Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

zaana

Zamieszcza historie od: 6 listopada 2015 - 16:20
Ostatnio: 15 października 2018 - 17:07
  • Historii na głównej: 4 z 6
  • Punktów za historie: 1671
  • Komentarzy: 100
  • Punktów za komentarze: 601
 
zarchiwizowany

#70150

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przeglądając piekielnych trafiłam na tę oto historię http://piekielni.pl/66070#comments , która przypomniała mi moje bardzo podobne przeżycia. Zawsze gardziłam kobietami słabymi i uważałam, że jeśli pozwalają się tak traktować to nie jest mi ich żal. Nigdy nie przypuszczałam, że mnie też może coś takiego spotkać. Będzie długo ale nie umiem inaczej tego opisać.

Swojego byłego poznałam przez przypadek. Byłam właśnie po rozstaniu z narzeczonym a nasz związek był bardzo burzliwy.
Na początku było super. Koleś był przeciwieństwem mojego byłego. Nie pił, nie imprezował, nie zostawiał mnie, żeby spotkać się z kumplami. Traktował mnie jak księżniczkę. Wpadłam po uszy. Układało nam się świetnie. Wszystko zmieniło się, gdy skończyła mi się umowa o pracę i nic mnie na siłę w moim miejscu nie trzymało. Wtedy wpadł on na genialny pomysł. Przeniosę się z nim do jego miasta, bo on perspektyw w moim nie widzi a pracę rzucił, bo się nie rozwijał. Głupia byłam ale zakochana po uszy i się zaczęło. Mieszkaliśmy u jego piekielnej rodziny(materiał na szereg historii na piekielnych chyba). Ja studiowałam i pracowałam dorywczo, on "szukał" pracy ale bezskutecznie. Po woli zaczęło się manipulowanie. Ograniczał mi kontakty z rodziną, tłumacząc, że mają na mnie zły wpływ, to samo było ze znajomymi. Sukcesywnie zaczynał odsuwać mnie od poprzedniego życia, wzbudzając we mnie ciągłe poczucie winy. Spowodowało to, że odwiedzałam rodziców raz na pół roku. Na początku tego nie dostrzegałam, nawet, gdy ktoś starał mi się to uświadomić, to ograniczałam kontakty z taką osobą, bo uważałam, że chcą mnie z nim rozdzielić. Potem ja znalazłam pracę oddaloną od "naszego" domu o 2h jazdy w jedną stronę ale opłacało się, bo mimo, że praca ciężka, to na inną na miejscu liczyć nie mogłam. On w międzyczasie też znalazł pracę 4 razy lepiej płatną niż moja i za biurkiem jako informatyk ale po pól roku zrezygnował, bo się "nie rozwijał". Po kilku miesiącach znów znalazł pracę w biurze, kasa podobna i znów rzucił, bo z szefem nie mógł się dogadać. Dzień przed złożeniem wypowiedzenia wziął kredyt, który później ja musiałam spłacać. Najlepsze było to, że miałam taki mętlik w głowie, tak mnie skołował, że było mi go żal, że się tak męczy, że jest w pracy nie doceniany i uważałam, że ma racje i powinien znaleźć pracę, w której będzie się realizował. Niestety nie interesowało go nalezienie pracy, tylko gry komputerowe. Cały dzień spędzał przed kompem a ja musiałam pracować w trybie trójzmianowym z dojazdami i zajmować się domem. Na święta Bożego Narodzenia mieliśmy jechać do mojej rodziny. Cieszyłam się bardzo. Dzień przed świętami stwierdził, że nie jedzie i ja też żebym została. Pojechałam. Ciągle dzwonił, jak to mu źle, jak sam siedzi, jak tęskni, jak to boi się, że nie wrócę, bo moja rodzina pewnie zrobi wszystko, żeby nas rozdzielić. W drugi dzień świąt miałam już tak duże wyrzuty sumienia, że wróciłam. Po roku znalazłam pracę na miejscu, w sklepie spożywczym. Zaczęły się kontrole. Do pracy miałam 7 minut, więc jak nie wróciłam po 10 minutach od zakończenia zmiany , dzwonił. Nie mógł zrozumieć, że sklep trzeba zamknąć, posprzątać, rozliczyć kasę a to trochę trwa. Potem zaczął mnie nachodzić w sklepie. Robił awanturę kierownikowi, że chyba chce ze mnie swoją kochankę zrobić a nie pracownicę. Nadeszło lato i ślub mojej siostry ciotecznej. Bardzo się cieszyłam, że znów ich wszystkich zobaczę, jak to na takich rodzinnych spędach. Mój partner obiecał mi, że pojedziemy razem, że zostaniemy kilka dni. Wzięłam urlop i czekałam z niecierpliwością. Dzień przed wyjazdem, w czwartek oświadczył mi, że nigdzie nie jedzie i dla mnie też byłoby lepiej, gdybym została w domu. Pojechałam. Awantury w domu po moim powrocie były na porządku dziennym. Nie mógł mi wybaczyć, że pojechałam, mimo, że sobie tego nie życzył. Ja ciągle przed rodziną i znajomymi robiłam dobrą minę do złej gry i udawałam, że wszystko jest ok. Pojechałam na imieniny do koleżanki do miasteczka oddalonego o 130km bez niego, bo stwierdził, że nie chce i mam jechać sama. Po godzinie zaczął wydzwaniać, że mam natychmiast wracać, bo na pewno go zdradzam. Jak awantura nie pomagała to zaczął mnie brać na litość. Gdy to nie poskutkowało, to ok północy zaczął wydzwaniać do mojej mamy, żeby mi przemówiła do rozsądku. Mama też miała go dosyć, zwłaszcza, że wcześniej robił wszystko, żebym ograniczyła kontakty z rodziną. Gdy wróciłam na drugi dzień to przeszłam przez piekło. Ciągle krzyczał, obwiniał mnie o różne rzeczy z kosmosu, zarejestrował mi moją kartę z numerem na siebie i sprawdzał mi bilingi, wypominając ile to wydaję na rozmowy (ile wydaję swojej kasy, bo on nie pracował i był na moim utrzymaniu). Doszło do tego, że zabrał mi kartę. Miał napady agresji, zwłaszcza jak miałam na 6 raną do pracy i całą noc robił mi awantury. Twierdził, że skoro on nie śpi to i ja nie będę. Polewał mnie wodą, zrzucał z łóżka, tłukł i niszczył moje rzeczy, twierdził, że to wszystko moja wina, bo on jest pewny, że go zdradzam na każdym kroku. Nie mogłam zadzwonić na policje, bo zabrał mi kartę. Przez 1,5 miesiąca schudłam 15 kilo z nerwów. W końcu mój organizm odmówił posłuszeństwa i zasłabłam z nerwów i wycieńczenia podczas jednej z takich awantur. Wezwał karetkę. W szpitalu też mnie obsmarował, twierdząc, że jestem alkoholiczką i narkomanką i żeby mi lepiej badania na HIV zrobili, bo on nie wie, czy chora nie jestem. Stwierdził, że jestem agresywna i żeby na mnie uważali. W szpitalu spędziłam kilka dni. W tym czasie był u mnie kilka razy i robił mi awantury bez powodu. Bo zobaczył, że poszłam zapalić i akurat był też na fajku jakiś facet, więc na pewno go z tym pacjentem zdradzam. Przez te kilka dni mojego pobytu nie przyniósł mi nic, nawet piżamy i kapci. Musiałam poprosić koleżankę z pracy, żeby mi coś przyniosła. Ze szpitala odebrała mnie mama. Zabrała mnie do domu na 2 tygodnie, bo tyle miałam zwolnienia lekarskiego. Kupiła mi nawet ubranie na wyjście ze szpitala, bo mój partner wszystko zabrał, żebym była od niego zależna i nie mogła sama wyjść ze szpitala. Mama gdy mnie zobaczyła, to się popłakała. Byłam tak wychudzona i wyniszczona, że ubranie, które mi kupiła (mimo tego, że o 2 rozmiary mniejsze, bo powiedziałam jej, że schudłam) wisiało na mnie jak na wieszaku. Nawet byty musiała mi kupić, bo miałam tylko kapcie od koleżanki. Wszyscy prosili, żebym nie wracała do niego, jednak ja uległam jego prośbom i obietnicom, że się zmieni, że wszystko będzie dobrze, że znajdzie prace. Nic się nie zmieniło. Po powrocie do pracy okazało się, że nie przedłużą mi umowy, bo kierownik ma dosyć ciągłych awantur i oskarżeń. Nawet znajomi mojego partnera mówili mi, żebym odeszła, bo on mnie psychicznie wykończy. Ślepo trwałam. W końcu coś we mnie pękło. Zrobiłam podobnie jak autorka przytoczonej opowieści. Pojechałam w odwiedziny do rodziców i w drodze uświadomiłam sobie, że ja już nie wrócę. Po 4 latach znalazłam w sobie siłę, żeby przerwać ten koszmar. Powiadomiłam go, że to koniec i przyjadę tylko po swoje rzeczy. Koszmar trwał jeszcze ok miesiąca. Wydzwaniał do mnie z groźbami, prośbami, próbował brać na litość. Zmieniłam numer. Jak zobaczył, że to nie działa, to utrudniał mi możliwość odbioru moich rzeczy. W końcu udało mi się i mimo, że nie odzyskałam mojej własności do końca, to udało mi się zamknąć ten rozdział w moim życiu.

