taka faktycznie jest codzienność warszawska ,ale kazdego dnia byłam kilkukrotnie proszona o drobniaki. Widząc uczciwe twarze- dawałam, natomist moja towarzyszka podróży- po pewnycm czasie była nieźle wkurzona pobieraniem tego "niby-haraczu", że wymyśliła pewien sposob, który chyba nie do końca wypalił...

Otóż, widząc na starym mieście "żulika" (tak, ten był typowy- czyli jakiś "jabol" or something :P, nie znam sie :D),gdy tylko ten wyrecytował "rączki całuje, piniążków potrzebuje" koleżanka odparowała "I don′t speak Polish" na co "tubylec" zaczął nawijać płynnym angielskim :D

Oczywiście, mina "nie-Polki" bezcenna, ja zwijam się ze śmiechu, "żulik" jak się okazało Roman- w nagrodę zarobił 20 zł. Niestety, nie zdradził sekretu i do tej pory zastanawiamy się skad może znać tak dobrze język ;)

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (197)

#20535

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W moim mieście prężnie działają 2 drużyny piłkarskie, mające swoich fanów i... kiboli. I o tych drugich właśnie będzie opowieść.
Dwie drużyny, więc i dwa kluby; przypuśćmy że X i Y, piłka nożna, czyli przedmiot sporów od dawna budził kontrowersje rozstrzygane najczęściej na tzw. derbach. Kluby oczywiście miały inne sekcje, klub X- posiadał sekcje akrobatyki, Y- lekkoatletyki.

Przechodząc do sedna; jako 12-letnia dziewczynka, zostałam zauważona przez trenera klubu Y, a następnie wcielona do sekcji lekkoatletyki, której przynosiłam raczej korzyści w postaci sukcesów, ale nie o nich teraz. Jak na rasowa lekkoatletkę przystało, często miałam treningi późno wieczorem, co skutkowało samotnymi powrotami do domu po zmroku.

Pewnego, dosyć wietrznego dnia, kiedy byłam ubrana raczej niestosownie do jesienno-zimowej pogody, kolega z sekcji zaoferował pożyczenie mi szalika.
Pech chciał, że szalik był akurat w barwach klubu Y. Jeszcze większy pech sprawił, że idąc przez pusty park ok godz. 21, napotkałam "fanów" (czyt. kiboli) drużyny X. Stwierdziłam, że mnie raczej nie zaczepią i szłam dzielnie. Jednak pomyłka, zaczepiają...

J-ja, K- kibole
K: - E, laska, komu kibicujesz?
Miałam już kilka takich sytuacji, więc po prostu chciałam odpowiedzieć "ja się na tym nie znam" co zawsze skutkowało, w ostatniej chwili uświadomiłam sobie jednak, że szalik klubu Y nieco psuje mój genialny pomysł, no ale niezrażona, badam teren (kibole klubu X) i kontynuuję...
J: - Za X, oczywiście, co k*** nie widzieliście nigdy jak grają?
K: (lekki szok, ale wyszłam z założenia, że ich "łacina" mnie uwiarygodni) - Jak jesteś k*** za X, jak masz szalik Y?
J: (pokazując szalik) - To? To jest ŁUP WOJENNY.
K: - Co k****?
J: - Łup wojenny, głuchy k*** jesteś? Szedł jakiś "uj" z Y to dostał wp****, a szalik już jest mój.
K: (szczęka na ziemi, ale brną dalej) - TY?! (ważę 47 kg) wp**** jakiemuś "szalikowi z Y"?!
J: - A chcesz się przekonać?
K: - Dobra, dobra, ale to jest nasz k*** wróg, dawaj szalik, spalimy go tutaj k***
J: - Jak to WY? Teraz to mój szalik i zrobię z nim co zechcę.
K: - K*** laska, albo jesteś z nami albo nie.

