Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

wrukw

Zamieszcza historie od: 28 kwietnia 2020 - 15:05
Ostatnio: 18 maja 2020 - 13:12
O sobie:

Ludzka głupota nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. I niestety odnosi się to w większości do komentujących na tym portalu...

  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 86
  • Komentarzy: 8
  • Punktów za komentarze: 45
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
18 maja 2020 o 13:12

@Toyota_Hilux: OZM, lub PZM jak kto woli, ma zdecydowana mniejszość matek, serio, ale te dotknięte tą straszliwą chorobą sa tak głośne i zauważalne, że wydaje się jakby były ich miliony, i robią pindy czarny PR normalnym kobietom...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
13 maja 2020 o 21:29

@misiafaraona: Nie kochana, nie narzekam na moją rodzinę, a na teścia mojej siostry, z którym relację mam tak ścisłą jak guma w starych majtach, o pokrewieństwie nie wspominając ;) I nawet nie tyle narzekam, co opisuję szerszemu gronu, bo ja osobiście nie bardzo mam na co narzekać w kwestii jego osoby.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2020 o 21:31

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 14) | raportuj
13 maja 2020 o 15:00

Ja mam na szczęście normalną siostrę, ale gdybym miał taką jak twój mąż, to przede wszystkim zacząłbym od prostowania jej światopoglądu (już dawno temu, ale jak to mówią, na naukę nigdy nie jest za późno), następnie regularnie wykazywałbym rodzicom jakie działania ich córki doprawadzają do których negatywnych konsekwencji, tak długo, aż przyznaliby mi rację, i wsparli, albo choć nie przeszkadzali w resocjalizacji. A potem zabrałbym się za intensywny kurs samodzielnego życia dla siostry. A jeśli z jakichś względów nie chciałbym lub nie umiał sam tego zrobić, to moja najdroższa małżonka ustawiłaby ją do pionu, metodami tak skutecznymi jak drastycznymi, bo to bardzo mądra kobieta jest :) Niestety twój mąż i szwagier mają tylko dwa wyjścia: albo jak najszybciej zacząć robić wszystko co w ich mocy, żeby naprostować zachowanie siostry (nie będzie ani łatwo, ani szybko, więc nie zdziwiłbym się jakoś bardzo, gdyby wybrali deugą opcję), albo odciąć się całkowicie od siostry i rodziców, lub samej siostry (czyli np. przywożąc im posiłek, czekać aż zjedzą, i dopilnować, żeby ona nie dostała nawet okruszka, itd., ale to też czaso i energochłonne) A ogólnie to współczuję chłopakom, bo sam mam młodszą siostrę, i bardzo sobie chwalę naszą relację. Zawsze możemy na siebie liczyć, wspólnie pomagamy rodzicom, nasze dzieciaki wychowują się praktycznie razem, i jestem bardzo zadowolony z tego jak kształtują się nasze wzajemne relacje. Moja żona bardzo ją lubi, z wzajemnością, a jej mężem jest mój najlepszy przyjaciel od czasów przedszkola, więc tu też nie narzekam. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym mieć takie kontakty z siostrą jak twój mąż i szwagier, i szkoda mi ich jak cholera.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2020 o 15:05