Także proszę drodzy piekielni, nie oceniajcie kobiet, które trwają w takim związku, bo nie jest łatwo wyrwać się od takiego tyrana i manipulatora. Są w stanie zrobić takie pranie mózgu, że to kobieta się obwinia o wszystko i uważa, że zasługuje na takie traktowanie. Mój były partner mnie nie bił, za to znęcał się nade mną psychicznie. Doprowadził mnie do takiego stanu, że długo nie potrafiłam zaufać żadnemu facetowi. Na szczęście przełamałam się i teraz jestem w szczęśliwym związku.

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (286)
zarchiwizowany

#69708

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
No i zaczęło się. W świetle ostatnich wydarzeń w europie znaleźli się też tacy, którzy postanowili na tym zarobić. W sieci krążą artykuły o pobiciach polek przez uchodźców w naszym kraju. Pod artykułem jest zablokowany film, tylko dla osób pełnoletnich. Film można odblokować wpisując kod z smsa, który wysyła się na nr 9 2 5 5 0 , który rzekomo ma zweryfikować naszą pełnoletność. Z ostrożności nie wysyłam smsów, zanim nie sprawdzę numeru. Okazało się, że to nr premium a koszt smsa to ponad 30zł. Ostrzeżcie znajomych, niech nie dadzą się nabrać !!!

Poniżej zamieszczam linki do artykułów i filmików:

http://wiadomosci24.waw.pl/uchodzcy-pobili-kobiete/
http://informuj.katowice.pl/poszukiwani-gwalciciele-wroclaw/

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (27)

1