Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

timoov

Zamieszcza historie od: 14 listopada 2012 - 8:37
Ostatnio: 11 maja 2018 - 21:41
  • Historii na głównej: 5 z 12
  • Punktów za historie: 4081
  • Komentarzy: 145
  • Punktów za komentarze: 582
 
zarchiwizowany

#54165

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia mojej mamy
Głęboki PRL lat temu prawie 40. Technikum na pograniczu Podlasia i Mazowsza.

Nauczycielką matematyki była jakaś tam Pani Genia czy inna Halinka o pseudonimie "Zyrowa". Wzięło się to do tego ze nigdy nie mówiła zEro tylko zYro.

Zyrowa prowadziła darmowe korepetycje z jedną z uczennic dajmy na to Marysią Niebiańską. Korepetycje odbywały się w domu u Zyrowej. Marysia była zarówno najlepszą psiapsiółką mojej mamy jak i jej współlokatorką ze stancji.

Zyrowa uwielbiała pączki po prostu kochała je jeść. Nie wyobrażała sobie robienia zajęć bez zjedzenia co najmniej 2 pączków. Lubiła je w takim stopniu że jak ich nie dostała od uczniów za każdym razem to potrafiła robić niezapowiadaną klasówkę z całego działu.

Czy zyrowa dostawała pączki czy nie klasówki robiła, ale miała w zwyczaju je sprawdzać w kilka miesięcy np na koniec semestru/roku szkolnego. Przytoczę przykładowe oddawanie klasówki scenariusz zawsze był ten sam.

Ja sprawdziłam wasze klasówki z geometrii. Takich bzdur to ja nie widziałam nigdy. Wy nie umiecie liczyć. Tak się zdenerwowałam że po ich przejrzeniu wszystkie spaliłam w piecu.
O to oceny:
I dyktuje wg alfabetu
(...)
Mama Timoova: 3
(...)
Marysia Niebiańska 4, o jak widzicie wszyscy korepetycje Marysi skutkują tak trzymać.

I co w tym Piekielnego się pytacie? Przecież Marysia powinna dziękować Pani Zyrowej za darmowe korepetycje. Otóż Marysia nie dziękowała, a po nich przychodziła na stancję dziwnie zmęczona. Po jakimś czasie wypłakała się mojej mamie. Otóż korepetycje te polegały na wykonywaniu prac domowych, ale takich które z matematyką nie mają nic wspólnego czyli: gotowaniu obiadów, robieniu prania, szorowaniu podłóg, myciu okien itd. Marysia dzielnie znosiła te niewolnicze zajęcia przez cały okres technikum, dzięki temu jako jedyna miała pozytywną ocenę w klasie za każdym razem. Zyrowa przedstawiła sprawę jasno" koniec korepetycji = Marysia promocji do kolejnej klasy nie otrzyma. Marysia się wygada komuś = Marysia promocji do kolejnej klasy nie otrzyma.

Po skończeniu czytania ocen okazało się, że wiele osób bardzo dobrych z matematyki, które są och i ach miały ocenę 2. Piątek nie było wcale tylko jedna 4 wspomnianej Marysi. Moja mama tym razem miała szczęście dostała 3 chociaż bardziej pasuje słowo wylosowała, gdyż na klasówce z geometrii jej tak samo zresztą jak Marysi Niebiańskiej nie było.

technikum PRL

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 219 (269)
zarchiwizowany

#50356

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O pierwszej komuniji jakieś tam kuzynki, czy tam innej siostrzenicy mojej przyszłej żony:

Na wstępie zaznaczę, że obydwoje się jeszcze kształcimy więc o pracy na całe etaty to możemy sobie pomarzyć.

Wszyscy w rodzinie moje przyszłej dobrze wiedzą że ja i ona stanowimy parę/narzeczeństwo, jednak przy otrzymywaniu zaproszeń dostała zaproszenie dla niej samej beze mnie. Ponoć zapraszają tylko rodzinę. Ok da się zrozumieć. Jednak siostra mej narzeczonej rok starsza dostała zaproszenie typu Ona + 1. Przy wręczaniu owego kawałka papieru padł następujący tekst: "Nie masz chłopaka? Nie szkodzi weź sobie kolegę." Tego się zrozumieć już niestety nie da. Dziewczę me mimo oporów moralnych poszło beze mnie. Podczas wręczania prezentu składającego się z całej jej miesięcznej pensji zarobionej w dorywczej pracy (400 PLN) usłyszała od 9 letniej rozpieszczonej gówniary: Tylko tyle? przecież wy z narzeczonym pracujecie powinniście dać co najmniej 3 razy więcej. Ja więcej kieszonkowego dostaje miesięcznie.

