Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

seledynowyszpieg

Zamieszcza historie od: 6 kwietnia 2012 - 22:10
Ostatnio: 23 stycznia 2020 - 14:02
  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 2530
  • Komentarzy: 22
  • Punktów za komentarze: 189
 

#69344

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O matce roku.

Jechałam wczoraj tramwajem, takim starym, z wysokimi stopniami i dwoma wagonami.
Standard, tramwaj się zatrzymuje, otwiera drzwi, ludzie wysiadają i wsiadają, słychać głośne "bzzzzzt" jako dźwięk ostrzegający przed zamknięciem drzwi i w końcu drzwi się zamykają.
W tym samym momencie rozlega się głośny wrzask i płacz dzieciaka i jednocześnie z zewnątrz dobiega głośny jazgot jakiejś kobiety.
Co się okazuje: matka roku na oko 3-letniemu brzdącowi kazała zejść ze schodów, zamiast wziąć go na ręce, dziecko się guzdrało, jak to dziecko, matka zignorowała "bzzzzt", motorniczy nie zauważył dziecka (przypominam, tramwaj ma dwa wagony, rzecz działa się na końcu drugiego), w końcu ktoś się zorientował,motorniczy drzwi otworzył, uwalniając dzieciaka, a co robi matka roku? Nie, nie przejmuje się stanem dziecka, tylko łapie go za rękę i dawaj, na początek tramwaju za sobą ciągnie, coby sobie ulżyć i powrzeszczeć na motorniczego.

Bo przecież zdrowie dziecka jest najważniejsze.
Rękę daję, że nie zatrzymałaby się nawet, gdyby dzieciak zaorał twarzą w asfalt.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 231 (317)

#64328

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W zeszłym miesiącu zdarzyło mi się zachorować. Dopóki byłam w stanie chodziłam do pracy, ale kiedy pewnego dnia obudziłam się z 39C gorączki i nie mogąc wykrztusić ani słowa, postanowiłam udać się do przychodni zamiast do pracy.

Poprosiłam współlokatorkę, aby jednak najpierw zadzwoniła w moim imieniu i umówiła mnie na wizytę. Jedyna wolna godzina była na 9:00, stwierdziłam, że świetnie, prędzej dostanę jakieś leki i lepiej się poczuję. Jak bardzo się myliłam o tym przekonałam się na miejscu...

Kiedy przyszłam, okazało się, że poprzednie wizyty się przeciągnęły i w efekcie przede mną są jeszcze 3 osoby. No nic, bywa, przecież to niczyja wina.
Po chwili odkryłam powód tego opóźnienia. Otóż najpierw zjawiła się jedna starsza pani, pytając, czy przepuścimy ją, bo ona tylko po receptę... No dobra. To nic, że spędziła w gabinecie 15 minut. Po pewnym czasie zjawiła się kolejna, z pytaniem, czy ją przepuścimy, bo ona tylko coś zapytać. Kolejne 15 minut, wychodząc jeszcze w drzwiach gabinetu zagadywała lekarkę, chichocząc do niej.
Podobnych kobiet było jeszcze kilka, każda tylko na "chwilę".

Zbliżała się godzina 12 i wreszcie moja kolej. I zjawia się kolejna baba "tylko po receptę". Nie zdzierżyłam, wybuchłam. Że siedzę od godziny 9, z gorączką i kompletnie chora, że czekam od 9, bo co chwilę przychodzi jakaś baba niby na chwilę, a spędza w gabinecie więcej czasu, niż niektórzy chorzy.
Zostałam wyzwana przez siedzące w poczekalni emerytki od bezczelnych smarkul, chociaż wcale taka młoda nie jestem.

Czasem mam wrażenie, że nasz kraj został opanowany przez starsze panie, które uważają, że wszystko im się należy, mając w głębokim poważaniu młodszych ludzi, z których podatków dostają swoje emerytury...

przychodnia zdrowia

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 529 (681)

#41387

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do niedawna pracowałam w kwiaciarni, w chwili obecnej pracuję w call center.