I tutaj nastąpiła ceremonia palenia szalika, z utraty którego musiałam się gęsto tłumaczyć przed kumplem, ale jak to stwierdził "najważniejsze, że żyjesz" :P

Na odchodne od kiboli usłyszałam tekst:
K: - Dobrze, że ty k*** u nas jesteś, bo jak by mnie jakaś laska chciała bić to bym nie uwierzył i dostał wp*** od lali.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 529 (605)
zarchiwizowany

#19181

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że zebrało mi się akurat na wspomnienia- zwłaszcza te, dotyczące Poczty Polskiej, napisze kilka zdań ;) Głównym sprawcą nie jest tutaj sama instytucja, ale ludzie ją odwiedzający;)

Pewnego pięknego dnia, stoję w PRL-owskiej kolejce tuż za babcią, która powinna nosić ksywe "Dziana"...yyy tzn "Dziergana" (ale jak się później okaże "Dziana" też by pasowało...)
W każdym razie wszystko zrobione z moheru i włóczki...
Kobieta z wyglądu bezkonfliktowa, więc grzecznie posuwam się za nią, tuż przy okienku, "Pani Moher" wyciąga 800 zł i dzielnie dzierży je w ręku. Jako że codziennie takiej kasy w portfelu nie trzymam, ale pieniądze w wiekszych sumach widzialam, nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, pomyślałam tylko "No, tak rachunki zapłacić trzeba..."
Babcia znajduje sie już przy okienku, wypełnia druczki itp, po dokonaniu formalności, pani z poczty prosi o opłatę za przelew (czy coś w tym stylu) w każdym razie jakieś 2 albo 3 zł. Na te słowa w "Moherową Jejmość" jakby diabeł wstąpił i zaczęła swój piekielny monolog;
-"2 zł?! ZA CO?! wy złodzieje pie........, ku.. ( i tutaj nastąpi dłuższe przypominanie wszystkich pokoleń z rodziny pani z poczty)... a na koniec monologu wisienka; "JAK OSTATNIO NA OJCA RYDZYKA WYSYŁAŁAM, TO ŻADNEJ OPŁATY NIE BYŁO....."

I bądż tu mądry człowieku... a później tacy ludzie narzekają, że nawet na lekarstwa "ni mają".

poczta

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (217)
zarchiwizowany

#16835

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Licealne opowieści :P

W mej wspaniałej szkole trafiłam na polonistkę, która miała to do siebie, ze należała do gatunku tych, którzy potrafia nauczyc sporo (gatunek na wymarciu), pomimo braku nauki w domach.
Lidia, bo tak miała na imię lubiła nasza klasę, nasza klasa lubiła ją i wszystko było ok.
Czasami (statystycznie raz na 3 miesiące) wkurzała sie ostro i każy wtedy odpowiadał; "to ja jeden poproszę"... ogółem nasza współpraca szła dobrze.
Pani polonistka jak każdy nauczyciel miała swoje dziwne zachowania, ale przytocze ważne w tej historii; rzucanie przysłów, tekstów, wymyślonych przez siebie, ale miała ulubione hasło którym było EXACTLY, dodam tutaj, że pani owa uczyła się jedynie języka francuskiego, więc słówko to w jej ustach brzmiało "egzaktli" wypowiadane w baardzo dobitny sposób.
Ostatnią wzmianką przed historią właściwą jest to, ze w klasie, mieliśmy chłopaka- Grzesia, który potrafił Lidkę niecnie rozbroic najprostrzym tekstem, tak, że pokładała się ona ze śmiechu i o jedyneczkach mogliśmy zapomniec...

Historia właściwa:
Polski, nerwowa atmosfera, bo po nim jakas kartkówka z angielskiego, ludzie starają uczyc się słówek i czegos tam jeszcze i jedna dziewczyna została zdekonspirowana przez Lidię (pragnę w tym miejscu dodac, że dla pani profesor nie było większej zniewagi niż uczenie się innego przedmiotu na jej lekcji) i tutaj ma miejsce dialog:
L-Lidia, K-koleżanka, G- Grzesiu
L; Co Ty robisz? dawaj te papiery do mnie tutaj... pała za prace na lekcji... uwagę wpiszę (Lidia to "ticzerka" starej daty)
K; ale pani profesor... ja tylko jedno słówko chciałam sprawdzic...
L; Jakież to słówko?