Dziewczę me żałowało że nie zabrało koperty i nie obróciło się na pięcie.

Ciekawe co zachce na 18stkę? mieszkanie w stolicy?

Komunia pierwsza_komunia prezent

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (334)
zarchiwizowany

#47441

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mieszkam w bloku z płyty, nade mną coś co można nazwać patologią, krzyki wrzaski wyzwiska o 3 nad ranem i dwa psy. Jak nikt ich nie wyprowadza to leją pod drzwi balkonu, a siuśki w cudowny sposób tworzą śliczne wzorki na moich ścianach i suficie w salonie.

pies sąsiedzi

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (191)
zarchiwizowany

#47092

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótko zwięźle i na temat.

Pracowałem kiedyś w markecie remontowo-budowlanym składającym się z hali sprzedażowej (rzeczy drobne jak wiertarki kleje itp) oraz części budowlanej (pustaki, worki cementu, betoniarki). Oba działy miały oddzielne kasy i wejścia z parkingu. Obok nas w tym samym kompleksie było Tesco także z oddzielnym wejściem.

Zmiana na budowlanym.

Przychodzi klient z reklamacją wkrętarki.
[PK]Dzień dobry chciałbym zareklamować wkrętarkę.
[Ja]Z tą wkrętarką zapraszam na sklep - wejście obok

10 minut później
[PK] W sklepie powiedzieli że to u was się reklamuje
Zdziwiony dzwonię do Kasy głównej w hali sprzedażowej, a tam moja koleżanka Karolina mówi, że nikt u niej nie był.

Jako, że była kolejka ponownie wysłałem klienta na halę i kazałem pytać o Panią Karolinę

kolejne 10 minut później
[BardzoPK] Co Pan ze mnie sobie żarty robi w całym TESCO żadna Pani Karolina nie pracuje!

Padłem nie powstałem

sklepy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 109 (163)
zarchiwizowany

#47064

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Która z kolei opowieść o kurierach?

Postanowiłem migrować z karty na abonament. Kurier ma przyjechać z umową i telefonem,a zgodnie z instrukcjami mam otrzymać od tej Piekielnej firmy SMSa z numerem przesyłki.

Do rzeczy smsa brak kurier przyjeżdża w poniedziałek rano i domaga się ksera dowodu, czego miałem nie robić ze względu na to że był on weryfikowany w salonie. Kurier do mnie więc mówi, że mam sobie z kserem sam do sortowni podjechać. Ja mu na to, że skoro tak to zapraszam go w kolejnym cyklu doręczeń czyli za 2 dni... on coś pomruczał i chyba z wrażenia upuścił mój telefon... Poprosiłem go o sporządzenie protokołu szkody a on na to że skoro tego teraz nie odbieram to nie spisujemy.

No rzesz kurde nie wezmę telefonu po spotkaniu z ziemią więc mam czekać 2 dni by spisać protokół i na tej podstawie odmówić przyjęcia uszkodzonej przesyłki/ubiegać się o odszkodowanie? No cóż pożegnałem Pana stwierdzeniem do zobaczenia za 2 dni.

Po godzinie otrzymuje informację SMSem że kurier jedzie do mnie, myślę: ha więc jednak dziś protokół spiszemy, jednak ani tego dnia ani kolejnego nie przyjechał (najprawdopodobniej był to sms spóźniony o tą godzinę i dotyczył pierwszej wizyty)

Dwa dni później czyli w środę kolejny sms że kurier jedzie. Jedzie... i jedzie... i o 16.00 telefon od operatora że mają zwrot i pytanie co było nie tak. Jaki zwrot myślę? przecież kurier ma do mnie dziś przyjechać i mamy dopiero robić protokół uszkodzenia/zwrot. Otrzymując numer listu przewozowego sprawdzam a tam informacja że są takie wpisy:
"PN 10.00 oczekuje na kolejny okres doręczenia"
"PN 10.01 Odmowa przyjęcia".
"WT 0.00 Decyzja o zwrocie do nadawcy"
"ŚR 14:25 Dokonano zwrotu nadawcy"

No rzesz ja pierdziele, a to piekielny cwaniak napisał, że odmówiłem przyjęcia by nie beknąć za uszkodzenie przesyłki.