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
12 maja 2020 o 22:02

@Jorn: Nie dopisałem, a coś nie mogę normalnie wyedytować poprzedniego komentarza. Poza wszystkim, oni prowadzą razem dom na zasadzie "wspólnie opłacamy rachunki i wspólnie eobimy zakupy" ale pieniądze które zostają ponad to, każde z nich zachowuje dla siebie. To takie przymuszanie do oszczędzania, bo on tak robi, i tylko taki model zarządzania pieniędzmi jest właściwy. Jan nie ma problemu z tym, że partnerka kupi mu np. drogi zegarek, ale gdyby kupiła np. nową lampę do sypialni, bo lubi czytać wieczorami, to już problem by miał. Sam sobie raczej nie kupuje żadnych gadżetów, lepszych ciuchów, czy choćby kompletu ręczników, i uważa, że wszyscy powinni tak robić. Ale np. bardzo dba o swoje auto, i jeśli chodzi o jakieś rzeczy z tym związane, to już ze swoich wydatków się Jadwidze nie spowiada, ani tym bardziej nie pyta jej o pozwolenie, bo to w końcu jego pieniądze. Ale w drugą stronę to już nie działa, ona swoich pieniędzy nie może wydać na co chce, bez ryzyka marudzenia kilkutygodniowego o każdą (jej własną przypominam) wydaną złotówkę, na rzeczy "zbędne". A w jego rozumieniu zbędne jest w zasadzie wszystko poza jedzeniem. Może nie wyraziłem się dostatecznie jesno w historii, przepraszam, ale ona absolutnie nie kupowała tony gratów, tylko przedmioty które od czasu do czasu kupuje do domu każda znana mi kobieta (ozdobne ramki, elegancki przyprawnik, jakąś apaszkę, komplet noży, itp.), jedyna różnica między zakupami tego typu robionymi przez nią, a przez moją siostrę czy żonę, polega na tym, że częściej stać ją na rzeczy naprawdę dobrej jakości, i czasem zdarzało jej się kupić coś z myślą "dam to Kasi/Basi/Stasi w prezencie, zanim nastała okazja na wręczenie takiego prezentu, ale dzięki temu nie musiała później szukać po sklepach, bo miała coś odpowiedniego w domu. Moja mama też tak robi, i bardzo sobie chwali takie podejście, zwłaszcza w czasie świąt, kiedy większość ludzi lata z wywieszonym jęzorem, w stresie szukając prezentów, a ona w tym czasie ewentualnie zastanawia się czy kupione rzeczy zapakować w papier w gwiazdki czy w kokardki ;)

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
12 maja 2020 o 21:39

@Jorn: Co do wspólnego gospodarstwa niby masz rację, ale odpowiadający już wykazali dlaczego tylko niby, więc nie będę powtarzał ich słów. Ale co do ostatniej części nie chodziło mi o zmianę zdania. Chodziło mi o to, że sam zmienił pogląd na tę kwestię i jest niepomiernie zdziwiony i oburzony, że razem z nim tego poglądu nie zmienił jego syn.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 maja 2020 o 21:43

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
12 maja 2020 o 21:35

@Meliana: To o czym piszesz jest kwestią której najbardziej nie rozumiem w zachowaniu tej kobiety. Nie znam jej dobrze, widziałem ją ze trzy razy, rozmawiałem raz, i zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. W jej ocenie kieruję się bardziej relacjami siostry (choć ona też jej dobrze nie zna, ale przynajmniej rozmawiała z nią więcej niż ja), która twierdzi, że zupełnie nie ogarnia jak to się stało, że nie tylko zaczęli się spotykać, ale, że sensowna wydawałoby się kobieta daje sobą tak manipulować. Jak na razie ten związek nie trwa jakoś bardzo długo, więc możliwe, że Jadwiga jeszcze przejrzy na oczy. Ale jak do tej pory zachowuje się jak zadurzony podlotek, i zupełnie nie dostrzega wad Jana, a przynajmniej nic na to nie wskazuje. A co do szwagra, to widzę, że powoli dojrzewa do decyzji na temat terapii w tym kierunku.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
28 kwietnia 2020 o 23:19

Teraz uwidacznia się to 1000 razy bardziej, ale ogólnie opieka zdrowotna w naszym, pięknym skądinąd, kraju, woła o pomstę do nieba. Moja matka nawet nie jest pielęgniarką, a jedynie córką dyplomowanej pielęgniarki, i prawie ukończyła liceum, czy tam technikum o tym profilu (w końcu lat 70', a nie mam teraz jak zapytać co to dokładnie była za szkoła), i opowieści bardzo podobnych do twoich nasłuchałem się od niej na pęczki. Tyle, że wydarzały się w pewnych odstępach czasu, a nie w takim zmasowaniu, ale w zasadzie zawsze kiedy otoczenie dowiadywało się o jej wykształceniu "około-medycznym", pojawiali się ludzie z większymi, lub mniejszymi problemami. I owszem, sporo było wśród nich cwaniaków, którzy chcieli zaoszczędzić sobie czasu, lub pieniędzy, ale równie dużo takich, którzy już poprostu nie wiedzieli co mogliby zrobić i skąd uzyskać pomoc, bo wszelkie struktury, które powinny się nimi zająć ich olały, a, tak jak piszesz, nie byli tak bezczelni, żeby wszczynać niepotrzebny alarm...