G; "Egzaktli"

Mina Lidki początkowo sugerowała żądze mordu na naszej klasie ale później zaczęła się śmiac za nią reszta towarzystwa aż do dzwonka.........

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 47 (207)

#13838

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po opisanych tutaj akcjach dotyczących Poczty Polskiej, postanowiłam dodać i swoją.

Co do wstępu będzie krótko i zwięźle; często wysyłam listy do egzotycznych krajów, ale raczej nigdy nie było z tego powodu jakichś szczególnych problemów. Do czasu...

Staję grzecznie w kolejce, w końcu moja kolej, miałam tylko 1 list do kraju najnormalniejszego ze wszystkich możliwych, była to Malta. I tu wywiązuje się dialog pomiędzy mną (J) i panią z okienka (P);

J: Poproszę o wysłanie tego priorytetem.
P: Ale co to? Gdzie to? tu kraj przeznaczenia musi być....
J: Jest przecież MALTA.
P: Ale to po polsku musi być!
J: Ale jest, przecież MALTA to MALTA.
P: Taaaaa? A gdzie to? Co to? Ja nie wiem jaki mam tu znaczek dać? To w AZJI jest???
J: To jest państwo w Europie.
P: Taaa? A gdzie?
J: Malta to wyspa, leży niedaleko Włoszech
P: A widzisz, jak wyspa to nie państwo :D
J: To co w takim razie?
P: Kolonia.
W tym momencie oczyma wyobraźni podziwiałam dzielnych konkwistadorów, podbijających Maltę.
J: To jak mam ten list wysłać?
P: A wysyłałaś już TAM?
J: Tak.
P: I co?
J: Normalny znaczek, jak do Europy.
P: (odwraca się i woła) KRYCHAAAAAAAA!!!!!
W tym momencie pojawia się pani Krysia dzięki której jeszcze nie zwątpiłam w Pocztę Polską, K- Krysia.
K: Tak?
P: MALTA? Wiesz co to?
K: No pewnie, wysyłaj znaczek 3 zł z priorytetem 4,5.

Pani się uporała z listem, ja zapłaciłam, a na odchodnym usłyszałam;
P: Z takimi listami to się późno przychodzi, żeby kolejek nie robić.
J: Takim pracownikom Poczta powinna fundować kubeczek kawy z rana na pobudzenie szarych komórek.
P: (gniewne pomruki)

Wniosek końcowy - głupota powinna dzwonić lub boleć...

Poczta Polska

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 513 (563)
zarchiwizowany

#14189

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia absurdalna;

Czasami wchodzę na czat, na którym rozmawiam z ludzmi z innych państw. Pewnego dnia trafiłam na Niemca, który sam zagadał (ludzie na tym czacie nie wiedzą z jakiego kraju jest dana osoba), wiec prowadzimy dialog (J-ja, N-Niemiec):

N: Jak masz na imię?
J: Dxxxxxxxx, a Ty? Ile masz lat?
N: Hxxxxxx, 20, a Ty?
J: 18, skąd jesteś?
N: Niemcy, Ty?
J: POLSKA
............... tak z 5 min ciszy i w końcu:
N: ha, ha wczoraj mi POLACY ZEGAREK UKRADLI
J: co?
N: to co słyszysz, pa
J: i tylko dlatego nie będziesz pisał?!
N: TAK.
J: TO SKORO JUŻ NIE MASZ ZEGARKA, TO TERAZ PILNUJ AUTA ;D pa

Morał jest krótki i prosty; Jak świat światem Niemiec Polakowi nie będzie bratem :)


Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 52 (268)