Jak to było z tym, że pracOWAŁAM w kwiaciarni?
Ano, pewnego pięknego dnia w połowie września szefowa postanowiła przeprowadzić ze mną poważną rozmowę. A mianowicie, poinformowała mnie, że z racji, iż kilka dni wcześniej w okolicy otworzyła się już enta kwiaciarnia, musi całkiem zmodyfikować czas pracy. Otóż praca miałaby być tylko w piątki, soboty i niedziele, za to od świtu do zmroku.
No niestety, seledynowa jako studentka zaoczna raczej się nie sklonuje, ze studiów też rezygnować nie zamierzałam.
Szanowna szefowa poinformowała więc, że pracuję do końca umowy, czyli do końca września, a później to ona znajdzie sobie kogoś na te weekendy.
Już pomijam fakt, że uważała, że robi mi niesamowitą łaskę, informując mnie o tym CAŁE dwa tygodnie wcześniej, żebym sobie coś innego znalazła - a jak ciężko znaleźć pracę, chyba większość z Was wie...
Na szczęście udało się i to bardzo szybko, praktycznie ostatni tydzień września pracowałam rankiem w kwiaciarni, a z kwiaciarni biegłam na popołudniową zmianę do call center.
Nadszedł ostatni dzień września, współpraca z kwiaciarnią została zakończona.

Parę dni temu siedzę sobie w pracy, gdy nagle zaczyna dzwonić moja komórka. Zerkam na wyświetlacz, a tam... eks-szefowa.
Odbieram, zastanawiając się, czegóż jeszcze może ode mnie chcieć...
Co usłyszałam?

- Pani Seledynowa, proszę sobie wziąć wolne na 31 października, bo ja tutaj mam problem, ze znalezieniem kogoś na pani miejsce, a wie pani, jak to przed Wszystkimi Świętymi, tłumy będą, sama nie dam rady, koniecznie musi pani przyjść!
Cóż. Ja naprawdę myślałam, że robi sobie jaja, więc śmiałam się serdecznie przez całą jej nawijkę.
Słowa usłyszane na pożegnanie jednak sprowadziły mnie na ziemię.
- To świetnie, że pani tak się cieszy, ja jeszcze do pani zadzwonię i powiem, na którą godzinę ma pani przyjść!
Zmroziło mnie, zaszokowało do tego stopnia, że musiałam szczękę z podłogi zbierać.
Oddzwoniłam, a jakże. I bardzo kulturalnie wyjaśniłam Pani eks-szefowej, że jest najzwyczajniej w świecie nienormalna.

Głupota to czy bezczelność?

pracodawcy...

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 745 (827)

#32848

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O pomysłowości kradziejów.

Tak na wstępie: pracuję w kwiaciarni. I właśnie tam rzecz się działa.
Spokojne przedpołudnie. Bawiłam się w robienie kokardek, gdy przyszła ONA.

(K)lientka: Dzień dobry, ja miałam do odbioru bukiet na chrzciny na nazwisko Piekielna.
(J)a: Dobrze, już go przyniosę.

Był to jedyny bukiet na chrzciny w tym dniu, więc dobrze wiedziałam, który to jest.
Tuptam więc na zaplecze po bukiecik, przynoszę, podaję klientce.

J: Proszę chwileczkę zaczekać, tylko sprawdzę, ile jest do zapłacenia.

Odwracam się, żeby zrobić dosłownie dwa kroki po zeszyt, w którym są zapisywane wszystkie zamówienia i... zza pleców słyszę tylko:

K: Ja mam wszystko zapłacone! Do widzenia!

Gdy odwróciłam się zaszokowana, ona była już po drugiej stronie ulicy...
Po sprawdzeniu w zeszycie okazało się, że nie dała ani grosza za ten bukiet. Miała zapłacić aż 30 zł, zresztą sama zadeklarowała, że za taką kwotę mają być kwiaty. No ale po co płacić, skoro można zwyczajnie gwizdnąć gotowy już bukiet...

kwiaciarnia

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 825 (901)

1