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
28 kwietnia 2020 o 16:17

@PaniWrzos: Czuj się wyróżniona, bo właśnie twój komentarz był tym, który skłonił mnie do założenia wreszcie konta. A teraz koniec wątpliwych zaszczytów, będę (możliwe, że boleśnie) szczery. Po przeczytaniu twojego komentarza pomyślałem "no idiotka", ale zaraz potem się zreflektowałem, i stwierdziłem, że raczej bardzo młoda dziewczyna, albo wybitnie emocjonalna kobieta. Żeby nie powielać twoich błędów i nie oceniać cię tylko na podstawie jednej wypowiedzi, tak, jak ty zrobiłaś to w stosunku do autorki, postanowiłem przejrzeć (z grubsza, zaznaczam) kilka twoich ostatnich komentarzy (autorkę też odrobinę "obczaiłem", ale o tym później). I z jednego z twoich komentarzy wynika, że masz w tej chwili 27 lat, a to już moim zdaniem wiek w którym kobieta powinna mieć wystarczająco dużo rozumu, żeby nie pisać poważnie takich rzeczy jak ty powyżej. Ale może mam zawyżone standardy przez sensowne kobiety w moim otoczeniu... Co do reszty, wygląda na to, że albo jakaś nastolatka włamała ci się na konto i spłodziła powyższy komentarz, albo jesteś wyjątkowo przewrażliwiona na punkcie zwierząt, bo większość tego co widziałem pozwalałoby sądzić, że jednak nie głupia z ciebie kobieta. Otóż droga Pani Wrzos, jeśli naprawdę wyciągnęłaś takie wnioski o autorce jakie przedstawiasz, na podstawie tej historii i jej komentarzy pod nią, to albo jesteś durna, ale tę opcję jiż wykluczyłem, albo bardzo mocno niesprawiedliwa w swojej ocenie. Skąd się wzięła tak emocjonalna i nie obiektywna ocena mogę się tylko domyślać, ale dlaczego jest niesprawiedliwa, już ci wyjaśniam. Każdy średnio inteligentny człowiek, po przeczytaniu ze zrozumieniem historii i komentarzy, powinien zauważyć, że autorka widzi swoją winę, nie wypiera się jej, ani nie bagatelizuje. Nie "wpada opowiadając beztrosko", tylko odpowiada na zadane jej przez koleżankę pytania. Wyciągnęła odpowiednie wnioski, na podstawie których skorygowała swoje zachowania. I zdecydowanie nie widzę nigdzie w jej wypowiedziach zwrotu "to tylko myszy", ani "to było dawno"(jako usprawiedliwienia), a już zupełnie nie widzę wesołości wyrażonej w twoim >lol<. Ja widzę kobietę, która ma świadomość, że w jakimś sensie dopuściła do śmierci dwóch myszy, i jest jej z tego powodu przykro, widzi i rozumie swoje błędy, dzięki czemu już ich nie popełni. Nam natomiast opisuje w zasadzie suche fakty. Nie byliśmy przy tej rozmowie, ale mocno wątpię, żeby wyglądała tak idiotycznie jak to przerysowałaś. Może nadinterpretuję, ale nie wydaje mi sie, żeby autorka z przyjemnością, czy choćby półuśmiechem, opowiadała koleżance o losach myszy. I równie mocno wątpię, żeby jej koleżanka, jak napisałaś, traktowała ludzkie życie na równi ze zwierzęcym, skoro za nieumyślne dopuszczenie do wypadku chciała "odstrzelić" autorkę, jej męża i córkę, uśpić psa sąsiadki, ją samą zamknąć, a kotom autorki życzy rychłej śmierci. Jeśli serio wg. ciebie tak wygląda sprawiedliwość wobec zwierząt, to ja postoję... A ty autorko jesteś dla mnie w tej sytuacji mega mistrzynią, bo ja czytając większość komentarzy raczej nie dał bym rady tak spokojnie odpowiadać, i chyba bym kogoś zwyzywał, gdyby w ten sposób pisano do mnie o takiej sytuacji... I nie tylko tu, bo przed założeniem konta czytałem także historię o której wspomina Habiel (tylko nie zwracałem wtedy uwagi na autora), i komentarze pod nią, gdzie też ludzi nieźle poniosło, a mimo to zachowałaś klasę w odpowiedziach, a teraz, jak pisałem wyżej, przejrzałem twój profil, i (na tyle, na ile to możliwe przy tak niekompletnych informacjach jak kilka historyjek i trochę komentarzy) uważam, że całkiem sensowna z ciebie babka, i chętnie widziałbym kogoś takiego wśród swoich znajomych. Tak więc nie przejmuj się bzdurami, i pisz dalej, bo większość twoich historii jest ciekawa i nie najgorzej napisana. Pozdrawiam!

« poprzednia 1 następna »