No cóż jedyne wyjście wysyłamy raz jeszcze od początku (oczywiście inny egzemplarz telefonu co operator zrobi z tym po spotkaniu z ziemią to ja nie wnikam). W piątek dwa smsy od kuriera pierwszy że jedzie z paczka a po chwili że paczka wysyłają do nadawcy z powodu odmowy przyjęcia. Świetny refleks nie ma co.

Drugie doręczenie: przemilczę fakt, że na moim egzemplarzu umowy nie ma podpisów operatora. Kurier numer dwa po załatwieniu formalności... zapomniał zabrać części stron umowy... Na szczęście wyskoczyłem mimo śniegu w klapkach i kurtce i złapałem go na środku skrzyżowania. Ale tego piekielnym nazwać nie można - było po prostu za zimno...

kurierzy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (51)
zarchiwizowany

#43523

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałem kiedyś epizod na magazynie (foliowanie palet) Zakład produkował jakieś mało potrzebne rzeczy, zwane dobrami pseudoluksusowymi, które były foliowane pojedynczo. Wiedz czytelniku, że przeniesiono mnie wyjątkowo na jeden dzień na produkcję. Moje zadanie tego felernego dnia to sprawdzić jakoś folii zapakować po X sztuk do kartonu okleić karton ustawić na paletę. Nic trudnego.Problem w tym, że na wspomnianą wyżej linię produkcyjną na której pracowały dwie piekielne +50.

Teksty tej bardziej piekielnej poniżej.

Ta mniej piekielna nazywała mnie zamiast Jakub, albo Kuba bardziej wyrafinowanym zdrobnieniami Kubusieczek, Kubunio, Kubcio, Kubeczek dodając każdorazowo parę epitetów

Teksty które usłyszałem od tej bardziej piekielnej przez całą zmianę (chronologicznie):

Godzina 7:15 po ki Siusiak odrzucasz ten produkt myślisz, że z powodu takiej małych trójkącików (błędy w zgrzewce - dopisek) będę wszystko rozfoliowywała i na nowo robiła. Pogrzało Cię? (zapamiętajcie to bardzo ważne!!)

Godzina 7:30 Po ki Siusiak stoisz pomógłbyś mi w moich zajęciach

Godzina 7:32 Po co kurczak plączesz mi się pod nogami wracaj do swojej pracy

Godzina 8:15 Pogrzało cię nie sprawdzaj ilości, jak jest za mało to waga wyłapie

Godzina 8:20 Co ty kurczak sobie myślisz, to że masz wagę to cie nie zwalnia z pracy ile razy za ciebie mam to robić.

Godzina 8:30 (między innymi) Po co po 4 kartony bierzesz chcesz by coś ci upadło (o dziwo tym razem bez przekleństwa - dopisek)

Godzina 8:31 (między innymi) Co ty się opierniczasz bierz więcej kartonów 3 to za mało.

Godzina 10:20 Linia ma awarię propozycja że pójdę na przerwę. To ja kurczak decyduje o której żreć idziesz

Godzina 10:40 Poszedł na przerwę ale to już, tutaj: Ponownie druga część tekstu sprzed 20 minut.

Godzina 10:40 i parę sekund, gdzie rzesz kurczak idziesz skończ zamówienie najpierw.

Godzina 10:52 Pół godziny Cię nie było co rzesz kurczak się opierniczałeś.

Godzina 11.00 Co ty sobie kurczak myślisz, jak byłeś na przerwie ja zapierniczałam za Ciebie teraz ty zapierniczaj za 2 osoby

Godzina 11:25 Kurczak rusz te pośladki i weź przynieś byle którą paletę

Godzina 11:27 Ja mam kurczak myśleć za Ciebie było Euro przynieść

Godzina 11:29 Teraz to kurczak przegiąłeś gorszego Euro na magazynie nie było Zapierniczaj po kolejną

Godzina 11:50 Po ki siusiak tak to równo ustawiasz na tej palecie, niech to te siusiaki z magazynu poprawiają.

Godzina 12:10 Co ty kurczak od rana odpierniczasz błędy w zgrzewce znaleźli trójkąciki w co 10 sztuce przez Ciebie będzie trzeba wszystko rozbierać i na nowo robić. Z Tobą to siusiak nie robota. Wypierniczaj z mojej linii, żebym Cię tu więcej na oczy nie widziała. A teraz rozbieraj te uszkodzone palety, ale to kurczak już.

Po tej zmianie już wiem dlaczego na tej linii nie ma stałego przydziału

PS Dopisek do 11:50 zgadnijcie co robię z każdym zamówieniem z ich linii jak jestem na magazynie.

Wypiję zdrowie, każdego który zgadnie

PS 2: Czasy godzinowe oczywiście w miarę orientacyjnie

Fabryka

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (72)
zarchiwizowany

#43389

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracowałem w kinie wielosalowym by nie robić kryptoreklamy określę naszą jedyną słuszną sieć jako MultiCinema a konkurencję jako KinoCity,

Poniższy post dotyczyć będzie klientów, chociaż odcinków o współpracownikach też możecie się spodziewać.

Miejsce: Kasy

Misja: Wymienić Voucher na bilet

[K]lientka / kinomaniaczka
[I]po prostu I. jedna z kasjerek
[Q]ba w sensie Ja(kub)

[Q] jak co tydzień w czwartek zajęty gorączkowo wymianami plakatów tych filmów zaczyna robić porządek z tymi umieszczonymi na kasach.

Akcja właściwa przychodzi baba do lekarza twu do kina

[K] Dzień dobry chciałbym wymienić te vouchery na kino.

[K] jak by nigdy nic kładzie na blat vouchery z KinoCity

[I] Proszę Pani, to są vouchery z KinoCity.
[K] No i?
[I] A wie Pani gdzie się Pani znajduje?
[K] No w kinie
[I] A w jakim?
[K] Eeee...?
[I] To Pani sobie przeczyta nad wyjściem
[K] MultiCinema...
[I] A co ma Pani na voucherach?
[K] KinoCity... to nie to samo?
[I] Nie
[K] Ale jak to przecież i jeden i drugi to voucher na kino (chyba na bilet) ja kategorycznie żądam wejścia na kino.

Co [I] odpowiedziała nie pamiętam jednak na odchodne usłyszeliśmy, że [K] nas rozumie, ale że byśmy mogli zrobić wyjątek.


------------


Miejsce bramka biletowa / sala numer 4 - senas Księżna (tak tak wspomnienie z 2009 roku)

[Q]ba czyli Ja(kub)
[PB] Czyli piekielna Babcia
[M] Poporstu M kolega z działu


[Q] Dzień dobry Sala numer 4... ale Proszę Pani, Pani seans zaczyna się za prawie 2 godziny.
[PB] Spokojnie poczekam, gdzie jest ta sala?

Wskazałem odpowiedni kierunek, jednak zasugerowałem by poczekała przed bramką na sofach.

[PB] W takim razie ja pójdę na salę i zarezerwuję sobie miejsce
[Q] Proszę Pani, ale nikt nie zajmie Pani miejsca, zresztą możliwe, że na sali będzie tylko kilku klientów.
[PB] Czyli, ktoś może mi zająć miejsce
[Q] Nie pozostali kliencie będą mieć swoje miejsca
[PB] Dobrze w takim razie ja pójdę do toalety

// Pani oczywiście do toalety nie poszła zamiast tego... //

minutę później klientka podchodzi do [M]

[PB] Proszę Pana, Proszę Pana
[M] Tak słucham
[PB] Na którą salę jest ten bilet?
[M] Na czwartą, ale...
[PB] Nie możliwe tam ma być Księżna, a jakaś bajka leci

Jakich argumentów użył [M] nie pamiętam ale [PB] co 5 minut wstawał z sof i pytała się czy już można

Kolejny odcinek za tydzień

Kino

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (51)

1